Co jakiś czas nadziewam się na tematykę z cyklu: - A pamiętasz?... I kiedy zobaczyłam...
...to zwyczajnie zachciało mi się śmiać! Stary przedmiot- dobre sobie! ;))
Nokii byłam wierna przez całe lata i świetnie mi służyła. Byłam w niej zakochana i z dużymi oporami dałam się namówić na dzisiejszego smartfona, ale i obecnie ciężko byłoby mi powiedzieć, że to stary przedmiot.
Dziś opowiem o starych przedmiotach, o NAPRAWDĘ starych przedmiotach!
Po wojnie każdy tak jak mógł, starał się być w miarę możliwości samowystarczalny. Moi rodzice mieli krowę i chyba jakieś owce. Krowę pamiętam, owiec- nie, ale przypuszczam, że musiały być, skoro było tak dużo wełny do przędzenia. I to już był przydział prac domowych dla babci. Babcia wystawiała kółko, nakładała wełnę i zaczynał się nasz czas: babciowo- wnuczkowy.
Uwielbiałam te wieczory, kiedy babcia równomiernie naciskała nogą coś na kształt drewnianego pedału, kołowrotek furkotał, w rękach babci przesuwała się równiutka cienka wełniana nitka a babcia śpiewała albo opowiadała nam bajki.
Siadałyśmy wtedy blisko niej na stołeczkach, słuchałyśmy jak urzeczone i nigdy nie było dosyć, choć przecież i opowieści, i piosenki musiały się powtarzać.
Nie próbujcie łapać mnie za słowa, bo całego ciągu technologicznego produkcji wełny nie pamiętam, wiem jednak, że po zgręplowaniu i sprzędzeniu wełna była dość brudna, trzeba ją więc było "przerobić" na motki, uprać, wysuszyć i dopiero potem zwijać w kłębki.
Do tego służyło motowidło!
Zastanawiam się teraz, dlaczego dość często nasze ręce, przy zwijaniu wełny w kłębek, zastępowały motowidło...
Prawdopodobnie uprana wełna częściej mogła się splątać, odwijana z motowidła; ludzkie ręce są uważniejsze, szybciej reagują na zaistniałą trudność...
Jak lubiłam wieczory z babcią i przędzeniem wełny, tak nie znosiłam gotowych wełnianych produktów. Gryzły i były bardzo nieprzyjemne dla ciała. Mama z wełny robiła swetry a na krosnach szaliki, w które co pewien odstęp wplatała czerwony kordonek, żeby choć trochę przełamać szarzyznę wełny.
Nasze grymasy jakoś jednak były brane pod uwagę, bo pamiętam swetry z króliczej wełny. Rodzice hodowali angory, bo te dawały i wełnę, i mięso. Sweterki były cudne: cieplutkie i milutkie, ale miały niezaprzeczalną wadę: fatalnie "obłaziły" i ciemna spódniczka już po paru chwilach pełna była bielutkich siepów.
Zastanawiam się teraz, jak babci udawało się prząść tę króliczą wełnę i - nie pamiętam!
No to jeszcze jeden przedmiot z tamtych lat.
Kiedy ojciec, po powrocie skądś tam, siadał siadał na krześle i lekko unosił nogę, to było wiadomo, że zaraz padnie hasło: ciągnij!
Bardzo często po wojnie mężczyźni chodzili w oficerkach a że nogi mieli zabezpieczone onucami, to zdjęcie takich butów wcale nie było łatwe, samemu- niemal niemożliwe. Dziecięca siła nie zawsze mogła sobie z tym poradzić i wtedy padało kolejne hasło: przynieś psa!
To dość prymitywne urządzenie było jednak skuteczne i nogę z buta ostatecznie udawało się oswobodzić.
Bez większego trudu udało mi się ten rysunek w internecie znaleźć, co mnie niepomiernie zdziwiło, bo obok /trochę mniej topornych/ przedmiotów były ceny a więc psa można kupić i dziś, ale kto dziś jeszcze w oficerkach chodzi?!...
Bądźmy mili dla siebie! I zdrowia! :))
Moj pierwszy telefon tez byl Nokia. Prosty w obsludze i robil swa robote mimo ze innych funkcji mial prawie zero. A obecnych telefonow (od kilku lat mam iPhone) to wogole nie znam zbyt dokladnie czyli nie uzywam wszystkiego co potrafi.
OdpowiedzUsuńMoj ojciec nosil takie wlasnie buty ale nie mial urzadzenia do sciagania ich wiec mocowala sie z nimi mama ktora to poza tym wciaz je pucowala do polysku.
Pamietam troche takich dziwnosci z przeszlosci jak kierat, radio na sluchawki, ustep w postaci budki za domem, brak pradu czyli oswietlanie lampa naftowa , balie i tarki do prania, studnie - to wszystko widzialam u rodziny na wsi wiec gdy wracalam do siebie, do miasta to czulam sie bardzo obdarowana losem - co bylo prawda.
Nawet moje dzieci, pamietajace inne czasy, nie znaly tych szczegolow a obecnie gdy syn chce przekazac swoim synom to widac ze zadne opisy nie potrafia oddac dawnej rzeczywistosci i nie moga uwierzyc ze tak bylo i dalo sie z tym zyc.
Ja tez lubilam opowiesci babci, zwlaszcza w czasie dlugich, zimowych wieczorow - wydaja mi sie duzo lepsze niz obecne niektore filmy. To wszystko bardzo zblizalo rodziny a takze dla nas, dzieci, bylo dobrym sposobem na przekazanie wskazowek zyciowych.
Obecnie to nawet wszelcy psycholodzy tego nie potrafia.
Uzupełniłaś moją notkę o cały szereg różnych przedmiotów, w towarzystwie których płynęło moje dzieciństwo. A wiesz, że były różne lampy naftowe: inna do domu i inna do obory. Ta druga musiała być solidniejsza- wiadomo, żeby nie zaprószyć ognia. A domowa miała jeszcze lusterko, żeby odbijało światło- dla powiększenia jasności pomieszczenia. I knot się przycinało, gdy lampa kopciła. Wspominek a wspominek- otwarty wór!;))
UsuńPamiętam te dawne czasy. Też chętnie wracam do wspomnień. To, co było kiedyś, jest podstawą tego, co jest dziś. Te siermiężne powojenne czasy często wspominam. Buziaki.
OdpowiedzUsuńCzasy były trudne, ale mnie kojarzą się z ciepłem i dziecięcą beztroską. Często się w przeszłość nie zanurzam, ale czasem- z przyjemnością!:)
UsuńJa pamietam u babci w Krakowie malenkie "drzwiczki" w podlodze w kuchni, ktore sie otwieralo, kiedy spuszczana byla woda z balii po praniu na tarze. Balia byla dosc duza, miala kranik blisko dna i tamtedy spuszczalo sie wode po praniu, bo nie sposob byloby tego kolosa podniesc, zeby wylac. Pamietam u cioci na wsi, jak robila maslo w maselnicy, a za lodowke sluzyla piwniczka pod kuchnia i liscie chrzanu. Mam przed oczami wujka, ktory ogarnial cale zniwa kosa, ciotka z dziecmi skoszone zboze zbierala i wiazala w snopki.
OdpowiedzUsuńSporo pamietam, np. cepy, wialnie, krosno tkackie i przepiekne kolorowe zapaski na nim tkane.
A taka Nokie tez mialam, chyba kazdy mial :)))
Bliskie są mi Twoje wspomnieniowe klimaty- jedynie cepów nie znałam.Ale piwniczka w kuchni pod podłogą- jak najbardziej. Schodziło się po drabince. I studnia na korbę. I balia, i tara... A radia nie pamiętam. Może ojciec miał.. ale dzieci nie miały dostępu. Dopiero potem były kołchoźniki i audycje przez radiowęzeł.
UsuńA Nokia była super!!!:)
Mam także Nokię. I jest to najlepszy telefon, bo służy - w zasadzie tyko - do telefonowania. I nie chce się zepsuć.
OdpowiedzUsuńMam już inny telefon, ale o swojej Nokii zawsze myślę z wdzięcznością- była niezawodna!
OdpowiedzUsuńNokię miałam 10 lat a może i więcej!
OdpowiedzUsuńA z bobytu u Dziadkow to pamiętam centryfugę i kierzankę do robienia masła.Dziadek miał króle a Babcia nam szyła z ich skórek czapki i futrka! Był też u nich kołchoźnik czyli radio z jedną stacją.A u drugiego Dziadka krawca była maszyna na pedał, żelazko z duszą i manekin! Piwniczka była, balia i tara też, a w piecach kaflowtch duchówka!
Mnie babcia zrobiła serdak z króliczych skórek. Bardzo go lubiłam.
UsuńŻelazko z duszą też pamiętam. I pamiętam swój strach przy wkładaniu upalonej do białości duszy , żeby przypadkiem nie wypadła!
Po pierwsze
OdpowiedzUsuńTamte telefony mimo ograniczeń /dla mnie wystarczające/miały jedna niezaprzeczalną zaletę, ładowało się je po 2 -3 tygodniach i mimo słabej sieci' "łączyły" lepiej niż dzisiejsze "komputery" prze -zemnie nazwane "srajfonami"
Po drugie
Te "smart....fony" mają/łącza się z/ "wujka Google" i możesz sobie /nawet głosowo/odnaleźć odpowiedz na
'żądane "hasło"Mozna z nich np ściągać.Łącząc się z Internetem.
Powiesz frazę "Litwo ojczyzna moja "i ci wyświetli Adam Mickiewicz z "przypisami" o grach i innych bajerach kochanych przez młodocianych nie wspomnę.
Maja aparat telefoniczny co pomocnym jest do np utrwalenia samochodowej stłuczki czy wypadku by mieć dowód . "filmowy nawet
Maja możliwość nagrywania rozmów Które to wykorzystują ci co chodzą na manifestacje
To zalety A wady
Setki "zombi"łazi z nimi po ulicach.Wpatrzeni w ekrany włażą pod pojazdy.A w tramwaju autobusie nie pogadasz bo większość gapi się w ekran lub rozmawia/często się drąc/
Sami sobie zakupiliśmy szpiega /lub nawet 2/które nie tylko rejestruje / w stacji bazowej/ nasze położenie /miejsce przebywania/ale ta sama stacja rejestruje nasze SMS,MMS czy rozmowy.Nie jesteśmy już anonimowi.
A"służby?"Te to dopiera maja nas na widelcu.Nawet o tym nie wiemy
https://wiadomosci.radiozet.pl/Polska/Polityka/Pegasus-w-Polsce.-CBA-kupilo-potezne-oprogramowanie-szpiegowskie
I dlatego, często śmiech mnie bierze gdy antyszczepionkowcy mówią ze "wszczepią im chipa i będą inwigilowani"
Co powiedzieć durniom ?
Jesteście od dawna, bo sami sobie sprzęt do inwigilacji zakupiliście i z domu bez niego nie wychodzicie.
A plusy dodatnie
Tez mam srajfon"jak go nazywam.Podle łączy bo sa miejsca w kraju ze "nie ma zasięgu"natomiast tam gdzie jest gesta siec stacji bazowych,jest OK i często chwale sobie jego zaletę Bo gdy jadę na spotkanie a tkwię w korku mogę kogoś uprzedzić i przeprosić za spóźnienie.Chronicznie nie znoszę ludzi niepunktualnych.
Na czas przebywania w szpitalu miałem cały czas łączność z Rodziną/a teraz w czas przymusowego siedzenia w domu rzecz niezbędna"
I niestety Gdy wprowadza system 5 G będziemy sobie musieli kupić nowe wynalazki bo tamte "stare?"już nie będą łączyć.Wiec gdyby ktoś coś /nawet w prezencie/takie ustrojstwo otrzymywał niech pyta o 5 G
PS
Tez pamiętam balie tary wyżymaczki nawet magiel parowy /gdzie nosiło się pościel/krochmalenie ect
Kołowrotek tez a jak to działa widziałem tylko w skansenie natomiast 'zanabylem dla pamięci i mam na ścianie zawieszone, takie coś.
https://allegrolokalnie.pl/oferta/stara-maglownica-z-kijanka.
A i jeszcze 2 lampy naftowe.Takie z zabezpieczeniem które na pałąku wieszało się na suficie.Niestety współczesne podroby.
PS
Małe pytanko
Co zrobimy i co poczniemy gdy te wszystkie stacje bazowe.satelity łączące, pierdykną/wystarczy nawet nie wojna a jeden wybuch słoneczny/ i z łączności nici.
Nawet wojsko bez GPS nie trafi do domu.
Takie wełny i swetry/rękawiczki itp/ z nich produkowane sa do dziś na Podhalu,"Gryza"jak cholera.
Ech ta nasza młodość !!
To sam sobie odpowiedziałeś, dlaczego takim zainteresowaniem cieszą się obozy przetrwania- ludzie czują pismo nosem, że różnie może być, więc wolą być przygotowani...
UsuńA swoją drogą- myślę, że nam wychowanym w trudnych czasach prościej byłoby przyzwyczaić się do nowych surowych warunków.
Gdyby kogoś zainteresowało ??
OdpowiedzUsuńhttps://strefa.biz/prawo/pegasus-czy-cba-faktycznie-go-kupilo/
A pamietasz tarkę do prania? potem dopiero była Frania, to dopiero był skok cywilizacyjny:)
OdpowiedzUsuńPewnie, że pamietam. I tarę, i Franię, i wyżymaczkę z dwoma wałkami przykręcaną do pralki.
UsuńRozśmieszył mnie trochę mem z Nokią, chociaż w gruncie rzeczy to bardzo smutne, że istnieją ludzie, których zainteresowania koncentrują się na grach i internecie.
OdpowiedzUsuńA stare przedmioty uwielbiam. Zachowałam trochę z winnicy rodziców mojego Teścia.
Serdeczności 😘
Mój mąż zbierał różne stare przedmioty, ale nie przerodziło się to w prawdziwą pasję, więc po jakimś czasie starocie zmieniły
Usuńwłaściciela poza jednym żelazkiem, które teraz używane jest jako blokada zewnętrznych drzwi, żeby się nie zamykały podczas wietrzenia.;)))
Całuski przesyłam.:)
Phi! Magiel parowy? Ja pamiętam magiel ze skrzynią pełną kamieni. Ruszyć było ciężko, ale potem już jakoś szło!😉
OdpowiedzUsuńMagla nie używaliśmy. Najpierw się pościel wyciągało, potem równiutko składało i na takim stosie siadało. Efekt był zadowalający! ;)
UsuńNie mogę pochwalić się znajomością/pamięcią przedmiotów z Twoich wspomnień. Żaden z moich przodków nie mieszkał na wsi, same jeno mieszczuchy mi się trafiły :(((
OdpowiedzUsuńAle... pamiętam adapter Bambino, telewizor Neptun (z kolorową nakładką na ekran), radyjka Szarotkę, Koliber, pralkę Franię, potem Polar, walkmana, pierwsze kalkulatory, magnetofon szpulowy Grundig, kompy Atari, Amigę (gry pong, tetris!), meblościankę "kowalscy"... to ci była nowoczesność całą gębą!!!
No i Nokia 3310... czy ktoś śmiał jej nie mieć...? :))))
...a jednak pamiętam "grzybek" do cerowania, "deptaną" Singerkę, igłę do repasacji rajstop - "królestwo" mojej pracowitej babci.
Fajowe czasy!
Szarotka, Neptun czy Bambino to już późniejsze czasy!
OdpowiedzUsuńWidzisz, ile fajnistości Cię ominęło?... ;)))
Ale nie żałuj- miałaś łatwiej! To tylko wspomnienia są takie kolorowe, codzienne życie dawało jednak w kość...;(
Od kilku dni wnerwia mnie blogger, jako anonim wpisuje komentarze bez problemu, a zalogowana jestem wywalana w kosmos.
OdpowiedzUsuńPróbuję wpisać już chyba czwarty raz...
Udało się, więc dopiszę: moja mama miała starsza Nokię nawet, z wielką anteną, a jaka dumna była!
UsuńGdy rozmawiam z maluchami w szkole to czuje się jak dinozaur!
Maluchy paluszkują na smartfonach bez zahamowań! Mój najmłodszy wnusio lepiej sobie z tym radzi niż ja! Inne pokolenie!:))
UsuńJotko! Tak mi przykro! Nie umiem Ci pomóc, nie znam się na tym cholerstwie! Sama chodzę tu na paluszkach, żeby czegoś nie zepsuć!🙁😢💕
OdpowiedzUsuńDziadek miał nie "psa" tylko "pachołka" :) Resztę znam i pamiętam poza kołowrotkiem, tego nie było u babci. Jaki pierwszy telefon miałam - nie pamiętam, w spadku po dzieciach, duży był, ciężki, ale radość też była :) Mogłam dzwonić do taty w każdej chwili i mieć kontakt z chłopcami. Matyldo, popatrz, dawniej nie było telefonów, nie każdy miał, na zainstalowanie czekało się niemożliwie długo. Budka telefoniczna była oblegana i stało się w kolejce... Mimo to umawialiśmy się, spotykaliśmy bez problemu i fajnie było, bo młodość jest cudowna :) Buziaki!
OdpowiedzUsuńKabina nr1! Będzie rozmowa! Pamiętam, pamiętam! Na telefon stacjonarny czekałam wiele lat - tylko nieliczni mieli zakładany. Szczęściarze!
OdpowiedzUsuńDziś tylko można powspominać...
Lepiej mi odpowiedzcie"jak czekista czekiście"jak na wschodzie powiadają
OdpowiedzUsuńDawne pranie
Kocioł do gotowania na piecu kuchennym /opalany węglem/w nim woda z mydłem "szarym"wpierw posiekanym na kawałki nożem.
W drugim wielkim garze podgrzewana woda do prania.
Na taboretach w kuchni /bo cala akcja kuchnie zajęła/wielka drewniana balia/kto wie co to/a w niej 2 tarki na której Mama z Babcia lub Ciotka, tarły każdą sztukę tzw "bielizny"
W tzw międzyczasie dolewanie cieplej wody opróżnianie balii z wody brudnej ect.A znam takie domy gdzie wodę nosiło się nosiłkami ze studni.
A potem grzanie wody i rozrabianie tzw "krochmalu" w którym to garze mieszało się kopyścią sztuki krochmalone następnie wykręcane ręcznie wkładane do miednicy a wszystko niosło na strych gdzie rozwieszane były sznury do suszenia.
Po wysuszeniu i zebraniu ze sznurów ,selekcja, to do prasowania a to po "wyciągnięciu"/w 2 osoby/składało sie pościel w zgrabny pakiet i owinięte kocykiem zanosiło "do magla" do wymaglowania.
A w tym maglu tłumek pań i plotki ploteczki o sąsiadach i na zmianę to kręcenie korba magla to zawijanie pościeli na wałki i podkładanie tych nawiniętych na wałek/po już sie tylko przekazywało obsłudze/
Po ,do domu gdzie znow pościel po nawilżeniu prasowana i to metalowym żelazkiem "na dusze" lub z wkładem węglowym/węgiel drzewny umiejętnie rozpalany/.
Opuściłem cos z całego długiego procesu ??
Ale nie o to chodzi
Co mam dziś powiedzieć synowej, która powiada ,ze jest zmęczona, bo miała pranie?
Gdy w domu pralka automatyczna wraz z suszarką.
Kłopot, bo to juz wysuszone, trzeba przynieść z pralni no i niektóre sztuki, wyprasować żelazkiem parowym /wytwarzającym parę/
Nietaktem wiec jest śmianie się w nos dziś tym którzy "sa zmęczeni bo "robili"pranie w domu?
A jeszcze tragedia bo tu jeszcze naczynia w zmywarce i trzeba je wyjąć i krew człeka zalewa. bo pod nogami pląta się ten cholerny "automatyczny"odkurzacz
Wiec trzeba zadzwonić, by dowieźli na obiad "cos gotowego"lub skoczyć do marketu po pierogi lub coś "gotowego" I na szybko do "mikrofali"
O innych ustrojstwach które 'same robią"rozdrabniają gotują i smażą podłączone do komputera i przywołujące dzwonkiem, by dołożyć jakiś produkt nie pisze, bo zawalają blaty w kuchni.
I tak to życie nasze wraz z przyjściem tej automatyzacji zrobiło sie cięższe i gorsze niż drzewiej !!
No jak nie jak tak.
Obawiam sie ze tylko BBM wie o czym napisałem.Na zrozumienie nie oczekuje.:)) :))
Znam to wszystko. Może poza maglem, bo w domu nie było a z "zewnętrznego" się nie korzystało- mama oszczędzała, na czym tylko mogła. Ale magiel jako taki też znam, bo czasem towarzyszyłam koleżankom.
UsuńPewnie się zdziwisz, ale nie podzielam Twojej ironii co do dzisiejszych czasów. Z pewnością jest łatwiej fizycznie, ale obciążenia psychiczne są takie jak kiedyś, o ile nie większe: niepewność jutra, świadomość najrozmaitszych zagrożeń, wyścig szczurów... pewnie można by jeszcze wymieniać. To wszystko powoduje stres i zmęczenie takie, jakiego kiedyś chyba jednak nie było. Po fizycznym zmęczeniu człowiek zasypiał kamiennym snem i organizm mógł się zregenerować; teraz młodzi wracają z pracy wypompowani do zera a często w nocy trudno im zasnąć. Nie takie to miody, chociaż różnych ułatwiaczy multum.
I tak na koniec: dlaczego masz mówić synowej a nie synowi? Jemu też by ręce nie odpadły, gdyby dotknął odkurzacza albo rozwiesił pranie, nie sądzisz?... Przepraszam Cię najuprzejmiej, ale zapachniało mi maczyzmem.Całe życie za*******m jak osioł i teraz z przeraźliwą ostrością widzę ten nierówny podział domowych obowiązków. Szkoda, że dopiero na starość... ;(
Bo sie zbuntował po pierwszym "tyle razy ci mówiłam ze kolory do kolorów a ty robisz ciągle źle"
UsuńI nie ma co rozwieszać bo to cholerstwo z tego ustrojstwa wychodzi suche.
Odkurzaczy maja dwa.1 i 2 piętro . Wystarczy je włączyć przez aplikacje na smartfonie i same zap.transmitując w tzw "międzyczasie" swoja trasę/pokazuje na smartfonie/ a po odkurzeniu posłusznie się meldują w stacji bazowej.
Sa nawet tak sprytne ze gdy opuszcza trasę po naładowaniu ponownie na nią wracają.Co jakiś czas należy opróżniać z nagromadzonych śmieci i kurzu tylko,stację bazową.
Ten leń / z lenistwa oczywiście/ zaprojektował sobie tzw "inteligentny dom"
Gdzie smartfonem steruje sie światłem,opuszcza i podnosi rolety.Maja nawet podgląd, na kamerach /i srajfonach/gdy dom opuszczają.I cholera wie co jeszcze włącznie z ogrzewaniem pompą ciepła.
Co do "obciążeń psychicznych" to raczej ja je mam, bo gdy ich odwiedzę to cholera mnie bierze.
Tu coś mruga, tu coś świeci, a tu coś ,samo się załącza i za chińskiego boga nie wiadomo jak to wyłączyć.
Zostać samemu w takim domu ,jeden strach.A im to przychodzi, łatwo Przywykli.
Piszesz " teraz młodzi wracają z pracy wypompowani do zera"I strach się bać Bo jakby musieli to samo i tak samo jak ich babcie To koniec świata.
Piszesz "Znam to wszystko" i pomyśl.To była wojna albo zaraz po, gdzie nic dosłownie nie było.I o wszystko należało się starać.lub załatwiać
PS
Nie wiem jak Ty, ale ja to mam w pamięci, jako odrębne przypadki, takie pojedyncze fotografie.
W domu była nas trójka.Pare dzieci miała Ciotka ja bylem sam.Opiekowały się nami 3 kobiety.Karmiły ubierały, a ja za cholerę oprócz uczucia dojmującego głodu, nie pamiętam czym nas karmiły.Nie potrafię nawet wymienić ani jednej potrawy.Nic, kompletna mgła.
Zaraz po wojnie byłem z Mama w Warszawie i dziś z tego pamiętam pojedyncze fotografie,gdy np zobaczę w TV O Kolumna Zygmunta,ja ją widziałem zwaloną.O pomnik Kopernika Ja go widziałem jaki był podziurawiony kulami, Chrystus przed kościołem Zbawiciela,o ja go widziałem jak leżał zwalony z cokołu.
Takie pojedyncze projekcje, żaden ciągły film.Zal ze nigdy nie spytałem o to jakiegoś psychologa !
Nigdy nie byłam w "inteligentnym" domu, więc trudno mi się odnieść do tego, o czym piszesz. A że technika zawsze mnie paraliżowała, to chyba rozumiem Twoją niechęć.
UsuńA czasy powojenne? Jestem od Ciebie trochę młodsza, ale też nie mam ciągłości wspomnień a jedynie pojedyncze obrazy. Może każdy tak ma?... Może pamięć nie jest w stanie ogarnąć całości życia?... Może to dobrze dla zachowania jakiej takiej równowagi psychicznej?...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZnam wszystkie poza ostatnim przedmiotem, bo branża dziewiarska nieustająco używa i kołowrotków (dziewczyny i chłopaki przecież przędą i farbują), i motowidła. Na motowidło niektóre moje koleżanki mówią "parasolka" ;-)
OdpowiedzUsuńOoo! Ale się zdziwiłam! Sądziłam, że to już dawno odeszło w niebyt!
UsuńA skąd! "Parasolka" to towar drogi i niezbędny ;-)
UsuńNokię miałem Nokia 6310i i do tej pory po niej płaczę rzewnie...
Nie znam typu/ numeru Nokii, miałam taką jak na zdjęciu. I też ciepło ją wspominam!:)
UsuńMatyldo – dzięki Tobie i Twoim gościom uświadomiłam sobie, że żyłam kiedyś w innej epoce, a raczej epokach, że to wszystko naprawdę kiedyś było.... trochę może inaczej ale i tak samo
OdpowiedzUsuńTe prania w balii na tarze, gotowanie bielizny, krochmalenie. wyżymanie dokręcaną do balii wyżymaczką, maglowanie we wspólnym maglu...wszystko na głowie i spracowanych rekach mamy, która po wojnie została sama z dwójką dzieci. Każde pranie odchorowywała. Ale żelazko było już elektryczne. Zapomniałam go kiedyś wyłączyć, wypaliła się wielka dziura w stole, przy którym z bratem odrabialiśmy lekcje. Palenie w kuchni węglem…. Miałam obowiązek po powrocie ze szkoły rozpalać ogień w piecu kuchennym i obierać kartofle…. a mama po powrocie z pracy kończyła gotowanie.
Brak telefonu - nie żadnej komórki tylko tego najzwyklejszego..... wyczekiwało się latami na zainstalowanie. Chociaż na to specjalnie nie narzekałam.... nie byłam dzięki temu pod ścisłą, telefoniczną kontrolą, nie zawsze by się podobało mamie moje randkowanie zamiast nauki u koleżanki, która też zresztą nie miała telefonu. Pamiętam to wyczekiwanie na poczcie na międzymiastową rozmowę..... Gdy już założono nam telefon / kosztowało to zdaje się 500 zł / - chyba na zawsze wbił mi się w pamięć jego numer – 55- 19 Komórkę - oczywiście Nokię mieliśmy dopiero w 2001r. Telewizor czarno biały - ruski w latach 60. Powoli trochę przybywało - Frania, ruska pralka już z wyżymaczką, mała lodóweczka, ale o radiu długo mogłam tylko pomarzyć. Pierwsze było jakieś poniemieckie . Adapter b. późno. A teraz w tej drugiej nowej epoce, gdzie mamy wszystko co nam ułatwia życie narzekamy tak jak synowa Wieśka. Bo w lodówce trzeba co jakiś czas zrobić porządek, bo z pralki wnieść na górę pranie i powiesić na strychu…. A odkurzanie to już straszna robota. Tylko że przybyło nam lat.
W tej obecnej już komputerowej epoce w zapomnienie poszły wspólne wieczorne gry w chińczyka, warcaby, kierki itd. z dziećmi lub wnukami. One rozmawiają z nami, owszem, ale z nieodłącznym smart fonem w ręku, cały czas z kimś grają i wcale im to nie przeszkadza w prowadzeniu rozmowy. . Książki z czytnika…. Dobrze, że w ogóle czytają. To akurat popieram mnie samą ratuje czytnik…. Mam b. daleko do biblioteki.
Ale czy chcielibyśmy powrotu do tamtych czasów, kiedy byliśmy jak nam się wydaje szczęśliwsi? Przecież nie Jeśli - to tylko wybiórczo, a tak się niestety nie da.
Ciekawe, czy za 50 - 70 lat nasze prawnuki będą z łezka w oku wspominały swoją młodość narzekając jak to było kiedyś źle.... tak jak my teraz .
Przepraszam za chaos i może błędy, ale nie mogę wrócić, by sprawdzić bo mi się litery całkiem zaczerniają, nie wiem co się stało.
Dziękuję Ci , Donko, że podzieliłaś się wspomnieniami.
UsuńI wiesz, jak patrzę na różnego rodzaju roboty: skaczące, mówiące, nawet podobne do ludzi, to czuję przerażenie- chyba nie umiałabym współistnieć z maszynami w przyszłym świecie, dlatego nie dziwiłabym się naszym wnukom czy prawnukom, gdyby z niejaką tęsknotą wspominały obecne czasy...
To całe szczęście ze jeszcze w Polsce nie ma???sex robotów!!/w innych krajach juz sa/
UsuńDopiero byś wpadła w panikę, gdyby taki wieczorową porą, zapukał Ci do drzwi, z ofertą usługową.
Bo akurat sąsiedzi zamówili sobie taka usługę, a jemu się pokićkały adresy.
A jakie kawały można by robić !!Nadobnym a świętobliwym, Panom czy Paniom!
No bo co teraz ?
Dzis i u nas, wnusio babcie może wystraszyć zdalnie sterowana myszą lub np pająkiem.
A co też Ci po głowie chodzi?!... to zwykle sex gadżety nie wystarczą?!
UsuńSodoma i Gomora!!;)))
No co Ty !
UsuńKażdą elektronikę można "przesterować"
Wnuki np podsyłają babci sexrobota a ona go, po wymianie "hipa" przesterowuje na np koszenie trawy.
Albo i nie !Jak kto lubi.
Robotyka to wielkie pole do popisu i modyfikacji.Nie ma co się bać Czytaj Lema !!!
Elektroniki nie należy się bać i mieć jakiekolwiek kompleksy.
Bo tylko nieliczni wiedzą ,czym i jak się to je.Większość "potrafi?"tylko obsługiwać i klika bezmyślnie A jak się "zawiesi"to "twardy reset"
Czyli odcięcie od zasilania, a urządzenie samo się naprawia.
Czyli prościej jak Ci się "telefon zawiesi" najlepiej wyjąć z niego baterie /jeśli ma opcje wymiany a stare telefony np.tak maja/i zastartować.
I jest OK.A jeśli się zepsuje "na amen"bo np wpadł do muszli klozetowej, co często się zdarza kupić nowy.
No i rada Nie kupować tych najdroższych, bo z nimi jak z telewizorami. Od cholery rożnych funkcji i gier a i tak z nich nigdy nie będziemy korzystać,Bo nam one na nic !
A sprzedawcy cwaniacy wpychają nam zawsze najdroższe.
Na szczęście resetować umiem! :)))
UsuńUrocze Matyldo, dzięki za przypomnienie starych czasów, tak niedawnych :)
OdpowiedzUsuńStare a niedawne... Wystarczy zamknąć powieki a pojawiają się obrazy dzieciństwa, młodości... a czas pędzi jak szalony! ;(
UsuńTeż pamiętam, jak było kiedyś, gdy byłam małą dziewczynką. Pewno kiedyś w przyszłości tak też będą wspominać swoje dzieciństwo nasi prawnukowie.
OdpowiedzUsuńZ pewnością. I pomyślą z sentymentem, jak prababcia zupki robiła, żeby smakowało, żeby dogodzić...
UsuńWychodzi na to, że wszyscy mieli Nokię :) Moja do tej pory działa i leży w szafce na wszelki wypadek - smartfona mam dopiero niecałe dwa lata.
OdpowiedzUsuńMój dziadek też miał króliki, ale takie zwykłe, skórki zawsze zawoził do skupu. Jak mnie za dzieciaka marzyła się kurtka typu wiatrówka z takich odpowiednio wygarbowanych króliczych skórek....... Tym bardziej, że od pewnego momentu były te króliki nie tylko szare ale też czarne i łaciate. Pewnie jakbym dziadka poprosił to coś by się dało zrobić a teraz to już kiszka... :D
A tak w ogóle poczytałem komentarze i ja sporo z tych rzeczy też kojarzę. Kto pamięta codzienny komunikat w radiu o stopniu zasilania? I jak był dwudziesty to trzeba się było szykować, że zaraz prądu nie będzie.
A wyłączenia prądu były na porządku dziennym!
UsuńNo popatrz! Jeszcze coś dorzuciłeś do wspominanych różności! Bo i różne rzeczy się przeżyło!
A Nokię to może i ja bym odgrzebała, bo chyba nie wyrzuciłam- jako że czasami różne rzeczy się przydają! ;)
Tych komunikatów o dwudziestym stopniu zasilania nie pamiętam z autopsji, tylko z "Bruneta wieczorową porą" :)
UsuńNie wszyscy mieli Nokię... ja nie. Ale ja jestem uparta (czasami).
Młoda jesteś, to dlatego! :)
UsuńU mnie się też do magla nie chodziło, przypuszczam, że dlatego, że daleko, ale przede wszystkim z oszczędności.
OdpowiedzUsuńJa z kolei z dzieciństwa pamiętam, jak z babcią siadywałyśmy o zmroku przed włączonym radiem. Robiło się coraz ciemniej, a babcia nie pozwalała jeszcze zapalać światła - czego nie cierpiałam :) W coraz większych ciemnościach widać było tylko te żółte odblaski z odbiornika...
Wiem, o czym mówisz. Na wszystkim się oszczędzało! Moja mama chwytała się różnych prac, żeby parę złotych dorobić do nędznej pensji...
OdpowiedzUsuńGdy założyli nam telefon w latach 70-tych i gdy przyszedł pierwszy rachunek... była w domu Sodoma i Gomora. No bo nie było dla mnie i brata większej rozrywki niż dzwonić pod przypadkowe numery i robić głupie dowcipy, a także wydzwaniać do zegarynki albo żeby posłuchać bajki i co tam jeszcze znaleźliśmy w książce telefonicznej.
OdpowiedzUsuńA teraz zajrzałam pod hasło zegarynka na Wiki i co odkryłam:
"W latach 80. zegarynka była wykorzystywana do obchodzenia wyższych kosztów rozmów międzymiastowych (połączenie z zegarynką było naliczane jak miejscowe), gdyż istniała możliwość usłyszenia innych osób dzwoniących na zegarynkę w tym samym momencie."
Pierwsze słyszę!
Z zegarynki nigdy nie korzystałam. Jakoś nie było to mi potrzebne a dzieciaki były za małe, żeby robić psikusy. ;)
OdpowiedzUsuńoch! ja też robiłem za motowidło! nie uśmiechało mi się owo zajęcie, ale ktoś musiał.
OdpowiedzUsuńwspominaj i nie wstydź się wcale - to, że świat pokonał drogę nie znaczy, że trzeba się wypierać przeszłości.
Nie Ty jeden! Może nie było pod ręką, może nie chciało się motowidła montować... nie wiem, w każdym razie mnie też się zdarzało trzymać ręce z nałożonym młotkiem wełny.
OdpowiedzUsuńA przeszłości nigdy się nie wypieram- była, jaka była. Ale nie chcę zbyt często-życie pędzi do przodu, trzeba żyć tu i teraz- nie wspomnieniami.
No jak to tak "bez wspomnień??"
OdpowiedzUsuńTo do czego porównać swe dzisiejsze postępowanie, jak nie do przykładów lub wspomnień z durnej i chmurnej, własnej przeszłości.
Wspominając strzeżesz się dawnych błędów,ma się materiał porównawczy a i nielicznych stać na refleksje "matko moja, jaki ja wtedy byłem durny"/no i w wielu przypadkach tak mi zostało/ Itp itd "rachunki sumienia"
I często zamiast "Moja culpa" znajdujemy usprawiedliwienie "takie to wtedy były czasy"
I juz jest lepiej z samopoczuciem gdy sami sobie dajemy rozgrzeszenie.
Powiem Ci, że łatwiej kogoś usprawiedliwić i rozgrzeszyć niż siebie. Przetestowalam.;(
OdpowiedzUsuń