29 wrz 2020

Prima - Kubek: rzecz o reklamach, dzieciach i może jeszcze o czymś.

 

Uwielbiam tę reklamę i wielekroć powtarzana wcale mnie nie drażni. Jest w niej tyle ciepła i rodzinnej miłości, że budzi wzruszenie. Za każdym razem oglądam ją z dużą przyjemnością. A chłopczyk jest ge-nial-ny!!! I jeżeli nic nie stanie mu w poprzek drogi, wróżę mu w przyszłości wielką aktorską karierę!

Czemu akurat skupiłam się na tej reklamie? Bo niemal równolegle idzie  reklama McDonalda, która drażni mnie nieprawdopodobnie. W czym rzecz? Otóż w samochodzie siedzi naburmuszona, zmęczona jazdą dziewczynka, która rozchmurza się dopiero na widok wielkiego M na horyzoncie i realnej perspektywy podgryzania kupionych frytek.

Mam wrażenie, że zrobiono temu dziecku ogromną krzywdę, bo wszystkie złe emocje dziewczynka skupia na sobie.

Nie wiem, która z tych reklam jest skuteczna i w gruncie rzeczy niewiele mnie to interesuje. Zatrzymałam się nad  dziewczynką, która zagrała, jak umiała- i najprawdopodobniej zbierze sporo krytycznych uwag, tymczasem w rzeczywistości może być uroczym ciepłym dzieckiem, w niczym nie odbiegającym od chłopczyka z reklamy kubeczkowej.

Czasem myślę, że w pogoni za aplauzem i swoiście pojmowaną sławą można dostarczyć własnemu dziecku wielu niezasłużonych przykrości i wpędzić je w bezsensowne, niepotrzebne kompleksy.

Ale może nie mam racji? Nie wiem i na pewno nie będę się upierała- po prostu taki jest mój odbiór. 

p.s.

Z pisania o tych reklamach nie czerpałam ŻADNYCH profitów- słowo honoru! ;))

27 wrz 2020

Nostalgicznie

Deszcz pada, jestem zmęczona, senna... Nie wiem, całego majątku  spałam może trzy, może trzy i pół godziny.

Dawno takiego numeru nie zaliczyłam!

Jedną z przypadłości wieku nad wyraz dojrzałego jest trudność w zasypianiu i byle jaki sen. Jasne, że nie każdemu staremu to dokucza, ale ja tak mam. Był nawet okres, kiedy brałam tabletki nasenne, ale któregoś wieczora zapomniałam o nich i przeżyłam takie rozchybotanie  organizmu, że mało nie wyzionęłam ducha i nieco się przestraszyłam. No, cóż? Człowiek, żeby sobie nie wiem jakiej szczęśliwości po drugiej stronie nie naobiecywał, to do sprawdzenia tegoż bynajmniej mu się nie spieszy!

Odstawiłam tabletki  i wzięłam się do testowania sposobu nr 2 , czyli- książka na głos. To też nie jest idealna metoda, ale przynajmniej organizmu zbyt mocno nie niszczy. Czyli: słuchawka w ucho, włączam audiobooka i...za jakiś czas słuchawka sama wypada a ja zasypiam.

Tej nocy też tak było!

Nie przewidziałam jedynie, że książka wciągnie mnie tak, że szkoda gadać! I odsłuchałam całą.


Czytała Maria Peszek.

 

Sama się sobie dziwiłam, bo nie przepadam za fantastyką, tematyka książki pełna niepokojących sytuacji- a ja się oderwać nie mogłam. 

Niesamowita, niezwykła książka!

***

I dziś wzięło mnie na wspominki i zadumę. Przed moimi oczami przesuwali się ci, którzy odeszli i zauważyłam, że wokół mnie robi się coraz więcej wolnej przestrzeni, której nie zapełniają już kochający i kochani przeze mnie ludzie...

Ta pustka jest przykra, mocno przygnębiająca, chyba że...

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

I to daje nadzieję...

Dobrego nowego tygodnia! 

21 wrz 2020

Dobrze jest!!

Rekonstrukcja rządu?

Może i rekonstrukcja. Kotłowanina trwa już od jakiegoś czasu i różni komentatorzy różnie aktualną sytuację przedstawiają. 

Jest koncepcja, że prezesowi przystawki za bardzo urosły w siłę i zaczęły fikać, czego prezes bardzo nie lubi. Jest koncepcja, że Ziobro z Morawieckim  nawzajem się podgryzają, konkurując o schedę po Kaczyńskim...

Jak by nie było, wygląda na to, że Ziobro przelicytował i zrobiło się cokolwiek niebezpiecznie, w myśl porzekadła: Złapał Kozak Tatarzyna a Tatarzyn za łeb trzyma! 

Prezesowi potrzebne są do głosowań szabelki Ziobry a Ziobro ma ciągły niedosyt władzy i chce poszerzać swoje wpływy, co Kaczyńskiemu przestało się podobać, chyba głównie dlatego, że bunt ujrzał światło dzienne. Może być tak, że te kalkulacje, co się komu opłaci, przeważą i koalicja ocaleje a może też być zerwanie umowy koalicyjnej i rząd mniejszościowy a potem ciche podbieranie członków partii dotychczasowego koalicjanta...

Dziś Ziobro już dwukrotnie zwołał konferencję prasową, żeby poinformować, jaki to jest ważny i potrzebny w koalicji i jak dużo dla kraju zrobił /Boże! Ty słyszysz i nie grzmisz!!!/.

Tak na moje rozeznanie- nieważne, jak się te niesnaski zakończą. Przypuszczam, że koalicja przetrwa, ale smród będzie się ciągnął. Prezes jest pamiętliwy i nie znosi niesubordynacji, toteż na każdy ruch tego czy drugiego koalicjanta będzie patrzył z dużą podejrzliwością... a w takiej atmosferze rządzenie może być znacznie utrudnione!

Tym samym proces gnilny już się rozpoczął. I dobrze! Trochę to jeszcze potrwa, ale tak chyba musi być, żeby zarówno premier jak i minister sprawiedliwości doświadczyli  konsekwencji własnych posunięć rujnowania życia społecznego kraju.

 




Ano, zobaczymy, co z tej nawalanki wyniknie i jak się to wszystko zakończy... w każdym razie- niezależnie od tego, co dalej będzie się działo- pojawił się u mnie cichutki, malutki optymizm pt. pis nie jest niezniszczalny, mało tego- może go w swoistym amoku ogarnąć potrzeba samozniszczenia... No, ciekawe, ciekawe!

19 wrz 2020

Weekendowy relaks

Już wiem, o czym będę chciała napisać, ale odkładam na nowy tydzień, żeby nie psuć sobie i Wam przyjemności z sobotnio-niedzielnego odpoczynku.

Przeglądałam różne różności i wybrałam parę perełek. Trochę bez ładu i składu, ale kto powiedział, że zawsze musi być dobór tematyczny?

Bardzo polecam filmik z demotywatorów. Właściwie powinno się chyba wytrzeszczyć oczy i otworzyć gębę z zachwytu a ja- zestawiając obraz z podpisem- popłakałam się ze śmiechu!

https://demotywatory.pl/5023045/Nie-jestem-specjalista-ale-temu-panu-chyba-sie-nogi-zepsuly 

 

A dalej to już jak leci:


W starych zbiorach mam gdzieś kilka jeszcze ogłoszeń parafialnych, ale większość się pokrywa, więc nawet nie szukałam.

 


 






Ponieważ ostatnio sporo mówiło się o zwierzętach, to kończę zdjęciem uroczego psiaka, życząc Wam udanego, pogodnego i oczywiście zdrowego weekendu! :))


 

16 wrz 2020

Hulaj dusza, piekła nie ma!!

Bardzo jestem ciekawa, czy pis pójdzie już na całość i przegłosuje ustawę o tym, że wszystko im wolno bez najmniejszych konsekwencji, czy też coś jednak stanie temu na drodze.


Skądinąd już i bez tej ustawy trudno się spodziewać, że którykolwiek pisowski aparatczyk będzie narażony na jakąś przykrość, o odpowiedzialności karnej nie wspominając, bo ichnia machina sprawiedliwości ukierunkowana jest wyłącznie na opozycję. Swoi mogą być spokojni- żadne marnotrawienie, żadne niedbalstwo, żaden przekręt, żadna malwersacja ścigane nie będą, tak samo zresztą jak ścigane nie były. Czy ktokolwiek odpowiadał za doprowadzenie do ruiny stadninę koni w Janowie? A to przecież tylko przykład pierwszy z brzegu, a podobnych było mnóstwo. I nic.

Ale myślę, że planowana ustawa przewiduje bardziej czasy popisowskie i wyraża strach, że wtedy za wszystko odpowiedzieć jednak będzie trzeba. Złudzenie. Bo tak antypaństwowa ustawa NIGDY nie może być potraktowana jako wiążąca i obowiązująca i wierzę, że nie trzeba będzie nadzwyczajnego wysiłku, aby obrócić ją w pył.

Tym razem udało się Sasinowi przerzucić odpowiedzialność na  Morawieckiego, ale nie sądzę, by uchylił się od odpowiedzialności, gdy praworządność odzyska swoje miejsce a sądownictwo niezawisłość i niezależność orzeczniczą.

A swoją drogą te nasze elity polityczne to czysta rozpacz: albo zadufana w sobie gówniarzeria, albo nieudolne nieuki z doktorskimi tytułami... szkoda gadać!
 

 

 

 

 

 

 

 

12 wrz 2020

Zamiast

 

Jestem na odwyku od polityki i przyznam, że wcale źle mi z tym nie jest. Co prawda nie odcięłam się od bieżących informacji całkowicie, ale przyjmuję je ze stoickim spokojem- jako zło, na które nie mam wpływu. Jeszcze. Jeszcze, bo nie dzieje się nic takiego, w co z pełnym przekonaniem mogłabym się zaangażować. I nie to, że ja taka działaczka jestem, absolutnie nie! Tak tylko myślę, że jeśli maleńka mróweczka z wysiłkiem ciągnąc igiełkę czy źdźbło trawy, może przyczynić się do odbudowy rozwalonego mrowiska, to czemu niby ja nie mogłabym być taką nieważną ale jednak przydatną ludzką mróweczką?... O, to mniej więcej takimi torami idzie moje myślenie...

A tymczasem odwyk dla nabrania sił i spokoju ducha a dla dobrego początku dnia dwa żarty o dzieciach:


 
Miłego, spokojnego, słonecznego weekendu i udanego grzybobrania- kto się wybiera do lasu. Grzyby się pokazały, ale sporo robaczywych.

10 wrz 2020

Pisz, Wieśku, pisz!!

Ponieważ nie jestem jedyna, pozwolę sobie ponowić apel:

Wieśku! Załóż, proszę, bloga i pisz, bo masz wiele do powiedzenia i piszesz ciekawie. Gwarantuję Ci, że będziesz miał wielu czytelników- sympatyków Twojego bloga. Ja, jako pierwsza, deklaruję systematyczne czytanie i komentowanie Twoich wypowiedzi. I takich jak ja jest całkiem sporo, bo widzę to po komentarzach.

To prawda że potrafisz pójść pod prąd, ale to chyba dobrze, bo blog, na którym toczą się dyskusje, staje się ciekawszy. Zawsze dobrze jest poznać zdanie innych ludzi.

Trochę nie rozumiem Twojego uporu /żeby nie zakładać własnego bloga/, bo w blogosferze jesteś dość aktywny a i trudności technicznych  chyba nie masz żadnych. Ja wiem, że każdy ma prawo do własnych decyzji i sugerowanie Ci przeze mnie czegokolwiek, to naruszanie Twojej autonomii. Przepraszam i dla usprawiedliwienia dodam tylko, że żal mi , żeby taki potencjał się marnował. 

Jest mnóstwo tematów do przegadania, nie uważasz?...


Miłego weekendu! :)) 

p.s. Moich czytelników /o ile mają podobne zdanie/ proszę o poparcie apelu. ;)

5 wrz 2020

Mała rzecz a cieszy

Ja dziś o drobiazgach.

Mody są różne. Od jakiegoś bardzo długiego czasu wszyscy piją w kubkach. No może niekoniecznie w kubkach- mogą być filiżanki i grube szklanki z uchem. Nie, broń Boże, nie wybrzydzam ani nie krytykuję- każdy pije z tego, co lubi. Napisałam tylko dlatego, że zauważam u niektórych osób zdziwienie, że kubeczków w domu mnóstwo /Córcia kolekcjonowała!/ a my pijemy z krośnieńskich szklanek- cienkich i bez ucha. 

Bo tak jest. Z takich szklanek herbata czy kawa bardziej mi smakuje- ot takie moje dziwactwo.

Cienka szklanka wymaga uchwytu a ponieważ te szklanki nie są szczególnie popularne, to i z uchwytami są problemy. Kiedyś były metalowe uchwyty, potem pojawiły się wiklinowe osłonki i ostatnio takich właśnie do szklanek używaliśmy. Ale wiadomo- wiklina to wiklina: mocna i wytrzymała, jednak niezniszczalna nie jest.

Któregoś dnia mąż zasugerował wymianę osłonek, jako że stare mocno się pokruszyły. Jakież było moje zdziwienie, gdy dowiedziałam się w sklepie AGD, że nie ma i nie będą sprowadzali, bo "ten towar nie idzie".

I nagle przyszło olśnienie- sama zrobię!


I co? Osłonki jak malowanie! Mała rzecz a cieszy! :))

  

4 wrz 2020

Zmiana tematu

 Zmiana tematu- tak dla choćby cząstkowego odzyskania równowagi psychicznej.

Na początek satyryczne ujęcie  rzeczywistości i niby to z realną rzeczywistością wiele wspólnego nie ma, ale uśmiechnąć się można.


--------------------------------------------------------

A tak w ogóle to do dzisiejszej notki zainspirowała mnie blogowa optymistka- pozdrawiam Cię, Abasiu! :)

Im dalej w lata, tym częściej człowiek przygląda się swojej młodości i bywa, że zastanawia się nad tym, co by było gdyby... I nawet nie mówię, że starałby się naprawić popełnione błędy, bo nie byłoby tamtych, to znalazłyby się inne, może większe, może bardziej bolesne, bo przecież nie ma tak, by przeżyć życie, nie popełniając żadnych błędów...

Przyglądam się dzisiejszej młodzieży - takiej przebojowej, wyedukowanej, śmiałej. Ja wiem, że to tylko zewnętrzny obraz a rozterki i dylematy wielkością i wagą nie różnią się specjalnie od tych sprzed 50-ciu lat ale jednak...

Ja w czasach swojej młodości byłam małą, głupią, nieuświadomioną i zahukaną gąską, składającą się głównie z kompleksów, bo tak naprawdę nic mi się we mnie nie podobało a i nie było nikogo wokół mnie, kto  choć w części naprostowałby tę z gruntu fałszywą samoocenę.

Bo tak jak dziś na tę dziewczynę popatrzę, to sama się dziwię: czego ja od siebie chciałam?! Całkiem ładna dziewczyna. Że grzywka nieco wychrępolona, bo na fryzjera było szkoda i sama podcinałam? A jakie to ma znaczenie? Ani nie byłam za chuda, ani za gruba, ani za mała, ani za duża- no normalna przeciętna dziewczyna. Dziś myślę, że zupełnie niepotrzebnie tyle złych myśli sobie poświęciłam, taki brak wiary w siebie pielęgnowałam latami... I po co?...

Dziś nikt by we mnie nie zobaczył tamtej, całkiem ładnej dziewczyny- czas robi swoje... ale i ja nie patrzę już na siebie nadmiernie krytycznym wzrokiem. Zakładam na siebie to, na co mam ochotę i w czym się dobrze czuję, nie przejmuję się, że komuś coś może się we mnie nie podobać. Staram się być sobą, bo przecież tak naprawdę to mnie samej ze sobą ma być dobrze , no, może prawie dobrze... I jest! I już nie myślę o sobie, że jestem zła, brzydka i głupia, bo nie jestem! Naprawdę! ;)))

Zdrówka Wam i udanego weekendu! :))
 

1 wrz 2020

Samotni w tłumie

Oglądałam wczoraj film z serii "Czarno na białym"- "Solidarność Wałęsów".

Wydawało mi się, że wiele wiem o tej rodzinie. Czytałam książkę pani Danuty, oglądałam monodram Jandy oparty na tej książce, co i rusz, wpadały mi w oko/ucho jakieś informacje o dzieciach... Wydawało mi się, że wiem...


Film mną wstrząsnął.

Po raz pierwszy dotarło do mnie w całej pełni, jak ogromną cenę zapłacili wszyscy ci ludzie, cała rodzina. Że w gruncie rzeczy rodzina jest a jakby nie istniała, że chyba każdy na swój sposób, otoczony ludźmi, czuje się samotny i w jakimś sensie przegrany.

Nie wiem, czy pani Danuta nie zamieniłaby swojego "sławnego" życia na normalne  życie robotniczej rodziny, z wianuszkiem dzieci i przystojniakiem mężem, w którego mogłaby się wpatrywać maślanymi oczami, z którym zasiadłaby wspólnie do wigilijnej kolacji, z którym dzieliłaby codzienne troski i radości... A stało się inaczej. W którymś momencie wszystko zaczęło się rozjeżdżać, wymykać z rąk...

I gdyby chociaż ten koszt został zauważony, doceniony... chyba też nie ma tego po stronie zysków, bo tyle samo jest jawnych wrogów, plujących obelgami co i zwolenników, ale też nieco zdystansowanych, bo wiadomo: Wałęsa jest jaki jest! i trzeba brać na to poprawkę.

Zastanowiłam się, czy megalomanii Wałęsy nie napompowała sytuacja, w której się znalazł, czy nie miał prawa uwierzyć we własną nieomylność niemal bez przerwy głuszony wiwatami, noszony na rękach?...

Niech nikt nigdy mi nie mówi, że Wałęsa to, tamto czy siamto...

Wałęsa to symbol, to nasze dobro narodowe i nie ma najmniejszego znaczenia, czy znalazł się na polskiej i światowej scenie politycznej przez przypadek, czy nie. Dał radę - i tylko to się liczy. I liczy się też to, że zapłacił straszliwą cenę: i on sam, i jego cała rodzina.

Zawsze samotni, niezależnie czy we wrogim, czy w przyjaznym tłumie... 

-----------------------------------------

Mądry, uczciwy film, zmuszający do myślenia.