Nie sposób skryć się w mysią dziurę przed natłokiem złych wieści, które podobno mają nie wywoływać paniki.
- A wie pani, że w hurtowniach wymiotło mąkę szymanowską?- zagadał mnie pan z prywatnego sklepiku.
Przyjęłam do wiadomości, ale następnego dnia kupiłam dwa kilogramy- tak "na wszelki wypadek". Niby nie panikuję, bo swoje lata mam i na coś kiedyś umrzeć trzeba, ale spieszyć się nie ma do czego a i słuchać tych zagrożeniowych nawalanek wcale miło nie jest. To sobie pomyślałam, że dziś pogadamy o roślinkach...
Stał sobie u syna taki chudzieńki zielony badylek- dwa czy trzy listki. Bledziutki, anemiczny, niemal przezroczysty...
-Weź go do siebie, może trochę odbije. Tu chyba ma za mało światła.- zaproponował.
Wzięłam, postawiłam na parapecie od południowej strony i wyjaśniłam "temu ziołu", że dbałość o rośliny nie jest moją najmocniejszą stroną, ale większość kwiatów całkiem spokojnie wytrzymuje moją opiekę, więc prawdopodobnie i on da radę!
Chyba go przekonałam, bo tak się rozkrzewił, że musiałam drabinkę do doniczki kupić. A odnóżek tyle, że niedługo trzeba będzie przesadzić...
A wystarczy listek lekko potrzeć palcami i zapach na cały pokój!!
Myślę, że całkiem mu dobrze! ;))
------------------------------------------------------------------
A w ogóle to wiosna pełną gębą!
Lubię patrzeć na te orzechowe bazie. Są takie słoneczne! ;)
Masz, BBM, wielką siłę przekonywania. Dla roślinki, której się nie chciało mieć więcej, niż 2-3 listki, taki wzrost to wyczyn ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :))
To był tylko żart, Skarlet! Po prostu zmieniły się warunki na bardziej przyjazne. Ale faktem jest, że z przyjemnością patrzę, jak roślina pnie się ku słońcu! :))
UsuńPozdrawiam.:)
Ciekawa jestem, co to za roślina i to w dodatku tak obficie wydzielająca olejki eteryczne, bo to przecież one tak pachną... Nie znam chyba tej roślinki, albo nie poznaję. Jednak sprawdza się rada, że z roślinkami należy rozmawiać i traktować je z uwagą. Nawet na własnym przykładzie mogę stwierdzić, że kiedy podczas remontu nie miałam siły rozczulać się nad każdym egzemplarzem, to w tym czasie dwa kwiatki nie dały rady i z dnia na dzień uschły.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia. Podobno jakieś przyprawowe zioło.
UsuńNiestety, moje storczyki się zbuntowały! Wcale nie kwitną a był czas, że kwitły niemal bez przerwy...
Miałam storczyka tylko raz. Przekwitł i więcej się nie reanimował. Chciałabym jeszcze raz spróbować ze storczykiem, bardzo mi się podoba ten kwiat, ale myślę, że jest zbyt wymagający jak dla mnie. W każdym razie nie wykluczam :-)
UsuńU mnie kwitły obłędnie- niemal bez przerwy, całymi latami. I chyba przede wszystkim dlatego tak mnie zaskoczył i zdziwił ich bunt. Ale grube zielone liście storczyków tez są dekoracyjne, wiec zaakceptowałam stan, jaki jest. ;)
UsuńU nas też dzisiaj słoneczko. Na balkonie pieknie pranie schnie.Ja tez kupiłam sobie co nieco .Skoro oni dopiero zamówili 1 mln. Litrów płynu dezynfekujacego i pierszwa dostawa 14 marca to co z resztą. To teraz pójdę pralkę włączyć i koc się będzie prał.Przedwczoraj posiałam pomidory i paprykę. Przesadziłam kwiaty.Kolejne skarpetki dziergam.W sobotę na urodziny i tak leci.Bardzo pozdrawiam. 😊😄
OdpowiedzUsuńDzień za dniem, dzień za dniem... Wolałabym, żeby mijały spokojniej, bez tych ciągłych napięć ...
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie. :)
Mam tak zwaną szcześliwą rękę" do roślin; piszę to z sarkazmem, bo w szczęśliwe czy pechowe ręce i inne cześci ciała nie wierzę (no może z wyjątkiem zawartości niektórych mózgoczaszek). Rodzina twierdzi, że gdybym na Saharze wsadził trzonkiem w dół starą szczotkę, wypuści liście i zaowocuje... Czy jednak jestem dobry? Nie sądzę... Czy jestem wobec tego zły? Nie wydaje mi się... Nijaki raczej też nie... Jestem...Lubię rośliny... Szczególnie kaktusy i ich krewniaków...
UsuńPozdrawiam...
Zapraszam...
Kiedyś kochałam kaktusy- najlepiej znosiły moją opiekę. Potem kwiaty powymieniałam, z uwagi na bezpieczeństwo wnucząt. Trochę tych kwiatów w domu jest, ale daleko mi do określenia dobrej opiekunki.;(
UsuńDobrych ludzi to nawet roślinki słuchają:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale to opinia znacznie na wyrost! Tak na co dzień to niezła ze mnie sekutnica!;(
UsuńDobry człowiek nie musi być beznadziejnie słodki...
UsuńMiła jesteś! Raz jeszcze dziękuję! ;))
UsuńNie jestem przesadnie czułostkowy, ale dla mnie zieleń jest bez wątpienie kolorem życia. Mam ją w swoim "gabinecie", za oknem na parapecie i w dalszym planie...
OdpowiedzUsuńCo zaś tyczy się zakupów w związku z "koronowaniem wirusa"... Nie zrobiliśmy żadnych zapasów... Doświadczani od lat przez dwa kataklizmy - PiS i Kurdupla, zahartowaliśmy się, uodpornili i stali mniej wrażliwymi na zagrożenia... Skazywany trzykrotnie przez lekarzy na niechybną i szybką śmierć przed ukończeniem 25 roku życia, spokojnie rozpocząłem osiemdziesiąty... Niech się boją ci, którzy się boją... Ja kieruję się rozsądkiem...
Niby wszyscy usiłują nie doprowadzić do powstania paniki a mam lekkie podejrzenie, że - celowo czy nie - wszystko prowadzi w tym kierunku... Zarządzanie przez chaos? Stan wyjątkowy?.,, Nie wygląda to najlepiej!
OdpowiedzUsuńMam wrażenie,że tę roślinę nazywają kubańskim oregano lub meksykańską szałwią.Tak czy tak- to zioło mam i sprawdziłam jego dobroczynne działanie.Pozdrawiam serdecznie-Alicja-oaza spokoju w tym zwariowanym czasie.
OdpowiedzUsuńPowiedz, proszę, jakie jest dobroczynne działanie . Bo roślinę mam, ale nic o niej nie wiem. Z góry dziękuję! I serdecznie pozdrawiam. :)
UsuńMiałam tą roślinę. Meksykańska mięta lub kubańskie oregano.Poszukaj u wujka Google. W sumie to taka ich kuzynka.Ja dodawałam 2 lub 3 listki do wody z cytryną. Ma właściwości ale dla mnie dziwnie miętowa.Co kto lubi.
OdpowiedzUsuńWygooglowałam. Bardziej do mnie przemawia, że odstrasza komary i inne owady. Dziękuję.
UsuńU mnie wszystko (poza fikusem, ten został uratowany przeze mnie lata temu z mrozu i chyba dlatego żadna przeprowadzka mu nie straszna) pozdychało. Ja też zdycham, coraz mi gorzej, ostatnio się okazało, że mój organizm zdążył wygenerować nietolerancję na gluten, więc żyję na waflach ryżowych i ziemniakach (ale już nie wyglądam jak w 9 miesiącu ciąży, hurra...), ogólnie ugh! Ale nie takie rzeczy się przetrwało, a wykupiona mąka mnie nie rusza tym bardziej :-P (zawsze to jakiś pozytyw, nieprawdaż? ;-))
OdpowiedzUsuńUściski, Kochana! Miłego weekendu!
Uuuu! To fatalnie! Zupełnie sobie nie wyobrażam diety bezglutenowej i do tego wegetariańskiej: dla mnie to pogranicze heroizmu!
UsuńJak zawsze zdrówka życzę a dodatkowo miłego weekendu i dobrego nowego tygodnia. Trzymaj się Lenard! Jesteś bardzo dzielny! Pozdrówka. :)
Matylda, moje dziecko ponad 18 lat musiało być bezglutenowcem. Człowiek wszystko przetrwa. Rośliny moje wiedzą, że albo sobie radzą albo nie innej opcji nie ma.p
OdpowiedzUsuńTo ja, anka, buziaki "kobietowe" ❤
OdpowiedzUsuńJak czytam: Matylda, to już wiem, kto napisał. Całusy dla Ciebie! I wyrazy dodatkowego podziwu- jesteś niesamowita !!!💋💋💋
Usuń