Ja wszystko rozumiem, z wieloma rzeczami się zgadzam a żal i tak w sercu siedzi jak kłująca zadra.
Miałam swoją namiastkę "tajemniczego ogrodu": dom opleciony pnącą hortensją, zielone pnącza, zakradające się w każdą wolną przestrzeń- dzikość i zieleń. Niewiele tego było, bo i miejsca przy domu niewiele, ale było. Był swoisty lekko baśniowy klimat cieszący oczy... był, bo zapadła decyzja o zrobieniu porządku /ta zielenina na dach już wchodzi i rynny zapycha!/- i przystrzyżony został mój zielony obrazek.
Rozum mi mówi:- Słusznie! Dom ważniejszy niż ta odrobina zieloności!
A dusza się buntuje i łzawi za tym, co było i cieszyło oczy.
Głupi sentymentalizm? Pewnie tak, ale przynajmniej tu odreaguję swój żal za utraconym.