-Jak już się nieco przyochędożysz, to wpadnij do mnie, coś ci pokażę!- rzuciłam do swojej synowej, okrytej lekkim szlafroczkiem. I nawet nie pomyślałam, żeby to jakiś niewłaściwy strój był, tylko po prostu zimno było.
Akurat na tę scenkę napatoczył się syn i spojrzał na mnie z takim zgorszeniem, jakbym fatalny nietakt popełniła: -Czy na pewno wiesz, co powiedziałaś?!
I dopiero wtedy zrozumiałam, że mowa polska ewoluuje w takim tempie, że nie nadążysz. Jedne słowa wczoraj znaczyły coś innego a dziś mogą określać sytuację całkowicie inną. Kiedyś zaorać można było jedynie pole, dziś zaorać kogoś- to zrobić z niego idiotę, ośmieszyć go.
Co ma piernik do wiatraka??! Nic. Ale tak to działa. Pojawia się jakieś dziwaczne określenie "od czapy" /to zdaje się już stare i nieaktualne!/, nabiera mocy, staje się modne i wtedy wszyscy lub prawie wszyscy nagminnie zaczynają tego używać.
W taki oto sposób moje ochędożenie= okrycie się, ogarnięcie się, zbiło się znaczeniowo z synowskim rozumieniem chędożenia jako miłosnego aktu- oczywiście we współczesnej nowomowie /też zresztą nie wiem, czy w to miejsce nie weszło już kolejne przedziwne określenie/ i stąd nieporozumienie. No super po prostu! ;))
Kiedyś myślałam, że nasz język dla wszystkich obcokrajowców jest dość trudny- z racji odmiany przez przypadki, rodzaje, czasy i wiele innych zakrętów gramatycznych i tylko dla niewielu rodaków równie trudny /pozdrawiam półtorej litra!! albo półtorej roku!!!;)))/. I chyba byłam w błędzie.
Dziś myślę, że przy naszej współczesnej karuzeli znaczeniowej, język polski zaczyna być trudny dla wszystkich.
To chedozenie tez znam jedynie w seksualnym kontekscie, juz sama nie wiem, z jakiej polskiej literatury.
OdpowiedzUsuńA co do polskiego jezyka, to juz nie raz w Polsce proslam o wytlumaczenie, o co pani z okienka wlasciwie chodzi, bo nie rozumiem.
Od wielu lat mieszkasz za granicą, więc trudno się dziwić, że możesz mieć pewne językowe problemy, choć powiem Ci, że z podziwem czytam Twoje notki pisane piękną czystą polszczyzną.
UsuńJa że starej szkoły, to nie miałabym kłopotu z tym o co Ci chodzi. Czasem też zdarza mi się coś staropolskiego powiedzieć, i ludzie wtedy patrzą jak na raroga! Książek nie czytali, czy co?
OdpowiedzUsuńO! Cieszę się, bo już myślałam, że zdziwaczałam całkowicie! ;))
UsuńA to mnie zaskoczylas, tez mam ubraniowe skojarzenia, zadne inne.
OdpowiedzUsuńGórą nasi!! Nie jest tak źle, skoro się jeszcze rozumiemy! :))
UsuńPo przeczytaniu komentarzy uruchomiło mi sie myslenie i jak to ja, sprawdziłam u źródeł ��
UsuńJak czytam w SJP, chędożyć jest przestarzałe i oznacza, cytuję "1. pospolicie: mieć stosunek seksualny;
2. książkowo: sprzątać, ładzić, porządkować" - czyli wszyscy maja rację;)
A żeby było ciekawiej, tenże SJP podaje, że ochędożyć, to "dawniej: ozdobić, oczyścić".
Nie ma co dyskutowac z autorytetami ��
Pełna zgoda! ;))
UsuńJa, niestety, ze zrozumieniem nowomowy miewam problem. Innego znaczenia "zaorania" chyba bym się nie domyśliła. :)
OdpowiedzUsuńSłowa: chędożyć i ochędożyć znam (występują w starych książkach) i dawniej "chędożyć" było używane w odniesieniu do aktu miłosnego. Te 2 wyrazy różni tylko 1 dodana literka "o", może dlatego łatwo je pomylić.
P.S.
Mój mąż zdecydowanie zgadza się z Tobą w kwestii trudności języka polskiego.
Pozdrawiamy :)
Co tu gadać, jak i nam trudno skojarzyć, dopóki jakoś nowych znaczeń nie oswoimy. Serdeczności dla Was obojga! :))
UsuńNasz jeżyk jest trudny.Absolutnie nie skojarzę tego z seksem.
OdpowiedzUsuńMieszkam w takim zakątku gdzie sporo gwar z naleciałościami morawskimi,czeskimi,niemieckimi ,naturalnie głównie gwara śląska ale w gwarach nie zauważyłam żadnych nowości.
Pozdrawiam .
Gwary są chyba bardziej odporne na językowe mody niż język ogólnopolski. Pozdrawiam.
UsuńKochanowski, Tren VII: "Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubiory..."
OdpowiedzUsuńNo i trzeba było uważać na polskim, "Treny" są w kanonie lektur WCIĄŻ! ;-)
No, właśnie! A co powiesz o powiedzeniu "ubogo ale chędogo", czyli jeśli nawet jestem biedna mogę wyglądać porządnie, być zadbana.
UsuńKapitalny wpis - śmieszne i straszne.
OdpowiedzUsuńZaczęłam się zastanawiać nad tym, czy i ile razy
miałam językowe wpadki - przy okazji można wpaść
w paranoję lub nerwicę (hm...)
Bardziej śmieszne niż straszne, szczególnie że to na rodzinnym gruncie. ;) A wpadki- nie tylko językowe- przydarzają się każdemu, więc nie ma co z tego powodu szat rozdzierać! ;))
OdpowiedzUsuńZabawna pomyłka:) Język wciąż jest żywy i pewnie niektóre słowa zmieniają swoje znaczenie. Ja "ochędożyć" też skojarzyłabym z ubieraniem. Stara szkoła :) Za to mnie niezmiernie dziwi, gdy słyszę młode osoby umawiające się "na galerii", mówiące jadę "na galerię". Nie wiem gdzie oni się umawiają? Wchodzą na dach budynku? ;))
OdpowiedzUsuńMłodzi myślą i mówią skrótami, nie przejmując się zbytnio gramatyką. Ważne, że się nawzajem rozumieją. Ot, specyfika tych czasów! ;)
Usuń