15 lis 2020

Wymagam od siebie, czyli: chcę, muszę, powinnam


 Dzisiejszy mem sprowokował mnie do przeprowadzenia odrobiny autoanalizy i zastanowienia się, jaki wpływ na moje życie miały owe trzy tytułowe czasowniki.

A wpływ miały niebagatelny, bo wychowywana byłam w duchu- "powinnam" i wciąż miałam poczucie, że nie dorastam, nie nadążam, nie zasługuję. Toteż, aby wyrównać niedobory, bez większego zastanowienia do owego "powinnam" całkiem dobrowolnie dołożyłam "muszę", podczas gdy "chcę" pozostało tak daleko w tyle, że całkiem o nim zapomniałam. Krótko mówiąc obowiązki zawsze były na pierwszym miejscu a przyjemności na ostatnim. Nie przyszło mi tylko do głowy, że gdzieś po drodze gubię normalność, zatracam coś istotnego, że powoli staję się zaprogramowanym robotem, że mnie samej ze sobą zaczyna być niewygodnie i dosyć niemiło.

Dość późno zrozumiałam, że jeśli coś chcę zrobić, to zrobię to dużo lepiej  niż gdy uznam jedynie, że powinnam lub co gorsze- muszę.

Z zazdrością słuchałam, czytałam o kobietach, które żyły, jak chciały a nie tak, jak wyznaczył im los. I żeby nie było! Los ma nikły wpływ na nasze życie, choć niewątpliwie zdarzają się sytuacje ekstremalne i nieprzewidywalne, ale w znacznej mierze życie programujemy sobie sami... na los lubimy zwalać winę, żeby choć trochę winy zdjąć z własnych barków.

Starość to fajny czas /pod warunkiem, że jest jakie-takie zdrowie!/: niczego już nie muszę, niczego nie powinnam, żyję jak chcę i chociaż to życie jest zaledwie mikroskopijnym okruszkiem dawnych marzeń, to przecież poznałam i doceniłam, czym jest wolność.

I tym optymistycznym akcentem wkraczam w nowy tydzień, życząc Wam wszystkim zdrowia, pogody ducha i nadziei na lepsze dni! :)

24 komentarze:

  1. Ja też ciągle coś muszę. Czas się pewno zastanowić, czy tego wyrazu nie wyrzucić ze swojego słownika.

    OdpowiedzUsuń
  2. No chyba najwyższy czas! Muszę tylko to, co jest niezbędne do podtrzymania życiowych funkcji, czyli oddychanie, jedzenie i wydalanie. Reszta- zaledwie mogę, oczywiście jeśli chcę. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Matyldo kochana, te słowa, czyli: muszę, powinnam - i moje życie zdominowały. Moje drugie imię to; obowiązek. Chcę - to dopiero gdzieś daleko, we mgle... Wciąż jeszcze muszę dużo. Ale już jest to "muszenie" świadome, konsekwencja wyboru. CiP mnóstwo posyłam 🙂 anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I chyba o to właśnie chodzi - o świadomy i dobrowolny wybór.
      Buziole ogromniaste!:)

      Usuń
  4. Nie tak do końca sami, jesteśmy przecież przez pierwszą część życia warunkowani przez rodzinę/szkołę... stąd to bzdurne wdrukowane przekonanie, że na godność, miłość, szacunek i równość trzeba "zasłużyć". G**no prawda! dopóki nie zmienimy tej hodowli (szczególnie w przypadku dziewczynek), to nic się nie zmieni. Należy również zmienić język, którym się posługujemy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie tak! Dlatego tak bardzo kibicuję Strajkowi Kobiet. Po raz pierwszy od lat mają szansę na NAPRAWDĘ dobrą zmianę.

      Usuń
  5. Ja przez cale zycie powinnam i musialam, to trwa i chyba juz z tym umre. Najpierw czlowiek musi i powinien tak zyc i robic to, czego zycza sobie rodzice, a moi byli szczegolnie apodyktyczni, tlamsili moje chcenie w zarodku, mialo byc zawsze tak, jak oni chcieli. I zyje taka zdemotywowana, przyzwyczajona, ze moje potrzeby schodza zawsze na koniec. Nie jestem z tym szczesliwa, ale chyba nie umiem inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, ze to doświadczenie szczególnie bliskie pokoleniu XL. Dzisiejsze dziewczyny są bardziej pyskate ale i bardziej świadome własnych potrzeb. I chwała im , że są jakie są. Im już tak łatwo nie da się zaprogramować "muszę" i "powinnam" i dopiero one będą mogły realizować swoje marzenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bywa, że w natłoku 'muszę, powinnam' nie wiemy, co mogłybyśmy chcieć :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak- był czas, gdy dla siebie nie miałam żadnych oczekiwań. Szczęśliwie ten czas minął. Oczekiwania mam, gorzej z realizacją. ;)))))

      Usuń
    2. Temat na długą rozmowę 😊

      Usuń
  8. Ja już chyba niczego nie muszę.
    Robię to co lubię i co chcę.
    Ale to nie w ramach egoizmu tylko rozsądku i nabytej z wiekiem mądrości.

    OdpowiedzUsuń
  9. No to może sobie wspólnie tak zaśpiewamy
    Tu słowa
    Starość to nie jest wiek

    Wojciech Młynarski

    Czasem nie palę światła
    I w zmierzchu patrzę szarość
    I wraca myśl niełatwa
    Odpowiedz, czym jest starość
    Trudne pytanie, fakt
    Odpowiedź zaś brzmi tak

    Kolejny wiosenny śnieg
    Do morza popłynął Wisłą
    Starość to nie jest wiek
    Starość to stan umysłu
    Kolejny misterny ścieg
    Drzewom korony pozmieniał
    Starość to nie jest wiek
    Starość to punkt widzenia

    A życie jest tak ciekawe
    I taką treść ma i formę
    I umie być tak jaskrawe
    Tak piękne, tak niepokorne
    Że każdym z życia kolorów
    Zachwycam się od początku
    I dokonuję wyboru
    Wybieram coś na pamiątkę

    Czy jabłoń była słodsza
    Ptak leciał bardziej szparko
    Kiedy ja byłam młodsza
    I gdy nosiłam warkocz
    Może to prawda, lecz
    Jest jeszcze inna rzecz

    Zielony wiatr z nieba zbiegł
    Zielonym zaśpiewał listkom
    Starość to nie jest wiek
    To zimna myśl, że wiesz wszystko

    Otoczył blask chmurki brzeg
    I za nią wyruszył w pościg
    Starość to nie jest wiek
    To długie dni bez radości

    A ja swe szanse oceniam
    Błyszczy w pasjansie król karo
    I myśli stan, punkt widzenia
    U mnie nie zmienia się w starość

    Bo ja wśród barwnych różności
    W życiu jak w sklepie za szybą
    Umiem nie wybrać starości
    A przecież starość to wybór
    A tu muzyka
    http://liryka-liryka.blogspot.com/2015/10/starosc-to-nie-jest-wiek-wojciech.html

    OdpowiedzUsuń
  10. "Właścicielce bloga /z szacunkiem/ dedykuje moja ulubiona arie, jakże dziś aktualną "Arie z kaszlem"
    https://www.youtube.com/watch?v=DB-W1cEDgNA

    OdpowiedzUsuń
  11. Wszystko to prawda, uczymy się tego całe życie, niektórzy niewolnikami zostają do śmierci.
    Czasami jeszcze łapię się na tym, że cos muszę, ale szybko wytłumaczę sobie, że najwyżej mogę, a czasami mi się chce.
    Zdrówka i słoneczka!

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo długo się tego uczyłam, Jotko, ale efekty są, chociaż i teraz zdarza mi się zabrnąć w ślepą uliczkę. Wszystkiego, co najlepsze! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Też byłam przez większość życia bardzo poukładana i spełniająca oczekiwania. Mama mnie dobrze wyszkoliła w tym co muszę i powinnam, ale zapomniała mnie nauczyć, jak mam zadbać o siebie. Długo uczyłam się zdrowego egoizmu, ale wreszcie się nauczyłam. Teraz żyję w zgodzie ze sobą i wybieram co chcę a co muszę. Los nie raz wyłożył mnie na łopatki, ale zawsze się podnosiłam, bo mam hart ducha i dużo szczęścia do ludzi. Zaczęło mi być lepiej w życiu, jak oduczyłam się "zasługiwania" na to, żeby mnie szanowano i kochano. Długo miałam z tym problem, bo wciąż mi się wydawało, że nie jestem dość dobra, żeby lubić mnie dla mnie samej. Mama nie dała mi bezwarunkowej akceptacji, więc weszłam w życie z tym garbem zasługiwania. Ale to już przeszłość. Teraz żyję na swoich warunkach i nie jestem przez to gorszym człowiekiem. Życzę pogody ducha Autorce bloga i szystkim czytającym te słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję, Abasiu, za Twoją wypowiedź. Jesteś ode mnie sporo młodsza a szybciej się "ogarnęłaś". Do mnie "zasługiwanie" jeszcze czasem zagląda przez dziurkę od klucza, ale No ogół udaje mi się je przegonić. Ja też życzę Ci pogody ducha, optymizmu i duuużo zdrowia! :)

      Usuń
  14. To tak jak ja. Przekopane życie. Przez to popieprzone wychowanie teraz wpadam znowu w depresję i nie mam na nic siły i nie widzę cholernego światełka w tunelu. Ale przytulam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ja pstryknę i zapalę? Gwarancji nie daję, bo u mnie też z nastrojami różnie bywa, ale może akurat damy radę wesprzeć się nawzajem?;) Podobno jestem dobra w słuchaniu...;)
      Gdybyś miała ochotę na kontakt, wyślij jakiś znak e- mailem. Ale oczywiście żadnego przymusu nie ma!😘👋

      Usuń
  15. Ha, byłam bardzo grzecznym dzieckiem, które bardzo poważnie podchodziło do tego, co musi i powinno... Aż wreszcie koło 15. roku życia bańka pękła i od tamtej pory, jak słyszę "musisz" to mi się włącza tryb świętej wojny. W nienawiści do słowa "musisz" żyję już sobie prawie ćwierć wieku i nie sądzę, by cokolwiek mogło to zmienić. Dodam, że rodzina wcale nie narzeka, zleceniodawcy też nie, co utwierdza mnie w przekonaniu, że tak jest dobrze :) Życzę przemiłego weekendu - bez żadnego "musisz". Luiza.

    OdpowiedzUsuń