Z języka czeskiego znam tylko powiedzonko: to se ne vrati! i może jeszcze jakieś pojedyncze słówka, w każdym razie miałam pewien problem z tytułem notki, bo zaskoczenie było całkowite!
Wiadomo, że w wielu miastach i miasteczkach są miejsca, w których można upolować ciekawą książkę- czasem tylko na chwilę, na przeczytanie, by odnieść ją z powrotem, czasem można przytulić na zawsze. Bardzo cenna i ciekawa inicjatywa. U nas funkcjonuje pod nazwą "Wędrującej książki".
Otóż pewnego pięknego dnia zatrzymałam się, by sprawdzić nowości i ku swojemu zdumieniu zobaczyłam:
Normalnie zatkało mnie z wrażenia! Angielskie książki były już wykładane, ale czeska- nigdy! W dodatku wyglądało na rodzaj przewodnika po Pradze.
Pierwsze skojarzenie to sympatyczny blog "To przeczytałam" i jego właścicielka po uszy zakochana w Pradze właśnie.
W tym miejscu nastąpił gwałtowny monolog wewnętrzny: -Weź, wyślesz, dziewczyna się ucieszy! Do gry wszedł mój drugi głos, siejąc wątpliwości: - Nie znasz jej adresu, nie znasz wartości tej książki, może to zwykły chłam...daj sobie spokój z uprzejmościami. Mogą być kompletnie nietrafione!
Głos rozsądku przeważył, odstawiłam książkę na miejsce i wróciłam do domu. Ale sprawa nie dawała mi spokoju. Pierwszy głos znowu się odezwał:- A jeśli to biały kruk latami przez dziewczynę poszukiwany?... A jeśli to ważna książka, którą warto mieć w swoim księgozbiorze? A niby dlaczego po prostu nie spytasz, czy jest tą książką zainteresowana?...
Pytania i wątpliwości się mnożyły a ja wpadłam w panikę, że już ktoś inny zdążył się praską książką zainteresować a ja na długi czas zostanę z moralną czkawką. Zostawiłam w domu zakupy i wróciłam. Szczęśliwie mam blisko, więc wiele czasu mi to nie zajęło! BYŁA!!! Mam ją! I czekam na odzew.
Słoneczko! Jeśli Ci na tej książce zależy, podaj adres /albo swój telefon/ na: babciabezmohera@gmail.com i koniecznie daj znać u mnie na blogu, bo prawie na ten adres pocztowy nie zaglądam. Jeśli odzewu nie będzie, odniosę książkę z powrotem, bo chociaż z ciekawości do niej zajrzałam a język czeski wydaje się być podobny do polskiego,to jednak nie dla mnie aż taki intelektualny wysiłek. :)
----------------------------------------
I oczywiście jak zawsze: ZDELEGALIZOWAĆ PIS!
Gdyby Słoneczko nie było zainteresowane to ja chętnie przytulę tę książkę.
OdpowiedzUsuńTeż mam hopla na punkcie Pragi i to od 30 lat :) . To w niej rozpoczęłam swoje małżeństwo :)
No i rzecz jasna : puścić Pis z torbami !
OdpowiedzUsuńBBM: Azalio! Jakby co, jesteś druga w kolejce!😄
OdpowiedzUsuńZnam ten blog. Sama jestem chyba czechofilem, chyba, bo tak do końca to sama nie wiem:):):) Znam trochę "czeski", ale ten tutejszy z pogranicza. Im dalej w głąb Czech, tym gorzej. On wcale nie jest łatwy. Mam kilka pozycji o Czechach, ich historii, kulturze. czytam i nadal nie potrafię tego narodu rozgryźć. Jednego im zazdroszczę- podejścia do życia.
OdpowiedzUsuńBBM: Czesi fascynują mnie jako ludzie. Ich stosunek do kultury, do religii, do życia codziennego. Czytałam kilka książek Szczygła, gorącego czechofila. Ciekawy naród!
OdpowiedzUsuńO rany rany!!!!!
OdpowiedzUsuńJasne, że chcę!!!!
To jest jedna z tych klasycznych książek o Pradze oczami ludzi rozmiłowanych w Pradze - a tu w dodatku oczami poety!
Czytałam, że nie jest lekka w lekturze 😉 Jakoś się do tej pory nie złożyło i jej nie mam, więc będę Ci bardzo wdzięczna 😍 Już jestem, bo zadałaś sobie podwójny trud i specjalnie po tę książkę wróciłaś!
Zaraz napiszę 😍
BBM: To się cieszę, że sumienie nie pozwoliło mi spasować!😄
OdpowiedzUsuńBBM: Azalio! Tak mi przykro. Gdybym znowu coś trafiła, pomyślę także o Tobie.🙁
OdpowiedzUsuńOczywiście:)
UsuńTo cudną niespodziankę zrobiłaś, troszkę słówek znam z czeskiego, w Pradze bylam jest cudna, pozdrawiam burzowo.
OdpowiedzUsuńBBM: Nigdy nie byłam w Pradze i już nie będę- tak się ułożyło. Dlatego tak chętnie zaglądam do wspomnianego bloga i razem z autorką wędruję po praskich ulicach. Pozdrawiam deszczowo. Burze nas omijają, jak dotąd.😉
UsuńZnów sie narażę ze czarnowidztwo "ze szklanka do połowy pełna"Ze nie jest tak źle
OdpowiedzUsuńAle gdy mieszkasz w tym samym"bloku" a jego stary mieszkańcy przechodzą na tamta stronę tęczy"pozostawiając puste mieszkania "dziedzice" tych posiadłości ledwo tylko wejdą i zmienia klucze zaczynają swoje nowe porządki.
Gdyby to był remont /a zmieniają wszystko umywalki sedesy wanny prysznice drzwi wewnętrzne ect/wtedy tłuka sie przez cale tygodnie,"na śmieci "wędruje wszystko"
Miłośnicy e-bokow lub ci co szczycą się jak Walesa "nieczytaniem" wywalają masowo książki..
Co mądrzejsi ustawiają je w zgrabny stosik,obok kontenera"z intencja pewnie "wybieraj sobie"ci mniej wywalają wprost do kontenera.
Tak to oglądają moje oczy I niech nikt mi nie powie ze "moi wstępni"tego nie zrobią bo
Tyle razy to już słyszałem,ale gdy tylko "odeszli"kochane dzieci i wnuki rozpoczynają swoje "porządki"Wiec mnie nie piszcie Moi na pewno nie .Tyle z czarnowidztwa
Teraz będzie pozytywnienie!
Mądrzy ludzie MPO Kraków wpadli na pomysł aby te "skarby "zbierać ze śmietników /przez odbierających śmieci/'i przywozić do tzw Lamusowni mieszczącej sie w Krakowie przy ul Nowohuckiej 1 uruchamiając "Krakowski Kantorek Wymiany"
Zasady sa proste Możesz przyjść /w kazdy czwartek od 10 do 18 tej/ ze swoja książką i dokonać wymiany wybierając sobie inną,książkę.Wszystko bezpłatnie.
Mozna tez zobaczyć kolekcje ciekawych /a czasami cennych/przedmiotów uratowanych przed utylizacją te nie sa do wymiany, ale korzystają z nich np filmowcy.Zdziwicie się jakie cenne przedmioty nasi spadkobiercy potrafią wywalać do śmietników
Tylko mi znow nie piszcie Moi nie.A "ucho od śledzia"Tyle razy już to słyszałem i mam porównanie
Co "wasi"mogą a nie muszą wywalać można zobaczyć na zdjęciach i porównać wpisując w Internet "MPO Kraków Lamusownia"
W Lamusowni to chyba jednak ludzie przywożą niepotrzebne im rzeczy, a nie pracownicy odbierający śmieci - tak przynajmniej do tej pory czytałam o tej akcji. Sama tam raz się wybrałam zobaczyć, zaraz po uruchomieniu, było dużo zabawek, trochę książek, dupereli domowych, kuchennych itd. Ale może mówimy o dwóch różnych akcjach, choć w tej samej Lamusowni 😉
UsuńJa bym chętnie widziała takie punkty wymiany na osiedlach, bo mało komu chce się jechać na Nowohucką, ale podejrzewam, że robiłby się tam okrutny bałagan i prawdziwy śmietnik, gdyby to było ogólnie dostępne 24/24...
BBM: Wieśku! Życie jest życiem i nie myśl, że na wszystko patrzę przez różowe okulary. Mając świadomość, że wszystko być może, swoje zbiory biblioteczne przekazałam do biblioteki, zapiski, notatki, listy, papierzyska poniszczyłam, nie mogłam tylko poniszczyc zdjęć. Zostawiłam wyraźnie napisaną instrukcję, że uznane za niepotrzebne mają być spalone- i tyle! A co dalej będzie- los pokaże.
OdpowiedzUsuńCo do książek. Akcja „wędrującej książki” jest lepsza niż opisana przez Ciebie, bo można grzebać w zbiorach od świtu do nocy przez 7 dni w tygodniu, niczego w zamian nie przynosząc- nie ma takiego obowiązku. Można przynieść i zostawić książki nam już niepotrzebne. I to działa!😄
Kazda akcja polegająca na tym ze książka trafia pod strzechy jest dobra i godna pochwały.Narzekamy na spadek czytelnictwa a dla wielu ludzi ceny książek stanowią zaporę. Mimo ze np w supermarketach sprzedają juz przecenione książki zaczynając od 9 zł
UsuńNarzekamy na PRL ale reszta tej inteligencji którą nie wybił okupant lub sowieci, robiła wszystko,by książka trafiała pod strzechy Były tanie książki w wydaniu kieszonkowym na marnym papierze ale za grosze Zdarzały się tez wzorem z ZSRR produkcyjniaki /kto chce niech poszuka co to za twór/ ale też wychodził Morcinek,Konopnicka czy Orzeszkowa w szkole średniej uczono "Historię literatury" z przegięciem na "sprawy włościansko- robotnicze"ale tez były łacina ,greka czy logika.Ale mnie uczyli "przedwojenni" np Lwowscy profesorowie którzy wiedzieli jak i kiedy przemycić właściwe interpretacje
Później wydawano "z metra"na subskrypcje Dzieła wybrane np Żeromskiego /w jednolitej okładce/ czy nawet "Encyklopedie Powszechna "w 2 wersjach zeszyty składane w skoroszyt a druga juz wydania książkowe Jest tego cala połka.Co mam z tym zrobić wyrzucić ? Kiedy rodzice zaszczepili mi miłość i szacunek do książki Żadnych wpisów podkreśleń nawet na marginesach,z najgorszym wypisywania na kryminałach na pierwszej stronie"Kto zabił"
Pewno całość zbiorów a zebrało się tego tysiace/zbierał Ojciec zbierała Matka obydwoje nauczyciele zbieram i ja/ to co mam wyrzucić kiedy serce boli
Można oddać do biblioteki,do antykwariatu nawet internetowego,Ale jak ma sie cholerny nawyk wracania do starych książek lub w nich wyszukiwania Jakos szkoda.
"Wstępni" jak głupi wywalą mądrzy sprzedadzą za ciężkie pieniądze liczne "białe kruki"Bo dzis są w cenie.Często egzemplarze ze wspomnieniami z podpisami autorów z pierwszych stron historii Polski Wiec jak żyje Jest jak jest.
A tą inicjatywę w Krakowie pochwalam Bo książki na śmietniku to dla mnie profanacja na równi z paleniem ich/jak niedawno wg wzorca pewni zakonnicy/
Jak dla mnie ,na śmietnik nie wyrzuca się książek, chleba,obrazów czy innej spożywki Nie wyrzuca Bo nie.
BBM: Podpisuję się pod całością. Tak było. A jest, jak jest- w jednych rodzinach przetrwał szacunek dla książki, w innych książek nie uświadczysz, dlatego każda inicjatywa promująca czytelnictwo jest ważna.
UsuńBBM: Czy Ty wiesz, że tej przeróbki nigdy nie słyszałam?!…Ale zaległości!!🤭
OdpowiedzUsuńteraz na YT jest całe mnóstwo coverów "Josina", są nagrywane w stylu znanych, renomowanych kapel, będących klasyką rocka na przykład taka:
Usuńhttps://youtu.be/BktiaeI_bLM?si=561Xr2IRmqxbm-nm
ale nie tylko, co powiesz na taką wersję?:
https://youtu.be/FXSR5jeFJ5w?si=451ZMW62aziLRT53
albo taka:
Usuńhttps://youtu.be/W74wzVNJ45U?si=udI1C23JVTst6b23
wow... wow... wow... - świetne, wszystkie trzy! 😮
UsuńAle... jazyk se od nich nenaučíte! 😄😄😄
BBM: Mam wrażenie, że z samego słuchania języka nauczyć się nie można, ale posłuchać zawsze można, szczególnie gdy słucha się z przyjemnością.
Usuńjak się zna podstawy języka, to słuchanie potem np. radia, czy telewizji jest dość pomocne, zalecane przez lektorów... u mnie można odbierać sporo czeskich stacji radiowych, tylko ja akurat nie mam motywacji do nauki tego języka... kiedyś mi się kroił wyjazd do Czech do pracy, ale coś poszło nie tak i w ogóle...
UsuńBBM: Trzeba mieć talent do nauki języków i wtedy każda forma nauki dobra.
Usuńinicjatywę "bookcrossing" popieram od zawsze, tylko kiedyś nie miało to jeszcze formy stacjonarnych punktów, tylko taką "domową": ktoś od kogoś pożyczał książkę wraz z komunikatem: "nie oddawaj, tylko podaj dalej", tak więc z zadowoleniem obserwuję od dawna rozwój idei do postaci taki punktów... kiedyś to chyba byłoby trudne, bo te punkty byłyby szabrowane przez homelessów zbierających makulaturę, obecnie zbieranie i skup makulatury nikomu się nie opłaca, więc punkty bookcrossingu są bezpieczne, niezagrożone przez zbieraczy tej makulatury...
OdpowiedzUsuńtak nawiasem mówiąc, to kiedyś jako dzieciak mieszkałem koło takiego skupu, szef pozwalał nam się bawić w magazynie, a wtedy znalazłem niejedną fajną książkę...
p.jzns :)
BBM: Było i tak, że pożyczało się książkę i zapominało- komu.🤭
Usuńzwykłe zapomnienie to zwykłe zapomnienie, już nie mieszajmy tego do tego...
Usuńza to pamiętam, że czasem układ był taki, iż dawało się książkę pod warunkiem, że pójdzie dalej w obieg... temat już był honorowy, bazujący na zaufaniu, bo przecież nikt nikogo nie sprawdzał, nie było nawet takiej możliwości...
albo raz było tak fikuśnie, że do książki, na tylnej okładce od wewnątrz wklejony był zeszycik formatu A6 /dzienniczek szkolny/, gdzie wpisywało się takie króciutkie recenzje, jedno, dwuzdaniowe... ale jak pamiętam, ludzie nie błyskali inwencją przy tych recenzjach, zwykle było "ojej, ale fajne", coś tak, jak ludzie czasami komentują na forum bloga, aby tylko coś wpisać...
BBM: Szczerze mówiąc, nie spotkałam się z taką formą pchania książki dalej, natomiast ja nie wspomniałam o zwykłym zapomnieniu a raczej o przywłaszczeniu czegoś, co było jedynie wypożyczone a potem nie wiadomo było, komu przypominać o zwrocie / bo tych znajomych książkolubnych trochę się miało/.
Usuńpo różnych przeprowadzkach mam bardzo skąpy księgozbiór, ale tych książek nikomu nie pożyczam, może czasem wyjątkowo wybranym osobom, ale wtedy bym pamiętał..
UsuńBBM: Ja też już mam niewiele książek. Zostawiłam te, na których mi szczególnie zależało. Większość oddałam do biblioteki. Czy wszystkie zaksięgowano, czy też część trafiła do wędrującej książki, nie wiem. Dla mnie najważniejsze było to, że nie trafią do śmietnika, że komuś się przydadzą.
UsuńAle super, w dodatku Małgosia się odezwała, Brawo WY!
OdpowiedzUsuńjotka
BBM: Już się wstępnie dogadałyśmy. Mam nadzieję, że obie będziemy zadowolone.😄
OdpowiedzUsuńCzeski nie jest aż taki trudny :) . Nie zliczę ile razy w Czechii byłam, to zaletą życia na pograniczu . A i teraz rok w rok tam jestem , w tym też będę. Rocznica zobowiązuje:)
OdpowiedzUsuńCzesi polubili Polskę w końcu, we Wrocławiu coraz częściej są turystami.
OdpowiedzUsuńno trochę wobec Czechów mamy za uszami... musiało pewnie upłynąć ileś czasu, żeby zadra przyschła...
UsuńZ opowieści mamy wiem, że Polacy jeżdżący do Czechosłowacji bardzo pilnowali się, by nie mówić po polsku - znikały bowiem wtedy i towary z półek sklepowych, i uśmiechy z twarzy. Nie dziwię się.
Z drugiej strony, kiedy jeździmy stałą paczką od wielu lat do nich na narty - są bardzo fajnymi, serdecznymi kompanami!
Przede wszystkim to Czesi mają za uszami- wbicie nam noża w plecy w 2920 i ukradzenie Zaolzia.
UsuńBBM: Czesi to chyba taki trochę luzacki naród, pozytywnie nastawiony do życia; my - zasadniczy ponuracy, drażliwi na własnym punkcie. Może te skrajności wzajemnie się przyciągają?
OdpowiedzUsuńZresztą wcale nie wiem, czy mój obraz obu narodów jest prawdziwy. Tak mi się po prostu wydaje…
Życzę kolejnej sympatycznej rocznicy❣️
A my mamy w marketach sporo Czechów na sporych zakupach, dużo rzeczy się im opłaca ale też mam przykre rzeczy z tym narodem, myślę że to już minęło.Nie spotkałam w sklepie żadnego Czecha aby kupował na handel, ot tak całotygodniowe zakupy .Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBBM: Każdy naród ma swoje plusy i minusy, więc dlaczego z Czechami miałoby być inaczej?🤭
OdpowiedzUsuń