30 mar 2020

Filmowe pudło!

Założyłam sobie, że codziennie, co drugi dzień obejrzę jakiś film ze swoich zapasów.

Swojego czasu z gazetami kupowało się filmy na  DVD. Kupowałam ja, kupowali synowie. Nagromadziło się tego towaru ho, ho! i jeszcze trochę, bo w tzw. międzyczasie syn robił u siebie porządki i całe torbiszcze przywędrowało do nas na strych- na zasadzie: wyrzucić szkoda a gdzieś stać musi.
Szczęśliwie po zlikwidowaniu starego komputera uparłam się, żeby do laptopa dokupić odtwarzacz DVD - i kupiłam.
No i teraz- tylko brać i wybierać, bo takich nieobejrzanych jest całkiem spora ilość. 
No i zaczęłam!
Najpierw na tapecie pojawił się "Francuski pocałunek" z Meg Ryan, kiedy była jeszcze dziewczęca, śliczna i pełna wdzięku. Partnerował jej Kevin Kline. 
Film to coś pośredniego między przygodowym a komedią romantyczną. Obejrzałam ze sporą przyjemnością.

Potem zachciało mi się kina bardziej ambitnego, więc zaczęłam szukać po aktorach. Padło na Nicholsona i Al Pacino, w dwóch różnych filmach zresztą.
Z Nicholsona / "Kłopoty z facetami"/ zrezygnowałam po 5 minutach, bo czegoś bardziej idiotycznego dawno już nie oglądałam!
Z Al Pacino /"Mangelhorn"/ wytrwałam dłużej, ale tylko dlatego,  że recenzja na odwrocie była nadzwyczaj zachęcająca i cały czas miałam złudzenie, że może jednak... Przykro mi, nie dałam rady! Odpadłam po blisko połowie filmu. Może i można powiedzieć o mnie "bo to zła kobieta była", ale zupełnie nie przejął mnie los tęskniącego  za jakąś kobietą /może w drugiej części filmu wyjaśniło się, kto to był zacz i dlaczego im nie wyszło/ zdziwaczałego starego faceta.

Krótko mówiąc : te dwa "aktorskie" filmy to ewidentne pudło!
Trudno. Nie rezygnuję. Będę szukać dalej!

 Trzymajcie się zdrowo! :)
 

28 mar 2020

WIELKIMI KROKAMI

Wielkimi krokami zbliżamy się do tzw. czarnej d... a może nawet już w niej jesteśmy i jeszcze tylko ostatnim wysiłkiem chwytamy hausty świeżego powietrza.
Ukradziono nam nasz kraj.
Nie trzeba było wojsk na ulicach, strzałów i przelanej krwi. Zgubiła nas nasza łatwowierność i naiwność, wiara, że demokracja ma silne podstawy i nic jej nie ruszy.
Dziękuję wszelkiej maści symetrystom, którzy zamiast drzeć się wniebogłosy, że źle się dzieje, szukali- dla równowagi- błędów u opozycji. Niech się wam nie wydaje, że wasz "sprawiedliwy osąd" zostanie dostrzeżony i doceniony! Chociaż , kto wie?... bo wasza zasługa we wprowadzaniu zamordyzmu jest niemała!!! 

Jest jak jest, i trudno przewidzieć, co będzie dalej. Życie się toczy a ono- jak wiadomo- obfituje w niespodzianki. Zresztą wirus nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i proszę wziąć pod uwagę, że przynależność partyjna wcale nie musi stanowić wystarczającej blokady, nawet jeśli do celów prywatnych wykorzysta się naszą śmiertelnie umęczoną służbę zdrowia.

Mimo wszystko spokojnego weekendu i skutecznego dbania o siebie i najbliższych. Bądźmy dla siebie dobrzy! Solidarność z lat 80-tych na pewno się odrodzi. I to szybciej niż ONI się spodziewają!

p.s. A "tygrysek" niech się nie wymądrza, bo od dawna widać, jak chętnie by dokooptował do rządzącej obecnie władzy. ;(

26 mar 2020

Szczerze mówiąc-

Siadłam z zamiarem napisania notki i ...pustka. Emocje się kłębią a myśli pouciekały. Będzie bałagan. Trudno, niech będzie! Wyszperałam parę rzeczy i trochę szkoda mi ich zmarnować.
Zacznę od wypowiedzi red. Elizy Michalik.
Warto posłuchać i spojrzeć na sytuację z jej punktu widzenia, bo ma wiele racji /choć nie ze wszystkim w 100% się zgadzam/:

https://memnews.pl/img/64056/dlaczego-nie-wierze-w-sens-siedzenia-w-domu-kiedy-politycy-nic-nie-robia-dlaczego-nasz-wysilek-moze-pojsc-do-kosza/ 

Jest wiele goryczy w tej wypowiedzi, ale ja się tej goryczy nie dziwię, bo opieszałość i nieudolność tego rządu jest przygnębiająca, nie wspominając o cynizmie, marnotrawstwie czy najzwyklejszym braku uczciwości...


Zacznijmy od tzw. prezydenta. Za utrzymanie możliwości utrzymania własnej tężyzny fizycznej na stokach narciarskich i paru nowych łachów dla milczącej żony gotów jest narazić obywateli kraju na chorobę lub nawet śmierć. Gotów jest uczestniczyć w otwarciu nowej tuczarni w Pcimiu Dolnym czy zrobić cokolwiek innego, byle tylko móc się pojawić w okienku telewizora!
Odłożono wybory we Francji. I nie tylko.  Czy u nas się je odłoży? Mocno w to wątpię. Cała ta dudowa  jednoosobowa kampania wyborcza przynosi przecież rezultaty- sondaże jak malowanie!- to jak tu z tego zrezygnować?!...

Restrykcje duże, pomoc znikoma...
Ale jednak to od nas zależy dużo, bardzo dużo!  Pomyślmy o tym i - na ile to możliwe- starajmy się unikać ludzi face to face. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich.


 Więc... mimo wszystko:


Do zobaczenia za ileś! ;(

p.s.
Zaczęłam coś robić na drutach. Tyle, że nie wiem co... czy to już jest początek świra?... ;((

25 mar 2020

To miłe!

Wczoraj zadzwoniła koleżanka-blogerka, z którą nie miałam kontaktu już od dłuższego czasu. A potem koleżanka- blogerka, z którą utrzymuję kontakty dość regularnie. A potem zadzwoniła siostra... A potem my zadzwoniliśmy do znajomych.

I pomyślałam, jak to dobrze mieć tu i tam życzliwych i przyjaznych ludzi. I nieważne, że tylko kontakt telefoniczny, bo taki też jest ważny i potrzebny i mówi:- Pomyślałam o tobie! Jestem! Możemy pogadać...
                                           ***

W ramach  propozycji pod hasłem "Godzina dla ciebie" /wykorzystanie takiej godziny każdego dnia wyłącznie na własne przyjemności- tak żeby skutecznie odreagować izolację/ obejrzałam stary dokumentalny film z 2004 roku "Rytm to jest to". 
Przed laty już go oglądałam, ale i teraz obejrzałam go z przyjemnością, bo przyjemnie jest patrzeć, jak taniec i muzyka przeobrażają młodych ludzi, pozwalają uwierzyć w siebie, dodają poczucia własnej wartości.
Świetny projekt edukacyjny i ciekawa relacja filmowa tego projektu. 
/Fotosy wzięte ze strony Kino Nowe Horyzonty/

22 mar 2020

Tylko straszyć i karać umieją!

Nic mnie tak nie wpienia jak pisowskie dwójmyślenie i wciskanie normalnym ludziom kitu z pełnym przekonaniem, że łykną  bez zmrużenia oka. Nie łykną !
 I tak mniej więcej ta prawdziwa pomoc wygląda. Nie da się temu rządowi zaufać, bo każdy gada co innego: jeden twierdzi, że nie stać nas na... drugi, że pieniędzy mamy jak lodu! Rozdysponowali  wszystkie zgromadzone wcześniej fundusze na rzeczy zupełnie nieprzemyślane. Swoją  ekipę+ Krewnych I Znajomych Królika otoczyli niebywałymi luksusami, czerpali jak z wora bez dna a gdy przyszedł prawdziwy kryzys w postaci koronawirusa- jedyne, co mają do zaoferowania, to strach, wymagania i kary.

 Za naruszenie kwarantanny- 30 tys. złotych grzywny. Tej obowiązkowej, która jest przewidziana ustawą  i zabrania podejmowania pracy, ale jednocześnie bynajmniej nie zapewnia ekwiwalentu finansowego.  Z jednej strony bat, z drugiej fałszywe uśmiechy, że nie ma podstaw do wprowadzenia stanu klęski, żeby-UWAGA! UWAGA!-nie naruszać konstytucyjnych wolności obywatelskich. No-żesz , .....  ......  ......! I wybory prezydenckie mają być w zaplanowanym terminie.














Fotki mało czytelne może, ale jedynie jak mogłam ściągnąć z fb, to po prostu zrobić zdjęcie ekranu komputera, więc i jakość byle jaka!
















Pewnie wyborów ostatecznie w tym terminie nie będzie, bo to wręcz organizacyjnie byłoby  niemożliwe, zakładając, że rząd przestrzegałby stworzonych przez siebie przepisów, ale temat podgrzewany jest na okrągło, żeby było o czym gadać, żeby przypadkiem nie wracać do sprawy Banasia , GetBacku i innych... a byłoby sobie co przypominać, oj, było!!
-------------------------------------
Trochę się rozładowałam, to na osłodę papież Franciszek:
 I powiem tak:
Ujęły mnie te słowa nie jako przywódcy KK tylko jako człowieka, który zwraca się do drugiego człowieka, aby go pocieszyć, podtrzymać na duchu.

20 mar 2020

Zapchajczas...

Poza zwyżkami i zniżkami nastroju czymś jednak trzeba się zająć, więc zgodnie z wcześniejszymi planami trochę czytania, trochę oglądania /nie, nie , telewizja tylko z konieczności!/, trochę dziergania...
Książkę - autobiografię- o angielskim styliście, który zmagał się z najrozmaitszymi ograniczeniami, by ostatecznie wdrapać się na szczyt popularności, jakoś doczytałam do końca.
W gruncie rzeczy dziwię się własnej rezerwie, bo książka pisana jest lekko i z pewnym wdziękiem, dotyka poważnych problemów- otyłość, anoreksja, mieszane małżeństwa, podział na biedne i bogate dzielnice i inne takie... a przecież coś mi w niej przeszkadzało. No, mniejsza z tym!

Przekonałam się do seriali i jak burza przeszłam po tematach papieskich a ostatnio obejrzałam 6-odcinkowy brytyjski serial "Rok za rokiem". I powiem, że jest to- w mojej opinii- serial ocierający się o genialność! Wszystko wskazywało na to, że go nie zaakceptuję: nie przepadam za filmami s-f i gubię się we wszelkiego rodzaju sagach a tu...to się po prostu nie da opowiedzieć- petarda od początku do końca. Ostrzegam, że dla ludzi o mocnych nerwach /a takich filmów też przecież unikam!/- ale... NAPRAWDĘ WARTO!! Dla złagodzenia mojej mini recenzji dodam tylko, że to serial mądry, o humanistycznej wymowie, dający wiele do myślenia.

No i wreszcie- robótkowanie.
Kwadraty do narzut na fotele robiłam już od jakiegoś czasu. Ostatnio część połączyłam w jedną narzutę a część leży na podłodze i czeka na połączenie. Tym razem tonacja jest w zieleni /poprzednie były w niebieskościach- pokazywałam wcześniej/ ale  zdjęcia nieco przekłamują kolorystykę.
Drugą narzutę myślę połączyć za dzień, dwa i potem wezmę się za porządki w szafie.

Spokojnego  weekendu i dobrego nowego tygodnia! Zdrówka wszystkim! :)





Znowu nie tak mi zdjęcia weszły, jak chciałam, ale machnęłam ręką- nie będę się szarpać- minimalna szansa, że kiedykolwiek się tego naprawdę nauczę;(
Ja sobie a komputer- sobie!
I widać tak już ma być! No i trudno! ;)

18 mar 2020

Kryzys

Mija tydzień odkąd skazaliśmy się na dobrowolną odsiadkę domową i ewidentnie nadszedł pierwszy kryzys.
Wkurza mnie wszystko, co w normalnym układzie zbyłabym machnięciem ręki.
Każdy drobiazg urasta do rangi problemu, ze wszystkim jest pod górkę: komórka się buntuje i nawet klawiatura przestaje mnie słuchać i robi błąd za błędem!
Może by tak trzasnąć jakimś talerzem o podłogę, żeby rozładować emocje??!... 
----------------------------
Może jutro będzie lepszy dzień?... ;(

17 mar 2020

Komentarz skopiowany za zgodą Autora



W dni zarazy częściej niż zazwyczaj odwiedzam blogi a i blogerzy chyba nieco częściej wstawiają notki.
Ostatnio- wiadomo- na tapecie koronawirus i różne dyskusje toczące się wokół tego tematu. Jedną z wypowiedzi uznałam za szczególnie istotną i- uzyskawszy uprzednio zgodę Autora- przytaczam w całości.
Uważam, że to bardzo ważny głos i bardzo potrzebny, zwracający uwagę na "troskliwość" i zaangażowanie naszych władz, szczególnie pAD-a, który nie ma najmniejszych skrupułów, by lansować się i wykorzystywać ludzki strach i autentyczne zagrożenie do prowadzenia własnej kampanii wyborczej, chociaż teoretycznie podobno jej nie prowadzi!
Przeczytajcie! To ważny głos! 
 
  1. w.i.e.s.i.e.k16 marca 2020 15:43
    Piszesz Leszku!!
    "Natomiast „zbawca i obrońca” dwoi się i troi by być wszędzie. A to na granicy by własną piersią zatrzymywać falę wirusów pędzących ku nam, a to pojawia się w szpitalu by udzielić światłych rad profesorom,którzy z tym wirusem spotykają się pierwszy raz"
    Srałby pies, gdyby udzielał rad, własna piersią zatrzymywał.
    Ale taka wizyta, to odciągniecie wszystkich od zasadniczego celu"walki z korono" a co gorsza możliwość jego rozsiewania przez tzw "służby zabezpieczająco -sprawdzające.
    Czy wiecie ze:
    Służba Ochrony Państwa sprawdza wcześniej budynek gdzie "zbawca przebywa ?".
    Sprawdza się dosłownie wszystko: przyłącza gazu, prądu, szafy, szafki, skrzynki,kanalizacje i klimatyzacje itp.
    W momencie przyjazdu Prezydenta w obiekcie nie może być nikogo nieuprawnionego.Wiec osoby tez !
    Wcześniej SOP sprawdza jeszcze obiekt z policyjnymi psami. Na dachu obiekt zabezpieczają snajperzy. To wszystko brzmi być może niezwykle, ale tak jest zawsze przy wizytach takich osobistości.
    Nie dość ze zamknięte całe kwartały ulic to zdezorganizowany jest ruch w całej miejscowości.Postawione zapory i barierki.
    Do tego postawiony w stan pogotowia zespół medyczny/w jednym ze szpitali/ wraz z salą operacyjną dysponujący niezbędnym zapasem, krwi zgodnej z grupa krwi prezydenta.I tak trwają w pogotowiu dopóki trwa "gospodarska wizyta" i nie odwołają stanu pogotowia.
    A za "konwojem"prezydenckim zawsze podażą karetka pogotowia z niezbędną obsadą ze stałą łącznością z LPR .By w razie czego niezbędny helikopter...przybył z pomocą.
    Czyli burdel,kierdel serdel dla tych, co zamiast ratować, odrywani są od swych zajęć,niedopuszczani do zaplombowanych przez SOP pomieszczeń czy urządzeń.A właściwych /i sprawdzonych/osobników ubiera we właściwe ubrania by robili za tło wizyty.
    A pacjenci? A srał ich pies!
    Ważne by "państwowa telewizja" we właściwym świetle ukazała nam kandydata.
    Nie mówiąc o tym, ze ta ekipa TV tez włazi tam gdzie nie wolno i rozsiewa i roznosi .Przecież ich i ich sprzętu nikt nie odkaża nie kieruje na kwarantanne.
    Wiedzieliście o tym?
    Jest tego więcej ale co ja będę sprawy podpadające pod "tajemnice państwową"tu ujawniał.
    I tak jeździ po kraju.Zawadza,przeszkadza, dezorganizuje.Odciąga od właściwych celów !!
    Kumacie bazę ?
    Jesli nie to pomyślcie sobie jak byście się czuli robiąc np generalny remont mieszkania/kiedy nie wiecie w co by tu jeszcze ręce włożyć/ gdy nagle zwala wam się na głowę, z niezapowiedzianą wizytą, rodzina z dalekiego kraju.Ktorą nie wypada nie przyjąć i nie ugościć.
    Wiec jeśli będziecie głosować , oddawać głos, pomyślcie sobie o "dobrym gospodarzu", który "w czas zarazy",wiedząc o tych wszystkich obostrzeniach i poczynaniach SOP odłożył na bok "swą kampanię wyborczą" by tylko tym co ratują ciężko pracując, często z narażaniem swego zdrowia i życia nie przeszkadzać,nie zawadzać swoją niepotrzebną obecnością i swojej świty, która jak smród po gaciach, za nim się ciągnie.
    I o tym tez trzeba wiedzieć i to wyartykułować!Czy się komu podoba czy nie !
    Odpowiedz
  2. @w.i.e.s.i.e.k :
    Czy mogę Twój komentarz umieścić u siebie na blogu jako główny tekst?
    Akceptuję z góry każdą Twoją odpowiedź.
    OdpowiedzUsuń
  3. w.i.e.s.i.e.k16 marca 2020 17:46
    A zamieszczaj dopóki jeszcze jest a Uprzejmy Gospodarz jeszcze nie skasował z "powodu przekroczenia limitu"
    Dziwne tylko iż ludzie patrzą a nie widzą.A wgapiają się w ekrany i podtykane mikrofony, gdzie za każdym czai się co najmniej dwóch ludzi.A gdzie jeszcze ekipa w wozie transmisyjnym?/samych tylko z TVP jadą za nim 2 ekipy/
    O przygotowaniach SOP do "wizyty" mogą powiedzieć tylko ci co taka wizytę przeżyli lub ci co znają procedury.
    Wtedy wiedza ,ze to nie wizyta a wielkie przeszkadzanie i to po to tylko, by sobie robić PR!
    A "ciemnu lud,kupi wszystko" Gorzej bo się zachwyca i chwali


    Bardzo Ci dziękuję, Wieśku, za Twój komentarz!

15 mar 2020

Pani z marszu

O starych ludziach funkcjonują stereotypy, że starych drzew się nie przesadza, czytaj: nie powinni zmieniać miejsca zamieszkania albo że na starość niemożliwe jest zawieranie nowych przyjaźni.
Niewątpliwie te stereotypy nie wzięły się z niczego, bo rzeczywiście najbezpieczniej czujemy się "u siebie", na własnych śmieciach a i trzeba czasu, żeby poznać nowego, obcego dotąd  człowieka i jeszcze mu zaufać- nic na chybcika! A tego czasu wcale w perspektywie nie ma znów tak wiele, więc...
A jednak nie zawsze to tak działa.

Czasem bywa, że znamy się z widzenia, zaczynamy mówić sobie dzień dobry, nie wiedząc nawet, jak się ten ktoś nazywa. I tak było ze mną i z panią B. - znałyśmy się z widzenia.

I zdarzyło się coś dziwnego.
Otóż, wcześniej umówiona z H., pojechałam do W-wy na któryś z tych wielkich marszów, chyba przed wyborami do Europarlamentu, o ile dobrze pamiętam. 
Ludzi jak mrówek, cała Marszałkowska zapełniona wzdłuż i wszerz i nagle widzę w tłumie... pani B. w towarzystwie młodej dziewuszki!!! Normalnie mnie zamurowało. To było nie do uwierzenia! Ona też mnie zauważyła.  Radość taka, jakby to był ktoś z rodziny- obie na tym samym marszu a więc- bratnia dusza jak nic! ;)) Wymieniłyśmy kilka grzecznościowych zdań i za jakiś czas tłum nas rozdzielił.

Później do tradycyjnego pozdrowienia na ulicy, doszły dwa, trzy wymienione zdania, potem wymieniłyśmy się numerami telefonów, umówiłyśmy się na kawę, przeszłyśmy na ty, bo tak prościej i mam nową, sympatyczną znajomą!

Czy mogę mówić o przyjaźni? Nie wiem, może na takie określenie nieco za wcześnie, ale poznać kogoś  wartościowego a życzliwego to duży pozytyw.  
Wczoraj telefon. Zadzwoniła B. Obie, na przymusowym zamknięciu, wymieniłyśmy się wrażeniami. Ależ mi było miło!! :)
-------------------------------------
I znowu kilka żartów:



Tu podpis sugerował, że to ofiara braku papieru toaletowego.

Zwięzła a treściwa instrukcja:

 

Ale i pochwalić jest za co: 

 


 I na koniec odrobina złośliwości:




Nie traćmy nadziei!
Jakoś to przetrwamy...

Dobrego tygodnia! :)

14 mar 2020

Nie zwariować!

Należę do grupy podwyższonego ryzyka z racji wieku, mąż dodatkowo z powodu niewydolności płuc /paliło się, paliło- i są efekty!/, toteż od dzisiaj obowiązuje nas ZOK /zakaz opuszczania koszar ;(/. No może nie aż tak dramatycznie, bo do ogródka- owszem, spacer -może być, ale: żadnych sklepów, żadnych spotkań, żadnych wyjazdów!
Z takimi oto rewelacjami przyszedł do nas syn i równocześnie z ofertą zakupową.
Usiłowałam pertraktować, że jestem odpowiedzialną osobą i na pewno będę ostrożna a poza tym na coś w końcu trzeba będzie umrzeć i czy to będzie koronawirus czy inna przypadłość, to ostatecznie nie będzie miało większego znaczenia.
Nie spotkało się to ze zrozumieniem i zostałam dobita argumentem, że skoro moje zdrowie nie jest tak bardzo ważne, to powinnam zadbać o zdrowie męża. A ponadto więcej kłopotów nałożę na bliskich, gdy będą zmuszeni zaopiekować się chorymi rodzicami niż gdy przy okazji swoich zakupów zrobią je i nam.
Na to już odpowiedzi nie miałam i musiałam przyjąć synowskie warunki.

Powiem tylko, że lekko mi nie było.
Nigdy dotąd nie cierpiałam na klaustrofobię a przez pewien czas czułam się jak osaczona!

Może to śmiesznie zabrzmi ale bardzo dojmująco poczułam, jak dużym psychicznym obciążeniem musi być kara więzienia i poczucie, że tak niewiele teraz ode mnie zależy...
No, ale nie było wyjścia i pogodziłam się z losem.
To jakby punkt pierwszy.
Punkt drugi, to jak zagospodarować czas kwarantanny, żeby wytrzymać te dwa tygodnie /może więcej.../ izolacji. 
I wymyśliłam, że:


po pierwsze- ożywię wszelkiego rodzaju kontakty telefoniczne- rodzinne i towarzyskie;
po drugie- polubię seriale i obejrzę jakieś zaległe filmy, których dotąd jakoś nie miałam okazji obejrzeć;
po trzecie- nadrobię zaplanowane lektury;
po czwarte-dokończę szydełkowe narzuty na fotele;
po piąte- posprzątam stryszek  i wyrzucę wreszcie nagromadzone niepotrzebne rzeczy...
Trochę popiszę.
Powinnam dać radę zagospodarować ten niezaplanowany dotąd czas a poza tym... czas tak galopuje, że nawet się nie obejrzę, jak będzie po wszystkim. Zresztą pomysły na kolejne zajęcia pewnie jeszcze się znajdą.
I - bardzo ważna uwaga: JAK NAJMNIEJ TELEWIZYJNYCH WIADOMOŚCI! One- poza rzeczowymi informacjami- mogą się bardzo przyczynić do narastania paniki  a ona jest w tej sytuacji dodatkowo groźna.
Dobrego tygodnia Wam wszystkim!!! :))
 

11 mar 2020

Ludzie dostają małpiego rozumu!

Kiedyś to było tak:
 Ale tym razem ludzi ogarnął rodzaj psychozy. Z jednej strony przedstawiciele rządu i różne media przestrzegają przed sianiem paniki, z drugiej strony panika jest podsycana całkiem skutecznie! Na tyle skutecznie, że ludzie robią zapasy niemal na lata i niektóre sklepy zaczynają świecić pustkami.
Rząd na dwa tygodnie zamknął szkoły, przedszkola, żłobki, uczelnie i wszelkie przybytki kultury: kina, teatry, muzea...
Ciekawe, czy restauracje, kawiarnie lub sklepy będą zamykane i jeśli tak- to które?...
Życie ulega zawieszeniu. Tylko różaniec w garść i modlitwa! ;(


Nawiasem mówiąc, dostałam smsa od znajomej takiej właśnie treści, żeby tego a tego dnia o tej i o tej godzinie przyłączyć się do wspólnej modlitwy o ochronę przed koronawirusem...No, ludzie normalnie małpiego rozumu dostają!  Po raz pierwszy nie odpowiedziałam na smsa- nie chciałam być niegrzeczna.

To jakiś niezrozumiały amok!
Przestały być ważne afery, telewizyjna rozgrywka między prezesem a prezydentem, kontrole Banasia i u  Banasia... nie liczy się nic, liczy się koronawirus, z powodu którego umrze pewnie mniej osób niż na zwykłą grypę... a państwo przestaje funkcjonować. Rozumiecie coś z tego, bo ja nie!
A myśląc perspektywicznie:

NIEDOCZEKANIE!!!
Doczołgam się do lokalu a zagłosuję!

9 mar 2020

Strefy wolne od...

Natrafiłam na tego mema już jakiś czas temu. Od tamtej pory przybyło miejscowości charakteryzujących się odcinaniem się od osób LGBT. Zaczęło zagęszczać się na mapie Polski, zrobiło się duszno, w ramach przeciwdziałania powstał tzw. Atlas Nienawiści, pokazujący jednostki samorządu terytorialnego, które przyjęły uchwały o strefach wolnych od LGBT...
Przypomniała mi się przestroga pana Andrzeja Turskiego i przebiegł mnie zimny dreszcz.  Mój kraj przestał być krajem bezpiecznym dla KOGOŚ - i nieważne, kto jest tym wykluczonym: może to będę także ja, bo jestem stara i brzydka, nie wiem... Wiem, że są wśród nas ludzie, którzy zaczynają  się źle czuć w naszej wspólnocie i rząd niczego nie robi, żeby tę sytuację naprawić. I bardzo mi się to nie podoba!

Jak to się dzieje, że są ludzie, którzy roszczą sobie prawo do układania życia innym ludziom w imię przez siebie wyznawanej ideologii, bez uwzględniania potrzeb i przekonań ludzi, którym własne przekonania siłą chcą narzucić.

A przecież to takie proste:
Jesteś hetero, to szukaj sobie partnera płci przeciwnej;
jesteś religijny, w porządku- możesz przecież pielęgnować swoją wiarę bez ograniczeń;
nie uznajesz metody in vitro- to nie podejmuj takiego leczenia;
itd. , itd., itd... 

Można przecież żyć w zgodzie z wyznawanym przez siebie systemem wartości, nie wtykając równocześnie swojego nosa w życie innych ludzi...
Zazwyczaj deklarujemy się jako osoby otwarte i tolerancyjne a realia, niestety, są nieco inne. I to jest bardzo smutne! Podobno Polacy są bardzo religijnym narodem. 
Podobno...

 

6 mar 2020

5 mar 2020

Podobno zieleń daje ukojenie...

Nie sposób skryć się w mysią dziurę przed natłokiem złych wieści, które podobno mają nie wywoływać paniki. 
- A wie pani, że w hurtowniach wymiotło mąkę szymanowską?- zagadał mnie pan z prywatnego sklepiku.
Przyjęłam do wiadomości, ale następnego dnia kupiłam dwa kilogramy- tak "na  wszelki wypadek". Niby nie panikuję, bo swoje lata mam i na coś kiedyś umrzeć trzeba, ale spieszyć się nie ma do czego a i słuchać tych zagrożeniowych nawalanek wcale miło nie jest. To sobie pomyślałam, że dziś pogadamy o roślinkach...
 Stał sobie u syna taki chudzieńki zielony badylek- dwa czy trzy listki. Bledziutki, anemiczny, niemal przezroczysty...
-Weź go do siebie, może trochę odbije. Tu chyba ma za mało światła.- zaproponował.
Wzięłam, postawiłam na parapecie od południowej strony i wyjaśniłam "temu ziołu", że dbałość o rośliny nie jest moją najmocniejszą stroną, ale większość kwiatów całkiem spokojnie wytrzymuje moją  opiekę, więc prawdopodobnie i on da radę!
Chyba go przekonałam, bo tak się rozkrzewił, że musiałam drabinkę do doniczki kupić. A odnóżek tyle, że niedługo trzeba  będzie przesadzić...
A wystarczy listek lekko potrzeć palcami i zapach na cały pokój!!
Myślę, że całkiem mu dobrze! ;))
------------------------------------------------------------------
A w ogóle to wiosna pełną gębą!
 Lubię patrzeć na te orzechowe bazie. Są takie słoneczne! ;)

3 mar 2020

Helena jej było...

Wczoraj były imieniny Heleny. 
Mam koleżankę/znajomą o tym imieniu. Kontakty w gruncie rzeczy wyłącznie okazjonalne: imieninowo- świąteczne. Zadzwoniłam.
Z tamtej strony pesymizm aż kapał. Pomyślałam, że życie w permanentnym poczuciu przygnębienia musi być ogromnie przytłaczające... 
Ale nie o tym chciałam.
To samo imię nosiła moja Ciocia a też i Wujenka-widocznie w owym czasie to właśnie imię było dość popularne /jeszcze nie było mody na Dżesiki czy Brajanów...;)/. I moja pamięć podrzuciła mi garść ciepłych wspomnień.
Z Wujenką kontakt był rzadszy, natomiast Ciocia Hela bywała u nas a i nas- swoje siostrzenice- gościła zawsze ogromnie serdecznie.  Zawsze postrzegałam Ją jako nowoczesną wyzwoloną kobietę, z którą można było o wszystkim pogadać. I nie miało znaczenia, że nie pracowała zawodowo- była ze wszystkim na bieżąco a dwa radia w pokoju nastawione były na dwie różne stacje: Wolną Europę i Głos Ameryki. Dobre ustawienie to była połowa sukcesu, bo obie stacje były permanentnie zagłuszane, toteż często wyłapywało się szczątki informacji spośród trzasków i szumów.
No i Ciocia paliła papierosy i malowała rzęsy i brwi, co dla kilkuletniego wiejskiego dziecka z tamtych lat było niebywałą, wręcz  obrazoburczą  ekstrawagancją, szczególnie w zestawieniu z obrazem Matki, która nosiła się ubogo i surowo, niemal jak zakonnica...
Bardzo ciepło wspominam Ciocię, jej otwartość, jej serdeczność i szczerość i naszą wspólną radość z każdego spotkania- czy to w naszym domu, czy u Niej.
Dawno już nie żyje, ale wciąż żyje we mnie, w moich wspomnieniach. I cieszę się, że miałam taką Ciocię...