Poszłam ci ja do warzywniaka /już nie pamiętam, po co/ i... zobaczyłam winogrona! Oczy mi się zaśmiały, jako że w tym roku nie zdołałam się nasycić tymi owocami. A co sobie będę na stare lata żałować- kupiłam!
Dziwne były. Jakieś takie lepkie... Ani smaku, ani soczystości... bez sensu! Ale wyrzucić szkoda! No to do gara!
Myślałam, że puszczą sok. A skąd! Dolałam wody, jak mi się garnek zaczął przypalać. A winogrona jak twarde były, tak twarde pozostały do samego końca!
Dodałam trochę cukru i do słoików.
Tę końcówkę od razu poddaliśmy degustacji. Jakaś szczególna małmazja to to nie była, ale dało się wypić jako kompot a i owoce jakoś się zjadło, choć niewiele zmiękły w gotowaniu.
Najważniejsze, że nic się nie zmarnowało. A plusem jest kolejna życiowa lekcja: NIGDY WIĘCEJ WINOGRON ZIMĄ!! ;)))
Moje krzewy winogronowe już drugi rok nie owocowały.
OdpowiedzUsuńMoje owocowały, ale mało było owoców.
UsuńCoś takiego, ja bezczelnie dotykam winogrona.Moje ładnie owocowaly, młode są.Od strony sąsiada był wysyp, jeszcze dla ptaków z8stalo.
OdpowiedzUsuńMłode zawsze ładnie owocują. Moje bardzo chorowały i ocalała tylko jedna odnóżka. Stąd takie marne zbiory.;(
OdpowiedzUsuńPewnie te winogrona chcialy zostac winem i buntowaly sie, ze Ty zaplanowalas z nich zwykly kompot, uprzednio chcac je pochlonac na surowo. Bronily sie jak umialy. ;)
OdpowiedzUsuńMożesz mieć rację! Tyle że ma wino było och za mało.;(
UsuńIch
OdpowiedzUsuńA moze to ogolony agrest ?
OdpowiedzUsuńJak to pisał Wojtek Młynarski
"Raz urzędnik zbyt ostrożny
nie chciał się przekonać,
że sprzedawać agrest można
jako winogrona.
Nie chciał bite trzy godziny
uznać tej drobnostki,
że wystarczy wziąć jarzynę
i ogolić włoski!
[A to przecież dziecko by zrozumiało…]"
To jest myśl! Dobre!;)
UsuńWyjątkowo uparte winogrona. Jak Pantera podejrzewam, że "chciały zostać winem". 😉
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
I tak je brzydko zawiodłam!;)
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Pewnie podmarzły, dlatego zima nie kupuje owoców i warzyw na ryneczku, zdarzały się przemarznięte ...
OdpowiedzUsuńLogiczne wyjaśnienie, nie przyszło mi do głowy.
UsuńOj coś tu nie tak !
UsuńO zbawiennym działaniu mrozu, na pewne owoce, wiedzą i to od wieków Węgrzy, tworząc swoje wielo puttonowe ,tokaje.
Wiedzieli od 1794 mieszkańcy Frankonii prasując winogrona, które im zmroził deszcz i przerabiając je na wino Wiedzą o tym mieszkańcy Kanady tworząc swoje słynne lodowe wina.
Wiedzą nawet nasi"producenci" słynnej łąckiej śliwowicy.A nawet wina głogowe robi się z owoców przemrożonych.
Co do reszty "owoców" nie wypowiadam się bo nie zgłębiłem jeszcze "tego tematu"
Byc moze warto próbować je przetworzyć ? Jak powiedział amerykański pisarz Mark Twain, „największym wynalazcą” jest przypadek.
A tak miedzy nami mówiąc, czy znajduje usprawiedliwienie "niechęć do robienia przetworów" brak wychłodzonych pomieszczeń, spiżarni, piwnic ,jakimi dawniej dysponowały nasze babcie.Dzisiejsza piwnica w tzw "bloku" to temperatura plusowa i to powyżej 10 stopni.
Czy to tylko wymówka, wszak w sklepie kupisz dziś wszystkie przetwory. To nic ze doprawione konserwantami.
Podziwiam wiec Gospodynie 'ze jej się jeszcze chce.Rozumiejąc jednocześnie, ze ma to gdzie umieścić,schować i przetrzymać.
Przemrożone warzywa.Chm
Opowiadał mi jeden z zesłańców.jak to został zabrany z łagru do zbioru ziemniaków I jak opieprzali go miejscowi, ze zbyt dokładnie je zbiera.
Bo cześć należało pozostawić w ziemi.Jak przemarzły solidnie w skorupie pozostawała tylko skrobia.
Czyli nasza kreatywność żywieniowa często wzrasta wraz ze stanem zamożności.A juz powszechna bieda czy głód.Te dopiero uruchamiają ludzka pomysłowość.
Wtedy miejscowi bez obawy ze strony strażników wykopywali je z ziemi i spożytkowali.
W tym roku tylko pomidorowe przeciery robione były w "zapasowych" ilościach. Wszystkie pozostałe słoiczki napełniane były pod hasłem: żeby się nie zmarnowało.
UsuńNigdy nie jadłam kompotu z winogron! 😉
OdpowiedzUsuńCałkiem dobry. Wielokrotnie robiłam, jak było ich dużo. A można też zrobić wieloowocowy- zmieszać z innymi, chyba najlepiej pestkowymi. Z truskawkami nie próbowałam. ;))
OdpowiedzUsuńZ podobnego powody dla mnie sezon na świeże pomidory kończy się około października. Kupione w listopadzie to sama woda bez smaku + skóra jak na hipopotamie (z całym szacunkiem dla hipciów :-) )
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest! Ostatnio facet sprzedał mi na rynku takie pomidory, że były wręcz niejadalne!
Usuń