... a potem dam Wam już od niego odpocząć! ;))
Kociak pojawił się u nas we wrześniu ubiegłego roku.
Cały zimowy okres spędził w domu, bo najpierw czekałam, żeby dojrzał do kastracji, potem było zimno i żal mi było takiego niedorostka na dwór wystawiać a ponadto bałam się, żeby jakieś kocury albo wielkie ptaszyska nie zrobiły mu krzywdy. Co prawda z psiakiem córki dogadywał się względnie przyzwoicie, ale zawsze co swój - to swój, z obcymi mogłoby być inaczej.
Przyszło ocieplenie i uznałam, że czas kota zacząć usamodzielniać. Pierwsze wyjścia to był stres gigant i dla Bąbla, i dla mnie. Kot trząsł się jak galareta i trzymał tak blisko domu, że bliżej się już nie dało i wcale nie miał ochoty zwiedzać terenu. Raz wydawało się, że zginął, ale też nie- schował się w taką szparę między psią budę i pudło na miotły, że trudno mi było uwierzyć, że mógł się tam zmieścić.
Od tamtej pory zaufałam, że nic złego mu się nie stanie, bo zawsze wracał, nawet wtedy gdy już zaczął wypuszczać się odrobinę dalej. Aż do kolejnego razu.
Wyszedł i - nie ma kota! Co ja się biedna naszukałam, nawołałam... W którymś momencie- jest!!! Przedostał się do sąsiadów za płot. Nie wiem, czy przelazł między sztachetami, w każdym razie w drugą stronę się nie przymierzał. A jeszcze, żeby było hecniej, w jego stronę kierował się drugi kot ciemnoszary. Bałam się, że może być walka, więc... Co było robić- sąsiadka otworzyła mi furtkę i ruszyłam do kota. Nie docenił moich starań i wyszło na to, że wybrał wycieczkę z kumplem a nie mnie. Oba koty susem przesadziły jezdnię i w krzaki. Ja za nimi, mąż za mną- kabaret!!
Ostatecznie jakieś dzieciaki zaszły kota z drugiej strony i wreszcie go dopadłam.Wyrywającego się rozpaczliwie, zaniosłam do domu.
I wtedy powiedziałam- dosyć!
Co ma być, to będzie. Jak tak tęskni do samodzielności, to proszę bardzo! Jeśli zginie, to najwyżej będę ogłoszenia na słupach przyklejać - i tyle. Jest zaczipowany. A ja jestem już za stara, żeby za nim po krzakach ganiać.
Do tej pory zawsze wracał. Dziś znowu wybrał się w gościnę do sąsiadki, ale ponieważ nie zwracał uwagi na moje wołanie, to dałam spokój. Jak zgłodnieje, to wróci! I cierpliwie czekam na powrót Bąbla. To kolejny etap jego samodzielności.
------------------------
I na dziś starczy o kocie. Postaram się dłuższy czas nie zamęczać Was kocimi sprawami.
Dobrego nowego tygodnia życzę- w zdrowiu i spokoju! :)
Ależ zamęczaj do woli!
OdpowiedzUsuńmówią, że dać wolność, to okazać prawdziwą miłość, podziwiam Cię:-)
Kiedyś pani Sumińska w audycji radiowej powiedziała coś takiego, że wychodzący kot to kot szczęśliwy. Żadna moja zasługa. I tak nie utrzymałabym go w domu przy ciepłych dniach- rwał się na dwór! Ale miło mi bardzo, że tak fajnie pomyślałaś. :)
UsuńJakie zameczanie? To sie czyta jak najlepsza powiesc akcji. A swoja droga to Ty masz nerwy ze stali, ja balabym sie o zwierzaka. Ale tak samo balam sie o wlasne dzieci, az w koncu musialam uznac, ze czas je w swiat wypuszczac. Dalej sie boje, ale taka rola matki, kociej tez ;)
OdpowiedzUsuńJa też jestem z tych zwariowanych nadopiekuńczych matek, ale czasem sytuacja wymusza poluzowanie. I dobrze. :)
UsuńO kocie jak najwięcej proooszę😼😼😼
OdpowiedzUsuńMusiałabym na niego naskarżyć, bo nie zawsze jest taki słodki jak na zdjęciach. Potrafi nieźle zębem albo pazurem zajechać. Taki milusi Bąbelek! ;)))
UsuńOch ten Mąz to ma fajnie!
OdpowiedzUsuńTy do niego ,gdzie byłeś tak długo, cholero ?
A on na to i z wyrzutem.
Jak to gdzie, szukałem kota !
U sąsiadki !
Otóż u sąsiadki to byłam ja a nie mąż! Ale muszę przyznać, że stanął na wysokości zadania i dzielnie kota szukał! :)
UsuńOn jest taki słodki, może sam zaskoczy aby wracać ,pisz Matyldo o słodziaki, fajnie się czyta.Milej niedzieli.
OdpowiedzUsuńChyba zaskoczył, bo nie zdarzyło się, żeby nie wrócił a na dworze jest codziennie i pilnowałam go tylko na początku- dwa czy trzy dni. Teraz wypuszczam i zamykam drzwi. Dobrego! :)
UsuńTwoje wpisy o kocie są takie fajne, a ich bohater-Bąbel jest tak przeuroczy, że z uśmiechem i na wdechu chętnie posłucham, co Ci ten łobuziak jeszcze wywinie! Nie zawiedź mnie, prooooszę!
OdpowiedzUsuńGdybyś tak zechciała opowiadać o nim codziennie (no dobra! co drugi dzień!) wyściskałabym Cię wirtualnie ;)))
Buziaki dla kotka i głaski dla Ciebie!
Ps. wrócił?
UsuńPewnie że wrócił! Tak lekkomyślnie nie rezygnuje się przecież z pełnej miski!;)))
UsuńBędę jeszcze o nim pisała- jak będzie o czym.:) Buziakujemy i głaskujemy w drugą stronę! :))))
ależ ja chcę o kocie, jak najwięcej!... jestem walnięty na punkcie kotów, co zresztą (paradoksalnie) jest objawem znakomitego zdrowia psychicznego i mogę o nich gadać, słuchać i czytać bez końca...
OdpowiedzUsuńaha... odpowiem na Twoje pytanie: tak, mamy trzy koty... każdy jest z innej bajki i każdy ma swoją historię... ale o tym napiszę niedługo u siebie, bo zajęty ostatnio twórczością sci-fi trochę koci temat zaniedbałem...
i jeszcze jedno... dwa koty mamy czarne, ale trzeci, ten nowy pokrojem jest mocno podobny do Bąbla: też biały ze znaczą komponentą szaro-pręgowaną... jak zauważyłem, to jest dość częste umaszczenie kotów w naszym nowym regionie zamieszkania...
p.jzns :)
To trafiłam z tymi kotami. Napisz koniecznie. Chętnie o kotach przeczytam a jeszcze jak dodasz zdjęcia...
UsuńNie komentowałam ostatnio u Ciebie, bo Twoja twórczość s-f jest dla mnie zbyt skomplikowana, wolę rzeczy realistyczne.Pozdrawiam Ciebie i wszystkie Twoje koty! :)
nie ma obowiązku komentowania u mnie, nie ma też obowiązku lubienia sci-fi i takich tam innych wynalazków...
Usuńjest natomiast obowiązek lubienia kotów... ludzie, którzy nie lubieją kotów są dla mnie jacyś... hm... podejrzani, dziwni i w ogóle :)
na świecie nie ma bogów, oprócz Bastet...
Bastet rulez!...
post będzie, tylko te fotki ogarnę, bo... itd... długo by to tłumaczyć...
:)
O.k.! Będę zaglądała! :)
UsuńO kotach nigdy za dużo:) Zgłodnieje, zatęskni za miękkim fotelem i wróci,bez obawy.
OdpowiedzUsuńOstatnio swoich kotów nie pokazywałaś. Mam wrażenie, że są dużo grzeczniejsze od mojego Bąbla...
OdpowiedzUsuńWyczytalam ze Babelek wrocil co dobrze.
OdpowiedzUsuńZ pewnoscia jest mu przyjemnie miec moznosc polazenia po ogrodach, plus daje mu wiele urozmaicenia.
Widze ze mojej Belli czasem sie nudzi bo przeciez kazda zabawke zna juz na wylot, nie zawsze sa pod oknami ptaki by je ogladac. Ostatnio umyslila sobie bawic sie z mezem laserowym swiatelkiem probujac je zlapac. Co dziwne gdy ja ja nim zabawiam okazuje mniejsze zainteresowanie - pewnie dlatego iz po kazdym seansie maz ja nagradza smaczkiem. Doszlo do tego ze gdy wraca z pracy to Bella mu asystuje przebierajac lapkami z niecierpliwosci nie dajac mu sie spokojnie przebrac.
Nie mam odwagi jej wypuscic na zewnatrz - mysle ze powoli osmielilaby sie zapuszczac poza plot i ewentualnie zaginac, poza tym jak moglabym jechac do miasta gdyby byla na dworze?
Jest przekochana ale potrafi drapac nas i....krzesla, fotele - kazde juz ma slady jej pazurow.
Bella przesyla Babelkowi wyrazy zazdrosci o to wychodzenie i pozdrowienia.
Ja wiem, że są koty tylko domowe i pewnie też sobie chwalą.Twoja Bella ma mnóstwo zabawek, więc na nudę nie narzeka. Bąbla rozpierała energia, więc dom był już dla niego za ciasny. Cieszę się, że wychodzi na dwór, bo trochę wyspokojniał. A z drapaniem to i u mnie różowo nie jest. Mimo, że kupiliśmy mu drapaka, to meble też drapie. Widać taka kocia uroda, dopóki nie wydorośleje. Pozdrowionka dla Was! :))
UsuńAleż zamęczasj! Jak najbardziej! :-)))))
OdpowiedzUsuńWiesz, Fuscilko, trzeba by chyba osobnego bloga założyć, bo kot co rusz dostarcza nam świeżych wrażeń! ;)))
Usuń