29 lip 2016

Samotny wśród tłumu?...

Nie siedzę przed telewizorem godzinami, ale wyrywkowo oglądam.
                                           /zdjęcie z Onetu/
Co myślę?
Myślę, że to dobry, wrażliwy człowiek, skromny i otwarty na ludzi, towarzyszący im w wędrówce przez życie- ze wszystkimi jego progami, przeszkodami i zakrętami.
I myślę, że jest szczery, że nie ma w nim fałszu, że jest, jaki jest- i że to akceptuje.

Patrzyłam na niego w Oświęcimiu. Poprzedni papieże też samotnie przekraczali bramę obozu a przecież ich samotność odbierałam inaczej: czasowo, cząstkowo. Po chwilach samotności wtapiali się w najbliższe otoczenie i widać było, że są wśród swoich.
Papież Franciszek jest sam, choć również otoczony ludźmi chcącymi ogrzać się w jego cieple. 
Gdzie zatem różnica? W istocie rozumienia papieskiego nauczania- tak mi się przynajmniej wydaje.
Cała jego obecna otoczka- duchowieństwa i rządowych władz- klei się do papieża, choć jego słowa jakby kogo innego dotyczyły, jakby dla gospodarzy nie miały żadnego znaczenia, jakby papieża próbowano oszukać sztuczną gościnnością, fasadowością pozbawioną głębszych treści...

Na mnie Franciszek zrobił wrażenie życzliwego, uśmiechniętego, ale smutnego samotnego człowieka otoczonego jeśli nie przeciwnikami, to ludźmi całkowicie zaimpregnowanymi na sens i znaczenie jego słów. Więc nie ma nadziei?... 
Jest! Jest w tych młodych ludziach, którzy przyjechali do nas dla niego i którzy pokazali, że wiara nie musi być oparta na lęku i zakazach, że wiara może być radosna i roztańczona, łącząca a nie wykluczająca.

Papież Franciszek jest całkiem inny od poprzedników. Być może ziarno dobra i ludzkiej solidarności, zasiane jego ręką, przyjmie się na dłużej?...

28 lip 2016

W ramach relaksu

Na blogach pojawiają się obrazki zapasów na zimę: słoje, słoiczki, butelki...wszystkie kolory jesieni. Aż się oczy śmieją!

Ja, co prawda, specjalnie zapaśna nie jestem, ale grzybów trochę nasuszyłam, więc też się pochwalę, a co!
Całkiem niegłupio to wygląda jeszcze przed przebraniem a po ususzeniu- proszę tylko popatrzeć- po prostu zapach czuć przez szkło!
Mam cichą nadzieję, że na tym leśna akcja się nie zakończy, bo pierogi z kapustą i z grzybami wszyscy lubią! A podobno dobre robię. ;)
Kiedyś pomyślałam nawet, że mnie już nie będzie a wspomnienie po pierogach zostanie:-Uuu! Babcia to pierogi robiła!...
Moim niedościgłym wzorem była teściowa- absolutnie kuchenna artystka.Wszystko robiła wyśmienicie- smaczne, zdrowe,pięknie podane- uczta dla oczu i podniebienia.
To ona nauczyła mnie robienia dobrego pierogowego ciasta, zawijania pierogów, żeby się nie rozwalały w gotowaniu.
Ale za mało się od niej nauczyłam...
Nigdy nie miałam ciągu do kuchni, nie lubiłam gotować i w specjałach kuchennych nigdy nie odnalazłam samorealizacji. No, cóż? Ten typ tak ma! Nikt nie jest doskonały! ;)

I jeszcze piosenka, którą uwielbiam a jakby zaczyna być na czasie:
 
 

27 lip 2016

Ludzkie paniska, czyli: kompromis według PiS-u

Dwukrotnie natknęłam się na opinię, że bardzo dobrze iż doszło do kompromisu w sprawie obchodów 1 sierpnia, bo przerwało to narastający konflikt.
Przełknęłam, choć gula w gardle urosła do znacznych rozmiarów, ale gdy w podobnym tonie wypowiedział się pan Siemoniak- członek PO i były minister obrony- wszystko się we mnie zagotowało!! Jaki, ....!, kompromis??!!! O czym ten człowiek mówi??!!! Mniej więcej podobny do tego związanego z TK! Sama dobra wola i dobre chęci jedynie... nieprawdaż??...Jeżeli nawet ludzie- wydawałoby się- myślący zaczynają przyjmować pisowską optykę, to znaczy że z mózgiem człowieka można zrobić absolutnie wszystko a koniec świata jest tuż za rogiem!

Mnie- jako żywo- pisowskie manipulacje przypominają putinowską wojnę hybrydową i zielone ludziki przyjaźnie anektujące sąsiedzki kraj, po czym następują wezwania do kompromisowych rozwiązań zaistniałego konfliktu, na zasadzie- jak przyjmiecie warunki, to może wam parę centymetrów zagrabionych terenów oddamy...albo i nie, bo może nie będziecie mieli wyjścia i oddacie jeszcze coś dodatkowo?...

To, co zrobiono z Powstańcami Powstania Warszawskiego woła o pomstę do nieba! To coś tak ohydnego, że nie mieści się w kategoriach względnie przyzwoitego stosunku do ludzi i świata.
A jakież to było proste! Wystarczyło w istotny sposób wydłużyć czas "negocjacji" i zmęczyć starych, schorowanych ludzi, natomiast apel poległych zamienić na apel pamięci i już! Po kłopocie, gęby zatkane- bo pamiętać da się o wszystkim.
W ten sposób wprowadzono pewien zamęt między samych Powstańców, doprowadzono do wezbrania fali hejtu także- o zgrozo!- wobec tej żyjącej  jeszcze garstki niekwestionowanych bohaterów /wiem, bo sama czytałam ze ściśniętym gardłem/ a niezwykle ważną dla wszystkich Polaków uroczystość zamieniono w farsę!
Przez chwilę zastanowiłam się, czy określenie "niezwykle ważną dla WSZYSTKICH POLAKÓW" nie jest przypadkiem niechcianym zdjęciem odpowiedzialności za zło już dokonane... Bo mam wrażenie, że dla tej brudnej władzy nie ma już nic świętego i nic ważnego, poza samą władzą tylko...no i może jeszcze zemstą za krzywdy urojone!

Mam nadzieję, że przyjdzie kiedyś czas rozliczeń i że będą to SPRAWIEDLIWE i OPARTE NA PRAWIE rozliczenia!

25 lip 2016

Nie oddaje istoty sytuacji

Nie znajduję niczego, co dopomogłoby mi wyrzucić z siebie burzę oburzenia, zgorszenia i wściekłości pomieszanych ze smutkiem, bezradnością, bezsilnością...

Obrzydliwa manipulacja, szantaż emocjonalny, presja psychiczna... co sprawiło, że garstka Powstańców wyraziła zgodę na doklejenie niechcianych treści pod apelem zmodyfikowanym na potrzeby PiS-u??...

Z mojej rodziny nikt w Powstaniu Warszawskim nie zginął, nawet nie walczył /w każdym razie nic o tym nie wiem!/ a przecież czuję się tak, jakbym osobiście została znieważona, upokorzona, obita, opluta.
Nie rozumiem, jak grubą słoniową skórę trzeba mieć, by nie uszanować woli tych, którym należna jest cześć, szacunek, niskie pochylenie głowy. Ile arogancji i pogardy, by mieć czelność ofiary wypadku lotniczego zrównywać z bojownikami walk o Warszawę.

Czytałam apel zamieszczony na stronie MON.
Nie, nie są wymienione wszystkie nazwiska ofiar wypadku lotniczego. A miały być?! Mam wątpliwości, bo  pogłębia się we mnie przekonanie, że już od dawna ważny w tym wypadku jest jedynie Lech Kaczyński, grzecznościowo dodaje się - z małżonką. Wszyscy pozostali stanowią zaledwie tło, a w każdym razie wagi ich śmierci nikt nawet nie stara się specjalnie eksponować. Tak buduje się legendę wielkiego prezydenta a że wbrew faktom, a że na siłę, a że wbrew zdrowemu rozsądkowi? A jakie to ma znaczenie?
Ważne żeby tę legendę lepić, systematycznie umacniać, utwardzać- za wszelką cenę i wbrew wszystkiemu! Podpinać wszędzie, gdzie się da i gdzie się nie da. I powtarzać, powtarzać, powtarzać - aż się utrwali!!

Ejże! Nie takie legendy rozpadały się w pył i nie takie pomniki spadały z cokołów. 

Jest mi gorzko i przykro, i wstyd wobec Ostatnich Powstańców, że tak ich potraktowano...

23 lip 2016

Żal mi prezydenta?...

Dwukrotnie w krótkim czasie otarłam się o zdanie: żal mi prezydenta. 
Wiem, że nie dyskutuje się z cudzymi uczuciami - są, jakie są i nic mi do tego. Uczucia nie podlegają ocenie, sposób ich wyrażania- już tak!
Tu akurat sposób wyrażania żalu był neutralny i w żaden sposób obejść mnie nie powinien- a jednak obszedł!
Bo mnie w żaden sposób nie jest żal prezydenta! Żal mi jest nas, Polaków!
Prezydentowi żadna krzywda się nie dzieje. Ma to, na co się zgodził, ma to, co w pełni akceptuje i realizuje bez chwili zawahania, więc czemu ma mi być go żal? A że dotyka go pewien dyskomfort przeczołgiwania co pewien czas przez jednego pana posła, żeby przypadkiem nie zapomniał, jakie jest jego miejsce w szeregu?... No, cóż! Nie da się wyłącznie wyjadać wisienek- pestki bywają dość gorzkie i należało o tym wcześniej pomyśleć.

Właściwie nas też nie powinno być żal, bo trzeba było wcześniej pomyśleć o konsekwencjach własnych wyborów lub braku wyboru... Teraz za to płacimy. Wszyscy!!! Także Ci , którzy na uszach stawali, żeby nie dopuścić do tego, co dziś mamy. A jednak mi żal /...że po Moskwie nie chodzi dziś Puszkin.../, i przykro, i smutno.
Spokojnej i dobrej niedzieli mimo wszystko! ;( 

22 lip 2016

Obrady

Dość długo oglądałam dziś obrady sejmu/Sejmu.  Nie wiem, jaką literą napisać. Już gdzieś w komentarzach pisałam małą. To nie jest problem zasad- zasady znam. Klawiatura buntuje mi się przed wielką literą, bo to co się na sali sejmowej dzieje- to zgroza!!

Kiedyś ś.p. Lepper uprzedził, że nie będzie Wersalu... I nie ma. I nawet nie wiem, jak to określić, bo to nie tylko kwestia braku kultury, bo to nie tylko bezprzykładna buta i chamstwo- to permanentne niszczenie naszego kraju.

Nie wiem, jak długo będziemy musieli naprawiać szkody, i kiedy będzie można zacząć ten proces...
Bardzo przygnębiający dzień. Coraz głębiej i głębiej zapadamy się w bagno.  :((
 
 

20 lip 2016

Reset

Czasem nazbiera się lęków, gniewu, pretensji- i nie ma co z tym zrobić. Przelewanie na papier jest całkiem niegłupią metodą samooczyszczenia bez robienia komukolwiek krzywdy przy okazji- a że komputer zastąpił dość skutecznie kartkę papieru, to niech się teraz bawi w terapeutę! ;)
Ale samo nagadanie się komputerowe mogłoby do końca roli nie spełnić, więc umówiłam się z H. i ruszyłam do stolicy na poszwendanie się po sklepach i pogaduchę przy kawie. To był doskonały pomysł!

A że byłyśmy w pobliżu Muzeum Narodowego a jeszcze nadal była czasowa wystawa "Brescia. Renesans na północy Włoch", to poszłyśmy.

Nie robiłam zdjęć w salach wystawowych. Nie jestem pewna, czy komórka ma lampę błyskową i nie chciałam się narazić na jakieś nieprzyjemne uwagi personelu. Pierwsze zdjęcie to oczywiście bilet, drugie to kompozycja przestrzenna z lustrem- z korytarza. Ciekawe wrażenie.

Wystawa bardzo interesująca i rozległa. Pod koniec byłyśmy już dość zmęczone i wystawy stałe zwyczajnie odpuściłyśmy.
Kilkakrotnie widziałyśmy już tamte ekspozycje i jeśli nawet jakieś drobne zmiany tam zachodzą, to prawdopodobnie dla przeciętnego widza śmiertelnika niezauważalne.

Wczorajsze frustracje minęły jak zły sen.
Mało tego- humor wyraźnie mi się poprawił, gdy patrzyłam na rozradowanego perspektywą znacznej podwyżki świstaka pisowskiego i wyobraziłam sobie, jaki rezonans społeczny wywoła poselska pazerność dojnej zmiany.

Długo nie trzeba było czekać! Niemal natychmiast pojawiły się bardzo nieprzychylne komentarze. Wizerunek "dobrej" zmiany mocno zachwiał się w posadach. Npp /najważniejszy poseł pis-u/ dostał szału! I wygląda na to, że podwyżka przeszła posłom koło nosa. Tak mi przykro! ;)))))
 

19 lip 2016

Codzienność

Bardzo chciałabym się oderwać od napierającej rzeczywistości, od polityki zewnętrznej i krajowej, pisać o kwiatkach, szmatkach i makatkach... i nie daje się.
Trudno skupiać się na codziennych drobiazgach, gdy dokoła huczy i każdy następny dzień przynosi kolejne dramatyczne wieści. Mam wtedy wrażenie, jakbym nic nie znaczącymi sprawami usiłowała zakryć nadciągające niebezpieczeństwo.

Skądinąd mam świadomość, że nie da się współuczestniczyć emocjonalnie na 100% w tym, co nas otacza, bo ludzka pojemność psychiczna jest ograniczona i w niczym światu nie pomogę zanurzając się we własne lęki i frustracje.

Jak wypośrodkować, nie uciekając w znieczulicę a jednocześnie nie gromadząc w sobie wszystkich światowych katastrof??...

Niby dzień jest jak każdy inny, niby ludzie tacy sami... a robi się duszno, ciasno, niepewnie... Patrzę na przechodnia na ulicy i widzę, że porządny człowiek i przecież muchy by nawet nie skrzywdził... a gdzieś w mózgu wwierca się myśl, że może to tylko pozory?...Skąd mogę wiedzieć, co on zamierza, jakie ma plany?...I pojawia się niepokój. 
A przecież to oczywiste, że jeśli stracimy do siebie zaufanie, jeśli życiem zacznie rządzić podejrzliwość, to wszystko przestanie mieć sens.

Dość ponura ta dzisiejsza notka, ale miałam złą noc, pełną widziadeł i zagrożeń. A kysz! A kysz! Rozproszcie się złe myśli! Może jutrzejszy dzień będzie bardziej optymistyczny...

13 lip 2016

Szukajcie a znajdziecie!

Przychodzi czas na wspomnienia, na przeglądanie albumów ze zdjęciami...
Pytanie: ktoś pamięta? U mnie takich albumów jest kilkanaście. Czy do nich zaglądam? Czasem. 
To chyba trochę tak jak z czytaniem książki na tablecie albo trzymaniem jej w ręku- to w gruncie rzeczy nieporównywalne! Tak i ze zdjęciami. Te internetowe niby te same a inaczej się je ogląda... Zdjęcie z albumu weźmiesz do ręki i - odpływasz... przenosisz się w tamten świat, którego już nie ma, minął... a przecież nadal w nim jesteś- i tylko dlatego, że przed oczami jest mały usztywniony fotograficzny papier...

Ale ja nie o tym chciałam. Kto pamięta czasy, kiedy to ciekawe filmy, puszczane na nieosiągalnych dla niektórych kanałach, nagrywało się na kasety VHS a później pożyczało i odtwarzało...
Siostra miała HBO, ja nie, więc oni- szwagier był specem od nagrywania- oglądali na bieżąco, my- z poślizgiem.

Na czyste kasety nagrywało się uroczystości rodzinne, szkolne, co komu w duszy zagrało.
Mam kilka takich kaset i od dłuższego czasu myślałam o przegraniu zawartości na płytki DVD. Ale na myśleniu się kończyło. Aż do ostatniej soboty, kiedy to w trakcie rodzinnej rozmowy wynikło, że znajdzie się chętny, który zajmie się sprawą.

To na spokojnie trzeba odszukać, odkurzyć i przygotować do przekazania w godne ręce.
Zero problemu, przecież wiedziałam, gdzie to jest. Znalazłam wszystko- łącznie ze skokami spadochronowymi- ale nie mogłam znaleźć jednej, na której mi bardzo zależało. Nie ma! Diabeł ogonem przykrył!

Zmieniłam miejsce poszukiwań. Może jest wśród kaset magnetofonowych? Przecież nagrywaliśmy dziecięce śpiewy - przedszkolne wierszyki... Znowu nic!
Ale cały czas dźwięczała mi zasłyszana uwaga:- Może się okazać, że spokojnie leży między tymi, które już przeglądałaś!
Wróciłam i wzięłam do ręki dwie kasety niezidentyfikowane- bez napisów. Szkło powiększające, bo jakby jakiś drobny ślad... i- jest!!! Jest!!! Znalazła się! Czas tak zatarł tusz długopisu, że praktycznie na pierwszy rzut oka nic nie było widać. Trzeba się było bardzo uważnie przyglądać, żeby drobny ślad wgniecenia zobaczyć...

Czy uda się ocalić tamte kasetowe wydarzenia? Bardzo bym chciała!

 
 

12 lip 2016

Nieszczęsny dar życia

Ostatnio zarekomendowano mi i wypożyczono książkę Weroniki Chańskiej "Nieszczęsny dar życia". Rzecz dotyczy filozofii i etyki jakości życia w medycynie współczesnej.

Powiedziałabym, że to książka popularno- naukowa z akcentem na naukowa, ale jednocześnie pisana tak przystępnym i potoczystym językiem, że strawna również dla przeciętnego czytelnika.

Czasem ma się potrzebę zagłębić w rozważania na temat wartości życia, sensu życia i jego jakości.
O ile z określeniem życia jako daru spotykałam się wielokrotnie, o tyle po raz pierwszy trafiłam na pojęcie życia jako krzywdy - i przyznam, że było to dla mnie odkrywcze i wyzwalające doznanie. Niezwykle humanistyczne podejście do cierpienia, choroby, śmierci, prawa wyboru i decydowania o własnym losie było dla mnie ogromnie krzepiące, szczególnie w obecnych czasach odbierających człowiekowi prawo wolnego wyboru w różnych dziedzinach bezpośrednio go dotyczących.

Książka mądrze i uczciwie odnosząca się do ludzkich dylematów w aspekcie filozofii, etyki oraz prawa. Ważna książka. Bardzo wartościowa.

10 lip 2016

Na skwerze

Pogoda była mało zachęcająca: wiatr, deszcz, grad, burza. Ciemno, zimno i ponuro. Jechać... nie jechać... Miałam jeszcze trochę czasu do podjęcia ostatecznej decyzji. Burza minęła, wypogodziło się, pojechałam.
Na miejsce dotarłam trochę przed 12.00.

Co prawda żale wylałam do służb porządkowych, ale powtórzę i tutaj: 
1) Informacja jest niewystarczająca. Gdyby nie GW, najprawdopodobniej przegapiłabym całe wydarzenie. Mam co prawda KODUJ24.pl, ale tam układ informacji jest co najmniej dyskusyjny. Aktualności są na szarym końcu i trzeba nie lada sprytu, żeby się czegokolwiek dowiedzieć. Prawdopodobnie na FB jest inaczej, ale ja fejsbukowa nie jestem. 
2)Warszawiacy są obstukani w ulicach, ale prowincjusze winni mieć nieco dokładniej wyjaśnione, jak trafić na miejsce spotkania. Paru osobom w Warszawie, łącznie z policją, głowę zawracałam pytaniami.

Ostatecznie przecież jednak dotarłam na czas i byłam świadkiem nadania imienia M.L.Kinga skwerowi w pobliżu Ronda ONZ a jednocześnie uczestniczką KOD-owskiego wiecu.

Jak było?
Tak samo jak zazwyczaj a jednocześnie całkiem inaczej. Inaczej, bo są nowe elementy. Tak samo, bo niezależnie od ilości zgromadzonych ludzi, atmosfera jest wciąż ta sama- przestąpienia progu innego świata, jakiegoś oczyszczenia od brudu codziennej, pełnej fałszu i obrzydliwych manipulacji polityki, świeżego powiewu zrozumienia, ufności, życzliwości, nadziei.


Przed odsłonięciem tablicy i po jej odsłonięciu.

Parada MotoKODu prezentowała się znakomicie a rozwinięte na wietrze flagi robiły mocne wrażenie.



Z ogromną przyjemnością patrzyłam na młodzież, której jest chyba coraz więcej. Ta dziewuszka była kolporterką GŁOSU WOLNYCH, biuletynu rozdawanego chętnym. /Kto by pomyślał, że znowu przyjdzie mi wyciągać rękę po "bibułę"?.../

Całość była zaplanowana zgrabnie. Jak zawsze wystąpienia /tym razem Kijowski, wiceprezydent Warszawy i Michnik/, piosenki solo, kodowskiego zespołu, na zakończenie hymn.

Co ja daję od siebie kodowskim spotkaniom? Niewiele- jedynie swoją obecność. Co biorę? Ogromnie dużo- ludzkie uśmiechy i optymizm, nadzieję i wiarę, że to wszystko, co teraz utytłane w błocie, da się jeszcze odzyskać i oczyścić, aby zalśniło dawnym blaskiem. Rachunek dla mnie jest prosty. Dlatego jeżdżę.:)

I jeszcze jedno. Wbrew ponurym przewidywaniom było nas całkiem sporo i naprawdę nie jest ważne, jak kto będzie oceniał liczebność wiecu i jak będzie komentował. Ważne, że wciąż jesteśmy- raz więcej, raz mniej, ale jesteśmy- ciągle jesteśmy razem i tylko to się liczy!
----------------------
p.s.  Nie pytałam o zgodę- duszki były ze mną! ;)))

 

6 lip 2016

Dość długo się ta moda utrzymuje

Wnuk rozpakowywał właśnie mikołajowy prezent od ojca. Jakiś dżinsowy, obszarpany ciuch. Spojrzałam ze zdziwieniem i niemym wyrzutem pod hasłem: - Nie mogłeś mu czegoś porządniejszego kupić??!

O święta naiwności!! Wnuk był przeszczęśliwy, syn też- że się wstrzelił z upominkiem i tylko ja zostałam ze swoim zdziwieniem.

To było, jak mi się wydaje ze dwa, może nawet 3 lata temu. Początkowo "uszkodzenia" były nieznaczne: jakieś pęknięcie na kolanie, przetarcie na granicy pęknięcia... takie drobne sprawy. Im dalej w las, tym ciekawiej. Wiszące siepy przy nogawkach, wyrwana dziura znacznej wielkości, pocięte całe nogawki raz przy razie- strach toto prać, żeby się nie rozlazło... Ludzie!! Na jakim ja świecie żyję??!

 Z drugiej strony zawsze starałam się myśleć pozytywnie, więc...


Może jak już całkiem zacznie królować "dobra zmiana" i "Polska w ruinie", to właśnie taka moda będzie idealna, bo nikt już nie będzie wiedział, czy to z nadmiaru bogactwa i modowej fantazji, czy ze zwykłej konieczności?...I wszyscy będą się świetnie czuli w najbardziej modnych ciuchach?... ;)


O, i jeszcze coś o modzie.
Wysłuchałam audycji z przesłaniem dla hipsterów: płaci się nie za wygląd, ale za markę, przy czym - zdaje mi się, że tej marki= naszywki raczej nie powinno być widać. Sama świadomość, że idziesz w białym podkoszulku/ białej podkoszulce za 480,- zł  a nie chińszczyźnie za 15,- zł powoduje, że czujesz się pewnie, wyjątkowo, że jesteś KIMŚ!

Tak sobie pomyślałam, że nad samoświadomością spokojnie da się samemu popracować a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze wydać na coś bardziej sensownego. Ale takie to już marudzenie wapniaka /w moich czasach tak się starych określało! ;)/, nie ma co się tym przejmować w dzisiejszych arcyciekawych czasach! :))
................................................................

Umówiłam się z H. na wycieczkę po lumpeksach. Może trafię na jakieś poprzecierane albo postrzępione portki?... ;)))

4 lip 2016

Po co było robić za eksperta?

Wyczytałam kiedyś komentarz na temat osób publicznych, którym nagle otworzyły się oczy na obecne poczynania PiS-u a właściwie pisowskiego rządu.
Nie, nie było bluzgów, tylko pełne żalu pytanie:- No, fajnie! Tylko czy nie należy nam się choćby ciche "przepraszam"?...

Doceniam zmianę optyki u dawnych propisowskich wielkich, cieszę się z tej zmiany- tyle, że przestrzegałabym przed obdarzeniem takich ludzi nawet najmarniejszą szczyptą zaufania- tu i teraz.
Jeżeli ja- zwykła emerytka a jednocześnie krytyczna obserwatorka czasów IV RP- nie miałam problemu z prognozowaniem tego, co nas czeka pod pisowskimi rządami, to tym bardziej powinien być tego świadom socjolog, kreujący się na eksperta, który wszystkie rozumy pozjadał.
A skoro aż tak bardzo się pomylił w swoich diagnozach, to jaki z niego ekspert teraz, gdy własny język połknąć by należało?

Prawdopodobnie dałabym sobie spokój, gdybym zobaczyła trochę pokory... Samo powiedzenie "czuję się głupio" /Newsweek 28/2016, s.12- Jadwiga Staniszkis dla Newsweeka/, to dla mnie o wiele za mało!
Pozwolę sobie powiedzieć, z czym w myśleniu p. profesor tym razem się nie zgadzam. I tak:
"W PiS jest mnóstwo ludzi, których cenię i szanuję. Ta partia miała lepsze niż PO zaplecze intelektualne (...)". Ogromnie żałuję, że p. profesor nie rzuciła chociaż paroma nazwiskami, bo ja na przykład
mam duży kłopot kłopot z wyszukaniem tychże ludzi: co się który na wizji pokaże, to bredzi jak Piekarski na mękach. Więc co? Są, ale ich potencjał jest niewykorzystywany? Lepiej stawiać przed kamerami intelektualistkę panią Mazurek czy intelektualistę Suskiego?...

Dalej: "Ciągle cenię jego inteligencję /to o Kaczyńskim- przyp. aut./, ale widać, że on pogardza własnym zapleczem. Myślę, że ci ludzie wykorzystują jego słabość przeciwko niemu, i im nie ufa. A może po prostu polityka i tragedia smoleńska go zmieniły."
Nic go nie zmieniło, proszę pani. Jaki był, taki jest, może tylko warstwa cynizmu jest grubsza niż była. 
W sprawie TK: "...chodziło im o wprowadzenie obietnic gospodarczych z kampanii, ale od razu uznali, że Trybunał Konstytucyjny będzie te zmiany blokował. I postanowili go sparaliżować, pozbawić niezależności."
Pani naprawdę tak uważa? Moim zdaniem fałszywa diagnoza!
Kiedy prezes zorientował się, że ma szansę skupić całą władzę w swoim ręku i TK może mu w tym przeszkodzić, zablokował go- i tyle. Obietnice wyborcze i sprawy gospodarcze nie mają z tym nic wspólnego- to jedynie zasłona dymna, pani profesor!

Dalej, na temat pAD: "Czy ma jeszcze szansę uniezależnić się od prezesa PiS?
-Są momenty, w których sprawia wrażenie, jakby chciał to zrobić,  ale potem rezygnuje".
Podziwiam niezwykły zmysł obserwacyjny, bo ja takiego wrażenia nigdy do tej pory nie doświadczyłam.
Itd, itd, itd.

Pani profesor nigdy dla mnie autorytetem w dziedzinie polityki nie była. Być może ma olbrzymie zasoby wiedzy socjologicznej i pisze znakomite opracowania- tego nie kwestionuję, ale do jej obserwacji i wniosków, dotyczących życia politycznego, mam wiele zastrzeżeń. I to by było na tyle!- jak powiadał nieodżałowany profesor mniemanologii stosowanej Jan Stanisławski. 
***
Dla zmiany nastroju i nutki optymizmu:
http://wyborcza.pl/magazyn/1,153403,20338677,nu-diemokraty-nu-pagadi.html?disableRedirects=true

2 lip 2016

Raczył był powiedzieć, że...

W głowę zachodzę, jak możliwe jest traktowanie wypowiedzi szefa wiadomej partii nie tylko poważnie ale wręcz z pełnym namaszczeniem?...
Nie mówię o "Suwerenie", bo suwerenowi- przy niezłej propagandzie- da się nawet Polskę w ruinie wmówić a niemal ćwierćfinał piłkarzy jako efekt Dobrej Zmiany! Ale jak człowiek, umiejący zauważyć czytelne kłamstwo, może serio traktować każdą wypowiedź tego pana??! Niebywałe!
Mało tego- media obracają na wszelkie możliwe sposoby każdą bzdurę: spotkał się, powiedział, kichnął, minę miał srogą-albo i nie... a jaki dowcipny, jaki inteligentny- no, po prostu Słońce Karpat!! 

Czy u nas są ludzie tak cyniczni i wyrachowani, że sprzedadzą się ciałem i duszą za parę nędznych srebrników, czy są tak durni, że w każde kłamstwo uwierzą???... Nie chciałabym tak źle myśleć o swoich współrodakach a czasem takie myślenie wciska się we mnie na siłę.

A wystarczyłoby obudzić w sobie zdumione spojrzenie dziecka i zauważyć z radosnym zdziwieniem, że " król jest nagi!!" a potem zwyczajnie ignorować do skutku i powiedzieć:- Nie! I co mi zrobisz?! Efekt, jak sądzę, byłby piorunujący a legenda wybitnego stratega rozpadłaby się szybciej niż powstała. No, cóż. Pomarzyć czasem dobrze jest w sobotę po południu... albo i przed południem. ;((


 Taki trudny czas przed nami, tyle spraw do przedyskutowania, do uzgodnienia, do przeprowadzenia wreszcie... a my się zajmujemy fochem starszego pana, któremu zamarzyła się i przyśniła władza absolutna.


Może już czas najwyższy, by wreszcie tupnąć nogą?