Wczoraj Hania podesłała mi tekst, który był niejako rozszerzeniem tego, co myślę i czuję. Ja już nie umiem tak trafnie precyzować własnych przemyśleń, dlatego pozwoliłam sobie na powielenie tutaj otrzymanej przesyłki- z podziękowaniem dla Hani, że o mnie pomyślała, ale przede wszystkim dla Autora/Autorki tekstu, że ujęli to tak prosto i tak prawdziwie!
Nie idę w marszu, bo nie muszę udowadniać, że jestem Polakiem. Nie potrzebuję tłumu, który krzyczy o miłości do ojczyzny, żeby czuć, że ją mam w sobie. Nie muszę otaczać się ludźmi, którzy zamienili flagę w broń, a hymn w bojowy okrzyk. Nie chcę uczestniczyć w rytuale, który z patriotyzmu zrobił manifest siły, a ze wspólnoty - paradę gniewu. Nie idę, bo nie wierzę w Polskę, która mierzy miłość decybelami. W Polskę, która myli dumę z pogardą, a odwagę z agresją. Nie wierzę w patriotyzm, który potrzebuje wroga, żeby mieć sens. W biało-czerwone, które mają znaczenie tylko wtedy, gdy ktoś obok jest „nie taki”. Nie idę, bo chcę innej Polski. Takiej, która nie potrzebuje rac, tylko rozmowy. Takiej, która nie musi niczego udowadniać pięściami. Takiej, w której flaga nie jest rekwizytem w spektaklu gniewu, tylko znakiem troski o drugiego człowieka. Patriotyzm nie rodzi się w marszu. Rodzi się w codzienności - gdy ktoś oddaje miejsce starszej osobie, nie śmieci w lesie, mówi prawdę, choć łatwiej byłoby kłamać. To jest miłość do kraju: cicha, uczciwa, nieefektowna. Nie potrzebuje sceny ani kamer. Nie idę, bo nie chcę być częścią widowiska, które udaje wspólnotę. Bo nie chcę słuchać o „prawdziwych Polakach”, jakby istniała jakaś lista czystości krwi i poglądów. Bo nie chcę, by Polska była krzykiem, lecz rozmową. Nie chcę, by święto wolności pachniało dymem, tylko chlebem, lasem, ciepłem domu. Nie idę, bo mam prawo świętować inaczej. W ciszy, z myślą o tych, którzy walczyli, ale też o tych, którzy po prostu żyli uczciwie. Wdzięczny, że mogę mówić, pisać, myśleć po swojemu. Bo właśnie o to chodziło - żeby można było nie iść, i nadal być u siebie. Nie idę, bo Polska, którą kocham, nie wymaga tłumu. Wymaga przyzwoitości. A tej nie da się wykrzyczeć na ulicy.

