Tytuł notki żywcem wzięłam z artykułu autorstwa STUDIO OPINII, zamieszczonego w Gazeta Dziennik Polonii w Kanadzie.
Dwa słowa wyjaśnienia:
Od jakiegoś czasu okazjonalnie otrzymuję e-mailowo tę Gazetę i bywa, że wyłapuję prawdziwe perełki, którymi chętnie się dzielę.
Ponieważ otrzymuję to bezpłatnie, uznałam, że podając wszelkie namiary nie naruszam niczyich dóbr a propaguję tekst, który uznaję za wart rozpropagowania.
Fragment przepisałam dla zachęty /całość jest niestety zbyt długa a skopiować mi się nie udało/.
Wszystko, co poniżej, jest cytatem:
"Pośpiewajmy
Tę prześliczną piosenkę śpiewamy od przynajmniej trzech, a może i czterech pokoleń. Jest łagodnie wzruszająca, łatwa, przyjemna i nie ma potrzeby zastanawiania się nad jej przesłaniem i sensem. Mimo to spróbujmy- ale nie nućmy, tylko czytajmy.
Jak to na wojence ładnie,
Kiedy ułan z konia spadnie,
Koledzygo nie żałują,
Jeszcze końmi go tratują.
Uroda i wdzięk tej piosenki nie polega tylko na zlekceważeniu zasad języka polskiego, w którym- poza wyjątkami- akcent pada na przedostatnią sylabę.Tu zawsze pada na ostatnią. Koledzygo- tak to słyszymy- nie jest nazwą egzotycznego zwierzęcia, to taka niefortunna zbitka: koledzy go...itd. Ale to tylko filologiczne czepiactwo,chodzi o coś ważniejszego, o wymowę utworu.
Jest w nim nie wojna ze wszystkimi jej okropnościami, a wojenka, zabawa, w której ochotnie uczestniczymy. I przykład braterstwa na polu walki. Wypływa z tego wniosek: prawdopodobnie pod Samosierrą mniej szwoleżerów zginęło od hiszpańskich dział, niż pod kopytami końskimi towarzyszy broni.
Skoro wojenka była zabawą, to i Powstanie Warszawskie było wesołą przygodą, bo:
Pałacyk Muchla, Żytnia, Wola,
Bronią się chłopcy spod Parasola,
A na Tygrysy mają VIS-y,
To warszawiacy, dzielne urwisy...
Dla starszego pokolenia są to sprawy oczywiste, młodszemu trzeba dawne teksty tłumaczyć na język przystępny. Tygrysy to jedne z najgroźniejszych czołgów II wojny światowej, VIS-y to pistolety. Proporcje w uzbrojeniu wywodzą się z legendy, sławiącej ułanów szablami atakujących czołgi. We współczesnym języku słowo 'urwis' już nie występuje, wyjaśniam więc, że to po prostu łobuz /jeśli to słowo nie wymaga tłumaczenia/. W tym przypadku nie ma ono znaczenia pejoratywnego, chodzi raczej o łobuziaka, który zaraz jakąś psotę wrogowi wyprawi. Wesoły obrazek: z pistoletem na czołg. A jeśli w tej zabawie odniesiesz ranę, to ci się to opłaci, bo: 'sanitariuszka, morowa panna da ci buziaka'. Może ci się przytrafić coś gorszego, ale przynajmniej potomni powiedzą: - jak pięknie ginęliśmy. Westchnienie wydadzą z siebie ci, co nie zginęli. Przygoda. Nic tylko w pogodny sierpniowy dzień budować barykadę w Alejach Ujazdowskich, przebierać młodych ludzi w hełmy i opaski i rekonstruować. Ale rekonstruować tak, żebyśmy wygrali, ku pokrzepieniu serc.
Krzepi pomnik małego powstańca na warszawskim Podwalu, ale oburzają nas dzieci afrykańskie czy arabskie uzbrojone w kałachy."
Mocne, prawda?
Kogo tekst zainteresował, wystarczy kliknąć niżej /mam nadzieję, że się otworzy/. Od siebie dodam tylko, że po raz pierwszy dotarło do mnie, jak trudne miał życie gen. Ścibor-Rylski /i wszyscy z tamtego czasu/, walcząc nieustannie w Powstaniu Warszawskim 70, 70 kilka lat?... Przerażające! :(((
Przeslanie tych piosenek mialo byc pewnie ironiczne, ale cos nie wyszlo. Ale jak sie spiewa, to sie nie mysli, ladnie sie rymuje i pewnie dobrze sie maszerowalo… :(
OdpowiedzUsuńMyślę o tym inaczej. Inaczej patrzy się na życie w środku zawieruchy. Trzeba wtedy minimalizować niebezpieczeństwo, żeby dodawać sobie ducha, żeby podołać, żeby nie zwariować ze strachu i rozpaczy- tak to sobie wyobrażam. To jest psychologiczne oswajanie niebezpieczeństwa. Ale jak pomyślę, że tamta perspektywa przetrwała do współczesności, choć wiemy, jak umierało Miasto, jego mieszkańcy i jego obrońcy, to wszystko się we mnie buntuje.
UsuńCzasem dobrze młodym ludziom wyłożyć"kawę na ławę"!
OdpowiedzUsuńMyślę, Fuscilko, że nie tylko młodym. Nam, starszym, też się przyda popatrzenie na problem z innego, niż obecnie obowiązujący, punktu widzenia. Uważam ten artykuł za ważny i bardzo potrzebny, bo wojna jest straszna i nigdy dość o tym mówić!
UsuńŚwietny tekst. Też myślę, że o okrucieństwach wojny trzeba mówić, przypominać.
OdpowiedzUsuńPS
Wymieniłam Cię dziś na swojej stronie. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Gdyby jednak... napisz. Serdecznie pozdrawiam :) Zapraszam, tu jest ten wpis: http://po50ce.blogspot.com/2018/08/inspiruja-rozsmieszaja-podpowiadaja.html
Dziękuję! Miło mi, że tak mnie uhonorowałaś!Pozdrawiam również serdecznie.:))
OdpowiedzUsuń