Coraz częściej słyszę apele o rozmowy /dołów z dołami/ , o próby zrozumienia, o dążenie do zasypywania przepaści itd., itd.
Planowany marsz KOD-u też ma być pod hasłem jednej Polski.
Sobotnia GW podobnie-zapełniona była artykułami w tej samej tonacji: łączenie- nie wykluczanie.
To wszystko jest jasne i w pełni zrozumiałe w teorii. Kaczyński zawiaduje krajem poprzez konflikt i jedynie zgoda narodowa, odzyskanie wspólnotowości celów może mu wytrącić broń z ręki, może go unieszkodliwić. Tyle, że najpiękniejsza i najmądrzejsza teoria jest nadal jedynie teorią. Praktyka, niestety, wygląda cokolwiek inaczej.
Powiem o sobie. Nie mam najmniejszych problemów z prowadzeniem rozmowy z każdą obcą osobą i rozmawia mi się z nią dobrze, i szczerze...tak długo, dopóki nie zorientuję się, że moim rozmówcą jest zagorzały pisowiec albo choćby tylko ktoś, kogo satysfakcjonują obecne rządy.
Dalej. Mogę nawet o kimś wiedzieć, że jest zwolennikiem PiS-u i rozmawiać z nim na tematy neutralne, ale tylko tak długo, aż czarno na białym nie zademonstruje swoich poglądów. Chowam się wtedy jak ślimak w skorupie.
Dlaczego tak się dzieje? Nie wiem. Brak mi odwagi do prowadzenia dyskusji? Boję się, że dyskusja przerodzi się w zwykłą pyskówkę? Szkoda mi zdrowia i szarpania nerwów? Boję się, że zabraknie mi argumentów na obronę własnego stanowiska, że ktoś mnie zwyczajnie zakrzyczy?... A może do głosu dochodzi dbałość o poczucie bezpieczeństwa - swojego i rodziny? Boję się agresji?...
Nie wiem. Tak czy owak unikam kontaktów z ludźmi o propisowskich poglądach. Nie pogłębiam między Polakami już istniejących rowów, ale ich też nie usiłuję zasypywać.
Nie jest mi z tym dobrze i choć nigdy dotąd nie zaparłam się swoich przekonań, to jednocześnie mam świadomość, że komórek KOD-u na swoim terenie organizować nie będę. Nie te lata, nie te siły, nie ta odporność psychiczna...
Chociaż coraz bliższa jestem zaakceptowania w pełni logicznej przecież teorii, to- niestety- moje uprzedzenie do zwolenników PiS-u wcale się łatwo nie poddaje. Przenosi się ono niejako z pierwszych szeregów.
Czuję bunt i gniew, i sprzeciw wobec poczynań obecnego rządu, obecnego prezydenta, prezesa partii. Oceniam je negatywnie, toteż ta ocena niejako z automatu przenosi się na wszystkich tych, którzy obecną politykę PiS-u akceptują.
Wiem, że to z mojej strony nie jest w porządku, ale nie umiem ustawić się po stronie poszukujących zgody i jedności z pisowskimi dołami, żeby jednocześnie być w zgodzie ze sobą, żeby być szczerą wobec siebie. Po prostu nie ufam tym ludziom.
Nie umiem znaleźć przekonującego argumentu na potwierdzenie, że oni też chcą dobrze, że w ich intencjach też leży dobro kraju...a przecież nie mam prawa ani podstaw, by to kwestionować...więc jak to w sobie przewalczyć?
Jak znaleźć wypośrodkowanie między dewastatorami Polski a tymi, którzy im zwyczajnie uwierzyli i zaufali?... Jakież to wszystko cholernie trudne i skomplikowane... :(((
Mam w rodzinie zagorzałych wyznawców PiS i Rydzyka. Nie dyskutuję. Dlaczego? bo to starzy ludzie, nieprzekonywalni. To bardzo bliscy mi ludzie, ciocia i wujek, bardzo pomogli mi w życiu. Nie mogę nie utrzymywać kontaktu. Dlatego mam straszną pretensje do J.K., że dzieli ludzi, wmawia swoim wyznawcom, że nie wyznawcy PiS są gorsi. On stworzył nową religię, ma swoich wyznawców, a cała reszta to niewierni. Ja jestem niewierna i trzeba mnie nawracać. Problem jest w tym, że ciocia i wujek "wierzą" w PiS i go wyznają, a J.K. jest kapłanem ich nowej religii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Szczęśliwie nie mam tak trudnej sytuacji w najbliższej rodzinie.I chyba nawet nie ten podział jest w tej chwili najważniejszy, choćby z tego względu, że nie naprawialny- w każdym razie w najbliższym czasie. W tej chwili bój się toczy o niezdecydowanych.
UsuńZauważyłaś, że znowu sypnęli groszem?... Może to dobrze, bo szybciej problem zacznie być widoczny, gdy pieniędzy zabraknie? Tak sobie głośno myślę... Pozdrawiam.
Nie bardzo wierzę w zgodę z pisowskimi dołami, bo myślę, że większość ludzi stało się niestety wyznawcami (jest tak jak napisała Wisznia: ""wierzą" w PiS i go wyznają").
OdpowiedzUsuńPS.
Gratuluję znalezienia się w czołówce bloxowego konkursu. :))
We mnie też jest dużo wątpliwości, ale coraz częstsze głosy wzywające do próby zrozumienia drugiej strony, każą się nad tematem mocno zastanowić.
UsuńP.S.
Dziękuję pięknie! Wielkiego zainteresowania konkursem nie było i konkurencja niewielka, ale cieszę się, że tym razem wzięłam udział, bo zwróciłam uwagę na blogi, które- wedle mojej opinii- były tego warte! :))
Otwarci do dialogu są ludzie z:
OdpowiedzUsuńa) mózgiem,
b) empatią,
c) wyobraźnią.
Poza tym próba dialogu z nimi to porażka. Rozumieją i szanują tylko siłę. A pitolenie o próbie dialogu odbierają jako słabość i to jeszcze ich utwierdza, że mają rację a tych, którzy chcą dialogów za tchórzy.
Poza tym trzeba dziesięcioleci, by to wszystko odkręcić. Tu gdzie mieszkam nigdy nie było wesoło. Przestępcy teraz tatuują się od stóp do głów hasłami patriotycznymi - tylko po to, by usankcjonować to, że komuś dadzą w mordę wyimaginowanymi żydowi, czarnemu, a jak dowalą szwabowi czy ruskiemu oczekują jeszcze orderu albo jakiejś gratyfikacji finansowej za odwalenie roboty za innych (to nie żart).
Ale może należy szukać ludzi z a),b) i c)? Nie wiem jak, ale chyba trzeba próbować...
UsuńTwarde pisowskie jądro jest nie do ugryzienia i każda próba skazana będzie na porażkę- to fakt.
To że głowy podnoszą ci żądni silnych emocji, uzbrojeni w kije do bejsbola z nadrukiem Polski Walczącej - to drugi fakt! I powiedz, co w tej sytuacji? Opuścić ręce?...A szukać-jak? Sprzeciwiać się- jak? Stąd to rozdarcie.
Mogłabym się pod tym podpisać. Azalia
OdpowiedzUsuńOby nas było coraz więcej, Azalio!
Usuńto jest tak, że poglądy polityczno - społeczne korelują z mentalnością... na ile ta korelacja jest ścisła, bliska, tego nie wiem, niemniej jednak istnieje... stąd zaś wynika, że zwolenników PiS znam mało, gdyż omijam ich niejako intuicyjnie... to po prostu nie moje klimaty, nie mój język... zaś z tymi, których spotykam siłą rzeczy /zawodowo, rodzinnie/ panuje niepisana umowa, że o polityce nie gadamy... bo po co nam kłótnie, które psułyby relacje?... tak więc mowy nie ma o jakiś gruntowniejszym "zasypaniu"... natomiast zdarza się spotykać takich ludzi, z którymi można pogadać o sprawach bardziej detalicznych i consensus się zdarza... czy bycie otwartym na takie kontakty to już "zasypywanie"?... na pewno nie... co najwyżej nieznaczne spłycanie owej "przepaści"... zresztą do więcej, jak "niepogłębianie" nie widzę powodu poczuwać się do obowiązku...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)...
p.s. dodam tylko, ze chętnie sam zostanę zwolennikiem PiS, ale na moich warunkach /notabene, bardzo wymagający nie jestem/... jest to jednak tylko teoria, bo PiS tych warunków nie spełni...
UsuńNie wiem, czy to już "zasypywanie". Myślę, że w dzisiejszych czasach permanentnej wrogości liczy się każdy gest zbliżający ludzi.
Usuńp.s. Ja raczej nie widzę możliwości bycia zwolenniczką PiS-u. Był moment, kiedy otarłam się o złudzenie czystych intencji tej partii /ew.POPiS/, dość szybko przejrzałam na oczy i moje warunki chyba w żadnych okolicznościach nie byłyby możliwe do spełnienia.
to oczywiście był żart... gdyby PiS spełniał moje warunki nie byłby już PiS-em :)...
Usuńpoza tym /tak już poważniej/ zwolennikiem jakiejś partii jestem jedynie nieco przed i w chwili głosowania, potem już jestem jedynie wyborcą...
Wygląda na to, że nie załapałam żartu. ;((
UsuńZe mną jest nieco inaczej.Staram się zauważać i doceniać to, co dobrego wybrana przez mnie partia zdziałała. Może dobrze mi to wpływa na psychikę- nie wiem... W każdym razie nie nabieram obojętności jako wyborca.
znowu nie załapałaś /tym razem nie żartu/... nie jestem zwolennikiem, czyli nie identyfikuję się z żadną partią... oczywiście, że obserwuję, co każda partia robi i oceniam szanse, co może zrobić po wyborach... a przed wyborami zbieram te dane, porównuję i podejmuję decyzję... to jeszcze nie wszystko... bo dochodzi jeszcze ocena sytuacji, czy dana partia ma w ogóle szansę przeskoczyć próg... trzeba pamiętać, ze nie funkcjonujemy w demokracji, tylko w partiokracji... a wyborca nie staje się obojętny, tylko kibicuje życzliwie, nie wiem, skąd ta obojętność przyszła Ci do głowy?...
Usuńniestety poza kibicowaniem i komentowaniem nic więcej zrobić nie można, bo w tej kalekiej demokracji /partiokracji/ nie istnieje skuteczny mechanizm odwołania posła, jeśli zaczyna popełniać bałwaństwa...
Bycie zwolennikiem chyba niekoniecznie oznacza zaraz identyfikację.;) To , co usiłowałeś mi wyjaśnić, jest oczywiste. Jasne,że szanse wygrania też trzeba brać pod uwagę, nie tylko program.
UsuńA w ogóle to coś ostatnio trudno nam się zrozumieć /nad czym ubolewam!:(/ SKS- u mnie- niestety, swoje robi! ;((
kobietawbarwachjesieni:
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem. Ja nie staram się nikogo przekonywać. Gdy dochodzi do wymiany zdań na tematy polityczne, to mówię, że ja myślę zupełnie inaczej. Rozwijać swojej wypowiedzi nie muszę, chyba, że mam na to ochotę. Nie pozwalam się wciągać w dyskusje. Ściskam Cię mocno.
We mnie cały czas siedzi zadra, jak po upadku PiS-u koegzystować z ludźmi, z którymi teraz nie sposób się dogadać i jak dotrzeć do ludzi, którzy teraz są niezdecydowani... Ucałowanka.
Usuńkobietawbarwachjesieni:
UsuńMyślę, że dokładnie tak, jak teraz. Ja sobie radzę w ten sposób, że staram się oddzielić u ludzi poglądy polityczne od wszystkich innych. I w czasie rozmów poruszam tylko tematy czysto ludzkie, a polityczne omijam szerokim łukiem. A jeśli ktoś z rozmówców skręca w stronę polityki, to mówię, ze mam inne spojrzenie i nie daję się wciągać w żadne dyskusje.
Niby tak. Jest to dbałość o własny spokój a o to zawsze warto zadbać. Ale jeśli wszyscy się odetniemy?...
UsuńKiedyś na poprzednim blogu umieściłam demota: mała pokorna główka i wielki czerwony rozwrzeszczany łeb. Podpis: mądry głupiemu ustępuje. I komentarz: i dlatego ten świat tak wygląda, jak wygląda!
Często o tym myślę...