Niejednokrotnie wspominałam, że kłopoty z bezsennością w pewnym wieku zaczynają być normalnością. Szczęśliwie nie wszystkim się to zdarza, ale wiele osób tak ma.
Moją metodą jest albo słuchanie radia, albo słuchanie audiobooka- i wtedy dobieram go dość starannie, bo zdarza się książka tak fascynująca, że o zaśnięciu mowy nie ma i wtedy braki snu uzupełniać trzeba w popołudniowej drzemce a i tak snuję się wtedy po domu cięta jak osa.
Tak więc w ramach swoistej książkoterapii wgrałam sobie do odtwarzacza "Małe kobietki", słuchawki w uszy i do łóżka.
Wyszłam z założenia, że taka łagodna, dziewczyńska stara ramota uśpi mnie po pół godzinie. Przeliczyłam się! I wcale nie dlatego, że książka tak mnie wciągnęła.
Zaczęła mnie irytować, bo aż ociekała dobrocią, uczciwością , poprawnością i w ogóle "ę" i "ą". A to wszystko na podglebiu ubogiego bytu i oczywistości, że lepsze takie życie, niż bogacza,który jest sam ze swoim bogactwem z dala od ludzi, którym naturalnie nie ufa.
A już mamusia była mamą tak idealną, tak w każdym momencie rozumiejącą swoje córki i tak potrafiącą rozwiązać każde nieporozumienie, że dłonie same składały się do oklasków- no, po prostu wzorcowa rodzina!
I pomyślałam sobie, że tak się to ma do realnego życia jak pięść do nosa. Starałam się być blisko swoich dzieci a ile błędów wychowawczych popełniłam, to tylko ja wiem! I chyba stąd ta irytacja.
Nadmiar dobroci czasem bywa niestrawny!
Miłego i ciepłego- ale nie upalnego- dnia! I jak zawsze- ZDROWIA!