Bożenarodzeniowe dekoracje podobno /piszę "podobno", bo sama nie stwierdziłam, mignął mi gdzieś jedynie jakiś mem!/ już w niektórych sklepach są prezentowane, więc czemu niby ja nie miałabym zacząć zaduszkowej pielgrzymki na dwa tygodnie przed właściwym świętem?
Szczerze mówiąc, trochę mnie pogoniła pandemia, bo cmentarzy kilka i trzeba tak wizyty rozłożyć, żeby bezpiecznie mijać się z ludźmi tak podczas prac porządkowych jak i samego świętowania.
Rozpoczęłam wczoraj- w Warszawie. Siąpił deszczyk, cisza, spokój, ludzi praktycznie nie widać. Bardzo się cieszę, że byłam, bo bardzo chciałam być. Niby to tylko symbol a przecież ważny. Dla mnie ważny. Wiem- nie dla każdego i ja to rozumiem, ale dla mnie całkowita cmentarna samotność byłaby przykra. I dlatego chcę jej uniknąć, o ile to będzie możliwe.
Na piątek planuję Wyszków, jeśli nic nie stanie na przeszkodzie. W następnym tygodniu kolejne cmentarze- pod warunkiem, że los pozwoli. A samo Święto Zmarłych i Zaduszki chyba spędzę w domu. Może tylko raniutko wyskoczę zapalić lampki, zobaczymy... wszystko się jakoś ułoży!
Dobrze pamiętać o Zmarłych, ale nie ma co się spieszyć do powiększenia ich grona. Rozsądek przede wszystkim.
Bądźcie zdrowi!
Smutny ten Demotywator, oby wizja nie przeszła w real.
OdpowiedzUsuńA do mnie coraz bardziej dociera, że to stawianie zniczy, wiązanek to bardziej dla tych co tam chodzą. I tu mi przestaje zależeć, by zobaczyli, że byłam. Pamiętam o tych bliskich i bez latania na cmentarz. Zresztą i tak nikt nie rozezna kogo wieniec jest. I dochodzę do wniosku, że w tym roku będę tylko na tutejszym cmentarzu 2 groby) i styknie.
Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia:)
Wiesz, to niezupełnie chodzi o to, że ktoś ma wiedzieć, że "zaliczyłam". Kiedyś zrobiło mi się potwornie przykro, gdy z grobu mojego dziadka ludzie zrobili zwykły śmietnik i dlatego zawsze chcę go uprzątnąć, choćby tylko przed Zaduszkami. Może kiedyś o tym napiszę, bo to cały czas trudny dla mnie temat. Ja też życzę Ci dużo, dużo zdrowia!
UsuńNic nie poradzę na to, że ludzie właśnie spostrzegają to "zaliczyłam". Byłam niejednokrotnie świadkiem takich rozmów: "Patrz Irena już była, a te kwiaty to od kogo? Ciekawe czy w tym roku Andrzej się w końcu pojawi?" I w ten deseń.
UsuńStarsi ludzie wręcz pilnowali, by młodzi odwiedzili groby. Przez długi czas poddawałam się temu swoistemu "terrorowi" (woziłam rodziców po cmentarzach, uzupełniałam znicze, myłam itp), a potem, się zbuntowałam. Teraz idę na cmentarze tylko wtedy, kiedy czuję potrzebę.
Ten swoisty "terror" swoje zrobił i chociaż w zasadzie, podobnie jak Ty, chodzę na cmentarze, kiedy czuję taką potrzebę, to czas przed 1.XI stwarza takie ciśnienie, że czułabym się źle, gdybym wtedy grobów nie odwiedziła. Może właśnie dlatego, że " na co dzień" robię to rzadko, nie wiem...
UsuńNawet cmentarna tradycja musi przejść metamorfozę, co zrobić, byle samemu przeżyć...
OdpowiedzUsuńNo taki beznadziejny czas!
UsuńJakoś musimy wypośrodkować, żeby o siebie zadbać i o Bliskich Zmarłych nie zapomnieć...
Ja ogólnie lubię chodzić po cmentarzach, tylko nieszczególnie podchodzi mi tłok na 1 listopada. Znicze, które nie gasną, gdzieś podrodze zepsuły mi atmosferę.
OdpowiedzUsuńTeż lubię cmentarze- mają swoją niepowtarzalną atmosferę, specyficzny nastrój spokoju.
UsuńA co do świateł- też podzielam. I trudno teraz o zwykłe proste lampki. Króluje kiczowisko...
oj tam... ;)
UsuńChyba sama chętnie bym od spodu posłuchała!:)))))))
UsuńZaraz, zaraz! Ja chcę być skremowana, to popiołom chyba wszystko jedno, co i kiedy grają i świecą! ;)))
spopielisz ciało, a dusza... kto wie...? :)))
UsuńDusza? Będzie się pałętać po blogowisku, ale nie będzie straszyć! ;))
UsuńPatrząc w lata wstecz na cmentarzach były pochody, ostatnie lata ludzi malutko.Chyba też wcześniej poświecimy wcześniej, sprzątać nie muszę bo kolejna siostra ma dyżur na cmentarzu, my za 2 lata.1 stroik, 1 bukiet a reszta po 2 lampki .Poorzednie lata mieliśmy miejski autobus darmowy i super było.Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńTak. Mnóstwo ludzi, spotkania najpierw przy grobach , potem domowe, rodzinne.
UsuńTeraz jest inaczej, ale i sytuacja to "inaczej" wymusiła.
Pozdrawiam.
Na naszym cmentarzu jestem przynajmniej raz w tygodniu, przy okazji rowerowych spacerów, więc nie zrobi różnicy, gdy akurat w to Święto nie będę. A do Rodziców nie pojadę - Grajdołek jest w czerwonej strefie. Poczekam, w końcu na miejscu są najmłodszy Brat z Bratową!
OdpowiedzUsuńZdrowotności życzę!
Mam wrażenie, że te Zaduszki będą inne niż wszystkie poprzednie- luźniejsze i spokojniejsze. A może mi się tak tylko wydaje?... Bardzo dobrze, że nie wybierasz się do czerwonej strefy. Pamięć można pielęgnować także w domu a teraz musisz chronić własne zdrowie- taki czas!
OdpowiedzUsuńZdróweńka,Słoneczko!😘
Nie cierpię cmentarzy i nie chodziłabym w ogóle, ale...
OdpowiedzUsuńW zeszłym roku grób moich rodziców był tak zapuszczony, że siostra nie była tam chyba przez rok. To teraz mam zamiar w przyszłym tygodniu tam posprzątać, a 1 listopada się nie wybieram w te tłumy (głownie chodzi o tłumy w autobusach i tramwajach).
Ja też się wybieram na swój miejscowy w przyszłym tygodniu. Czekam aż przestanie padać deszcz.
OdpowiedzUsuńI chyba tak jest dobrze. A tłumy? W tym roku trudno cokolwiek przewidywać.
Dobrze pamiętać o Zmarłych, ale nie ma co się spieszyć do powiększenia ich grona - dobrze powiedziane:)
OdpowiedzUsuńTrzymajmy się jakoś.
Bo chciałoby się , Ikroopko, jeszcze trochę pożyć, choć to życie wcale takie wspaniałe nie jest! Tak jak powiedziałaś: trzymajmy się!😘
UsuńUważaj na siebie!
OdpowiedzUsuńJasne! Jestem bardzo ostrożna! Dziękuję. I Ty na siebie uważaj!🤗
UsuńJa o tym co mnie boli.
OdpowiedzUsuńJsli juz wcześniej to po by usunąć z grobu spadające liście lub usunąć, to co leniwi sąsiedzi pozostawili z "sąsiedniego grobu"
A zdarzają się wypalone znicze zwiędłe wiązanki czy puste doniczki odłożone przy sprzątaniu sąsiedniego grobu i jakoś tak potem, zapomniane.
Umyc bo ptactwo te szczególnie żywiące się obficie jagodami potrafią jak nikt zakoloryzować "ten świat"
Odkąd spotkał mnie przypadek, gdy nobliwa pani przeniosła sobie "z mojego"grobu wiązankę kwiatów na grób swojego męża,bo ja akurat zapomniawszy zniczy po ich zakupie ponownie wróciłem i złapałem ja na tym procederze.Na moje 'co pani robi"usłyszałem A "ja myślałam ze pan już nie wróci" I zero skruchy czy przeprosin.Wcześniej kwiatów nie zostawiam.
Jesli znicz to już porządnie nadpalony i okopcony .Bo pozostawiony "na świeżo"potrafi zmienić lokalizacje na najbliższy stragan.
Od czasu gdy w dzień zaduszny złapałem dwóch harcerzy akurat ZHR /gdzie przewagą jest katolickie wychowanie/na kradzieży doniczkowych chryzantem i zbierających z grobów chorągiewki sprzedawane przez nich przy wejściach na cmentarze,cały wysiłek wkładam w to by zabezpieczyć grób przed okradaniem.
Jesli juz chryzantemy w doniczce to zakupione ostatniego dnia by ich"recykling" dla złodzieja uczynić nieopłacalnym A jak już chorągiewki to zawsze ich brzeg nadpalam od znicza.Wtedy jakoś nie znikają.
O kradzieży mosiężnych liter,krzyży "z nierdzewki"nawet płyt nagrobnych nie wspomnę
Idziesz wcześniej spokojnie nie ma tłumu i rozglądając się komentujesz.O tu ,skradziono, tu zdemontowano.Mimo iz cmentarz ogrodzony dookoła i ponoć patrolowany nocą.
I pomyśleć Takie Węgry a cmentarze, nawet te położone w centrach miast lub poza nimi, za za jedyne ogrodzenie posiadają żywopłoty.I to nie znów takie geste a z licznymi przerwami.I nie kradną !!Pewno za wiele ułatwień
Bardzo przykre doświadczenia. Taki ułomny bardzo ten nasz kult grobów! I nawet nie ma jak się przed tym bronić , chyba że Twoją metodą... Smutne!:((
UsuńPiszesz tak jakby Cię te przykre doświadczenia omijały.
OdpowiedzUsuńA to czas gdy różni tacy polują na cmentarzach, nawet na odłożone /obok na ławeczce/ torebki pań.
Zajętych przy sprzątaniu grobów.Taka gmina i takie społeczeństwo i jeśli nie chce się mieć kłopotów z wyrabianiem nowych dokumentów,wymiana zamków do mieszkania czy opróżnionym kontem bankowym należy niestety myśleć i mieć oczy dookoła głowy.
PS
Pisałem o Sanepidzie w czas gdy jeszcze jego pracownicy milczeli.Kto dał wiarę.Dziś gdy są u granicy sił zaczynają mówić/
https://www.money.pl/gospodarka/koronawirus-w-polsce-z-perspektywy-sanepidow-to-politycy-zatkali-system-6564215110105760a.html
Dzis gdy liczba zakażonych /ta oficjalnie podana/podskoczyła do 6526 osób/doba.Bedzie lepiej czy gorzej ?
Zdrowia wiec życzę i szczęścia !!
Takiego "zwyczajnego żołnierskiego"Bo dziś trzeba mieć albo znajomości i pozycje by być leczonym. Albo zwyczajne szczęście
Powiem tak: rzeczywiście jestem ostrożna i bardzo pilnuję swoich rzeczy a kwiaty raczej nie giną , bo cmentarz niewielki i potencjalny rabuś miałby problem ze zbytem. Nie oznacza to, że wcale nie ma złodziei- są, ale to inna historia.
OdpowiedzUsuńA ci do wirusa- nie poddaję się panice, ale staram się być ostrożna i liczę na szczęście, bo na nic innego raczej się nie da.
Zdrowia i pogody ducha! Jakoś to może przetrwamy! ;)
To ma sens - od dawna testowałem takie rozwiązanie, nie potrzebowałem do tego pandemii. Odkąd tylko ja mogłem o tym decydować, unikałem wizyt na odległych grobach 1 i 2 listopada. Nie cierpię podróżować, gdy jest taki ruch na drogach. To było dla mnie pozbawione sensu, skoro to samo można zrobić tydzień wcześniej, czy później. Inna sprawa jest z grobami w miejscu zamieszkania. Przejść się mogę o każdej porze roku, tłum mi w tym wypadku nie przeszkadza.
OdpowiedzUsuńPowoli i spokojnie wszystko pozałatwiasz. Pozdrawiam.
Tradycja tradycją a rozsądek rozsądkiem i szczęśliwie, że da się je jeszcze jakoś pogodzić. Z bardzo odległych cmentarzy w tym roku w ogóle zrezygnowaliśmy- nawet niezależnie od terminu- z uwagi na pandemię. Wysłaliśmy pieniądze, cali szczęśliwi, że jeszcze jest ktoś, kto postawi kwiatek i zapali lampkę. Myślę, że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńSerdeczności dla Ciebie i Świechny. :)
I my pewnie w sobotę ruszymy na cmentarz. Pierwszego może być różnie... Właśnie zdałam sobie sprawę, że "mam" tylko jeden cmentarz i że to bardzo dobrze (wcale nie ze względu na wygodę związaną z dojazdem, porządkowaniem okołopomnikowym, etc.). Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTaki jeden cmentarz to duży plus, szczegolnie w czasach pandemii. Ja też serdecznie pozdrawiam.:)
UsuńU nas na cmentarzu leza katolicy i ewangelicy w przypadkowy desen, a ewangelicy swietuja dopietro w ostatnia niedziele roku koscielnego, tak wiec mozna swobodnie sie juz z polowa narodu omijac ;)
OdpowiedzUsuńTym samym nawet bez specjalnych zaleceń u Was jest bardziej bezpiecznie.
UsuńDajcie o siebie. Zdrowia życzę! :)
Okrutny jest ten demotywator. Prawdziwy... Oby nie dotyczył nikogo z nas.
OdpowiedzUsuńJasne, że nikomu z nas tego nie życzę! Ważne też chyba jest, by starając się być ostrożnym , jednocześnie nie popadać w panikę, bo to niczemu dobremu nie służy!
UsuńWłaściwie odwiedzam mój grób - tfu,wypluwam.... jeszcze nie mój. okazjonalnie 2 do 3 razy w roku. . Ostatni raz przeważnie we wrześniu, zostawiam jakieś ładne, kolorowe wrzosy, które są na ogół dość trwałe i przetrzymują w niezłym stanie zimę.. Zjawiam się dopiero w czerwcu...... nie odczuwam potrzeby częstszych odwiedzin grobu. Staram się by grób był ładny pod względem estetycznym. Bardzo mnie bolą samotne, zaniedbane groby....być może też już nie żyją bliscy tych co są pod ziemią...... a może nie są w stanie. Nie chciałabym, by w przyszłości spotkał nasz grób ten sam los. Dlatego po spopieleniu chce być rozsypana w miejscu miłych mojemu sercu wspomnień. Bardzo lubiłam w Zaduszki, szczególnie przy ładnej słonecznej pogodzie odwiedzać stare cmentarze : Na Pęksowym Brzyzku i na Olczy.... piękny, góralski cmentarz, Ale to już przeszłość . Tęsknię jednak za cmentarzem Powązkowskim w Warszawie. Tam leży moja Mama.. Wydaje mi się, że czuje się bardzo samotna., choć leży tam gdzie chciała, dokąd chciała wrócić. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiękne są góralskie cmentarze, też się nimi zachwycam. Ubolewam, że że zasady pochówków są u nas tak rygorystyczne. Jak cudnie byłoby rozsypać prochy w ukochanym miejscu- las, morze, góry... I pełna ekologia, i oszczędność miejsca... same plusy. I co to komu przeszkadza?...
UsuńA wrzosy bardzo lubię i regularnie zawożę je na grób siostry.
Pozdrawiam , Donko! Przepraszam, nie zawsze pamiętam, choć "w głowie" WSZYSTKICH ZAWSZE serdecznie pozdrawiam. :)
UsuńPodesłałem Ci przepisy, o których na blogu pisała Świechna na maila BBM z gazeta.pl, jak nie ma w głównych wiadomościach, to zajrzyj w spam, bo zdarza się, że system interpretuje mój adres jako boota.
OdpowiedzUsuńWszystko znalazłam, pięknie dziękuję. Serdecznie pozdrawiam Was oboje. :)
OdpowiedzUsuńCzytam i czytam Tyle tu rozsądnych wypowiedzi i decyzji A jednocześnie dziwię, się skąd mnie głupiemu przypomina się nagle jeden z dowcipów .
OdpowiedzUsuńA brzmi on tak :
"W pewnej wsi była straszna powódź. Przyjechało wojsko by ratować ludzi i ich dobytek. Po wzburzonych falach płyną żołnierze amfibią i nagle zobaczyli unoszący się na wodzie męski kapelusz. Któryś z żołnierzy chciał go wrzucić do amfibii, ale nagle zobaczył,że pod kapeluszem jest cały i żywy rolnik.
- Gospodarzu, a co wy w tej wodzie robicie? Przecież jest powódź!
- Powódź nie powódź, orać trzeba..."
Dobre! I, powiedziałabym, na czasie! ;) Wczoraj odwiedziłam kolejny cmentarz... Powódź nie powódź, orać trzeba... bo tak jakoś też się tego życia trzymamy! ;)
Usuńjeszcze nie zdecydowałem, co zrobię z dniem znanym jako "Święto Zmarłych", zwłaszcza że u mnie się to zrobił cały prywatny rytuał, tradycja taka /świecka oczywiście/, gdzie sama wizyta na cmentarzu trwa ok. 10 minut i jest raczej pretekstem do innych działań, jak wycieczka 30 km rowerem /jeśli pogoda pozwoli/, odwiedzenie rodzinnego miasta, objazd "starych kątów", wizyta u rodziny /tej od strony Stryja/... nie wykluczam, że w ogóle sobie odpuszczę /Stryj jest już wiekowy, najwyższa grupa ryzyka, a ja choć czuję się zdrów, to nigdy się nie testowałem i mogę być nosicielem bezobjawowym/, ale decyzję podejmę w ostatniej chwili...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Ja też do tej pory nie wiem, jak to rozegrać, żeby było rozsądnie- chyba wcześniej zapalę długo palące się lampki a w domu sięgnę po albumy ze zdjęciami i może to będzie bardziej uroczyste świętowanie niż w którekolwiek z wcześniejszych lat...
UsuńPo.ba.s. :)
Tu juz nie ma "to, tamto"To juz stało się śmiertelnie poważne.
OdpowiedzUsuńDla tych podobno 99,9 % katolików posługujących sie /przeważnie w mowie/ tzw "Nauką społeczną Kościoła"
Warto przytoczyć słowa księdza Józefa Tischnera z "Filozofii dramatu", że
"żyjemy zawsze z kimś, przy kimś, obok kogoś, wobec kogoś, dla kogoś".
I wreszcie zrozumieć
" teraz bierzemy udział w wielkim eksperymencie testującym nasze człowieczeństwo"
Dla "innych" zaś zacytować słowa Piesni śpiewanej przez Jonasza Koftę
Tobie śpiewam, co zwiesz się nikt -
jesteś tylko tysiącem, miliardem ,
przygnieciony ogromem liczb
czujesz w sobie nicości pogardę .
Każdy z nas to samotny szczyt -
by go zdobyć trzeba się trudzić,
tobie śpiewam , co zwiesz się nikt
jesteś dumnym człowiekiem wśród ludzi.
Choć miliony nadziei mrą
w zapomnienia zbiorowym grobie,
ty nie pytaj, komu bije dzwon -
bije on tobie.
Tobie śpiewam , co zwiesz się nikt
drzwi do prawdy otworzysz bez kluczy,
nie uwięzi cię ślepy byt,
jeśli będziesz od dzieci się uczył.
Z naiwności twojej niech drwią
kłamcy biegli w piśmie i w mowie ,
ty nie pytaj, komu bije dzwon -
bije on tobie.
Tobie śpiewam, co zwiesz się nikt ,
nim bezsilność ci serce wypali -
twoja wola , sumienie i myśl
może ziemi zieloność ocalić.
I wystarczy, że jedną łzą
okrucieństwu świata odpowiesz ,
więc nie pytaj, komu bije dzwon -
bije on tobie.
Autor tekstu: nieznany
Piękne i mądre. Dziękuję!
Usuń