Jakoś tak jest, że zanim wezmę się za temat dla mnie ważny a zdaję sobie sprawę, jak bardzo może być kontrowersyjny, to zawsze wykorzystuję pewną rezerwę czasową, żeby się temat uleżał, nabrał mocy czy też żebym ja odnalazła w sobie odwagę zmierzenia się z nim.
No to: alleluja i do przodu!- co już weszło do naszej współczesnej nowomowy.
Spodziewam się wyrazów oburzenia, że jak można w krótkim, nic nie znaczącym tekście zaczepiać temat tak poważny jak religia.Jednak można, choć temat "religia" ostatnio mocno się zdewaluował, aż chciałoby się powiedzieć: religia- tak! wypaczenia-nie! /tak jak kiedyś królowało hasło: socjalizm-tak, wypaczenia-nie/, bo co jest złego w idei : kochaj bliźniego swego? Taka jest przecież w swej istocie wskazówka nowego testamentu.
Wydaje się, że potrzebą każdego człowieka jest znalezienie dla siebie oparcia w sytuacjach trudnych, często dramatycznych, stąd od zarania dziejów człowiek poszukiwał siły większej od siebie, której mógłby zaufać, liczyć na jej pomoc, opiekę... I towarzyszyły mu religie politeistyczne bądź monoteistyczne, także ateizm, który- w moim wyobrażeniu- też jest rodzajem religii, tyle że w roli boga występuje przyroda, przyjaciel, ja sam... I w gruncie rzeczy dałoby się chyba jakoś względnie zgodnie funkcjonować na tym świecie, gdyby nie potrzeba udowadniania sobie wzajemnie, że - trawestując Kazika- mój bóg jest lepszy niż twój!
A przecież to wszystko nie ma najmniejszego sensu, bo tylu jest bogów, ile wizji na ich temat stworzył sobie pojedynczy człowiek, niezależnie od wyznawanej religii czy jej braku- bo: dla jednego bóg to stary dziadek z długą brodą, dla drugiego przyroda w całym jej bogactwie, jeszcze dla innego energia kosmiczna itd.,itd.
Skoro bóg pojedynczego człowieka może tak bardzo się różnić od boga pojedynczego drugiego człowieka, to jaki sens ma robienie rankingów- każdy jest tak samo ważny - i tyle!
Tym samym nie powinno się mówić o obrazie uczuć religijnych, bo jak można obrazić coś, co jest wewnątrz mnie, co czuję, o czym myślę?...A jednak!
Przyznam, że za każdym razem, gdy słyszę/czytam pogardliwe określenie boga- niezależnie od odłamu- czy człowieka wierzącego w tego boga, robi mi się nieprzyjemnie, obco, czuję chłód i żal, że dla kogoś ważne jest dokuczenie komuś innemu poprzez lekceważenie i ośmieszanie tego, co dla innej osoby jest ważne i wartościowe. To rodzaj empatii? Nie wiem! Może raczej samoobrony, bo moje ścieżki religijne wcale nie były proste a ja wielokrotnie szarpałam się jak ryba w sieci, żeby chwycić haust ożywczego powietrza.
I tu- myślę- ważna uwaga: religia- to jedno, jej urzędnicy- to zupełnie odrębny rozdział!
I jeszcze jedno: uważam, że artyści- niezależnie od rodzaju sztuki, w której się realizują- mają pełne prawo do kontrowersyjnych artystycznych wypowiedzi.
Dlaczego?Bo za taką wypowiedzią stoi zazwyczaj ważna myśl i jedynie od naszej uważności i wrażliwości zależy, czy uda nam się taki przekaz odczytać. A jeśli już- to głęboko w nas zapada.
Pamiętam, jakim wstrząsem dla mnie był obraz pudełka zawierającego figurę Chrystusa, krzyż, młotek i gwoździe- zatytułowany "Zrób to sam".
Pamiętam Matkę Boską w masce przeciwgazowej na okładce jednego z tygodników.
Te obrazy zostaną ze mną na zawsze!
I na koniec refleksja. Nie jest ważne, czy i w co człowiek wierzy, czy też brak mu tej wiary; ważne jest, żeby pamiętać o innym człowieku, że on ma też prawo do własnej wiary lub jej braku.
Miłego weekendu, spokoju, łagodnej pogody-bez burz i powodzi, zdrowia! :)