Uwielbiam tę reklamę i wielekroć powtarzana wcale mnie nie drażni. Jest w niej tyle ciepła i rodzinnej miłości, że budzi wzruszenie. Za każdym razem oglądam ją z dużą przyjemnością. A chłopczyk jest ge-nial-ny!!! I jeżeli nic nie stanie mu w poprzek drogi, wróżę mu w przyszłości wielką aktorską karierę!
Czemu akurat skupiłam się na tej reklamie? Bo niemal równolegle idzie reklama McDonalda, która drażni mnie nieprawdopodobnie. W czym rzecz? Otóż w samochodzie siedzi naburmuszona, zmęczona jazdą dziewczynka, która rozchmurza się dopiero na widok wielkiego M na horyzoncie i realnej perspektywy podgryzania kupionych frytek.
Mam wrażenie, że zrobiono temu dziecku ogromną krzywdę, bo wszystkie złe emocje dziewczynka skupia na sobie.
Nie wiem, która z tych reklam jest skuteczna i w gruncie rzeczy niewiele mnie to interesuje. Zatrzymałam się nad dziewczynką, która zagrała, jak umiała- i najprawdopodobniej zbierze sporo krytycznych uwag, tymczasem w rzeczywistości może być uroczym ciepłym dzieckiem, w niczym nie odbiegającym od chłopczyka z reklamy kubeczkowej.
Czasem myślę, że w pogoni za aplauzem i swoiście pojmowaną sławą można dostarczyć własnemu dziecku wielu niezasłużonych przykrości i wpędzić je w bezsensowne, niepotrzebne kompleksy.
Ale może nie mam racji? Nie wiem i na pewno nie będę się upierała- po prostu taki jest mój odbiór.
p.s.
Z pisania o tych reklamach nie czerpałam ŻADNYCH profitów- słowo honoru! ;))