Jakiś czas temu kupiłam zbiór przypowiastek, takich do przemyślenia, które mają przybliżyć jakąś ważną życiową lekcję.
Jedna z bajeczek mówiła o pomocniku ogrodnika, który świetnie się sprawdzał jako pomocnik, potem ogrodnik, potem zarządca ogrodów królewskich, by wreszcie się wysypać na kolejnym szczeblu zarządzania, bo było to już ponad jego możliwości i takiego zakresu obowiązków nie mógł już ogarnąć. Morał? Rób to, na czym się znasz, bo tylko to będzie docenione a jednocześnie da ci zadowolenie.
Czemu o tym piszę? W końcu bajeczka jak bajeczka, ale mnie się skojarzyła z jednym naszym politykiem, którego ambicje niemal niebios sięgają. Myślę o Hołowni i jego czwartej drodze, bo trzecia chyba mu się wydała zbyt mało atrakcyjna.
Nie chciałabym zostać uznana za hejterkę, ale na hasło Hołownia ciśnie mi się na usta szereg brzydkich wyrazów, bo miałabym w czterech rozbuchane EGO pana Szymona i jego niezaspokojone ambicje, gdyby dotyczyły wyłącznie jego prywatnego życia, ale niestety dotyczą nas wszystkich- także mnie! I to już przestaje być prywatną sprawą dotychczasowego marszałka Sejmu, któremu mocno acz bezzasadnie zapachniała prezydentura.
Nie mam do niego za grosz zaufania a jego ostatnie zagranie -paskudny szantaż- budzi mój wstręt.
Na grzbiecie Tuska wjechał do sejmowych gabinetów, by niemal od początku kopać pod nim doły, jakby nie zdawał sobie sprawy, że nie osiągnie niczego dla siebie ani dla założonej przez siebie partii, usiłując szkodzić koalicji. Mam nadzieję, że członkowie partii będą bardziej rozsądni niż ich przywódca /choć o Pełczyńskiej-Nałęcz nie mogłabym tego powiedzieć/.
No, cóż! Obserwujmy dalej. Do listopada blisko, wszystko się rozstrzygnie.
Dziwny człowiek. Nie ujmuję mu ani inteligencji, ani błyskotliwości. Mógłby być świetnym dziennikarzem, może radiowcem... jest sporo zawodów, które wykonując, stałby się osobą znaną i lubianą- ale nie!- zapachniał mu ten kolejny szczebel drabiny, który grozi bolesnym upadkiem. I po co mu to?!...