Na czas przedwyborczy i wyborczy nałożyło się odnawianie mieszkania. Tzw. własnym sumptem, czyli syn wziął się do roboty. Na fachową ekipę, ba nawet na złotą rączkę nie ma co liczyć.
Prace trwały dość długo, natyrałam się jak dziki osioł i to niekoniecznie ciężkimi pracami, raczej dreptaniem z kąta w kąt i przestawianiem drobiazgów, i podmiataniem, i ścieraniem, i przenoszeniem z jednego pomieszczenia do drugiego.
Już, już wydawało się, że któreś pomieszczenie jest gotowe, po czym wjeżdżały różności w pudłach i pudełkach i bajcykiel robił się od początku, tyle że już z czystymi ścianami i sufitem. Nawet nie mogłam poprosić pani o pomoc w sprzątaniu, bo niby co miałaby robić?...
No a teraz...
Siedzę w fotelu, rozglądam po pokoju i napawam własnym szczęściem. Wszystko posprzątane, lśni czystością- na ostatni etap poprosiłam panią, bo jednak sama nie dałabym rady. Wolę nie zgrywać chojraka i nie łazić po drabinie, bo zmysł równowagi już nie taki i lepiej byłoby sobie i rodzinie krzywdy nie zrobić... ;)
Ale mi dobrze!
Kocham Cię Synku i jestem Ci bardzo, bardzo wdzięczna! :))
No pięknie, dobrze tak siedzieć w fotelu i podziwiać nowe dzieło, dzieło rąk Twoich i syna,
OdpowiedzUsuńSzkoda że nie miałas krokomierza ,ciekawe ile kilometrów byś miała na liczniku.I spokój na jakiś czas.
Trochę by się kroków nazbierało!!! ;))) A spokój- myślę- na długo. Dwoje nas, starych dziadków, to i brudzić specjalnie nie ma komu... ;))
Usuńach, te synki... Kiedy trzeba - neutralizują nastroje (poprzedni wpis), kiedy indziej pomalują ściany...
OdpowiedzUsuńFajne chłopaki!
:)
Oj, tak, Małgosiu! Na dzieci narzekać nie mogę- naprawdę są bardzo fajne! :))
UsuńNapawaj sie do imentu, zasluzylas sobie 👍 a syn wspanialy czlowiek 😘
OdpowiedzUsuńDzięki za miłe słowa, Lucy- to jak miód na serce! :))
UsuńNajprzyjemniejszy moment remontu - to koniec remontu!
OdpowiedzUsuńPięknego weekendu :)
Sama prawda. Tej radości z niczym się nie da porównać!;))
UsuńJa też Ci życzę udanego, miłego weekendu! :)
Masz wspaniałego Syna :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam. Pozdrawiam serdecznie. :))
UsuńOj, mnie tez to czeka i aż się boję. Najbardziej nie lubię etapu rozgardiaszu, gdy siedzę bezczynnie w bałaganie ze świadomością, że chaos narasta...
OdpowiedzUsuńDrobne prace wykonuje jeszcze mąż, ale do sufitów pewnie najmiemy kogoś, bo syn daleko. Przerażeniem napawa mnie kuchnia!
Brawa dla syna!!!
U mnie z kuchnią też był największy problem. Powiem Ci, że zadziwiająco spokojnie przeżyłam wszelkie niedogodności i narastający chaos- może dlatego, że już się tego odnawiania doczekać nie mogłam, więc byłam szczęśliwa, że już! A że dość długo trwało-trudno! Co się zaczęło, musi się przecież skończyć! ;))
UsuńOch, znam to uczucie, kiedy siadasz po skończonej pracy, pachnie farbą, wszystko na swoim miejscu, a ty popijasz herbatkę i się NAPAWASZ! Całuski wielkie
OdpowiedzUsuńNo!! Ten zapach! Biel! Pełna satysfakcja! :)))
UsuńBuziaki.
No przecież Ci się to po prostu należało! :-))))
OdpowiedzUsuńZadowolenie z dobrze wykonanego remontu! ;-))))
I czerpię z tego wora zadowolenia pełnymi garściami!!:)))
UsuńWiesz Matyldo, taki remont z udziałem dzieci jest fajnym momentem potwierdzającym więź, bliskość, miłość po prostu. Do licha z bałaganem! W końcu da się z nim uporać a wspomnienia zostają :))) Z moich wyczynów remontowych na Ursynowie mam fotograficzną dokumentację i z rozrzewnieniem oglądam. Teraz jest zupełnie inaczej, Mały urządził po swojemu ale wspomnienia są:))) Serdeczności!!!
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie, Aniu! Szczerze mówiąc o takim poczuciu bliskości nie pomyślałam, ale niewątpliwie masz rację! Serdeczności dla Ciebie! :))
Usuńzazdroszczę, że już po. My z PaneMężem dopiero będziemy robić remont, wszystko przed nami. Już się boję, ale niestety już bardziej odwlekać się nie da!
OdpowiedzUsuńNajtrudniejsze jest podjęcie decyzji i początek opróżniania pomieszczeń. Potem już leci! ;)
UsuńJa staram się nie rozglądać zbyt uważnie po naszym mieszkaniu.
OdpowiedzUsuńJa też się starałam, ale dłużej się nie dało... ;)
Usuń