9 paź 2020

List do...


Dziś Międzynarodowy Dzień Pisania Listów.

Zastanowiłam się przez chwilę, czy my w ogóle jeszcze piszemy listy?... Pisma- tak! Kartki świąteczne, imieninowe- coraz rzadziej, ale też. A listy? Nie pamiętam, kiedy i komu wysłałam jakiś list. Musiało to być bardzo, bardzo dawno temu...

Jeśli mam komuś coś do przekazania, po prostu dzwonię albo wysyłam e-maila. To wymaga mniej zachodu, jest prostsze a równie skuteczne- wiadomość zostanie przekazana.

Ale nie da się rozmowy odsłuchać po raz drugi /jeśli nie zostanie w całości nagrana/ a do listu można wracać co jakiś czas, odczytywać całość albo wybrane fragmenty... Do tej pory mam listy Matki, które kiedyś do nas pisała. O codziennym dniu, o pracy... Miała piękne pismo, nie to, co ja. Ja skrobię jak kura pazurem. Kiedyś staranniej pisałam.

I niby teraz jest wygodniej, bo postukam palcem w klawiaturę i "list" poszedł, ale- nie ma już tej pisanej rozmowy między dwojgiem ludzi. Przed laty miałam przyjaciółkę od serca. Ileż myśmy do siebie listów napisały! Kilometrowych! O wszystkim- o zmartwieniach i radościach, o kłopotach i sukcesach, o marzeniach i tęsknotach... To były czasy, kiedy i ona, i ja, otwierałyśmy przed sobą serca na oścież. Nie ma już tych listów, spaliłam je. P. jest już po drugiej stronie, w tym lepszym świecie. Nie chciałam, aby ktokolwiek kiedykolwiek miał dostęp do tej dziewczęcej pisaniny- była tylko nasza!

Nie mam już do kogo pisać listów. Zresztą to takie staroświeckie! Trzeba iść z duchem czasu i nie oglądać się wstecz. 

Ale dobrze, że jest takie święto, bo może warto przypomnieć sobie, że i taka forma komunikacji kiedyś była?...



 

33 komentarze:

  1. Ponad sto lat przed Mikołajem Rejem, który to ogłosił, iż "Polacy nie gęsi i swój język mają" niejaki Marcin z Międzyrzecza przeszedł do historii jako autor najstarszego listu miłosnego w języku polskim. Był on sekretarzem biskupa poznańskiego Stanisława Ciołka, a pisał do lubej, przemierzając drogę do Poznania. Wysłał w Szamotułach, był rok 1429.
    List zatytułował pięknie:
    Panno ma najmilejsza!, a kończył słowami:
    A tako z tobą się rozstając, serce me jeło barzo płakać, a ja także ślubuję twej miłości nie zapominać, ale wszędzie część a lubość czynić”

    ...żeby tak sztuka pisania listów przetrwała choć między kochankami...a tu d**a! Ja nie dostałam ani jednego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszka Osiecka wyżywała się w pisaniu listów miłosnych. Akurat już drugą książkę o niej czytam i mam wrażenie, że bardziej pisała niż kochała , więc może nie trzeba aż tak wielkiej wagi przykładać do miłosnej korespondencji?...;)

      Usuń
    2. ...tym bardziej, że tamten niecnota też przedłożył karierę ponad miłość do "lekko naruszonej" panny!Nie wrócił. Szubrawiec.

      Epistolografia (w dodatku wielce romantyczna) przetrwała w moim domu zapiskami "kup warzywa" albo "odbierz przesyłkę" :))))

      Usuń
    3. Ostatnie uśmiechy odczytuję, że całą historię traktujesz już jako zabawną anegdotkę. I dobrze! Wyglada na to, że niewart był poważniejszego uczucia- szubrawiec!;))

      Usuń
    4. Epistolografia (w dodatku wielce romantyczna) przetrwała w moim domu zapiskami "kup warzywa" albo "odbierz przesyłkę" :)))
      Śliczne! Przecież życie to właśnie te drobiazgi, które dają potem radość np. wspólnego posiłku (warzywa!).
      Ja kiedyś smarowałem po kilkanaście stron A4, teraz już mi się nie chce, bo nie ma o czym pisać, skoro wszystko na fejsie ;-) Ale czasem coś wyślę, bardzo czasem ;-)

      Usuń
    5. Patrz, nie załapałam, że efektem może być wspólny romantyczny posiłek!;)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszę mejle w formie listów-załączników (te do bliskich). Ale bez koperty, szelestu papieru, oczekiwania listonosza - to nie to samo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie nie to samo! Cała otoczka oczekiwania na list tworzyła niepowtarzalną aurę. Szczególnie, gdy był to list od osoby szczególnie bliskiej.

      Usuń
    2. Zbędna powtórka- przepraszam.

      Usuń
  4. Ja wolę rozmawiać korzystając z telefonu niż pisać listy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że po tylu latach "pisemnego milczenia listownego " też miałabym problem z napisaniem takiego listu, jakie pisywałam kiedyś.

      Usuń
  5. Wolę pisać niż mówić. W młodości pisałam dużo listów, korespondowałam regularnie z kuzynką (mam listy do tej pory), z siostry szwagierką (bardzo starszą panią), z koleżankami w szkole pisałyśmy do siebie listy i podawałyśmy je sobie do przeczytania w domu. Też gdzieś mam, może znajdę... Pamiętam oczekiwanie na listonosza, zaglądanie do skrzynki... No i oczywiście do dziadków w Tenczynku pisałam przynajmniej raz w tygodniu i do drugiej babci w Krakowie też... Inny świat, inne czasy... A teraz wysyłam sms-y, wprawdzie długo ich potem nie kasuję, ale kiedyś trzeba. Nie ma to jak papier... anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda - nie ma to jak papier. Choć powiem Ci, że blogowanie jakoś tam mi zastąpiło pisanie listów, bo to przecież też rodzaj komunikacji, jakby listy do Was wszystkich, którzy mnie odwiedzicie. Co o tym myślisz, Aniu?

      Usuń
    2. Odwiedzacie.
      Co się dziś ze mną dzieje?? Co odpowiedź, to literówka albo błąd ! :(((

      Usuń
    3. Matyldo kochana, ja też mam wrażenie, że piszę listy do wszystkich czytających bloga. Z tym, że z niektórymi czuję więź i rodzaj przyjaźni (tu buziaki dla Ciebie):))) O innych nic nie wiem bo się nie ujawniają, ale też im serdeczności przesyłam :))) Może to też taki rodzaj rozsyłania "listów do ludzkości" z dobrym przesłaniem, że warto być przyzwoitym człowiekiem? Tak jak dawniej w listach piszemy o różnych sprawach, dzielimy się wątpliwościami, odczuciami, smutkami i radościami. Tylko... jak się Lapcio zepsuje na amen, albo go insza przypadłość zaatakuje - wszystko zniknie, a papier zostanie.. Jednak - taki znak czasu i musimy się dostosować. Pisanie szybciej wychodzi na klawiaturze, już nawet bazgrolić długopisem zaczęłam okropnie, choć kiedyś ładnie pisałam i wyraźnie. Organ nieużywany zanika... Wiesz, że młodzież teraz nie zna się na zegarkach? Mają tylko elektroniczne wyświetlacze, a z cyferblatu nie potrafią odczytać godziny! Tak się świat zmienia...
      No tom się rozgadała ;) Ściskam serdecznie!

      Usuń
    4. Ładnie to , Aniu, ujęłaś! Tak też to widzę - blogowanie jako kontakt z odwiedzającymi gośćmi. Bo tylko społeczne kontakty mają sens i nawet jeśli ktoś ma zadatki na indywidualistę, to w izolacji nie uda mu się przeżyć. Serdeczności Aniu! 😘

      Usuń
  6. Ostatni list napisałam w 2009 roku, na który nie dostałam odpowiedzi!
    Wcześniej lubiłam wysyłać listy do bliskich mi osób, ale przekonałam się, że nie zawsze można liczyć na odpowiedź.
    Powoli, zgodnie z dominującymi tendencjami, przechodziłam na maile, sms-y, rozmowy telefoniczne , itp, itd!
    Ja wiem, nowoczesność w "domu i zagrodzie"! Ale szkoda tych epistolarnych historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy to przypadkiem nie czas zarządził zmianę komunikacji. Tempo życia tak przyspieszyło, że listy już w momencie wysyłania miałyby charakter archiwalny...

      Usuń
  7. Ostatni list napisałam w 2009 roku, na który nie dostałam odpowiedzi!
    Wcześniej lubiłam wysyłać listy do bliskich mi osób, ale przekonałam się, że nie zawsze można liczyć na odpowiedź.
    Powoli, zgodnie z dominującymi tendencjami, przechodziłam na maile, sms-y, rozmowy telefoniczne , itp, itd!
    Ja wiem, nowoczesność w "domu i zagrodzie"! Ale szkoda tych epistolarnych historii.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nawet maile traktuję osobiście, tym bardziej tak traktowałem listy. Pisałem wyłącznie do tych osób, które lubiłem, nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy "wypada" napisać do kogoś jeszcze. Wkładam dużo wysiłku (emocjonalnie) w każdą moją pisaninę, więc nie pisywałem do tych, na których szkoda mi było czasu. Nadszedł jednak taki moment, że na listy coraz rzadziej dostawałem odpowiedzi - zbiegło się to w czasie z rozpowszechnieniem internetu w Polsce i wiem, że to nowe sposoby komunikacji stały się przyczyną, tym niemniej czułem się jak porzucony pies, bo ja jeszcze długo nie miałem możliwości korzystania z sieci. W końcu przestałem się tym przejmować, zarzuciłem też pisanie listów.
    Zbyt późno przyszło mi do głowy, że stare listy mogą być świadectwem historii, więc ich nie gromadziłem. Dziś tego żałuję, gdyby się ostały, nie niszczyłbym ich, ale wtedy, gdy decydował się ich los, po prostu byłem człowiekiem bardzo wrażliwym na punkcie tego, że ktoś może zajrzeć w moje osobiste rozmowy, więc się ich pozbywałem. Dziś bym po prostu pomyślał "czytanie prywatnej korespondencji to świństwo, ale to nie mój problem, a czytającego nieprzeznaczone dla siebie informacje."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Masz rację, że listy zawsze zawierają coś osobistego.
      Przyznam, że nie potrafię powiedzieć, czemu jedne listy gromadziłam a inne niszczyłam. Z pewnością jakimś powodem była niechęć, by przeczytał je ktoś postronny- choćby przez przypadek... bo to trochę tak jakby pozwolić intruzowi grzebać w swojej duszy...

      Usuń
  9. W zasadzie to cały tydzień pisania listów od 9 do 15 października.
    Czasami piszę, wymieniam listy z blogerami, choć nie zawsze docierają do adresatów, cóż jaka poczta, taka korespondencja. Listy to dobry trening dla wszystkich piszących.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wczoraj kliknęłam w nietypowe święta i tam odkryłam ten dzień, ale rzeczywiście- przypomniałaś mi, że jest cały tydzień.
    Listów jako takich już nie piszę. Nie ma już tych osób, z którymi prowadziłam ożywioną korespondencję...:(

    OdpowiedzUsuń
  11. Ty o listach.Warto wiec wiedzę o nich /szczególnie tych miłosnych/sobie uzupełnić.
    Z życzliwością wiec podsyłam
    https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/1502919,1,sztuka-pisania-listow-milosnych.read

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie wiem, czy skorzystam. Dawno już listów miłosnych nie pisałam i nic nie wskazuje na to, bym kiedykolwiek miała pisać.;))) Ale dziękuję za chęć pomocy. :)

      Usuń
  12. Oj tam zaraz pisać.Choc jak mawiają Nowa miłość nowa młodość.
    A pamiętasz jeszcze jak przy pisaniu listów 'towarzyszył "nam "Słownik poprawnej polszczyzny" czy jak mu tam było by "byków ortograficznych" nie robić? A pani, lub pan od polaka, stawiał stopnie w zależności od ilości błędów.
    Dzis bułka z masłem. Zaświadczenie lekarskie. żeś dyslektyk a nie matoł i z głowy A komp nie tylko ci "byki"poprawi. nie tylko podkreśli. ale poda prawidłowe rozwiązanie Oto potęga dzisiejszej techniki
    PS
    Ale dla męża zamiast polecenia"Kup ziemniaki"lub cos tam, można dodać "Kochanie"
    Przecież wiele listów miłosnych od tego się zaczynało!Jedno słowo a jaka uczuciowa treść !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dam złego słowa na dyslektyków powiedzieć, bo mam w rodzinie a niegłupie chłopaki! A skoro komp na błędy zwraca uwagę, to w czym problem ?...

      Usuń
  13. Pisałam dawniej, chetnie i często, miałam też do kogo:) W pewnym momencie przeszłam na maszynopisanie, no a teraz wiadomo, mailowanie. Po smierci mamy znalazło sie w moim posiadaniu sporo starych listów i, powiem to, nie wszystkie powinny były, bo pozwalały ujrzec swiatło sprawom, które pwoinny zostać w mroku przeszłości:) Te ważne oddałam dzieciom rodziców, których one dotyczyły, reszte zostawiłam, niektóre wyrzuciłam. Ale zgadzam sie, że sztuka epistolarna wzbogacała nasze zycie, szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są dwie szkoły: niszczyć listy, pamiętniki lub nie. Ja jestem za tą drugą wersją /z pewnymi wyjątkami oczywiście/. To w końcu kawał czyjegoś / naszego życia, subiektywnie przedstawionego- to prawda, ale przecież na to nałożą się wspomnienia osoby czytającej, więc powstanie obraz w sumie względnie obiektywny. A że nie ma osób bez skazy i wad- to przecież nie od dziś wiadomo!

      Usuń
  14. Niszczyć, czy nie? Listy to Historia. Odpowiedź więc sama się nasuwa. Sama zniszczyłam te najcenniejsze, zbyt wiele bólu sprawiałoby mi ich odczytywanie n-ty raz. I nie żałuję......mam je zapisane w pamięci. Przy okazji zniszczyłam też wszystkie inne. by nie wracać do wspomnień czasu gdy byłam jakąś inną częścią siebie, częścią, która gdzieś....nie wiem gdzie? została bezpowrotnie na zawsze. Nie zniszczyłam listów od mamy i niedawno znów postanowiłam do nich wrócić.... mam je prawie pod ręką,,..... oczekują .Być może nie doczekają się, nie zdawałam sobie sprawy, że to może być już niemożliwe. A teraz pytanie czy chcielibyśmy powrotu do ich pisania.... Wg mnie maile mogą zastąpić listy. Kiedyś korespondencja mailowa wyciągnęła mnie z traumy związanej z odejściem bliskiej osoby. Różnica jest jednak b. duża. Listy, które zostaną po nas to coś materialnego, co można schować i przechować, ewentualnie spalic. Korespondencję mailową, w której często jest nasza dusza mozna jednym kliknięcie znisczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że cały problem zawartości listów, zapisków czy notatek rozbija się o otwartość i szczerość wypowiedzi. Jeśli dzielę się sobą z drugim człowiekiem i z pełnym przekonaniem piszę to, co piszę, to jest to ważne a listy grzecznościowe, na "odczep się" lub "bo wypada" faktycznie nadają się tylko na podpałkę.

      Usuń