29 lis 2016

Ale okazjaaaa!!!!

Patrzę na najróżniejsze akcje promocyjne i zdaje mi się, że to obrazy ze złego snu: dziki tłum przewraca barierki, wlewa się do sklepu, chwyta, co pod ręką- nieważne potrzebne czy nie- jest tańsze o 40%, 50%, 75%!! Mam! Jest moje, już nie puszczę! Chwyciłam szczęście za ogon!

A przecież nie jest to walka o być albo nie być, nie jest to walka o przetrwanie. To właściwie o co jest ta walka? O coś, z czego, być może, nie będę nawet zadowolona, bo nie mogłam się przyjrzeć, dotknąć, zastanowić się, wybrać?... Nie rozumiem tego. Boję się amoku rozszalałego tłumu. Nie rozumiem takich akcji- jaki jest ich cel? Może zadeptanie kilku mało przebojowych klientów?...

Historia nr 2. Podobno sieć handlowa Lidla zwija żagle w Polsce. Potraktowali  nas jak cywilizowany kraj i chcieli mieszkańcom ułatwić reklamacje. Wystarczyło zwrócić samo opakowanie, by odzyskać pełną cenę zwrotu towaru. Mam pisać dalej?... Nie, nie będę. Nie znalazłam materiałów na zweryfikowanie  informacji, ale niezależnie od wszystkiego wydaje mi się ona wielce prawdopodobna, bo nasze cwaniaczenie jest niemal przysłowiowe- nie tylko nie dać się wykolegować, ale bez skrupułów wykolegować każdego, kto tylko wykolegować się da.

Myśl przewodnia- chwytaj okazję! Chwytaj okazję, nie bacząc, że straty mogą być większe niż oczekiwany zysk. Osobiście dotykają mnie takie wiadomości, choć bezpośrednio nie biorę w nich udziału.
Jestem Polką i jest mi z tym źle. Jest mi wstyd! 



24 komentarze:

  1. Eee, chyba na serio tych zagli nie zwina?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia. Tak mi się tylko o uszy obiło... ;)

      Usuń
  2. Też tego nie potrafię pojąć. Jestem tak skonstruowany, że gdy gdzieś widzę dziki tłum, to idę w przeciwnym kierunku. Raczej dopłacam do 1 klasy, niż jeżdżę drugą (w Polsce) właśnie po to, by minąć tłum. I z rozkoszą przyjąłem internetową sprzedaż biletów- odpadają kolejki przy kasie.
    Polacy nadal nie szanują swojego własnego czasu, zwłaszcza tego na odpoczynek. Później próbują go nadrobić wciskając gaz do dechy w samochodzie, poganiając innych, choć przecież stare przysłowie mówi, że jak się nie najesz, to się nie naliżesz. W dodatku nadal łakomimy się na pozorne oszczędności, lekką ręką jednocześnie wyrzucając kupę kasy (n.p. robiąc zakupy na kredyt, biorąc taksówkę zamiast się przejść, etc.).
    Co do Lidla, czy to potwierdzona wiadomość? W każdym bądź razie, jeśli miałbym wskazywać przyczynę, to raczej jest to przyczyna ekonomiczna. Nie wiem, czy Polacy byli w stanie wyłudzić aż tyle nienależnych zwrotów, ale z całą pewnością wiem, że "dobra zmiana" obciążyła dodatkowo sklepy wielkopowierzchniowe specjalnym podatkiem, więc to raczej o to chodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, jestem w tym podobna- wolę zrezygnować z zakupu niż stać w kilometrowych kolejkach, nie mówiąc już o wyścigach po upatrzony towar.

      Usuń
  3. Serio gdzieś są takie scenki? Myślałam, że to już odeszło w przeszłość.
    Co do Lidla to chyba jednak nie zamierza wynieść się z Polski. Czemu sieć miałaby to zrobić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W TVN była relacja z otwarcia jakiegoś nowego sklepu, z czym związane były istotne promocje. Dantejskie sceny! Aż trudno było uwierzyć!
      A Lidl może nie splajtuje, ale straty zaliczy czy już zaliczył spore.

      Usuń
  4. Tak filozoficznie, aczkolwiek baaaaaaaaaardzo upraszczając: w prehistorii człowiek dążył do przetrwania i przedłużenia gatunku, potem celem nadrzędnym było szczęście, a teraz, od jakichś 200 lat pewnie - wyłącznie zysk. I to jest przeraźliwie smutne...
    Wątpię, żeby Lidl się wyniósł, mają za dużo sklepów i zbyt wysokie obroty ogółem chyba :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie przerażający jest ten pęd do "mieć". A w tym duchu wychowywane jest kolejne pokolenie. Może w myśl zasady- niech mają lepiej, niż my mieliśmy. Tylko, że to- wydaje mi się- obróci się niestety przeciwko nim...

      Usuń
  5. Nie , jedna nieudana promocja w Lidlu nie ozacza , że się zwijają:) . Aż tak ich finansowo nie siekło . Nawet jak są bystrzy przekują to na sukces wedle zasady : Gadać mogą byle co , byle nie przekręcili nazwiska. Polska ciągle, ku zdziwieniu wielu z nas jest krajem kombinatorów. Niestety. A myślałam naiwnie , że to już za nami. Azalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przygnębiający jest ten relatywizm w pojmowaniu uczciwości. Metoda Kalego jest cały czas w użyciu i nawet nie powoduje zażenowania, co już jest szczególnie przygnębiające.

      Usuń
  6. Też z nie dowierzaniem oglądałam w TV tłum chętnych pod świeżo otwieranym centrum handlowym.
    Ludzie się rozdeptywali, pomyślałam sobie, że więcej godności ma bezdomny wygrzebujący jedzenie ze śmietnika.
    Czarny piątek to dla mnie zupełna abstrakcja.
    Lubię przeceny, a raczej wyprzedaże sezonowe, ale na co dzień bez kolejek i tłumów.
    Historia z Lidlem prawdopodobnie jest prawdziwa, bardzo szybko wycofali się z tej formy promocji.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę tak jak Ty. Wyprzedaże są fajne pod warunkiem, że kupię coś, co jest mi potrzebne a nie tylko dlatego, że tanie.
      Patrząc na te sceny, czułam zażenowanie i niesmak. Masz rację- to kwestia godności lub jej braku. Pozdrawiam.

      Usuń
  7. z jednej strony nie chciało mi się wierzyć w tą historię z Lidlem, ale kiedyś w pewnej firmie miałem tak durnego szefa działu marketingu /na szczęście nie pracowałem w tym dziale/, że nic nie jest mnie już w stanie zdziwić... w sprawie Lidla nie ma co zwalać na mentalność Polaczków, spec od marketingu tą mentalność musi znać, tak jak ogrodnik na glebie ogrodu, którym się zajmuje...
    ...
    nie powiem, głupi kupuje drożej, gdy może to samo kupić taniej, ale... primo, nie tylko o pieniądze chodzi, lecz także o /nie/upierdliwość samego zakupu, ergo - w takie wyprzedażowe akcje nie wchodzę /choćby z powodów "tłumowych", o których wspomniał Woland, ale nie tylko/, a secundo, to zanim siebie zapytam, czy chcę coś kupić, najpierw sobie zadaję pytanie, czy ja tego potrzebuję?... kiedyś moja znajoma kupiła sobie samobieżny odkurzacz, wtedy to nie był zbyt tani sprzęt, ale trafiła jej się jakaś okazja, firma się przebranżowiała, magazyn opróżniali, czy coś w tym guście... problem w tym, że jej mieszkanie /układ, umeblowanie/ kompletnie się nie nadawało do tego i nie użyła go NIGDY przez kilka lat... ot, leżał sobie taki grat w garażu wśród innych przydasiek... podobnie jest z tymi wyprzedażami... ktoś sobie kupił za grosze coś absolutnie niepotrzebnego, ale MA i go to dowartościowuje... chore to i tyle...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zwalam na mentalność, ubolewam, że taką mentalność nam zaszczepiono we wcześniejszych latach i że tak mocno się zakorzeniła. Ja wiem, że podobne sceny można zobaczyć w innych krajach, ale - jak dla mnie- to słaba pociecha.
      Opowiastka o samobieżnym odkurzaczu- cudna!
      Zgadzam się, to chore.
      Po.ba.s.

      Usuń
  8. Ja rowniez nie lubie tlumow, czy to w sklepie czy tez innych miejscach. O historii z reklamacjami z Lidla slyszalem. Pewnie menadzer,prawnik, czy tez ktokolwiek kto rozpisal zasady reklamacji powinien dosc szybko z posady zniknac. Zgadzam sie z PKanalia, ze to jego wina, gdyz powinien spodziewac sie wykorzystywania kazdego niedociagniecia przez "sprytnych" rodakow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewątpliwie obaj macie rację, ale mnie przeraziło, że między sprytem, cwaniaczeniem a zwykłym złodziejstwem jest tak cienka granica.

      Usuń
  9. jesienna:
    Mnie te tłumy kojarzą się przede wszystkim z dawnymi kolejkamiw sklepach mięsnych. Takie zgromadzenia omijam szerokim łukiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Stan wojenny, kartki, dojdzie do mnie czy nie, dowiozą kurczaki czy nie dowiozą... Paskudne wspomnienia, nie lubię do nich wracać...

      Usuń
  10. Dla mnie troje ludzikow to juz tłum i choćby dawali skarby jakieś, za nic mnie na takie okazje nie nabiorą! Zresztą to pewnie uczulenie z dawnych lat PRLu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podzielam Twoje uczulenie. Mnie też zniechęcają wszelkiego rodzaju kolejki. Dosyć się w nich nastałam w czasach słusznie minionych! ;(

      Usuń
  11. Nie uczestniczę w takich "wydarzeniach" i zadziwia mnie, że tak wielu ludzi na całym świecie poddaje się takim akcjom i tak ślepo wierzy w słowo "promocja" albo "okazja". Często okazuje się, że cena z wyprzedaży w sklepie X jest stałą ceną gdzieś indziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację- bywa, że taka sama cena jest promocyjna w jednym sklepie i normalnie obowiązująca w innym. Ale gdyby nawet były jakieś obniżki, to szkoda nóg, nerwów i czasu na wątpliwy zysk.

      Usuń
  12. E tam. W Polsce nie ma promocji ;] Wystarczy tak do tego podejść i nie ma czym się podniecać. RObić zakupy rano albo w nocy i po dzikich tłumach nie ma śladu ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne! Zawsze można znaleźć jakiś dobry sposób! ;))

      Usuń