Właściwie powinnam dać tytuł- interes sezonu, bo - dalibóg - trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno!
Sorki , że ja tak o głupotach, ale czasem trzeba się nieco rozluźnić, ot choćby dla podreperowania zdrowia psychicznego.
Otóż- sezon na truskawki ma się ku końcowi, zresztą był nie nadzwyczajny: truskawki drogie, twarde, mało słodkie, nie zapaszyste... ale owoc jest owoc, więc kupowałam. No dobrze, kupię już ostatni raz. Podchodzę do straganu, są- po 5 złotych kilogram, nawet źle nie wyglądają, ale dla przyzwoitości pytam:- Dobre są? -Eeee!- sprzedający skrzywił się niechętnie:- Takie tam!
Przyznam, że to mnie nieco zadziwiło, ale cena była zachęcająca a truskawki wcale tak źle nie wglądały:- No, dobrze, wezmę kilogram. Zresztą...niech będzie cała łubianka, najwyżej w cukrze zrobię!- zadecydowałam.
Wsypał do siatki, ale coś mu się nie podobało, przyjrzał się zawartości drugiej łubianki, też ją dosypał do siatki i wręczył mi mówiąc:-To za 5 złotych! Zawsze coś pani z tego wybierze!
Przyznam, że byłam mocno zszokowana!
Rzeczywiście, sporo trzeba było odrzucić, ale...
Za 5 złotych!!! ;))
Ja to mam szczęście, co?...
DOBREGO DNIA!! :))
Kazdego roku obzeralismy sie truskawkami, robilismy koktajle, salatki owocowe albo jedlismy tak tylko. W tym roku pozwolilismy sobie dwa razy na szalenstwo, bo jesli plantatorzy uznali, ze 8 euro za kilogram bedzie w sam raz, to niech zra sami albo niech im to wszystko na polu zgnije. Mnie nie stac.
OdpowiedzUsuńU nas też truskawki były drogie, ale nie aż tak. Od czasu do czasu kupowaliśmy.
OdpowiedzUsuńTo nie jest rok na truskawki :( moje teraz plesnieja zamiast dojrzec :(((
OdpowiedzUsuńMoze przy drugim owocowaniu bedzie lepsza pogoda... ale to za miesiac...
Nie obzarlam sie, za drogie byly, po 6€ za kg.
Masz dwa gatunki, czy podwójnie owocują?
UsuńP.s.
Zniechęciłaś się do blogowania? Rzadko teraz piszesz, nie pokazujesz swoich prac- a takie piękne robisz!
Pozdrawiam Cię serdecznie. :))
Proponuję wybrać się do tego pana po czereśnie. :-)
OdpowiedzUsuńTeż ma. Pyszne!!! Ale na nie nie ma obniżki. Czasem kupuję, bo uwielbiam- to mój ukochany owoc.;)
UsuńBo to pewnie prawdziwy rolnik :-)
OdpowiedzUsuńDawno temu jak człowiek zaspał, albo chciał zaoszczędzić, to chadzał na targ wczesnym popołudniem, wtedy rolnicy obniżali ceny tego, co im zostało, żeby sprzedać. Ale to rolnicy, a nie straganiarze. Rolnikowi zależało, żeby opchnąć wszystko, bo przyjeżdżał 2 razy w tygodniu.
Cieszę się, że masz frajdę truskawkową ♥ ja czekam na wiśnie!
Wiśnie też już się pokazują, śle chyba jeszcze nie ma pełnego wysypu.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia. :)
no już dziś kupiłem trochę - są pyyyyyyyyyszne! ♥
UsuńSmacznego!
UsuńCieszmy się ulubionymi owocami- to takie nasze małe radości!:)
Ja mam takie pytanie.
OdpowiedzUsuńCzy w dzisiejszym czasie warto robić jakiekolwiek przetwory?I nie mówcie mi ze to "wychodzi taniej" Bo jakoś nikt nie dolicza koszty energii elektrycznej,gazu, wody,cukru, czy nawet przypraw A wkład naszej pracy tez nie jest darmowy.
Czy mieszkaniec bloku nie posiadający wolnego pomieszczenia na spiżarnie posiadający tylko "gorącą piwniczkę"narażoną na włamania tez ma robić zapasy.
Jeśli mam obawy czy z ogórków nie wyjdą "papucie" czy nagle pleśń 'złapie kompoty" a sok zamieni się w ocet to po co mam się narażać na wydatki.Jeśli mogę to samo w markecie czy innym sklepie w mniejszych opakowaniach i do jedno lub 2 razowego spożycia.
Ja rozumiem "mam inny smak" jak u Mamy,"bez konserwantów" Czyżby?
Jak się szuka to i przetwory dostępne w sprzedaży maja smaki jak u mamy.I co ważniejsze sa trwałe
I nie mówcie mi, ze to jak nasze.Babcie czy Mamy robiły zapasy "na wypadek wojny" i dziś ma sens.
Pewno to samo i tak samo myślano w Hiroszimie czy Nagasaki a i gdyby co to i tak sąsiedzi czy złodzieje dowiedzą się o waszych zapasach i do nich się dobiorą.Wiec po co?Wyjaśni mi kto?
Nie wiem, Wieśku, co Ci odpowiedzą ci, którzy robią w domu dużo różnych przetworów. Powiem o sobie. Otóż ja w zasadzie nastawiam się jedynie na pomidory i gruszki w occie z powodów oczywistych: są smaczne TAKICH nie ma w sklepie, są pod ręką i w każdej chwili można po nie sięgnąć. Co do truskawek i innych owoców, to robię w syropie te tylko, które zostają- po prostu, żeby się nie zmarnowały, więc szaleńczych ilości nie odnotowuję a jakby co- kompot może być na zawołanie. Wystarczające wyjaśnienie? ;)
UsuńJesli ma się warunki przetwarzania i przechowywania a najbardziej ma się owoce pochodzące z własnej działki,/sadu/ to rozumiem
UsuńJesli zaś warunki wyposażyły cie w kuchnie o pow 4 m kwadratowych gdzie temp bez gotowania w granicach 28 stopni się dziś utrzymuje.Gdzie szafki obrosły dobytkiem i słoika nie wetkniesz,a i zakupy niepewne.
Pomidory zostawione na parę dni gniją,cebula zgniła w środku a z ogórków nawet małosolnych wychodzą niekiedy "papucie"To po co się wysilać
Powiesz bio kupować!
Gdy ja znam wieś w Kraśnickim, co to się Bio obwołała i produkty serwuje, jako BIO.
Wieś bio tyle ze w ani jednym gospodarstwie nie uświadczysz ni konia ni krowy,nawet kozy.A w ulotce piszą"na nawozach naturalnych" gdy oni nawet kur w gospodarstwie nie trzymają.
Ale som bio i Unia im za bio daje.
Kiedyś zrobiłem modna dziś kiszonkę w "specjalnie zakupionym słoju" Co w nim nie było
Pomidory, rzodkiewka,ogórki ,kalafior cebula, brokuł,czosnek, zalane "specjalną zalewą" wg Internetu
Pięknie to i kolorowo wyglądało na zdjęciu !
Po "ukiszeniu" śmierdziało jak szambo.
Wg opinii znawców któreś ze wsadów było "przenawozowane"
A ja pamiętam zdejmowane z krzaków, pomidory zielone, niedojrzale. Składowane na parapetach w słoneczku i na gazecie ,na wszystkich szafach.I robione z nich sałatki.I żaden z nich nie gnił, nie wysychał.Dojrzewał.Dziś po paru dniach jak nie spleśnieje to zgnije i tylko nieliczne da się jeść i to bez smaku
Co tu pisać jeśli czosnek kupiony w wiązce ma 'ziarenka"przegniłe zepsute.A taki miał być dobry"bo polski"
Było, minęło! Dziś możesz już tylko powspominać!
Usuń@wieśku - takich korniszonków jak sam sobie zrobię z własnej, ogródkowodziałkowej końcówki ogórków - w żadnym sklepie nie kupię. A jakbym nawet trafił na podobne (z przedrostkami bio, eko czy inny czort :D ) to będą chcieli jak za zboże.
UsuńRaz kupiłem takie przeazotowane, ciemnozielone ogórki, zrobiłem korniszony jak zawsze to mi ledwo rok wytrzymały i się zkapciowały.
Wspomnienia dobra rzecz A ja zastanawiam się dlaczego i jak uniknąć czy jak wybrać tak na oko"dobre"
UsuńCebule wybierana próbą "na ściskanie"twarda na oko, po rozkrojeniu widać,ze albo zgniła, albo w środku ma "bliźniaka" w pełnej osłonce"
Ktos już się spotkał z robakami w truskawkach/o czym doniósł w internecie/ja po zjedzeniu połowy dorodnych czereśni /w samochodzie/dopiero w domu zobaczyłem. Każde robaczywe.
Jakoś na Węgrzech,pomidory miały właściwy smak,cebula nie gniła od środka,a ogórki kiszone na miejscu były jak u mamy.Wszystko kupowane na bazarze.
Podobno mamy "nad- urodzaj czereśni i wiśni"tak ze rolnikom "nie opłaca się sprzedawać"
Bo ja z nich /wiśni/nalewki robię.
Czyli i Ty jakieś przetwory jednak robisz! ;)))
UsuńPshemQ:
UsuńZrobić dobre ogórki to duża sztuka! Próbowałam ze dwa razy, ale mi nie wychodziły, więc skutecznie się zniechęciłam i kiszone ogórki po prostu kupuję. Mniejsze ryzyko!;)
Moja mama kiszone robi pyszne :) A ja moje korniszonki (bo nikt nie chce, tylko dla siebie mam, czasem tylko kumpeli parę słoiczków dam) robię z przepisu z wielkiej, cegłowatej książki kucharskiej - nasze dwudzieste wydanie jest z 1979 - wtedy jeszcze przepisy były porządne. Ze dwa razy próbowałem piec ciasto z przepisu z gazety to tak coś przekombinowane było z proporcjami, że więcej gazetowych przepisów nie próbowałem :D
UsuńMam starą książkę kucharską, ale rzadko do niej zaglądam- mało kuchenna jestem. ;(
UsuńOczywiscie ze dobrej okazji nie mozna przegapic.
OdpowiedzUsuńUdanych i smacznych przetworow zycze.
Nigdy nie robilam, nie wiedzialabym jak sie za nie zabrac a przedewszystkim nie chcialoby mi sie.
Jednak mialam w zyciu okres kiedy nie mialam dostepu do zwyklego bialego sera na ruskie pierogi i wtedy, za podpowiedzia innej polki w podobnej sytuacji, nauczylam sie go robic w domu - i byl pyszny.
Czyli gdy sie musi to sie potrafi.
Ryzyko się opłaciło i dobrze!
OdpowiedzUsuńSmacznego:-)
Dzięki, Jotko! Całego majątku 6 słoiczków po majonezie, ale dobre i to ! :))
UsuńPrzetwory- szumna nazwa! U mnie to raczej owoce w cukrze.
OdpowiedzUsuńA sery swojego czasu też robiłam. Z normalnego krowiego mleka, chodziłam po mleko do gospodarza. Pyszne były te serki. Ale teraz - krowy tylko w dużych hodowlach chyba... tak u rolnika- nie uświadczysz! Dobrze, gdy jeszcze kury po podwórku chodzą! ;(
Serpentyno! Odpowiedź dla Ciebie- piętro wyżej! :)
OdpowiedzUsuńU mnie wysyp wiśni, pierwsze dżemy i mrożenie zaliczone, dzisiaj do szwagra po maliny.Ogorki marnie rosną.Truskawki najtańsze były po 9,5.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa mrożę tylko grzyby, o ile mi syn podrzuci, bo sama już nie chodzę!
UsuńU nas truskawki dość długo były po 7,-
Pozdrawiam.
A maliny drogie nieprzeciętnie- takie malutkie tłoczone pudełeczko- 5 zł!!! To nieco większe- 10,-, 8,- jak się trafi.
UsuńA wydawałoby się, że nasze rodzime, miejscowe owoce tanie powinny być, żeby się nimi "zajeść" do następnego sezonu.
OdpowiedzUsuńU babci w ogródku wiśnie, śliwki, jabłka (różne), gruszki, truskawki, poziomki, ogórki, pomidory, marchewka i in. - wszystko co potrzebne - były zawsze pyszne i pod ręką. Zostało wspomnienie :)
Czereśnie trafiłam u przypadkowego chłopa z auta i smakowały "jak dawniej".
Pysznych przetworów Matyldo :))))
Kiedyś u moich rodziców tez było dużo różnych owoców, teraz- nic! Tylko winogrona zostały...
UsuńAle może to i lepiej, bo dużo się marnowało a tak to kupi się tyle, ile się zje a nawet jeśli zostanie, to da się wykorzystać.
Buziaki, Aniu! :)))
Ja z owoców mam na działce przede wszystkim truskawki, maliny, brzoskwinie i trochę jabłek. Resztę kupuję ze straganów.
OdpowiedzUsuńTo i tak dużo! Każdy Twój owoc w innym czasie dojrzewa, to zawsze masz coś świeżego do zjedzenia. I bez chemii, więc całkowicie zdrowe. Super!! :)
OdpowiedzUsuńmniam... ja najbardziej tęsknię za czerwonistymi, pachnącymi, dojrzałymi pomidorami z miękką skórką i bez tych zdrewniałych części w miąższu!
OdpowiedzUsuńA jeszcze na razowym chlebku z masełkiem? Poezja!
UsuńA ja już się cieszyłem, iz ten felieton to jedna z pierwszych prób kultywowania tzw modnych dziś "cnot niewieścich"A to tylko "przerywnik dla złapania oddechu"
OdpowiedzUsuńPS
Ja tylko pytam czy "robotki ręczne" "florystyka i prace ogrodowe" czy "przetwory dla rodziny" jest "kultywowaniem cnot niewieścich' czy nim nie jest?
Mam nadzieje, iż to co napisałem spotka się z poczuciem humoru Gospodyni.
Wszak w kraju nastał czas wariatów wiec i pytania mogą być ...takie sobie
Powiem Ci Wieśku, że nawet żartować mi się nie chce! "Cnoty niewieście" tylu kobietom zmarnowały życie, że i śmiać się z tego odechciewa! ;(
OdpowiedzUsuńCzas teraz sobie przypomnieć o "cnotach rycerskich". Jak szaleć - to szaleć!
UsuńCnoty rycerskie to już tylko w muzeum na sztandarach się ostały, no i może u Sienkiewicza...
UsuńJa ostatnio widziałam tych rycerzy w trampkach- taka husaria bezkonna, ale nie wydaje mi się, by o jakichkolwiek cnotach słyszeli;)))
Na sztandarach i szablach od wieków stało "Honor i Ojczyzna" dziś dokleili Boga udając iż to' wiekowa tradycja"
UsuńA cnoty rycerskie, kultywuje młodzież narodowa, wskazując kobietom gdzie ich miejsce a Policja przy pomocy pałek teleskopowych do "szybszego zrozumienia przesłania" nakłania.
Czy to tak trudno było dojrzeć i zrozumieć?
No wiesz!
OdpowiedzUsuńNie jesteś na kursie ani na ścieżce.Wszak to "najmodniejszy drynd" lansowany przez ministra od nauki ustami jego zastępcy.
Wnuki trza przygotować gdy te do szkoły wrócą i z nim się spotkają.A po, przyjdą zapytać Babcie "co to bez mohera jest" Co to są cnoty niewieście i "czym sie to je"bo pani,katecheta/potrzebne dodać niepotrzebne skreślić/nam na lekcji powiadała a co gorsza"zadała wypracowanie"
I co im powiesz,co wyjaśnisz gdy tu "z żywymi trza naprzód iść"cyt Poetę.
Albo gorzej Pani od wychowania wpisze w dzienniczek "iz /tu imię/ w czasie prelekcji na temat "cnot niewieścich"wnuk wnuczka,obraziła prelegenta,na pytanie. A skąd to wie, powiedziała "Od Babci!?
Cały czas licząc na Twe poczucie humoru, mimo upałów Pozdrawiam.
Wraca stare i to tak stare, ze nie tyle pleśnią ale trupem "pachnie"
Babcia w "cnotach niewieścich" wychowana, to na każde wnuczkowe pytanie jakąś odpowiedź znajdzie a potem to już niech pani katechetka docieka, czy odpowiedź prawidłowa! :))
OdpowiedzUsuńMoja znajoma ta z tych, co to kwiatki ,rabatki, serwetki, wyszywanki ,pieczenie,pieczyste i przetwory a i igłą się posługuje/czyli wypełnia wymogi ministra??"a mnie powiada "iż w cnotach niewieścich wychowana"
OdpowiedzUsuńDziś, po 70 powiada "Lepiej grzeszyć i żałować, niż żałować że się nie grzeszyło"
I głowie się wiec, czy to zadowoli katechetkę ? :))
Pocieszę Cię, że katechetka sama tak myśli! :)))
OdpowiedzUsuńa w ogóle....co to za zawód:katechetka??? co to ma być???!!!
Usuńsie pytam
Raczej zapytaj, co to jest, bo- tak mi się zdaje- wraz z nauczaniem religii do szkół wkroczyła katechetka. Jakoś nie przypominam sobie, żeby w salkach przykościelnych był ktoś inny niż ksiądz czy organista, ale to penie temat na oddzirlną notkę...;(
OdpowiedzUsuńZnowu literówki- wina komórki albo niezręczność paluchów!;((
OdpowiedzUsuńSami sybaryci i wyrafinowani smakosze... Niech Wam będzie na zdrowie... Producent truskawek - prywatnie mój były uczeń - powiedział mi w chwili szczerości o swoim produkcie: - "Ja bym czegoś takiego do ust nie wziął. W tym roku truskawki są truskawkami tylko z koloru i nazwy. Reszta - chemia"... Cieszyć się - ze szczerości i okazanego zaufania? Martwić się z braku zmysłu do interesu? A może to wina upału?
OdpowiedzUsuńSmacznego...
Lekarstwem na tę sytuację byłyby truskawki z własnej działki, ale:
OdpowiedzUsuń1. trzeba mieć własną działkę,
2. trzeba mieć chęć do pracy na tej działce,
3. trzeba być szybszym w wyścigu ze ślimakami i innymi zarazami.
A wybór w sumie prosty: albo to, albo chemia.;(
... albo pomidory... Też chemia...
UsuńI co poradzisz?...takie czasy!;(
UsuńO Krystianie mylisz sie Oj mylisz!!
OdpowiedzUsuńW uprawach wielkopowierzchniowych gdzie chemia i opryskiwacz podpięty do traktora lub w ogromnych szklarniach do wymyślnej "aparatury"jest to opłacalne Klient nie wie i wszystko kupi.Nawet jesli nie przestrzegane sa czasy karencji
W domowych "szklarniach" na małych działkach można i trzeba inaczej.
Teść któremu zaraza ziemniaczana pustoszyła zbiory/mimo iż ziemniaki nie rosły obok/postawił sobie na działce mały tunel foliowy i stosował "opryski"
Oprysk maceratem z czosnku – to bardzo skuteczna metoda. Jednak aby zdała egzamin należy rośliny opryskiwać co najmniej 1 raz w tygodniu.
Oprysk z roztworu drożdży.Podobnie jak w przypadku maceratu z czosnku taki oprysk należy wykonywać co tydzień.
Oprysk mlekiem. Wystarczy zaopatrzyć się w zwykłe mleko i opryskiwać. Może być najtańsze. Mleko można również dodać do roztworu drożdżowego.
Na tę paskudną chorobę pomidorów świetnie działa również gnojówka ze skrzypu. Ze względu na zawartość krzemu, skrzyp wzmacnia rośliny przez co stają się one bardziej odporne na choroby, dodatkowo odstrasza również mszyce.
Wywar z pokrzyw również nadaje się profilaktycznie przeciw zarazie ziemniaczanej i innym chorobom pomidorów.
Gdzie tu jest tzw "czysta chemia" Kłopotliwe to jest i czasochłonne.Dla siebie i u siebie można
Gdyby tak chcieć przemysłowo ile by nam za tak hodowane pomidory "śpiewali"
Na dobre domowe i smaczne truskawki "Starszy Panie" tez sa domowe sposoby i wcale nie trzeba chemii.
Niestety wszystko jest praco i czasochłonne A komu się chce gdy sprzedają po 5 zł
Ja tam nie wiem, czy fakt, że lubię robić przetwory różniste, w ilościach niewielkich, jest związane z niewieścimi cnotami! Wszystkiego nauczył mnie mój Tato i do dzisiaj jestem mu za to wdzięczna! Mnie wystarczą po 3-4 małe, 150 ml słoiczki, abym zimową porą mogła smakować te delicje! Chemia? A gdzie jej nie ma? Musiałabym żyć tylko powietrzem i wodą! Tyle, że powietrze pełne smogu a i woda niezbyt czysta!
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam!
No, właśnie, Fuscilko, takie czasy, że gdzie nie spojrzysz- to chemia. I podejrzewam, że to już nieodwracalne. Buziaki ogromniaste!:))
Usuń