21 cze 2022

Urlop

 Uprzejmie informuję, że biorę przykład z mojego kota i oddaję się błogiemu lenistwu. 

Biorę urlop od pisania notek i komentowania  na blogach, bo zaglądać i czytać oczywiście nadal będę! :))

 


 

Miłych i udanych wakacji i - do zobaczyska! :)))

11 cze 2022

To i owo o chruście

Żeby nie było, że podebrałam znaczny fragment tekstu, podaję adres bloga i zachęcam do czytania. Co prawda notki nie pojawiają się zbyt często, ale jak już się pojawią, to ho! ho! ho! jest co czytać i o czym myśleć!

 http://kurodoma.blogspot.com/2022/06/sezon-na-chrust-uwazam-za-otwarty.html

Bardzo dziękuję, Wiszenko, za pozwolenie propagowania hasła. Mam nadzieję, że nie zastosowałam nadinterpretacji i nie będziesz miała do mnie żalu, że poleciłam również Twojego bloga?... Raz jeszcze bardzo Ci dziękuję! :)

 

 Sezon na chrust uważam za otwarty...

 Wszyscy piszą o chruście co to nam miłościwie panujący polecają zbierać na zimę zamiast węgla, którego prawdopodobnie zabraknie zimą, a i cena będzie taka, że okaże się on cenniejszy od złota.

Twitter się gotuje w temacie chrustu, myślę sobie po co ja mam o tym pisać skoro wszyscy zainteresowani wiedzą i piszą, ale zaraz zaraz...

Piszmy, mówmy, przypominajmy w każdym poście na blogach, twitterze, na fejsiu, na istagramie, w rozmowach ze znajomymi i nieznajomymi, wszędzie - wzywam mówmy o chruście.

Niech słowo "chrust" zrówna się ze słowem "ośmiorniczki" niech nabierze mocy sprawczej "ośmiorniczek" i odsunie widmo trzeciej kadencji "prawych i sprawiedliwych inaczej".

Ktoś zaproponował na Twitterze, żeby odpowiadać komuś  kto opowiada jak to dobrze jest za obecnie miłościwie nam panujących "idź zbierać chrust", albo jak macie już kogoś dość to mówcie mu "już ty lepiej idź zbierać chrust". 

Opozycjo niech zdanie "zbieraj chrust" wejdzie do waszego słownika, jeśli do żelaznego elektoratu PiS nie docierają fakty z afer i przekrętów to może dotrze do nich, że nie długo może zabraknąć nie tylko węgla, ale i chrustu, a może też samych lasów.

 

Myślę, że propozycja propagowania chrustu jest bardzo celna. Sama już zaczęłam ją stosować w codziennych sytuacjach typu: spotkanie znajomej w sklepie i krótka wymiana opinii na temat drożyzny- chrust wtedy jest szczególnie malowniczy! ;))

 


Wybrałam w internecie kilka fotek. Piękne są!

Bardzo wymownie obrazują naszą przyszłość.

 

 

 

Nic dodać, nic ująć. Raty kredytów rosną...




Może zatytułujmy-

Kolejna akcja tego rządu:  opał + !!

 

 


A to Polska właśnie!

Nie wiem, jak kto inny, ale ja wolałam mieć ciepłą wodę w kranie niż teraz zbierać chrust, by ją choć trochę podgrzać...

 

Spokojnej niedzieli i spokojnego następnego tygodnia! Nieustająco zdrowia! :)


4 cze 2022

Dobrymi chęciami... czyli: jak dałam się wpuścić w maliny.


 Nie, nie! Bez paniki. Nikt mnie nie oskubał i obrazek jest z treścią luźno powiązany, o ile w ogóle... A wstawiłam ot tak, żeby pokazać jakąś babcię, co się w maliny wpuścić nie dała, bo ja i owszem- z pełną świadomością! ;)

Boję się, że dzisiejsza notka będzie dość chaotyczna, bo to, co się zadziało i dla mnie samej jest mało czytelne...no, spróbujemy! ;)

Więc tak: 

Zacznijmy od tego, że technicznie jestem kiepska, ale i tak szalenie dumna z siebie, że na stare lata komórkę obsługuję, bloga prowadzę, ze skypem też sobie radzę a i z pocztą e-mailową jestem względnie oswojona. No, po prostu - cud, miód, margaryna! ;)) Miałam telefon iPhona. Stary, ale jary. Byłam z nim zaprzyjaźniona i służył mi cudnie. Ale baba jak to baba, zawsze dziurę w całym znajdzie. Wolno chodzi, wysłużył się! 

Synek chciał mi pomóc, ale że do mojego typu aparatu pozytywnie nastawiony nie był, to dokładał mi minusów tegoż ustrojstwa a zachwalał wielce smartfon. Co prawda miałam opory, że nowej obsługi uczyć się trzeba, ale syn tak mnie wziął pod ambit, że poległam i wyraziłam zgodę na zakup smartfona. Nie pytajcie o nazwę, bo nie chce mi się tego szukać i sprawdzać.

I się zaczęło!

Ja sobie, on sobie!! Ja włączam tryb głośnomówiący, on w ogóle przerywa rozmowę. Bawię się jakąś grą ćwiczącą myślenie, telefon a tu ekran w ogóle się zaciemnia i nawet nie mam możliwości rozpoczęcia rozmowy, bo nie mam czego dotknąć czy nacisnąć. Dopiero za chwilę sprawdzam, kto dzwonił i oddzwaniam. No, horror w biały dzień. I bynajmniej nie epizod tylko ciągła walka, żeby mnie ten cholerny telefon zaczął słuchać. Niestety, on był górą. 

Wpieniało mnie, gdy syn usiłował mnie przekonywać, jaki to doskonały aparat i że sobie buduję jakieś teorie. W końcu miałam już tego wszystkiego po uszy. Przeanalizowałam sprawę i wyszło mi, że: 1) albo aparat jest do bani już od urodzenia, 2) albo ja go zepsułam ściągając gry komputerowe, 3) albo aparat jest dobry ale, niestety, ja nie umiem i już nie nauczę się go obsługiwać.

Niezależnie od tego, która opcja była najbardziej prawdopodobna, doszłam do wniosku, że szkoda mojego zdrowia i życia na użeranie się z techniką dla mnie nie do opanowania i żeby już nie wchodzić w słowne utarczki z synem poprosiłam córkę, żeby mi zamówiła iPhona. I tak się stało. A smartfona dostanie wnuczek. I tylko mam drobne wątpliwości, czy jeśli prawdziwa jest opcja pierwsza lub druga, wnusio nie będzie babci przeklinał.

Wszystkiego Wam dobrego na weekend.

Muszę jeszcze nazbierać trochę chrustu, bo w środku lata chłodnych dni trafia się całkiem sporo! ;)