Chciałam zacząć: - No, już bez jaj!- ale zrezygnowałam, bo nie dość że zabrzmiałoby to niepotrzebnie frywolnie, to w dodatku wcale nie oddawałoby atmosfery ostatnich dni - a te były pełne napięcia.
Umówiłam się z panią weterynarz na kastrację kota. Kiedyś, w każdym razie przed sezonem, trzeba to było zrobić, bo Bąbel ma być kotem wychodzącym. Za jednym zamachem - też czipowanie.
Oczywiście warunki przed, w trakcie i po - i stres, czy temu wszystkiemu podołamy: i my, i kot. Pierwsza rzecz, to kot ma być na czczo, bo będzie usypiany. I już problem, bo dla Bąbla pełna miska to podstawowy warunek szczęśliwości i potrafi wykonanie go egzekwować całkiem skutecznie, chwytając domowników za nogi- a pazury ma ostre! Jakoś przemordowaliśmy.
Rano- kota do torby. Gdy był malutki, wkładałam go do torby bez problemu, teraz- to już całkiem duże kocisko i mąż jednak musiał mi pomagać, bo sama nie dałabym rady. Potem jakoś już poszło.
O 9.00 zostawiłam kota- odbiór przed 13.00.Pani weterynarz nie odda mi kota, dopóki nie sprawdzi jego kondycji po wybudzeniu.
I kolejne warunki. Kot nie je, nie pije. Troszeczkę może się napić po 4-5 godzinach, jedzenie dopiero następnego dnia rano. Uważać, żeby nie skakał, zanadto nie lizał operowanego miejsca, miał ciepło, ciszę i spokój. "Abażur" na głowę raczej nie będzie mu potrzebny, bo cięcie jest tak niewielkie, że nic złego nie powinno się stać. Dobre i to, bo ten klosz na łebku to fatalne utrudnienie!
Za dwa dni antybiotyk w zastrzyku- i po wszystkim.
Nieźle się to wszystko opowiada, ale gdy się cały czas trwa w napięciu, dlaczego tak cały drży, czy nie za wysoko skoczył- bo jednak skakał, czy zbyt długo nie wylizuje sobie ranki...
No, szczęśliwie jest po wszystkim- kot jak nowy, czyli świruje po staremu. Najadł się - na raty, bo dawaliśmy mu po troszeczku, żeby się nie zabetonował po tej głodówce. Jeszcze kilka dni, żeby była pewność, że wszystko jest w porządku, ładna pogoda i- dziej się wola nieba: wypuszczamy kota na dwór.
Trzymajcie kciuki, żeby zawsze wracał! :)
Trzymam wszystkimi nogyma i ręcyma!
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze! 🐈😀
Też tak myślę. Głupi by był, gdyby z codziennej miski zrezygnował! :)))
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, trzymam kciuki , moj nigdy nie wychodzil tylko na balkonie był ale u syna nawet za ogrodzenie wychodzi na randki ale wraca.Buziaki.
OdpowiedzUsuńW bloku to co innego. Kompletnie nie ma warunków do wypuszczania kota na zewnątrz. Serdeczności.
Usuń"Rano- kota do torby. Gdy był malutki, wkładałam go do torby bez problemu, teraz- to już całkiem duże kocisko i mąż jednak musiał mi pomagać, bo sama nie dałabym rady"
OdpowiedzUsuńJak widać Kot swój rozum ma I myśli !
W mordę jeża niby dobrze u tej Pańci Żarcie regularne ,picie tez, żwirek w kuwecie zmieniany i uzupełniany.
Jeszcze jam dziewic bom sobie nie pociupciałem a Pancia już wysupłała ostatnie zaskórniaki /boc przecież nie ma kociego NFZ tylko to prywatnie/ i odebrała mi "ostatnia radość życia".Tom się opierał przed gwałtem!
No coz uległem przemożnej sile /zgroza chłop do tego pomagał!/A gdyby i jego tak potraktowano?
I to wszystko dla mojego dobra?
Teraz od siebie
Jakos wierzyłem w reinkarnacje.Patrzac na te "kochane"przez Pancie koty i psy,myślałem, gdybym to tak ja.Miałbym dobrze !
Zmienilem zdanie ! Tylko nie w kota lub psa!Bo wykastrują!
Dobrze powiadał poeta
„Lepszy na wolności kęsek lada jaki, niźli w niewoli przysmaki.”
Typowo męskie żartowanie. A na poważnie, to kiedyś myślałam o reinkarnacji... ale świat jest tak okrutny i tak nieogarnialny, że nigdy już nie chciałabym go ponownie poznawać- POD ŻADNĄ POSTACIĄ.
UsuńPodrzucam z szacunkiem
Usuńhttps://bonito.pl/k-1389179-zycie-wedlug-kota-kocie-zasady-jak-byc-szczesliwym-na-co-dzien?utm_source=criteo&utm_medium=trafficsimilar&utm_campaign=WebTrafficSimilarAudience
Dzięki za namiary. ;) Mój kot będzie szczęśliwy nawet bez tej książki. :)))
UsuńMój Maciuś na drugi dzień już pod sufitem siedział 🙂 Ważne, że sprawa załatwiona, nie narobi Bąbelek kociąt, które ktoś będzie męczył, mordował, topił, znęcał się itd. co jeszcze wredny człek wymyśli. A podłych wredot u nas dostatek. Dobrych ludzi też coraz więcej, ale wiadomo na kogo taki kotek trafi? Bąbel ma szczęście i Ty też 🙂😺😀
OdpowiedzUsuńDuuużo radości 😀😀😀
Jasne- szczęściarze z nas! Bąbel macha do Psiapsiołów! :)))
UsuńOjejku, to prawdziwy horror, choć fajnie opowiedziany:-)
OdpowiedzUsuńWróci na bank, gdzie będzie miał lepiej?
Też tak to sobie tłumaczę, choć drobna niepewność jest, bo Bąbel nie zawsze reaguje na swoje imię.
UsuńPożyjemy, zobaczymy.
kiedyś byłem przeciwnikiem "cięcia" kotów, a zwłaszcza kocurów, być może przez męską solidarność? :)
OdpowiedzUsuńale to było dawno i nieprawda, w czasach gdy się nie znałem kompletnie na kotach, ale to trwało krótko, szybko się uczyłem, wiele rzeczy się dowiedziałem i pojąłem...
na temat cięcia kocurków funkcjonuje trochę mitów, ale ziarnko prawdy w nich jest, byle tylko nie wpadać w paranoję... przede wszystkim jedzonko, takie, żeby nie zapaść kota, ale że Bąbel ma być wychodzący, to będzie dużo spalał, więc zagrożenie jest minimalne... druga sprawa to kamienie moczowe w pęcherzu i zaczopowanie cewki moczowej... to się niestety czasem zdarza, ale tu też nie ma powodu do zbyt wielkiego niepokoju, odpowiednia karma i ruch oddalają takie zagrożenie...
że się zdarza, to wiem na przykładzie naszego kota, on to miał już w drugim roku życia i od tamtej pory jest na specjalnej weterynaryjnej karmie, innej nie zna i w ogóle nie kojarzy z jedzeniem... ale to kiedyś był kot niewychodzący i poprzednia (nie żyjąca już) opiekunka miała zbyt miękkie serce w sprawach michy... teraz jest wychodzący, tryska zdrowiem i wszystko gra, jak trzeba... tylko trzeba pilnować, żeby jego koleżanka nie wyjadała mu z jego michy, ale to nie jest wielki kłopot...
p.jzns :)
Z tego wynika, że nasza decyzja była prawidłowa. :) Po.ba.s. :))
UsuńNie zna życia, kto nie służył w marynarce, wróć, kto nie miał kota? 🤣
OdpowiedzUsuńKiedyś, już ładnych parę lat temu, też miałam koty- nawet dwa- też znajdy, ale zupełnie sobie nie przypominam, żeby były z nimi jakieś problemy. A może wtedy ja się po prostu mniej przejmowałam a dopiero na starość mi odbija?!...
UsuńMoże jedno i drugie, a moze trafił ci sie teraz trudniejszy egzemplarz?
UsuńJeszcze go przetestuję na dworze i wtedy będę mogła coś więcej powiedzieć, ale już teraz akceptuję drapichrusta takiego, jaki jest. :)))
Usuńauć! :)
OdpowiedzUsuńBiedny Bąbel...
Jaki biedny?!... Już wigor odzyskał! ;))
UsuńA kocia zemsta okrutna bardzo! ;(
Tyle samo wejść ile wyjść życzę Bąblowi! Uściski!
OdpowiedzUsuńI o to chodzi! Dzięki bardzo! Odściskuję! :))
UsuńU nas 2 koty bez jajek. Nie żałuję - nie znaczą podłogi, nie są agresywne (nie wdają się w kocią wojnę w marcu), wychodzą już 6 rok i zawsze wracają. Na początku wystawione na taras uciekły do domu, teraz chodzą po działce albo za najbliższy płot, gdzie jest niezabudowana działka z krzakami do łowów. Szybkiego powrotu do zdrowia dla Bąbelka!
OdpowiedzUsuńDzięki. Już jest w pełni sił i energii. Mam nadzieję, że nie będzie szukał przygód a tym samym oszczędzi mi kłopotów. Dziś jeszcze dostał antybiotyk, żeby zabezpieczyć przed jakimkolwiek zakażeniem i to już wszystko. Reszta w kocich łapach. :)))
OdpowiedzUsuńWspaniale ze Wy i Babel macie to juz za soba a w dodatku poszlo dobrze ! Wielka ulga musi byc fakt ze nie potrzebowal abazuru. Z radoscia odbieram wiadomosc ze juz zdrowy, je i figluje - jakby nigdy nic.
OdpowiedzUsuńUsciskaj go ode mnie - zuch chlopak a takze trafil na bardzo dobry, troskliwy dom.
Moja Bella jakby troche spokojniejsza a moze sie czegos nauczyla bo mimo ciaglej asysty przy kazdym zajeciu troche mniej skacze mi po komputerze. Gdyby jeszcze przestala mnie drapac......
Nie wiem, czy będziesz chciała sterylizować Bellę. Z kocicami jest chyba trochę trudniej, bo cięcie większe, więc i rekonwalescencja dłuższa. Ale wszystko jest do pokonania. Uściski dla Ciebie i Belli. :))
OdpowiedzUsuńA' propos czipowania. Ja jestem niezwierzakowa, więc nie miałam bladego pojęcia, a tu dziś mi opowiada koleżanka z pracy, jak swojego pieska czipowała i pani weterynarz jej zwróciła uwagę, że źle go podtrzymuje - było ryzyko, że zaczipuje w rękę ją, właścicielkę psa 😁
OdpowiedzUsuńPytam:
- I co wtedy?
- Nic, byłabym zaczipowana.
- A to się nie da wyjąć?
- Tylko operacyjnie.
Ponoć już tak niejeden właściciel zwierzaka chodzi z czipem.
No ładne numery.
Ale, z drugiej strony, my teraz w większości po tych szczepionkach też zaczipowani przecież 😀
Ja też specjalnego doświadczenia w tej materii nie mam, więc nie wiem, czy to zabieg na żywca. Bąbel był usypiany i nie było mnie przy tej operacji. A przed odbiorem pani przyłożyła czytnik do szyi kota i wyświetlił się numer - chyba ewidencyjny- żeby było czarno na białym, że to nie ściema.
OdpowiedzUsuńA co do szczepionek- to ja mam już 3 czipy i żaden covid , póki co, się o mnie nie pytał- widocznie świecę z daleka!🤣🤣🤣