27 kwi 2022

Z dwóch stron.


 

 

 

 

To prawda. My wiemy, że oni kłamią. I co? I nico!- jakbym odpowiedziała w latach dzieciństwa.

Totalny zastój. Cisza... na blogach też. Bezruch. Jakby rezygnacja. 

Z dwóch stron dostałam namiar na bloga młodego człowieka, który stara się zarejestrować możliwie najwięcej wydarzeń, choć ze świadomością, że wszystkiego na pewno nie uda się wyłapać i ogarnąć, bo tyle się dzieje każdego dnia.

 https://pawellecki1979.blogspot.com/

Czytam. Czytam codziennie. To się dobrze czyta, bo jest szczere i bezpośrednie a jednak mam wątpliwości, czy to lektura dla każdego, bo kiedy będę chciała nakarmić własną beznadzieję i rezygnację, to przecież wystarczy otworzyć telewizor- tam aż się roi  od straszliwych wiadomości- i to w każdej dziedzinie... Ale może nie na wszystko zwrócę uwagę?... więc jednak czytam. Czytam i zamieniam się w zdumienie, cała już jestem zdumieniem- przy całym tym przegigantycznym syfie prawicy poparcie nadal nie spada, może odrobinę, ale to niemal niezauważalne. Jak to wytłumaczyć?!... gen samozagłady?!... Czy ludzie oprzytomnieją, gdy przyjdzie postawić sobie ostateczne pytanie... być albo nie być...


 Mimo wszystko- dobrego dnia i nadchodzącego długiego weekendu!

----------------

p.s. Bąbel już po antybiotykach. Jest dość ciepło, więc z rozkoszą bawi się na dworze.

22 kwi 2022

Książę Pan!

 Ponieważ dostałam carte blanche na pisanie o Bąblu, to znowu będzie kilka zdań. ;))


Pytanie zasadnicze: czy tak wygląda chory kot?!... 

A jednak!

Właściwie zaczęło się ciut przed świętami. Kręcił nosem na miskę i wyraźnie grymasił. Trochę zjadł, powąchał - i odchodził...

Na początku specjalnie się tym nie przejęłam, wychodząc z założenia, że widocznie dorwał coś na dworze i po prostu nie jest głodny. Przegłodnieje, to zje- pomyślałam. Ale gdy sytuacja następnego dnia się powtórzyła, trochę się zaniepokoiłam i zaczęłam szukać przyczyn: może kocie żarcie zbyt długo stało, może mało dokładnie umyłam miseczkę, może... Wreszcie, gdy wieczorem kolejnego dnia nie zjadł NIC a następnego rano jedynie powąchał jedzenie i odszedł- lekko spanikowałam i zaczęłam szukać rady w Googlach. I tu włosy stanęły mi dęba, bo wiele wskazywało na to, że kotu grozi zagłada!!!

Akurat skończyły się święta, więc zadzwoniłam do mojej pani weterynarz, niepokojąc się, czy przypadkiem nie wzięła dodatkowego urlopu.  Na szczęście odebrała telefon, umówiłyśmy się, ja Bąbla w torbę- i na badanie.

Pani przebadała go od góry do dołu, od lewej do prawej i odwrotnie, bardzo dokładnie i orzekła, że- kot ma zapalenie gardła! Stąd ta niechęć do jedzenia, bo go po prostu boli przy przełykaniu.

No w życiu bym nie pomyślała, że to taki delikacik!! Już wiem, jak w praktyce wygląda określenie "francuski piesek"... to tylko chuchać, dmuchać i głaskać, bo za delikatny do normalnego zwierzęcego życia. Ale najważniejsze, że diagnoza była trafna i antybiotyk zdziałał cuda niemal natychmiast.

Ale żeby nie było za pięknie, to teraz jest zabawa z podawaniem antybiotyku, bo to cała seria. Pierwszy był zastrzyk, więc bez problemu, ale teraz... masakra!!! 

Malutką tabletkę rozgniata się na łyżeczce, dodaje mililitr wody, robi zawiesinę, wciąga się toto do strzykawki a potem kotu do pyszczka tak, żeby przełknął. Sztuka niemal nieosiągalna! Jeszcze ani razu cała operacja nie odbyła się bezproblemowo!!! ;(

Ale nauka czyni mistrza! Wspólnie z synową, metodą prób i błędów, doszłyśmy do wersji optymalnej, czyli: najpierw rozdrabnianie pastylki antybiotykowej, potem wsypanie tego pyłu do mini  mini kieliszeczka /nie mam pojęcia, skąd synowa takie cudeńko wzięła!/, potem zalanie tego mililitrem wody, rozbełtanie, wciągnięcie do strzykawki i - właściwy zabieg.

Bąbel wytrzymuje to z podziwu godną cierpliwością. No to już!

Został nam jeszcze dzisiejszy wieczór i kolejne 4 dni. Jakoś wytrzymamy!

Dziś wypuściłam kota na powietrze. Jest ciepło i sucho- a zamknięty w domu dostawał regularnego świra. Zaraz go zawołam i pewnie z właściwą sobie bezwzględnością znowu zajmie mój fotel...



Dobrego dnia! :)

15 kwi 2022

Szukałam, szukałam...

 ...i nic mi nie pasowało.

Jak tu życzyć "wesołych świąt", kiedy z góry wiadomo, że one raczej wesołe nie będą. Marzyła mi się jakaś skromna karteczka  z ciepłymi życzeniami- i nawet znalazłam, ale po prawej stronie jak wół-  był widoczny znak ZNP, no nijak to podebrać! ;(

To dam to, co znalazłam:



Kochani!

Wszystkiego Wam, co najlepsze: zdrowia, spokoju, nadziei na lepsze dla wszystkich czasy i wiary, że te czasy wkrótce nadejdą. Życzę ludzkiej życzliwości, przyjaznej atmosfery, pogody ducha i słońca! Wszystkiego najlepszego! :)

11 kwi 2022

A ja coś wiem!


/ Fotka z ubiegłego roku./

 

Jeszcze chyba nikt nigdy tak bardzo nie zeszmacił i nie ośmieszył lotniczej katastrofy, która z narodowego dramatu przeistoczyła się w farsę, jak obecna ekipa rządząca krajem. 

Dochodzili i dochodzili, i dojść nie mogli przez wszystkie kolejne miesięcznice przez długich 12 lat. 

Kiepska potencja- tyle czasu *********  bez końcowego efektu! /W dodatku za ciężkie pieniądze!/

Właściwie już po roku, no może dwóch, niech będzie trzech- należało trząchnąć łbem i dopuścić do głowy myśl, że jesteśmy robieni w bambuko.

I, szczerze mówiąc,  tę świadomość mieliśmy przecież od początku. Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych pod przewodnictwem Macieja Laska jedynie w naukowy sposób potwierdziła naszą obserwacyjno-intuicyjną wiedzę, że wszystkie błędy i złe decyzje + fatalne warunki atmosferyczne ostatecznie doprowadziły do katastrofy. I 12 lat robienia wody z mózgu niczego w tej materii nie jest w stanie zmienić. 

Więc po co? Ano po to, że wojenka na wiekach trumien jest politycznie opłacalna, skłócony naród jest słabszy i łatwiej nim manipulować, zasłaniając przy okazji wszystkie własne wpadki,  przekręty i nieudacznictwa. I nie ma prawdziwej żałoby- jest żałosny spektakl, uwłaczający pamięci ofiar katastrofy.  Jak królik z kapelusza: wyciągany za uszy do góry albo chowany z powrotem- w zależności od politycznej potrzeby.

A nie chce się już gadać!

Żal tylko, że nawet prezydent Ukrainy i ambasador USA dali się wciągnąć w tę fałszywą grę...

8 kwi 2022

Wątpliwości

Albo dobrze albo wcale!- tak powiadają. A niby dlaczego? Wieść o śmierci "trzeciego bliźniaka", czyli Ludwika Dorna, przyjęłam nad wyraz spokojnie, na zasadzie: jednego mniej.

I przyznam, że drażnią mnie wszystkie peany pod jego adresem. Może dlatego, że zakodowała się w mojej pamięci jego pogarda dla ludzi, lekceważenie innych i oczywiście niezłomne /do czasu/ trwanie przy braciach. A może się taka zatwardziała zrobiłam, że nie przekonują mnie nawet obiektywne pozytywy, które przez innych są zauważone i docenione?...

Druga wątpliwość dotyczy telewizji.

Dawno, dawno temu królowała zasada, że brutalne obrazy bądź śmiałe sceny erotyczne mogły być pokazywane dopiero w późnych godzinach wieczornych. Teraz- szkoda gadać- jest jakby na odwrót: masakra pokazywana jest o dowolnej porze dnia, wielokrotnie powtarzana...Chodzi o oglądalność, że im ostrzej tym więcej widzów?!... Przecież to prowadzi do kompletnej znieczulicy, której zresztą trudno się będzie dziwić, bo człowiek nie jest w stanie wchłonąć w siebie całej tej makabry i jednocześnie ocalić własną normalność...

A wątpliwości narastają... Na Węgrzech wybory były, we Francji lada chwila będą... kaczor znowu wyciągnął Smoleńsk jak królika z kapelusza...to bodajże nosi medyczną nazwę nekrofilii a politycznie zimnego, bezwzględnego cynizmu. Przyznam, że niepokój narasta. 

5 kwi 2022

Bluzgownik domowy

 Świat zwariował!!!

Kompletnie go nie rozumiem. Kłamstwo goni kłamstwo i kłamstwem pogania, pieniądze rozrzucane są na prawo i lewo- ot tak, bo komuś się tak a nie inaczej pomyślało  /i tu już nawet nie biorę pod uwagę rozkradania naszych wspólnych pieniędzy, tylko jakieś kretyńskie pomysły i fanaberie, i zwykłe prymitywne nieudacznictwo!/. Do tego próby udawania, że może nie jest tak źle jak jest, że to nie ten czas, żeby kopie kruszyć o jakieś drobiazgi- jakieś miliony euro kar- też mi problem, stać nas na to!

I żeby chociaż uszy po sobie, buzia w ciup i zwykłe przepraszam... a skąd!!! Jesteśmy najlepsi, inne kraje UE mogą brać z nas wzór a naszą rolą jest pouczanie i dawanie wytycznych!

A jeżeli ktoś tego bezczelnego draństwa nie bierze za dobrą monetę, to jest wrogiem ludu i nie kocha swojej ojczyzny i najlepszego rządu, jaki jej się trafił, bo przecież tylko on nas w świetlaną socjalistyczną przyszłość poprowadzi!!!

I  LUD  TO  KUPUJE!!!! I popiera!

Ludzie! A może to ja zwariowałam?!...

Tak sobie pomyślałam, żeby założyć sobie mały skromny bluzgownik domowy, bo nic tak wątroby nie oczyszcza jak puszczenie zdrowej wiązanki pod właściwym adresem. To naprawdę bardzo pomaga!

Pomysł jak pomysł, nawet jeśli się nie sprawdzi, to niewielka strata- zeszyt i długopis. Akurat na to to mnie stać!

---------------------

Mała próbka: o jednym takim- zakłamana menda; o innym- faflun i ciućmok- określenia z okresu mojego dzieciństwa, tu dość wiernie oddające istotne cechy osobowości /można sobie dopasowywać do dowolnie wybranych postaci. Może jakieś inne propozycje?.../

Już podczas pisania trochę mi odpuściło. Idę po zeszyt! ;)

3 kwi 2022

Jeszcze o kocie...

 ... a potem dam Wam już od niego odpocząć! ;))



Kociak pojawił się u nas we wrześniu ubiegłego  roku. 

Cały zimowy okres spędził w domu, bo najpierw czekałam, żeby dojrzał do kastracji, potem było zimno i żal mi było takiego niedorostka na dwór wystawiać a ponadto bałam się, żeby jakieś kocury albo wielkie ptaszyska nie zrobiły mu krzywdy.  Co prawda z psiakiem córki dogadywał się względnie przyzwoicie, ale zawsze co swój - to swój, z obcymi mogłoby być inaczej.

Przyszło ocieplenie i uznałam, że czas kota zacząć usamodzielniać. Pierwsze wyjścia to był stres gigant i dla Bąbla, i dla mnie. Kot trząsł się jak galareta i trzymał tak blisko domu, że bliżej się już nie dało i wcale nie miał ochoty zwiedzać terenu. Raz wydawało się, że zginął, ale też nie- schował się w taką szparę między psią budę i pudło na miotły, że trudno mi było uwierzyć, że mógł się tam zmieścić.

Od tamtej pory zaufałam, że nic złego mu się nie stanie, bo zawsze wracał, nawet wtedy gdy już zaczął wypuszczać się odrobinę dalej. Aż do kolejnego razu.

Wyszedł i - nie ma kota! Co ja się biedna naszukałam, nawołałam... W którymś momencie- jest!!! Przedostał się do sąsiadów za płot.  Nie wiem, czy przelazł między sztachetami, w każdym razie w drugą stronę się nie przymierzał. A jeszcze, żeby było hecniej, w jego stronę kierował się drugi kot ciemnoszary. Bałam się, że może być walka, więc... Co było robić- sąsiadka otworzyła mi furtkę i ruszyłam do kota. Nie docenił moich starań i wyszło na to, że wybrał wycieczkę z kumplem a nie mnie. Oba koty susem przesadziły jezdnię i w krzaki. Ja za nimi, mąż za mną- kabaret!!

Ostatecznie jakieś dzieciaki zaszły kota z drugiej strony i wreszcie go dopadłam.Wyrywającego się rozpaczliwie, zaniosłam do domu.

I wtedy powiedziałam- dosyć!

Co ma być, to będzie. Jak tak tęskni do samodzielności, to proszę bardzo! Jeśli zginie,  to najwyżej będę ogłoszenia na słupach przyklejać - i tyle. Jest zaczipowany. A ja jestem już za stara, żeby za nim po krzakach ganiać.

Do tej pory zawsze wracał. Dziś znowu wybrał się w gościnę do sąsiadki, ale ponieważ nie zwracał uwagi na moje wołanie, to dałam spokój. Jak zgłodnieje, to wróci! I cierpliwie czekam na powrót Bąbla. To kolejny etap jego samodzielności.

------------------------

I na dziś starczy o kocie. Postaram się dłuższy czas nie zamęczać Was kocimi sprawami.

Dobrego nowego tygodnia życzę- w zdrowiu i spokoju! :)

2 kwi 2022

Nie do uwierzenia!

 

Właściwie można byłoby chyba powiedzieć, że przyrodniczy kwietniowy żart spóźnił się o jeden dzień.

Rano wyjrzałam przez okno i nie wierzyłam własnym oczom- czapy śniegowe jak w środku zimy- i to tej sprzed lat, bo ostatnie  wcale śnieżne nie były.

Oczywiście natychmiast zrobiłam zdjęcie, bo samej po jakimś czasie trudno by mi było uwierzyć, że na początku kwietnia były aż tak obfite opady śniegu.

A pada cały czas. Co prawda prószy tylko odrobinę, ale jednak!

Kot się nie zniechęcił i parł do wyjścia. Tłumaczyłam jak  komu normalnemu, że dupsko mu zmarznie i niech się nie wygłupia, ale chciał- niech ma, proszę bardzo! Wrócił niemal natychmiast. Tylko futrem trzepał i łapki do góry podnosił. 

A teraz śpi. Doświadczył i zrozumiał, że w domu na fotelu jest jednak znacznie dla kota lepiej! ;) 


 

 

Udanego zimowo-wiosennego weekendu!

Niech będzie zdrowy, spokojny i bezpieczny.

1 kwi 2022

A tak, żeby sobie było!

 

Kot mnie zafascynował!

A tak dawno nie oszukiwałam nikogo tego dnia, to niech chociaż kocisko postraszy, że tylko z kłamstwami przyjdzie nam się zmagać! 

Dobrego dnia mimo wszystko! :))