23 sie 2023

Gdzie jest Kamyczek?

Wściekłe temperatury trochę odpuściły, więc można się pokusić o napisanie paru zdań /komputer zainstalowany jest w bardzo nasłonecznionym pomieszczeniu a na komórce mogę jedynie jakieś komentarze napisać- a i to nie każdy adres je przyjmuje/.

Z nowości to pewnie to, że jedynie pis nie pokazał swoich list wyborczych-  wygląda na to, że prezes i swoich do końca musi trzymać za pysk, żeby mu się nie zbiesili! ;)) 


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Niby mem i niby żart a ile w tym prawdy, zaczyna dostrzegać coraz więcej ludzi. Chyba wreszcie puściły jakieś tamy, bo coraz mniej tego wszechogarniającego strachu a coraz więcej zdumienia, jak to było możliwe, że daliśmy się osiodłać takim prymitywom! I rodzi się poczucie, że taki obrazek- jak ten poniżej- jesienią może stać się całkiem realny.


 Przyznam, że bardzo chciałabym doczekać uczciwego rozliczenia tego wyjątkowo nieuczciwego rządu. Mam nadzieję, że dożyję!

 

 

------------------------------------

 

W gruncie  rzeczy dziś  chciałabym napisać o czymś, co może nie spędza mi snu z powiek, ale z pewnością daje poczucie dyskomfortu.

 

Zawsze drażniła mnie pomnikomania i tytułomania.

Co do pomników- wiadomo, więc nie będę się rozwodzić- skupię się na tytułomanii i jej całkowitej odwrotności- tej jak w starym powiedzeniu: za pan brat świnia z pastuchem.

Otóż o ile jakoś wytrzymuję tytułowanie "panie prezydencie" do tych panów, którzy prezydentami dawno już nie są /pomijając już ich wartość jako prezydentów, bo obecnego szczególnie prezydentem nie mam ochoty nazywać!/- w sumie było ich tylko kilku, o tyle premierów i wicepremierów namnożyło się całkiem sporo a już ministrów czy wiceministrów- jak królików! I jak się ktokolwiek na wizji pokaże- a jest z pisu- to tylko wątpliwość, czy tytułować go ministrem czy premierem i nieistotne, czy aktualnie pełni tę funkcję, bo jeśli nawet nie, to już ją w ciągu tych minionych lat na pewno pełnił! I robi się cokolwiek śmiesznie!

Myślę sobie, że skoro się już jakiejś funkcji nie pełni, to nie ma powodów, by na stałe przylgnęła do nazwiska.

A teraz druga strona medalu, czyli jakby na to nie patrzeć rodzaj deprecjonowania faktycznych osiągnięć i zasług. Co mam na myśli? Zawsze budzi się we mnie sprzeciw i rodzaj niesmaku, gdy w trakcie wywiadu/rozmowy dziennikarz zwraca się do zaproszonego gościa- panie Karolu czy pani Weroniko, gdy tymczasem pan Karol jest oficerem w stanie spoczynku zdrowo po siedemdziesiątce a pani Weronika jest profesorem zwyczajnym tego czy innego uniwersytetu.  Być może owi zaproszeni goście nawet nie mają nic przeciwko temu, nie wnikam. Mnie to po prostu dziwi i razi.  Jestem nadwrażliwa? Chyba nie. Ten brak dystansu sprawia, że zaciera się granica między ludźmi, którzy własną pracą, poświęceniem i zaangażowaniem osiągnęli pewien status społeczny i stali się ekspertami w swojej dziedzinie a dziennikarzami /nawet znakomitymi/, którzy po prostu lepiej czy gorzej wykonują swój zawód.

Nie wiem, czy ja to dobrze wyjaśniłam, bo niektóre tytuły niejako z automatu uległy deprecjacji, bo na przykład na hasło doktor Jaki czy doktor Czarnek robi mi się niedobrze i zastanawiam się, jaka wyższa uczelnia miała odwagę nadać tym panom takie tytuły, i za co.

Kiedyś dawno, dawno temu Janina Ipohorska /czyli: Jan Kamyczek/ przybliżała nam zasady dobrego wychowania i stosowania odpowiednich form, ale to było naprawdę dawno. Bardzo by nam się teraz taki Kamyczek przydał, prawda?

No to sobie pomarudziłam.

A na dobre następne dni:


Co prawda dziś środa a nie poniedziałek, ale dobrze życzyć można przecież w każdym dniu tygodnia- tym bardziej, że znowu mamy dzień bliżej do obalenia pisu! :)))

39 komentarzy:

  1. zawsze mnie uczono, że w oficjalnych wywiadach medialnych tytułowanie nazwą stanowiska nie wykonywanej już pracy dotyczy tylko prezydentów, bez znaczenia już jest wtedy, jaki to był prezydent, ten przywilej przysługuje nawet tak beznadziejnym prezydentom jak maliniak, ale teraz to ja już nie wiem, jak to jest, jaka jest konwencja, mocno się pomieszało to wszystko...
    życzyć mogę komuś dobrze, nawet reżimowym potworom, żeby się wyleczyli i przestali być głupimi bladziami, ale szczerze mówiąc w tym przypadku mi się nie chce, lepiej się ze sobą poczuję, gdy zawinszuję im, żeby ich szlag trafił, bo to są przypadki nieuleczalne...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BBM: Mam wrażenie, że poprzez tytułomanię chce się dopieścić ego zaproszonego do studia interlokutora, ale oczywiście mogę się mylić.

      Usuń
  2. Tytułomania mnie tez drażni, jak dla mnie może być tylko pełne nazwisko, bez pan, pani, przecież widać płeć, bo niby czemu nie używać panna, kawaler, wdowa, wdowiec...
    Od premierów i prezydentów kręci się w głowie, niektórym może się pomieszać, kto dziś jest kim, a kto już bywał.
    W aptekach bawi mnie pani magister, choć na wizytówce technik farmacji:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "magister" w aptece to jest archaizm z czasów, gdy aptekarz faktycznie musiał mieć ukończoną farmację... kiedyś w aptekach pichcono także leki wg. indywidualnych recept, a na tym trzeba się było znać... obecnie apteki to tylko sklepy z gotowymi lekami i innymi towarami farmceutycznymi, więc takiej panience z okienka wystarczy jedynie jakieś tam przeszkolenie i tyle...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. BBM:
      Jotka: Czyli nie jestem jedyna nadwrażliwa. A szczerze mówiąc nie zastanawiało mnie wykształcenie farmaceutów.Wychodziłam z założenia, że skoro na uczelniach istnieje farmacja, to przecież po to, by kształcić farmaceutów.

      Usuń
    3. BBM:
      PKanalia: Myślę, że wśród osób zatrudnionych w aptece musi być ktoś z pełnym wykształceniem, bo recepty na leki robione nadal są realizowane. Sama co pewien czas kupuję robioną maść.

      Usuń
    4. BBM, a pamiętasz jeszcze Misiewicza? Pomocnik aptekarski... a taki zdolny, że aż w ministry poszedł! Minister Misiewicz... 😂

      Usuń
    5. BBM: Zaś bym nie pamietała! Chłoptaś Macierewicza! Co przed nim nie salutowali- do końca życia będzie miał co wspominać, wnukom opowiadać!:)))

      Usuń
    6. BBM...
      to jeszcze są takie leki robiona w aptekach?... myślałem, że ta epoka już się skończyła... pogadam o tym z dziewczynami z "mojej" apteki, do której jestem przypisany receptą roczną... zwykle flirtujemy na inne tematy, ten akurat nigdy nie był poruszany...

      Usuń
    7. BBM: Sprawdź! Myślę, że każda apteka ma obowiązek przygotowania leku „robionego” zleconego przez lekarza.

      Usuń
    8. Są leki robione i wcale nie tanie, wręcz przeciwnie, sama korzystałam!
      jotka

      Usuń
  3. No faktycznie, w szkołach też bywało, był magistrem a mówiło się pan profesor , tych byłych to mamy od groma i trochę, fajne też określenie pani ministra .Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BBM: W szkołach średnich to do tej pory chyba norma- ale na bieżąco nie jestem.
      Ministra, czyli feminatiwy- powiadasz. Jednych cieszą, innych bawią, jeszcze innych wkurzają, całej reszcie są obojętne. Dla każdego to, co akceptuje.;) Pozdrawiam.

      Usuń
  4. I w jedną, i w drugą stronę masz rację - tytułomania jest nadużywana nieraz do granic śmieszności, pewnie to taka pozostałość po peerelu (inż. Mamoń byłby dumny!)
    Pamiętam, że tytułowanie w telewizji pierwsi rozpoczęli pisowcy, ach! jak oni bardzo się starali nie pominąć żadnego "dr" przed nazwiskiem! Do wywiadów delegowali właśnie tych "utytułowanych" i zaczynała się jazda! Komicznie to wyglądało, bo widziałaś i słyszałaś przygłupa, a to był uczony z dyplomu!

    Zwroty "pani Jadziu, pani Wando, panie Janku" - stosują zazwyczaj marne dziennikarzyny, tacy niedouczeni i bez grama kindersztuby... chyba że czegoś nie wyłapałam?

    I na koniec... nooo, proszę Cię... doktor Czarnek?! Profesor! Już profesor! Podobnie, jak ta małpa Pawłowicz (ha! chciałaby!), ten gbur Gliński (od kultury, kurna...), ten cham Terlecki...
    (chociaż muszę dodać, że "doktor Jaki", "magister Szydło"...też dziwnie brzmią. Albo... "magister Sasin" - a ty widzisz tu gębę bramkarza - goryla z szemranej tancbudy! Cuda panie, cuda!)

    Dobrze życzyć, powiadasz? No pewnie, że tak... tylko że ja też tak wybiórczo - podobnie, jak Pan Kanalia! 😉😁😁
    LB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. prawda jest taka, że chętnie kogoś tytułujemy, ale pod warunkiem że kogoś lubimy, choćby tak chwilowo, ja na przykład chętnie do fajnych kelnerek w kafejkach mówię "szefowo" lub "pani kierowniczko", choć wiem, że to tylko dupeczka chwilowo, sezonowo zatrudniona, żeby dorobić do czesnego lub akademika...
      a te wszystkie czarneki, plugawe krystyny (pawłowicz), psy (terlecki), czy jakieś siuśki i sasiny?... duża litera nazwiska mi przez gardło nie przechodzi, bo ja ich naprawdę nie lubię, a co dopiero jakieś tytuły... im zresztą wystarczą numery, że by się nie pomyliło, kogo zagonić do miotły, a kogo łopaty gdy już ten koszmar minie... małemu przydzielamy numer 0 (zero), ale bo jeszcze lepiej dwa (zera), LOL...
      ...
      "P" wcale nie jest od "Pan", ale jak ktoś nie wie lub się pomyli, to powodów do focha nie znajduję :D
      p.jzns :)

      Usuń
    2. LB czyli Gosia: /aż sprawdziłam, żeby się znowu nie pomylić! :)))/
      W pełni się zgadzam. Z jednym zastrzeżeniem- oglądam jedynie TVN. Gdyby chodziło o TVP chyba nawet nie byłabym specjalnie zdziwiona , ale gdy taka sytuacja zdarza się w „ mojej” telewizji to czuję się nieprzyjemnie zaskakiwana.

      Usuń
    3. BBM:Znowu zapomniałam się podpisać- przepraszam.;(

      Usuń
    4. kiedyś moją ulubioną telewizją była Superstacja, ale kiedy odeszła moja ulubiona redaktor Eliza, a cała stacja zeszła na psy, to już nie mam żadnej, pomijając już taki drobiazg, że od pewnego czasu prawie wcale telewizji nie oglądam... niemniej jednak TVN to o wiele wyższa półka, niż reżimowa gadzinówka, to jest poza dyskusją... tylko jest jeden drobiazg: prognozy pogody TVN /te na stronie netowej/ są do bani i to nie dlatego, że wszystkie są z grubsza do bani, tylko te akurat wyjątkowo są do bani...

      Usuń
    5. BBM: Nie zanotowałam, bo pogodę oglądam bez większych emocji- jaka by nie była, trzeba ją przetrwać!;)

      Usuń
  5. BBM:
    PKanalia: Takie żartobliwe nazewnictwo chyba zawsze przyjmowane jest z sympatią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. najfajniejsi są w niektórych sklepach tacy sprzedawcy starej daty, wręcz vitage'owi /chyba już wymarły gatunek/, którzy do klientów zwracają się per "pani mecenasowo" lub "panie konsyliarzu"...
      za to na warszawskim Bazarze Różyckiego lub w jakichś małych warzywniakch jeszcze trafiają się sprzedawczynie, które do klientek mówią per "lalka", a do klientów "chłopaku" lub "dzieciaku" /niezależnie od wieku/, to też jest szalenie sympatyczne...

      Usuń
    3. BBM: U nas na targu jest facet, który wszystkim bez różnicy wali per ty albo kochana- a z Hameryką nic wspólnego nie miał i nie ma. Wszyscy się uśmiechają, nikt się nie obraża.

      Usuń
  6. Co Ci powiem to Ci powiem ale odpowiem.
    Mnie to juz dawno przestało denerwować lub śmieszyć gdy doszło/dotarło/ wreszcie, do mnie ze
    Ludzie lubią ustawiać wszystko w skali ważności. I nie wiem czy dzieje się tak, bo daje to poczucie bezpieczeństwa. Czy też to wynika z głęboko zakorzenionych w genach przekonań, że tak trzeba?
    Przecież bardzo zmieniły się warunki w jakich żyjemy, priorytety, ideały i wartości. A nadal panuje przekonanie, że np. nauczyciel jest ważniejszy od ucznia, lekarz od pacjenta, przełożony od pracownika czy polityk od przeciętnego obywatela.
    No to co że ,naturalne prawa człowieka, podstawy filozofii czy konstytucja, dają równe prawa każdemu człowiekowi. A ten sam człowiek, ogranicza to swoje prawo, stawiając innych w hierarchii ważności nad sobą. Czy to nie jest paradoks?
    Z czego wynika ta tytułomania ? Moim zdaniem to głęboko zakorzeniony nawyk, mający swoje źródło w czasach historycznych. Wtedy, kiedy społeczeństwo było bardzo rozwarstwione, a tytuły stosowano dla wyróżnienia poszczególnych osób, pełniących jakieś ważne funkcje lub mających szlacheckie pochodzenie. W czasach późniejszych, tzn. bliższych nam, tytułowanie „magistrem” niektórych osób, miało podkreślać wyjątkowość tego tytułu, bo ukończone studia wyższe były czymś elitarnym i nie dla każdego.
    Dzis gdy pis umieszcza swoich, na wysokich stanowiskach byle był bierny i mierny Choc idiota ,takie tytuły ich nobilitują i masowo jak drzewiej dorabiają sobie tytuły na rożnych "kursach dokształta"w 2 tygodnie góra miesiąc.
    I trzecie z mojej działki "przebywanie rozmowa wywiad z takim utytułowanym lub"wykształconym" nobilituje dziennikarza w hierarchii i pewno w płacach.Bo on potrafi "takich zaprosić" do siebie na wywiad Z "nim"chcą rozmawiać.
    Wiec nie dziwcie się iz taki dziennikarz nie zadaje "trudnych "pytań nie powie "pan łże "lub mija się z prawdą, bo mu na drugi raz nie przyjdą "na wywiad"I nie będzie "Kawy na ławę "czy Kropki nad i"
    A to przecież pieniądze za program autorski i stawka indywidualna
    /nie wiem czy uczestnikom rozmów tv płaci za uczestnictwo dawniej tvp płaciła/
    A teraz prywatnie
    Mam znajoma która gdy wymienia swoich znajomych /lub obrabia ich d../zawsze podaje ich tytuły zajmowane stanowiska.
    Gdy była np w sanatorium opowiedziała mi ze szczegółami ze pomieszkiwała razem z "była panią dyrektor szpitala prof medycyny taka i taka.
    Nawet siedząc w basenie "tzw towarzyskim"nie potrafi inaczej gdy zobaczy znajomego/z którym jest na ty/wołać,przyzywać /Panie profesorze,panie dyrektorze itp by go przywołać.A po, opowiada wszystkim dookoła jakie to stanowiska piastowali jakich tytułów się dorobili i jaki maja dorobek naukowy.
    Jakos mnie to nie denerwowało i nie dziwiło /i nie zauważałem/do czasu gdy przebywający akurat ze mną w basenie znajomy zwrócił mi na to uwagę pytając "Wiesiek dlaczego ona robi to stale?"
    I wtedy do mnie dotarło Ona tak dowartościowuje swoje ego.Tylu znanych ,wykształconych, utytułowanych a ona ze wszystkimi na ty.Gdy tylko podejdą dalsza a głośna konwersacja przybiera postać na ty .Z nieodłącznym A co u ciebie słychać dawno się nie widzieliśmy itp itd.No i zerkaniem czy inni to widza czy słyszą.
    Od tego czasu Basia dostała przydomek "Hiacynta"/ta z serialu "Co ludzie powiedzą"
    I tak to do niej przypasowało ze dziś,gdy o nią, pytają to pada "A co tam u Hiacynty?"
    Jak powiadają "Bozia ma rożne egzemplarze!!"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam Hiacyntę!!!
      dr LB 😁😁😁

      Usuń
    2. BBM: Pewnie nie uwierzycie, ale nie oglądałam tego serialu!🤭

      Usuń
    3. Nie wierzę! Toż to najlepsze lekarstwo na chandrę!!!!
      Odcinki znajdziesz na YouTube (wpisz: "co ludzie powiedzą") lub na CDA, gdzie tak "na szybko" podsyłam Ci porcję od 18 odcinka (każdy z nich to osobna opowieść)
      Przyjemnego oglądania!

      Usuń
    4. BBM: Szukałam na Netflixie, ale nie znalazłam.
      Dzięki wielkie, kochane moje!😘😘😘❣️

      Usuń
    5. (kochana moja - hihi) 😘

      Usuń
    6. BBM: Oj, Gosiu- anonimie! To Ci się po prostu podpisać nie chciało?! 😉

      Usuń
    7. siem poprawię! 😘😘😘

      Usuń
  7. A teraz – anegdota, którą znam z autopsji.
    Paręnaście juz lat temu - bedac w pewnym koncernie w
    Italii, przypadkowo zetknąłem sie z grupa paru osób z filii tegoż
    koncernu z Krakowa.
    Włoski prezes, wiedząc, ze znam mentalność Polaków, zapytał mnie – z
    poważną miną, bez ukrytego sarkazmu – czy duchowieństwo w Polsce
    zajmuje także stanowiska w przemyśle?.
    Dla niego te trzy literki przed nazwiskiem na wizytówkach Polaków (mgr), asocjowane były z
    tytułem Monsignore, czego używają we Włoszech księża katoliccy pewnego szczebla.
    I oby nie było przykro Tytułomania – w moim zdaniem w czystej formie – zachowała sie jeszcze w Austrii (Herr Geheimrat; Herr Hofrat; Magister, czy temu podobne).
    I ostatnie 'do suwerena"
    Moim zdaniem, wynika to też z (może) historycznie uwarunkowanego –
    głęboko w polskiej mentalności zakorzenionego kompleksu niższości.
    Bo maly „mgr“ na tabliczce drzwi mieszkania dowartościowuje –szczególnie wśród generacji Polaków, którym dodawano punkty za pochodzenie.

    OdpowiedzUsuń
  8. BBM: No cóż! Każdy dowartościowuje się jak może. Tak było, tak jest i tak chyba już będzie w tym naszym kartoflanym, zakompleksionym kraju. Żeby nam jeszcze własne osiągnięcia do tego służyły, ale po co skoro wystarczą cudze?…;)

    OdpowiedzUsuń
  9. BBM: A swoją drogą ciekawa dyskusja się wywiązała! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pis nie pokazał swoich list wyborczych ale:
    Aktywiści pis już masowo zbierają podpisy/in blanco/ "suwerena" na tzw pustych listach z powodu "braku kandydatów"
    Jeżeli wyborca ma wolę wyrażenia poparcia pod listą konkretnego komitetu wyborczego, to musi wpisać swoje dane, które są wymagane na wykazie podpisów, a więc: czytelnie imię i nazwisko w pełnym brzmieniu, adres zamieszkania ze wskazaniem miejscowości, ulicy, numeru domu i numeru mieszkania, prawidłowy numer PESEL, I to wszystko jest zbierana na pustych kartach bez nazwiska /czy osoby znanej osobiscie/kandydata
    Czyli wszystko co jest potrzebne do zawarcia nieuczciwej umowy o pożyczkę bankową.
    Wiec się nie zdziwcie frajerzy gdy któregoś dnia zapuka do was komornik.
    A moze i to dobrze Za głupotę należy się przecież zaplata

    OdpowiedzUsuń
  11. BBM: Wystraszyłeś mnie! Podpisałam listę KO i zrobiłam to odruchowo, bez sprawdzania…:(((

    OdpowiedzUsuń