13 maj 2021

Sorry, Winnetou!

 Polityki ostatnio robi się tak dużo, że dusi, przytłacza i człowiek wszystkimi nerwami usiłuje się od niej uwolnić, choć na chwilę, choć dla złapania oddechu...

Wiadomo, książka jest dobra na wszystko a już powrót do dziecięcych czy młodzieżowych lektur- po prostu miód, malina, beztroska i przygoda w czystej postaci. Postanowiłam więc zanurzyć się w atmosferę minionych lat i sięgnęłam po  wszech bohatera, czyli Winnetou.

Przyznam po cichu, że w tamtych latach powieści Karola Maya nie czytałam, natomiast z pełnym zachwytem śledziłam losy Małego Bizona Arkadego Fiedlera, więc Indianie- to było to! Wcześniej czy później zaległości trzeba nadrobić, w dodatku z oczekiwaną przyjemnością, w dodatku po obejrzeniu w swoim czasie, zresztą również z dużą przyjemnością, historii Winnetou na ekranie.


I co ja, biedulka, mogę teraz powiedzieć?...

Sorry, Winnetou! To było jedno z większych rozczarowań w moim czytelniczym życiu!! ;(

Zmogłam jakoś pierwszy tom, morduję się nad drugim i całkiem serio zastanawiam się, czy tego w diabły nie zostawić, bo tylko się wkurzam. Winnetou to jakiś lekkomyślny niewydarzeniec, który samotnie przebywa bezkresne przestrzenie, wpada w zasadzki, z których ratuje go teoretycznie greenhorn /żółtodziób/, ale praktycznie  oczywiście niezwyciężony Old Shatterhand, który nigdy jeszcze przestrzeni dzikiego Zachodu nie przemierzał, ale idealnie umie czytać ślady, bezszelestnie się czołgać a nawet stoczyć walkę z niedźwiedziem przy pomocy noża!!!  Indianie są naiwni jak dzieci, ci źli są oczywiście głupi, ci dobrzy są mądrzy i przenikliwi... Zastanawiam się, jak tego typu książka mogła być kultową lekturą młodych ludzi.

Przyznam, że po tym czytelniczym rozczarowaniu boję się sięgnąć po film, by go ponownie obejrzeć. Mało tego: boję się sięgnąć po ukochanego Małego Bizona z lat dzieciństwa, bo co będzie, jeśli okaże się podobnym rozczarowaniem?...;(

----------------------------------------

Całkiem przez przypadek- o ile przypadki istnieją- trafiłam na postać muzyka z Ekwadoru, który całkowicie zawładnął moją wyobraźnią.

Może  jestem mało konsekwentna w swoich wyborach, ale muzyka Leo Rojas /Rojasa?.../ na fletni pana to coś, czego można słuchać i słuchać...

https://www.google.com/search?client=firefox-b-d&q=leo+rojas+muzyka

Podałam całą stronę, aby każdy mógł wybrać to, co go urzeknie.

... Zastanawiałam się, czy nie jest to erzac podobny do cygańskich namiastek muzyki, ale nawet jeśli tak, to się poddaję: bardzo mi się te melodie podobają! ;)

31 komentarzy:

  1. Matyldo, a ja i tak nie przestanę kochać Winnetou❤❤❤
    Małego Bizona nawet mam, wielokrotnie czytalam, ale z miłością to nie ma nic wspólnego 🙂 Pierre Brice był śliczny, miałam lusterko z jego fotką na odwrocie kupione w Opolu na placu targowym 🙂 Ale mi czasy przypomniałaś 😃 Dzięki 🌹

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posłuchaj muzyki, zamknij oczy i wyobraź sobie Winnetou- oszalejesz!! 😀😘❣️

      Usuń
  2. Należało się w młodości Zapoznać się z tym Apaczem -Przystojniakiem! Teraz to musztarda po obiedzie - nie te czasy! ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapoznałam się ale tylko filmowo! Książka jest dla mnie nie do strawienia! ;( Teraz. Jak byłoby w latach młodości- nie wiem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorry, Winnetou!
    Dawno dawno temu gdy jeszcze uczęszczałem do szkoły średniej/Gimnazjum się to nazywało a było "jednoimienne"/ na lekcje chłopaki, a w zasadzie jeden, przynosił sfatygowana powieść" Winnetou"tak już zaczytaną, ze składała się z poszczególnych kartek.
    Czytaliśmy, a raczej niektórzy czytali, na lekcjach, wymieniając się co chwila kartkami.
    Dp mnie dotarło kilka kartek,chłopaki się zaczytywali! Im się podobała, a mnie nie.
    Nie wiem dlaczego, ale nie.
    Dla mnie to były bezgraniczne pierdoły !!I na 2 kartkach pozostałem I do dziś nie przeczytałem ani jednego dzieła pana Maya.Nie daje rady i już.
    Ciekawe bo swą "edukacją czytelniczą"rozpocząłem od samodzielnego przeczytania "Ogniem i mieczem" i Sienkiewiczem byłem zafascynowany.
    Nie pytajcie czemu May mi "nie pasi" Nie pasi i juz !
    Widziałem natomiast jugosłowiańsko- amerykańską ekranizacje /chyba Winetu jej było?/ I zrozumiałem dlaczego.Dla mnie to był Gniot i po całości.
    Wiec sorry ale nie, za co przepraszam wielbicieli dzieł Maya.
    PS
    Utwory na fletni Pana uwielbiam .Zresztą filmy kowbojskie, w takim samym klimacie, mają podkład muzyczny wykonany, na tym samym instrumencie genialnego Ennio Moricone.A płyty odtwarzam sobie w samochodzie, zamiast nieśmiertelnego buuuum,bbbum modnego dziś a podnoszący dach i wyginające szyby, w samochodzie.
    Wiec gdy spotkasz samochod, z którego płynie utwór Moricone /na fletni Pana/ to będę ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już nie czuję się osamotniona w swoim krytycyzmie wobec książki o przystojnym Apaczu.
      A jak usłyszę z samochodu muzykę Ennio, niezależnie czy na fletni, czy nie, to z przyjemnością pozdrowię, machając ręką. ;))

      Usuń
  5. Oglądałam te filmy z zapartym tchem w pewnym wieku , dzisiaj też mogę to obejrzeć, lepsze to niż inne programy.Jeden z moich braci do dzis8aj uwielbia książki Karola Maya, może coś między wierszami czyta ? Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie masz rację. Na przystojnego Indianina zawsze z przyjemnością można popatrzeć . ;))

      Usuń
  6. Musze Ci sie przyznac, ze nigdy nie czytalam Maya, nie lubie takiej literatury, film Winnetou widzialam, ale nie zachwycil mnie, jak kazdy western, bo organicznie nie trawie westernow, sa prymitywne i wszystkie jednakowe. Jednak odtworca roli to smakowity facet i szkoda, ze juz nie zyje, natomiast jego bialy brat byl hollywoodzkim pedofilem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo! Całkiem nowe wiadomości! Nigdy o tym nie słyszałam.
      A ja w czambuł nie przekreślam wszystkich westernów- są lepsze i gorsze...

      Usuń
  7. Książki nie czytałam, natomiast oglądałam filmy i chyba w ubiegłym roku postanowiłam ponownie rzucić okiem i niestety, trafiły na listę tych, którym razem z latami ubywa uroku. Myślę, że taka konfrontacja ma swoje plusy. A mój sentyment i tak siedzi tam, gdzie siedział.
    Muzyki posłuchałam. Bardzo mi się podobała.
    Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! Niektóre filmy bardzo się starzeją. A sentyment pozostaje, bo to wspomnienie młodości.
      Cieszę się, że Ci się muzyka podobała. Serdeczności!😘

      Usuń
  8. Grubo ponad szęśćdziesiąt lat temu Winnetou "to było to".
    Od ponad pięćdziesięciu lat "fletnia Pana to jest to". Tyle, że jest to Gheorghe Zamfir.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełna zgoda!
      A to znasz
      https://www.youtube.com/watch?v=yL_gDFIyTmU

      Usuń
    2. 1. Jako ateista lubię organy - zwłaszcza w kościołach, w rękach i nogach dobrych organistów. Tego nie znałem [w tym wykonaniu]. Dziękuję za link.
      2. Z prawdziwą przyjemnością [z pozytywnym zaskoczeniem] podziwiam Twoją lapidarność i rzeczowość.
      Pozdrawiam...

      Usuń
  9. Książek o Winnetou prawie nie pamiętam, kiedyś podobał mi się Skarb w Srebrnym Jeziorze.
    Co do filmu, to pamiętam, że trafiliśmy na projekcje Winnetou w Bydgoszczy, ale doczytaliśmy, że to niemiecka wersja dubbingowa! To dopiero było doświadczenie, gdy słyszysz nagle na dzikim zachodzie - hande hoch!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha!!! Lubię język rosyjski i rosyjskie filmy, ale nie zdzierżyłem, gdy przed latami przyszło mi
      w Moskowskom Tielewidieniju oglądać naszego "Faraona" i "Pana Wołodyjowskiego" w dabingu... A dobili mnie "Czetyrie tankisty i sobaka"... Winnetou krzyczący - Haende hoch! To warte mszy! Zaczynam szukać w dojczlandzkich zapasach netowych.
      Hertzliche Gruessen dla Tiebia...

      Usuń
    2. Niedawno widziałam Winnetou w śląskiej wersji na kanale TVP Silesia czy jakoś tak. A jeśli ktoś nie wie, to seria filmów z panem W. jest produkcji zahodnioniemiecko-francusko-jugosłowiańskiej, Winnetou to aktor francuski, reszta to Niemcy więc przepraszam, jakim językiem mieli mówić? W narzeczu Bantu? ;D

      Usuń
    3. Śląską wersję też widziałam, ale tak jak lubię gwarę śląska, tak nie zdzierżyłam filmu w tej wersji w całości...

      Usuń
    4. Jotko, to było straszne... Ja też nie mogłam zdzierżyć ;)))

      Usuń
  10. A zorientowaliście się iz te wszystkie westerny to takie amerykańskie propagandowe produkcyjniaki,chcący nam udowodnić iż na Dzikim Zachodzie pełno było prawych i szlachetnych ludzi,nieprzekupnych szeryfów a bron którą tam każdy nosił /widomie i skrycie/to tylko przeciw nielicznym "złym ludziom" A dobry i szlachetny jak ja już musiał użyć to tylko w pojedynku, oko w oko Nigdy nie strzelał ,w plecy.
    A to co uczynili Indianom ,jak ich skrycie "białe twarze wykończały"wyganiając z ziemi do rezerwatów,stosując rozne wredne metody pozostało na uboczu.A tam prócz ludobójstwa było i użycie broni bakteriologicznej gdy "biednym czerwonym" biali rozdawali zakażone ospą koce"I w filmach,w wiekszosci, zły Indianin i szlachetny biały
    Co jak co, ale spece z Hollywoodu potrafią nam robić wodę z mózgu Bo oni"bronią demokracji" Tylko dlaczego nie u siebie tylko u innych?
    Przecież w propagandzie armia USA /patrz filmy z Rambo/ zawsze jest zwycięska, a w praktyce wiała z Wietnamu pokonana przez biedaków w sandałach a teraz wieje z Afganistanu.
    Gorzej ze nasz "suweren" uwierzył ze i teraz "oni nas obronią" nie bacząc na to, iż w każdej z bitw 2 wojny światowej Jankesi zawsze na początku dostawali baty.A gdyby juz nam pomogli to z Polski kamień na kamieniu by nie pozostał.No ale mamy sojusznika.
    Wiec rada taka To co nam w filmach przekazują warto zweryfikować z nieodległą przecież historią.
    A ich filmy, z westernami włącznie traktować jako bajki.I do tego propagandowe.Takie jak CCCP .Wypisz wymaluj.

    OdpowiedzUsuń
  11. DO WSZYSTKICH MOICH GOŚCI:

    Tym razem odpowiem łącznie, bo nie będę Wam - każdemu z osobna- powtarzać tego samego.
    JESTEŚCIE WSPANIALI!!!
    Z prawdziwą przyjemnością czytam Wasze wypowiedzi i bardzo za nie dziękuję. Dla podobnych rozmów/ pogaduszek/ dyskusji warto prowadzić bloga! Dzięki Wam ten blog wciąż żyje i rozwija się a ja cieszę się, że mogę z Wami porozmawiać, możemy wymienić swoje opinie w cywilizowany - i ciekawy- sposób.
    RAZ JESZCZE BARDZO, BARDZO DZIĘKUJĘ I NAJSERDECZNIEJ WSZYSTKICH POZDRAWIAM. :))

    OdpowiedzUsuń
  12. Niech ciepły rajski wiatr łagodnym podmuchem głaszcze twój dom i niech Wielki Duch błogosławi wszystkich, którzy wchodzą do twojego domu, niech twoje mokasyny zostawiają na ziemi szczęśliwe ślady i niech tęcza zawsze dotyka twojego ramienia! - to indiańskie przywitanie na dobry dzień.
    Może by tak przejąć ten sympatyczny zwrot od Czirokezów, zamiast naszego "dzień dobry"?
    Howgh.

    (Beata Pawlikowska - "Świat według blondynki")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonałe tylko nieco przydługie! Ale spróbuję się tego nauczyć! :)))

      A co powiesz o następnej notce? Jest kierowana do Ciebie. ;(

      Usuń
    2. Gdy dodasz do tego "O wonny kwiecie lotosu" będzie to coś z egipskiego.
      A tak miedzy nami Tamadzi/Tamada (gruz. თამადა) − gruziński mistrz ceremonii/ podczas tradycyjnej uczty tez potrafią takie piętrowe toast wznosić.A wina mają przednie oj przednie.

      Usuń
    3. No w końcu da się to rozbudować jeszcze bardziej, oby tylko gospodarz cierpliwości nie stracił! ;)))

      Usuń
  13. Inne odczucie ksiazki i postaci wynika z tego iz zapoznalismy sie z nia w kompletnie innych czasach. Przypomnij sobie jaki byl wybor w lekturach? bardzo slaby a ta pokazywala zupelnie inny swiat, malo nam znany. Nie mielismy wtedy szans ocenic na ile w tym rzeczywistosci a ile fantazji. Obecnie mamy wiedze i gust bardziej wyrafinowany wiec ksiazki czy film oceniamy bardziej surowo i latwo znajdujemy ich bledy. Nie winie Maya - pisal dostosowywujac sie do czasow i gustow, to tylko my sie zmienilismy. Zreszta wiele podobnego mozna powiedziec o dzisiejszych ksiazkach ktore po jakims czasie beda oceniane bardzo podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Świat się zmienia. My się zmieniamy...

      Usuń
    2. Ło Matko !
      Jeśli "w czas Gimnazjum "May mi "nie pasił"a było to w erze ,gdy ostatnie dinozaury można było spotkać ,i teraz tez mi"nie pasi" to co to znaczy?
      a/wierny jestem swoim "czytelniczym gustom"
      b/czy jako tępa dzida nie potrafię zmienić swoich poglądów.
      Co gorsza podoba mi się dalej twórczość Sienkiewicza, choć wiem ze on takie bzdety i przekłamania popularyzował, ze strach się bać.
      Jedni mówią "ku pokrzepieniu serc ,tak trza było" i nawet fakt, iż nadobne niewiasty opłacały msze za dusze sp.Wołodyjowskiego do dziś wzrusza "suwerena".
      A i dziś padają z murów klasztornych, jak to Kordecki dzielny odpór stawiał a Kmicic kolubrynę wysadzał.
      I lud świętobliwy na motocyklach i modnymi sztandarami przyrzeka, ze tak jak oni wiary ojców bronic będą.

      Usuń
  14. To się nam podoba, co się podoba- i tyle! I nie ma co z tego powodu rachunków sumienia robić. ;) Ja też lubię Sienkiewicza, bo umiał czytelnika za serce chwycić a jeśli nawet niekoniecznie prawdy historycznej się trzymał, to w każdym razie pięknie bajać potrafił- i chwała mu za to! :)

    OdpowiedzUsuń