Dzisiejszy mem sprowokował mnie do przeprowadzenia odrobiny autoanalizy i zastanowienia się, jaki wpływ na moje życie miały owe trzy tytułowe czasowniki.
A wpływ miały niebagatelny, bo wychowywana byłam w duchu- "powinnam" i wciąż miałam poczucie, że nie dorastam, nie nadążam, nie zasługuję. Toteż, aby wyrównać niedobory, bez większego zastanowienia do owego "powinnam" całkiem dobrowolnie dołożyłam "muszę", podczas gdy "chcę" pozostało tak daleko w tyle, że całkiem o nim zapomniałam. Krótko mówiąc obowiązki zawsze były na pierwszym miejscu a przyjemności na ostatnim. Nie przyszło mi tylko do głowy, że gdzieś po drodze gubię normalność, zatracam coś istotnego, że powoli staję się zaprogramowanym robotem, że mnie samej ze sobą zaczyna być niewygodnie i dosyć niemiło.
Dość późno zrozumiałam, że jeśli coś chcę zrobić, to zrobię to dużo lepiej niż gdy uznam jedynie, że powinnam lub co gorsze- muszę.
Z zazdrością słuchałam, czytałam o kobietach, które żyły, jak chciały a nie tak, jak wyznaczył im los. I żeby nie było! Los ma nikły wpływ na nasze życie, choć niewątpliwie zdarzają się sytuacje ekstremalne i nieprzewidywalne, ale w znacznej mierze życie programujemy sobie sami... na los lubimy zwalać winę, żeby choć trochę winy zdjąć z własnych barków.
Starość to fajny czas /pod warunkiem, że jest jakie-takie zdrowie!/: niczego już nie muszę, niczego nie powinnam, żyję jak chcę i chociaż to życie jest zaledwie mikroskopijnym okruszkiem dawnych marzeń, to przecież poznałam i doceniłam, czym jest wolność.
I tym optymistycznym akcentem wkraczam w nowy tydzień, życząc Wam wszystkim zdrowia, pogody ducha i nadziei na lepsze dni! :)
Ja też ciągle coś muszę. Czas się pewno zastanowić, czy tego wyrazu nie wyrzucić ze swojego słownika.
OdpowiedzUsuńNo chyba najwyższy czas! Muszę tylko to, co jest niezbędne do podtrzymania życiowych funkcji, czyli oddychanie, jedzenie i wydalanie. Reszta- zaledwie mogę, oczywiście jeśli chcę. ;)
OdpowiedzUsuńMatyldo kochana, te słowa, czyli: muszę, powinnam - i moje życie zdominowały. Moje drugie imię to; obowiązek. Chcę - to dopiero gdzieś daleko, we mgle... Wciąż jeszcze muszę dużo. Ale już jest to "muszenie" świadome, konsekwencja wyboru. CiP mnóstwo posyłam 🙂 anka
OdpowiedzUsuńI chyba o to właśnie chodzi - o świadomy i dobrowolny wybór.
UsuńBuziole ogromniaste!:)
Nie tak do końca sami, jesteśmy przecież przez pierwszą część życia warunkowani przez rodzinę/szkołę... stąd to bzdurne wdrukowane przekonanie, że na godność, miłość, szacunek i równość trzeba "zasłużyć". G**no prawda! dopóki nie zmienimy tej hodowli (szczególnie w przypadku dziewczynek), to nic się nie zmieni. Należy również zmienić język, którym się posługujemy.
OdpowiedzUsuńAbsolutnie tak! Dlatego tak bardzo kibicuję Strajkowi Kobiet. Po raz pierwszy od lat mają szansę na NAPRAWDĘ dobrą zmianę.
UsuńJa przez cale zycie powinnam i musialam, to trwa i chyba juz z tym umre. Najpierw czlowiek musi i powinien tak zyc i robic to, czego zycza sobie rodzice, a moi byli szczegolnie apodyktyczni, tlamsili moje chcenie w zarodku, mialo byc zawsze tak, jak oni chcieli. I zyje taka zdemotywowana, przyzwyczajona, ze moje potrzeby schodza zawsze na koniec. Nie jestem z tym szczesliwa, ale chyba nie umiem inaczej.
OdpowiedzUsuńMyślę, ze to doświadczenie szczególnie bliskie pokoleniu XL. Dzisiejsze dziewczyny są bardziej pyskate ale i bardziej świadome własnych potrzeb. I chwała im , że są jakie są. Im już tak łatwo nie da się zaprogramować "muszę" i "powinnam" i dopiero one będą mogły realizować swoje marzenia.
OdpowiedzUsuńBywa, że w natłoku 'muszę, powinnam' nie wiemy, co mogłybyśmy chcieć :(
OdpowiedzUsuńDokładnie tak- był czas, gdy dla siebie nie miałam żadnych oczekiwań. Szczęśliwie ten czas minął. Oczekiwania mam, gorzej z realizacją. ;)))))
UsuńTemat na długą rozmowę 😊
UsuńOj, tak!😊
OdpowiedzUsuńJa już chyba niczego nie muszę.
OdpowiedzUsuńRobię to co lubię i co chcę.
Ale to nie w ramach egoizmu tylko rozsądku i nabytej z wiekiem mądrości.
Ładnie to podsumowałaś.
UsuńNo to może sobie wspólnie tak zaśpiewamy
OdpowiedzUsuńTu słowa
Starość to nie jest wiek
Wojciech Młynarski
Czasem nie palę światła
I w zmierzchu patrzę szarość
I wraca myśl niełatwa
Odpowiedz, czym jest starość
Trudne pytanie, fakt
Odpowiedź zaś brzmi tak
Kolejny wiosenny śnieg
Do morza popłynął Wisłą
Starość to nie jest wiek
Starość to stan umysłu
Kolejny misterny ścieg
Drzewom korony pozmieniał
Starość to nie jest wiek
Starość to punkt widzenia
A życie jest tak ciekawe
I taką treść ma i formę
I umie być tak jaskrawe
Tak piękne, tak niepokorne
Że każdym z życia kolorów
Zachwycam się od początku
I dokonuję wyboru
Wybieram coś na pamiątkę
Czy jabłoń była słodsza
Ptak leciał bardziej szparko
Kiedy ja byłam młodsza
I gdy nosiłam warkocz
Może to prawda, lecz
Jest jeszcze inna rzecz
Zielony wiatr z nieba zbiegł
Zielonym zaśpiewał listkom
Starość to nie jest wiek
To zimna myśl, że wiesz wszystko
Otoczył blask chmurki brzeg
I za nią wyruszył w pościg
Starość to nie jest wiek
To długie dni bez radości
A ja swe szanse oceniam
Błyszczy w pasjansie król karo
I myśli stan, punkt widzenia
U mnie nie zmienia się w starość
Bo ja wśród barwnych różności
W życiu jak w sklepie za szybą
Umiem nie wybrać starości
A przecież starość to wybór
A tu muzyka
http://liryka-liryka.blogspot.com/2015/10/starosc-to-nie-jest-wiek-wojciech.html
"Właścicielce bloga /z szacunkiem/ dedykuje moja ulubiona arie, jakże dziś aktualną "Arie z kaszlem"
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=DB-W1cEDgNA
Dziękuję, Wieśku! 🙂
OdpowiedzUsuńWszystko to prawda, uczymy się tego całe życie, niektórzy niewolnikami zostają do śmierci.
OdpowiedzUsuńCzasami jeszcze łapię się na tym, że cos muszę, ale szybko wytłumaczę sobie, że najwyżej mogę, a czasami mi się chce.
Zdrówka i słoneczka!
Bardzo długo się tego uczyłam, Jotko, ale efekty są, chociaż i teraz zdarza mi się zabrnąć w ślepą uliczkę. Wszystkiego, co najlepsze! :)
OdpowiedzUsuńTeż byłam przez większość życia bardzo poukładana i spełniająca oczekiwania. Mama mnie dobrze wyszkoliła w tym co muszę i powinnam, ale zapomniała mnie nauczyć, jak mam zadbać o siebie. Długo uczyłam się zdrowego egoizmu, ale wreszcie się nauczyłam. Teraz żyję w zgodzie ze sobą i wybieram co chcę a co muszę. Los nie raz wyłożył mnie na łopatki, ale zawsze się podnosiłam, bo mam hart ducha i dużo szczęścia do ludzi. Zaczęło mi być lepiej w życiu, jak oduczyłam się "zasługiwania" na to, żeby mnie szanowano i kochano. Długo miałam z tym problem, bo wciąż mi się wydawało, że nie jestem dość dobra, żeby lubić mnie dla mnie samej. Mama nie dała mi bezwarunkowej akceptacji, więc weszłam w życie z tym garbem zasługiwania. Ale to już przeszłość. Teraz żyję na swoich warunkach i nie jestem przez to gorszym człowiekiem. Życzę pogody ducha Autorce bloga i szystkim czytającym te słowa.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję, Abasiu, za Twoją wypowiedź. Jesteś ode mnie sporo młodsza a szybciej się "ogarnęłaś". Do mnie "zasługiwanie" jeszcze czasem zagląda przez dziurkę od klucza, ale No ogół udaje mi się je przegonić. Ja też życzę Ci pogody ducha, optymizmu i duuużo zdrowia! :)
UsuńTo tak jak ja. Przekopane życie. Przez to popieprzone wychowanie teraz wpadam znowu w depresję i nie mam na nic siły i nie widzę cholernego światełka w tunelu. Ale przytulam mocno.
OdpowiedzUsuńMoże ja pstryknę i zapalę? Gwarancji nie daję, bo u mnie też z nastrojami różnie bywa, ale może akurat damy radę wesprzeć się nawzajem?;) Podobno jestem dobra w słuchaniu...;)
UsuńGdybyś miała ochotę na kontakt, wyślij jakiś znak e- mailem. Ale oczywiście żadnego przymusu nie ma!😘👋
Ha, byłam bardzo grzecznym dzieckiem, które bardzo poważnie podchodziło do tego, co musi i powinno... Aż wreszcie koło 15. roku życia bańka pękła i od tamtej pory, jak słyszę "musisz" to mi się włącza tryb świętej wojny. W nienawiści do słowa "musisz" żyję już sobie prawie ćwierć wieku i nie sądzę, by cokolwiek mogło to zmienić. Dodam, że rodzina wcale nie narzeka, zleceniodawcy też nie, co utwierdza mnie w przekonaniu, że tak jest dobrze :) Życzę przemiłego weekendu - bez żadnego "musisz". Luiza.
OdpowiedzUsuń