31 sie 2018

Poprawić Żeromskiego

Czasem wydaje się, że więcej już się nie da...
Tylko się wydaje! Można nieskończenie wiele.
Do głowy by mi nie przyszło, że można "poprawić" Żeromskiego, wyrzucając z tekstu pojedyncze wyrazy, całe frazy, bądź nawet fragmenty prozy. Tak właśnie postąpił pewien pan, którego nazwiska nawet nie chce mi się szukać, co by nie czynić mu dodatkowego rozgłosu.
Spotkałam się z wyjaśnieniem, że to w ramach uwspółcześniania tekstu i przybliżania go szerokiej rzeszy. Ileż trzeba mieć w sobie pychy, by pozwolić sobie na udoskonalanie tekstu Pisarza, na wyrzucanie słów, które "poprawiacz" uznaje za mało zrozumiałe. I to wszystko z błogosławieństwem władzy, niejako na jej zamówienie!!

A swoją drogą onegdaj uchwalono ustawę o szacunku dla języka ojczystego, nieprawdaż? A tenże szacunek nie obejmuje przecież li tylko współczesności lecz także historię języka z wszelkimi archaizmami dawno zapomnianymi ale także takimi, które warto przywrócić do życia i codziennego obiegu.
Słowem, które na to moim zdaniem zasługuje jest ZAPRZAŃSTWO,  bo pełno go w dzisiejszych czasach a zawsze warto rzecz nazywać po imieniu.
-----------------------------------------------------
Kolejna rocznica porozumień sierpniowych.
Pamiętam, jak z wypiekami na twarzy za jakiś czas oglądałam w kinie dokumentalny pełnometrażowy film "Robotnicy 80"- jak najbardziej fascynującą fabułę.
Lechu!
Tamtych dni, tamtych wspomnień nikt nam nigdy nie odbierze i żaden uzurpator Twojego miejsca nie zajmie. Nie ma takiej możliwości, dopóki żyjemy my i nasze dzieci. Po raz kolejny dziękuję Tobie i TAMTEJ SOLIDARNOŚCI. To był wspaniały czas - czas nadziei i wiary w mądrość i siłę narodu...
---------------------------------------------------------
Wczoraj zupełnie przypadkiem natrafiłam na dziwny kwiat. Cyknęłam i niech on będzie tym jasnym punktem dzisiejszej notki. 
 

26 sie 2018

Dziękuję!

Przyszło mi dożyć wrednych czasów, gdy górę bierze kłamstwo, cynizm, arogancja i buta. I gdy wszystko to jest przyjmowane jeśli nie z zadowoleniem, to z obojętnością ogółu.
Dlatego z ogromną wdzięcznością dziękuję za każde słowo prawdy, za odwagę, za wierność sobie i wartościom. Dziękuję politykom, społecznikom i blogerom, artystom i sędziom, redaktorom i sąsiadom, wszystkim, którzy podtrzymują wiarę w powrót normalności, którzy nie boją się mówić prawdy ale też nie dołują wizją nieuniknionej klęski. 
Dziękuję za śmiech- jest bardzo skuteczną bronią. 
Wierzę, że szczęście jest osiągalne- wystarczy tylko zdjąć chomąto! /I oczywiście klapki z oczu./ 
 /mem wzięty z Demotywatorów/

13 sie 2018

Czego życzyć?





Tak się zastanawiam, czego można życzyć temu panu w trzylecie jego teoretycznej prezydentury...

Podobno pAD przymierza się do drugiej kadencji i robi , co może, żeby na poparcie swojej partii zasłużyć. Wiem, że profity są niebagatelne /wojaże, wywczasy letnie i zimowe, stroje dla małżonki, ukłony i przymilania pospólstwa itd., itd./- i że to wszystko nad wyraz przyjemnie dopieszcza ego, ale... koszty są niewspółmiernie wysokie, no chyba że za nic ma się własną samoocenę a kręgosłup moralny ugnieciony z plasteliny. I to chyba właśnie ten przypadek.

Nie wiem, co naprawdę pan Duda myśli o Polakach, ale mam wrażenie, że przecenia ich tumiwisizm. 
Coraz więcej rodaków zaczyna dostrzegać szkody wyrządzone krajowi i pustosłowie kaznodziejskiego tonu oraz samouwielbienie w pseudo aktorskich wystąpieniach. Czy może liczyć na akceptację własnej bezwolnej i pełnej uległości prezydentury, czy może liczyć na poparcie Polaków? Mam coraz więcej wątpliwości. 
Na moje poparcie na pewno liczyć nie może! Nie miał mojego poparcia podczas starania się o prezydenturę, tym bardziej nie będzie go miał podczas starań o reelekcję.

Czego mu życzę na trzylecie jego fatalnych rządów? Tego, żeby szczęśliwie /dla siebie samego/ dotrwał do końca kadencji, po czym zakopał się w mysią dziurę i modlił się, by świat o nim zapomniał. A przede wszystkim, by zapomnieli Polacy!

5 sie 2018

Nasz niepowtarzalny polski patriotyzm


Tytuł notki żywcem wzięłam z artykułu autorstwa STUDIO OPINII, zamieszczonego w Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie. 
Dwa słowa wyjaśnienia:
Od jakiegoś czasu okazjonalnie otrzymuję e-mailowo tę Gazetę i bywa, że wyłapuję prawdziwe perełki, którymi chętnie się dzielę.
Ponieważ otrzymuję to bezpłatnie, uznałam, że podając wszelkie namiary nie naruszam niczyich dóbr a propaguję tekst, który uznaję za wart rozpropagowania.
Fragment przepisałam dla zachęty /całość jest niestety zbyt długa a skopiować mi się nie udało/.
Wszystko, co poniżej, jest cytatem:

"Pośpiewajmy
Tę prześliczną piosenkę śpiewamy od przynajmniej trzech, a może i czterech pokoleń. Jest łagodnie wzruszająca, łatwa, przyjemna i nie ma potrzeby zastanawiania się nad jej przesłaniem i sensem. Mimo to spróbujmy- ale nie nućmy, tylko czytajmy.
   Jak to na wojence ładnie,
   Kiedy ułan z konia spadnie,
   Koledzygo nie żałują,
   Jeszcze końmi go tratują.
Uroda i wdzięk tej piosenki nie polega tylko na zlekceważeniu zasad języka polskiego, w którym- poza wyjątkami- akcent pada na przedostatnią sylabę.Tu zawsze pada na ostatnią. Koledzygo- tak to słyszymy- nie jest nazwą egzotycznego zwierzęcia, to taka niefortunna zbitka: koledzy go...itd. Ale to tylko filologiczne czepiactwo,chodzi o coś ważniejszego, o wymowę utworu.
Jest w nim nie wojna ze wszystkimi jej okropnościami, a wojenka, zabawa, w której ochotnie uczestniczymy. I przykład braterstwa na polu walki. Wypływa z tego wniosek: prawdopodobnie pod Samosierrą mniej szwoleżerów zginęło od hiszpańskich dział, niż pod kopytami końskimi towarzyszy broni.
Skoro wojenka była zabawą, to i Powstanie Warszawskie było wesołą przygodą, bo:
   Pałacyk Muchla, Żytnia, Wola,
   Bronią się chłopcy spod Parasola,
   A na Tygrysy mają VIS-y,
   To warszawiacy, dzielne urwisy...
Dla starszego pokolenia są to sprawy oczywiste, młodszemu trzeba dawne teksty tłumaczyć na język przystępny. Tygrysy to jedne z najgroźniejszych czołgów II wojny światowej, VIS-y to pistolety. Proporcje w uzbrojeniu wywodzą się z legendy, sławiącej ułanów szablami atakujących czołgi. We współczesnym języku słowo 'urwis' już nie występuje, wyjaśniam więc, że to po prostu łobuz /jeśli to słowo nie wymaga tłumaczenia/. W tym przypadku nie ma ono znaczenia pejoratywnego, chodzi raczej o łobuziaka, który zaraz jakąś psotę wrogowi wyprawi. Wesoły obrazek: z pistoletem na czołg. A jeśli w tej zabawie odniesiesz ranę, to ci się to opłaci, bo: 'sanitariuszka, morowa panna da ci buziaka'. Może ci się przytrafić coś gorszego, ale przynajmniej potomni powiedzą: - jak pięknie ginęliśmy. Westchnienie wydadzą z siebie ci, co nie zginęli. Przygoda. Nic tylko w pogodny sierpniowy dzień budować barykadę w Alejach Ujazdowskich, przebierać młodych ludzi w hełmy i opaski i rekonstruować. Ale rekonstruować tak, żebyśmy wygrali, ku pokrzepieniu serc.
Krzepi pomnik małego powstańca na warszawskim Podwalu, ale oburzają nas dzieci afrykańskie czy arabskie uzbrojone w kałachy."

Mocne, prawda?
Kogo tekst zainteresował, wystarczy kliknąć niżej /mam nadzieję, że się otworzy/. Od siebie dodam tylko, że po raz pierwszy dotarło do mnie, jak trudne miał życie gen. Ścibor-Rylski /i wszyscy z tamtego czasu/, walcząc nieustannie w Powstaniu Warszawskim 70, 70 kilka lat?... Przerażające! :(((
  

http://www.gazetagazeta.com/2018/08/nasz-niepowtarzalny-polski-patriotyzm/?utm_source=Gazeta&utm_campaign=c9e652cab4-Gazeta_Nov_111_1_2015_COPY_01&utm_medium=email&utm_term=0_9081e3f14e-c9e652cab4-5816301