Propozycję córki, by razem pójść na koncert otwarty na rynek Starego Miasta przyjęłam bez chwili wahania, jako że każda drobinka kultury jest na wagę złota a koncert zapowiadał się interesująco. I pojechałam. Planowane były dwa koncerty: jeden wokalno- instrumentalny nieznanego mi zespołu, drugi- utwory Komedy w aranżacji zespołu Wojtek Mazolewski Quintet.
Miejsca siedzące- owszem, były przewidziane- wszystkie już zajęte a i stojące nieco oddalone.
Jak widać nie tylko ja utrwalałam artystyczne wstępy.
Powiem tak: byłam bardzo zadowolona , że uczestniczyłam w koncertach ale o komforcie odbioru trudno mówić. Z dwóch powodów: po pierwsze - dookoła rozstawione namioty piwne i luźne rozmowy przebywających tam ludzi nie ułatwiały skupienia się na muzyce; po drugie - ponad trzy godziny na nogach /łącznie z przerwą między zespołami/ były jednak dość wyczerpujące.
Miałam nawet pomysł, żeby wziąć ze sobą składany wędkarski taboret ale zrezygnowałam- i to był błąd. Niemniej warto było pocierpieć!
Przy drugim zespole zmieniłyśmy miejsce postojowe, żeby opierając się o cokolwiek, choć trochę ulżyć nogom.
Rynek zapełnił się w znacznej mierze.
Wydawało mi się, że jako tako znam twórczość Komedy, tymczasem rozpoznałam zaledwie jedną melodię... ;(
Może jeszcze dla ubarwienia. Wiadomo, że na Rynku i wokół są najrozmaitsze atrakcje: uliczni grajkowie, wystawy obrazów czy rzeźb- z możliwością kupna zresztą - itd.
Zatrzymałyśmy się na chwilę przy misternie rzeźbionych /chyba w korze/ głowach. Każda inna, każda fascynująca! Nie pytałam o cenę, bo mam świadomość, że to nie na moją kieszeń a ponadto nie bardzo miałabym gdzie taką rzeźbę powiesić, ale... spytałam, czy mogę zrobić zdjęcie. Właściciel dopytywał, do czego mi to potrzebne a gdy spytałam, czy mogłabym umieścić na blogu, powiedział, że w żadnym wypadku- zero internetu!!!
Nie rozumiem tego, bo przecież byłby to dla niego rodzaj reklamy, ale zdjęcia nie zrobiłam. Szkoda!
Za to za drobną opłatą zapozowały do zdjęcia dwie urocze kolorowe panie - i miałam z tego kupę radości! :))
Dobrego tygodnia wszystkim, takiego uśmiechniętego jak panie na fotce!! :)))
Czasami korzystam z takich okazji w naszym parku, całe lato w weekendy mamy jakieś występy w muszli koncertowej.
OdpowiedzUsuńLubię też podobne sytuacje w Poznaniu, gdy bywamy u syna lub na festynach w skansenach. kultura na żywo, to jednak co innego niż na małym ekranie...
Są plusy i minusy takich otwartych imprez. Plusów jest zdecydowanie więcej! I dobrze, że z takich okazji możemy korzystać. :)
UsuńTo posmakowałaś kultury, błąd z tym krzesełkiem.Ja w takiej sytuacji to wolę oglądać przed TV, mój kręgosłup i nogi by tego nie wytrzymały.Ważne że jesteś zadowolona,to się liczy.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa szczęście takie "stojące" koncerty to rzadkość. A jednocześnie nauka, że trzeba się krzesełkowo zabezpieczyć.;))
UsuńJa też pozdrawiam. :)
Najbardziej właśnie drażnią te "atrakcje dodatkowe"! W jedno ucho na przykład wpada Ci poezja, a drugie wyłania soczyste przekleństwa niedaleko biesiadujących piwoszy! Wrrr!
OdpowiedzUsuńJa Już się na sobotnie operetki szykuję!:-)))
Pozdrawianki!
Tak właśnie bywa, ale gdy się odpowiednio wcześnie przyjdzie a zajmie sensowne miejsce, to pewnie da się tego uniknąć.
UsuńWielu fajnych operetkowych wrażeń życzę! :))
Szkoda, że facet nie dał zrobić zdjęć głowom, przecież miałby darmową reklamę. Widocznie mu niepotrzebna. Fajne wyjście miałaś, córka wiedziała co robi. Składane krzesełko to świetny pomysł, gdzieś takie miałam, muszę odszukać, może się przydać. A co piwoszy i innych atrakcji - trzeba się z nimi pogodzić i nauczyć nie słuchać. Tzn. ich nie słuchać tylko słyszeć muzykę, jakby ćwiczenie jogi polegające na podążaniu za uwagą, ale - kto to potrafi?
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że nie skorzystał z szansy na darmową reklamę, ale cóż- jego wybór!
UsuńJogin prawdopodobnie umiałby się "oddzielić". Mnie było trudno, ale i tak nie narzekam.
Panie urocze 😊
OdpowiedzUsuńNie przepadam za takimi koncertami własnie dlatego, że o komforcie słuchania trzeba zapomniec. Ale czasem się załapuję, na ogół przypadkowo 😊
U mnie nie było przypadku. Sama tego chciałam."Plusy dodatnie" przeważyły! ;))
UsuńAle kiecki! Całe dzieciństwo o takich marzyłam, bo przecież z taką sukienką zaraz zostaje się księżniczką!
OdpowiedzUsuńNo! Tylko w czasie upału trochę duszno! ;)))))
UsuńDzięki Twoim zdjęciom poczułam atmosferę. :) Jednak takie imprezy mają niepowtarzalny urok (pomimo minusików ;) ) Muzyka na żywo nabiera innego brzmienia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Absolutnie tak! Dlatego napisałam o pewnych niedogodnościach, ale się na nie specjalnie nie uskarżałam. Pozdrawiam. :)
UsuńPiekne te panie w tych stylowych sukniach! Drzez mniej mój ;)
OdpowiedzUsuńTeż się nimi zachwyciłam- stąd zresztą fotka. A muzyki prawie każdej chętnie posłucham. No może poza heavy metalem i rapem, które jakoś do mnie nie trafiają.
OdpowiedzUsuń