Bodajże na urodziny dostałam od najmłodszego wnusia i jego rodziców nietypowy upominek- zwrotny.
Byłam mocno zaintrygowana, zdejmując opakowanie a gdy już zobaczyłam zawartość- zimny dreszcz przebiegł mi po krzyżu. To był wielostronicowy album:
Czy da się w ogóle dziecku opowiedzieć o swoim życiu?!...
Nie jestem pierwsza naiwna i mam całkowitą świadomość, że zarówno wnusiowi, jak i jego rodzicom, zwiędłym kalafiorem zwisa, co napiszę, jak napiszę i czy w ogóle napiszę, ot, po prostu- nietypowy i oryginalny prezent.
Ale... taka już głupia jestem- połknęłam haczyk i mam wrażenie, że robię to gównie dla siebie.
Chyba zadziałała odwieczna tęsknota każdego człowieka "nie wszystek umrę" a może chęć przyjrzenia się własnemu życiu z pewnego dystansu?... Nie wiem, w każdym razie zaczęłam toto uzupełniać. Myślę, że autorzy albumu doskonale zdawali sobie sprawę z zawodności pamięci ludzkiej - szczególnie na starość- toteż zaktywizowali ją pytaniami pomocniczymi. Tak więc są podpórki w postaci pytań i poleceń. Czasem pomagają, czasem przeszkadzają lub nawet drażnią i wtedy po prostu je zaklejam kolorowym samoprzylepnym papierem.
Przeraża mnie objętość księgi. Toż to miesięcy, może nawet lat trzeba, żeby zapełnić ją wspomnieniami... a jeszcze autocenzura?... Bo nie oszukujmy się- nie wszystkie rodzinne hece nadają się do publikacji! ;)
No, cóż! Zaczęłam. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Najwyżej wnusio tego albumu z powrotem nie dostanie i nie sądzę, żeby jakoś specjalnie nad takim brakiem ubolewał... Pewnie nawet nie będzie pamiętał, że kiedyś babci taką knigę sprezentował! ;))
Pomysł na prezent niegłupi - bo i wymusza coś, na co sami pewnie byśmy się nie zdobyli.
OdpowiedzUsuńAle rzeczywiście nakład pracy będzie spory!
I nieważne, że wnuk teraz i tak tego czytał nie będzie - nadejdzie taki czas, że zajrzy. Na pewno.
Może z ciekawości...
UsuńJeśli uda mi się to zapełnić.;)
Prezent kapitalny, bardzo dobry pomysł i to pod kazdym względem i bardzo mi sie podoba, ze pobudził cie do działania, tak trzymac 😊 chyba sama sobie fundnę 😁
OdpowiedzUsuńNajwiększy problem z chronologią, bo przypominają się rzeczy z różnych okresów.
UsuńMysle, ze wcale nie musi byc bardzo chronologicznie, możesz zrobić 'dziennik skojarzeń';) coraz bardziej mi sie teo podoba, powodzenia zyczę:)
UsuńDzięki, Ikroopko ! Zacząć zaczęłam, jak serca nie stracę , to pociągnę dalej.
UsuńMoże nawet pokażę tu / z daleka/ jakąś stroniczkę?...
Cudowny prezent! Nawet nie sądziłam, że istnieją takie albumy. Każda z nas powinna taki posiadać:)
OdpowiedzUsuńJa też nie wiedziałam, że coś takiego istnieje. Trzeba przyznać, że to dość pomysłowe.
UsuńOj! Szukasz dziury w całym! Ja bym bardzo się ucieszyła z takiego prezentu! Wymaga i owszem, ale jak można przy tym pogimnastykować szare komórki! :-))))
OdpowiedzUsuńJa się też ucieszyłam, ale i wystraszyłam jednocześnie, bo zupełnie nie byłam przygotowana na taką niespodziankę.;)
UsuńI jest to holenderskie, zaadaptowane przez Polkę i "wzbogacone" przez nią o część - powiedzmy - intymną [kto cię poinformował o seksie, co ro0biłeś / robiłaś na pierwszej randce]oraz - dajmy na to - prokuratorsko-śledczą [na co. wydałeś / wydałaś swoje pierwsze zarobione pieniądz, podaj nr domu, adres pod którym mieszkałeś/mieszkałaś jako...]??? Właśnie to cholerstwo kończę zapełniać "wspomnieniami. Jeśli tak - współczuję i o współczucie proszę, bo jeszce trzeba będzie pomóc żonie w ten sam sposób przez wnuczka uszczęśliwionej. A termin daliśmy sobie - głupcy - do przyszłorocznej Wielkanocy.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że jesteście w trakcie testowania. Ja nie przeglądałam dokładnie całości, tylko po łebkach przekartkowalam, więc tak go końca nie wiem, co mnie czeka.
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że rozbawił mnie Twój komentarz- bardzo realistycznie podszedłeś do tematu.;))
Bo trzeba będzie z tego wybrnąć realistycznie.
UsuńTo fakt- nieco kłopotliwe zadanie. ;)
UsuńJako nowoczesna niewiasta, zamiast pisać przejdź na "słowo mówione" dawniej służył do tego magnetofon kasetowy dziś możesz to wszystko przelać na płytę CD lub "pendrive"
OdpowiedzUsuńMasz czas,lub nie , nosisz przy sobie ustrojstwo nagrywające i nawet w trakcie pracy możesz swobodnie nagrywać.Zmieniać dodawać,kasować itp co elektronika daje.
Niech gówniarz przez lata całe zapamięta sobie "Głos Babci"co to "bez mohera".
Dołączysz zawartość do albumu ,a tam i mowa i zdjęcia, lub filmy.Taka moja rada !
Choc jest jedno ale.
20 lat temu Tatulo tez wpadł na taki pomysł i całe swoje "kombatanctwo"przelał na taśmę.
Wypożyczałem toto rożnym historykom którzy pisali opracowania z czasów okupacji. Ja sam jakoś nie miałem odwagi wysłuchać Jego głosu po Jego smierci.
Dopiero mój syn "by utrwalić "przeniósł to wszystko na płytę CD Bo taśma jednak zbyt trwała nie jest.
Co masz iść "owczym pędem" Trza nowoczesnym być.
Niby na telefon da się nagrywać, ale po co? Pisane jest pisane! Papirusy przetrwały, to może i moją pisaninę czas oszczędzi?...;)
OdpowiedzUsuńA słuchać głosu zza grobu- to chyba dość ekstremalne doznanie...
Oj... to się pewnie mylisz, że to kalafiorem będzie zwisać...
OdpowiedzUsuńTe zapiski będą bardzo cenną i fajną pamiątką! Nie teraz, zaraz - ale za wiele lat. W dodatku spisane babci ręką! Co może być bardziej rozczulającego? To tak, jakbyś pisała list do wnuka. Albo jak Wasza rozmowa, przeniesiona w czasie. Super... Postaraj się, powodzenia!
Dzięki, Gosiu! Próbuję a co będzie, to będzie.;))
UsuńNo to trza jakiegoś skrybę zatrudnić, by jak w dawnych inkunabułach rękopis ozdobić w rubrykowanie, inicjały, iluminacje i miniatury.Czyli uzupełnić o zdobnictwo ręczne.By jakoś takoś to wyglądał o potomnym na sam widok szczeki opadały.
OdpowiedzUsuńMyślę iz jesteś z tego rocznika gdy z programów szkoły znikła kaligrafia.
Moje rękopisy by odczytać, potomni musieliby prosić pigularzy lub lekarzy.
Kiedyś pisałam dość czytelnie, teraz- pożal się, Boże, ale przeczytać jeszcze się da. A urozmaicenie tez będzie, chociaż niestety, nie inicjały, ale- coś się wymyśli: coś się przyklei, coś się ściągnie z internetu- będzie dobrze! ;))
UsuńPiękny prezent aczkolwiek Pracochlonny. Też się zastanawiam czy będzie to przeczytane.Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńMoże przynajmniej przekartkuje- pod warunkiem, że nie stracę zapału i zapełnię w całości.;)
OdpowiedzUsuńNie rezygnuj, to super pomysł, zawsze możesz to zrobić po swojemu:-)
OdpowiedzUsuńMoże trochę sobie pamięć odświeżę - to już byłby plus! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba taki powrót do przeszłości.
OdpowiedzUsuńNiewątpliwie ciekawy, ale i pracochłonny - trzeba się nieźle nakręcić głową, żeby różne stare sprawy pokojarzyć.
OdpowiedzUsuńTo piekny prezent a takze swietny sposob na utrwalenie wydarzen rodzinnych. U nas tez istnieja takie albumy chociaz nie umiem powieddziec czy sa popularne.
OdpowiedzUsuńW mojej rodzinie by nie mial powodzenia bo juz widze ze wnuki, chociaz niby sluchaja naszych wspomnien z "dawnosci" to wyraznie robia to z grzecznosci wypuszczajac je drugim uchem.
Przez lata prowadzilam rodzinna kronike notujac wydarzenia , daty, nazwiska. To nie byl pamietnik czy refleksje jedynie miejsce do utrwalenia faktow by nie zapomniec a wydawalo mi sie ze bedzie czyms pozytecznym - gdy bylam przy trzecim grubym notatniku uprzytomnilam sobie ze za ten czas ANI RAZU mnie czy nikomu innemu nie byl potrzebny. Zal mi bylo ale wyrzucilam.
Mam nadzieje ze dobrze Ci pojdzie z prowadzeniem albumu, ze wnuki beda mialy cudna pamiatke a Ty satysfakcje.
Kto moze przewidzieć, czy ktokolwiek do albumu zajrzy... Szkoda, że wyrzuciłaś swoją kronikę. To, że nikt nie zaglądał, wcale nie oznacza , że nigdy by nie zajrzał. Szkoda...
UsuńTak, wielka szkoda!
Usuń😥
UsuńNo i pierwsza stronę, koniecznie ale to koniecznie, przystroić w drzewo genealogiczne Rodziny zanim ta zniknie w odmętach czasów.Takie prawdziwe ze zdjęciami włącznie.
OdpowiedzUsuńDrzewko jest fabryczne. Takie mini, ale lepszego i ja bym nie zrobiła, bo genealogią nigdy się nie interesowałam. Przodków z reguły szukają ci od błękitnej krwi- ja mam zwykłą, czerwoną!;))
UsuńGdy nasuwa mi się jakieś znaczące w moim życiu wspomnienie mam / raczej miałam / zwyczaj, a nawet potrzebę by je opisać .. Są to jakby fragmenty wyjęte z całości proszące o dalszy ciąg...... stały wyrzut sumienia.bo przeważnie nie mam ochoty już do tego wracać.... Nie wiem jednak czy chciałabym dostać taki album. Czy nie stałby się ciążącym mi obowiązkiem.
OdpowiedzUsuńAle nie dostałam i chyba moim wnuczkom nie przyszedłby do głowy taki prezent.......
A w ogóle - Twoje wnuczki Matyldo miały świetny pomysł..... takie albumy to przecież w przyszłości świadectwo naszych czasów.
Wiesiek ma rację, że powinno być do niego dołączone drzewo genealogiczne.
Trudno powiedzieć, jakie będą w przyszłości losy tego albumu, ale skoro jest- to trzeba coś z nim zrobić.
OdpowiedzUsuńZobaczymy, jakie będzie tempo. Chwilowo jestem pełna optymizmu zaprawionego drobnym niepokojem , czy dam radę..,
Pomysł naprawdę świetny. Jeśli na razie dzieciaki nie będą zaglądać, to gdy dorosną będą Cię błogosławić mogąc własnym dzieciom opowiadać o Twoich przeżyciach. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńDzięki, Aniu! W każdej rodzinie byłoby o czym opowiadać, tylko pewnie nie każdemu by się chciało rodzinne historie spisywać. ...
OdpowiedzUsuńWitaj, dawno mnie tu nie było, ale z przyjemnością przeczytałam zaległe posty. Prezent świetny i sama chciałabym taki dostać. Nie jestem tak sceptyczna jak Ty, bo z czasem w każdym z nas odzywa się potrzeba poznania swoich korzeni, więc wcześniej czy później album będzie miał czytelnika. Ja spisuję różne wspomnienia dotyczące moich bliskich, żeby mogli do nich sięgnąć jak zechcą. Część umieszczam na blogu, ale większość drukuję i wkładam do szuflady. Mój starszy wnuk czasami pyta jak to było gdy był mały, więc razem czytamy kolejną opowiastkę. Kiedyś po takiej lekturze spojrzał na mnie i powiedział: Babcia to ty mnie bardzo kochasz. I to była dla mnie największa nagroda. Byłam szczęśliwa, że jakoś zapisałam się w jego świadomości. Mam nadzieję, że w trudnych chwilach myśl, że był bardzo kochany doda mu skrzydeł. Ja często wspominam ludzi, którzy zapisali się w moim życiu i czerpię z tego siłę. Dobrej pamięci i owocnej pracy Ci życzę.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Abasiu! Sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znowu do mnie zajrzałaś. Regularnie odwiedzam Twojego bloga, natomiast przestałam komentować od czasu pamiętnego spięcia z Jaskółką. Nie chciałam stawać po żadnej ze stron, bo uważałam, że każda z Was ma swoje racje i ma do nich prawo. Odniosłam wrażenie, że masz o to do mnie żal.
Ale nie przestałam Cię odwiedzać, bo lubię Twoje pisanie.
Skoro zajrzałaś znowu do mnie, to rozumiem, ze ponownie tym samym dostaję prawo do komentowania. Serdecznie Cię pozdrawiam. :))
Kochana, jak mogłabym mieć do Ciebie żal, przecież nic złego mi nie zrobiłaś. Nigdy nie chciałam angażować blogerek w mój konflikt z Jaskółką. Jesteś bardzo życzliwą i wyważoną osobą, więc zrozumiałe jest, że nie chciałaś włączać się w sprawę, która Ciebie nie dotyczyła i była z gatunku nieprzyjemnych. Absolutnie nie miałam do Ciebie żadnych pretensji.Nie zaglądałam na Twojego bloga, bo ograniczałam czas spędzany w internecie. To co się dzieje wokół nas jest okropnie przygnębiające, więc odcięłam się na jakiś czas, żeby zebrać siły. Reset okazał się pomocny, więc powoli wracam do normalnej aktywności. Cieszę się, że lubisz czytać moje wpisy. Mamy podobne spojrzenie na wiele spraw, a jeżeli chodzi o politykę to myślę dokładnie tak jak Ty. Bardzo bym chciała, żeby wreszcie skończyło się to szaleństwo, którego wynikiem jest podzielenie Polaków na dwa wrogie obozy. I jeszcze ta epidemia, która wyciągnęła na wierzch nasze najgorsze cechy. Martwi mnie to, że też mam w sobie dużo złości i coraz mniej cierpliwości do ludzi. I tylko nadziei mi ubywa. Wciąż sobie powtarzam, że "Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija.", ale wiary jednak mi brak. Za wiele istotnych dla mnie rzeczy się zdeprecjonowało. No dobrze, kończę już te gorzkie żale, bo z narzekania nic dobrego nie wyniknie. Przesyłam Ci mnóstwo serdeczności. Do miłego.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Do miłego!:)
Usuń