Zatrzymałam się przy tym obrazku, bo jest ważny, bo zachęca do zmiany, do innego spojrzenia na siebie, na ludzi wokół, na konieczność zrobienia porządku we własnym myśleniu.Z góry zakładam, że dzisiejsza notka może być chaotyczna, bo i moje myśli są rozbiegane a jednocześnie wiem, że jeśli machnę ręką, jeśli nie spróbuję ich uporządkować, to będę się z nimi zmagać przez dłuższy czas.
Ostatnie wydarzenia - ze światem artystycznym w roli głównej- wprawiły mnie w stan jakiegoś rozedrgania, niepokoju. Uprzytomniły mi, jak niewiele trzeba, żeby przyoblec na siebie wilczą skórę i jak wiele tych wilków jest pośród nas: drapieżnych, zajadłych, gotowych w każdej chwili skoczyć do gardła... komukolwiek, byle się trafił pretekst, byle móc rozładować nagromadzone własne frustracje...
W dzieciństwie mówiło się: - Ja się tak nie bawię!- i się odchodziło.
Ale dzieciństwa już dawno nie ma - i nie ma też dokąd odejść...
Jedyne, co mogę zrobić, to porządek na własnym podwórku. Nie wiem, czy zrobię, czy dam radę, ale powiem jak McMurphy z książki Kena Keseya- "przynajmniej próbowałam!"
Starość to trudny czas. Trudny, bo do takich czy innych niedomagań fizycznych dochodzą umysłowe. Sama jestem już starą kobietą, pewnie jedną z najstarszych na blogowisku i wiem, o czym mówię. Czasem gubię myśl, czasem ucieka mi słowo a czasem powtarzam to, o czym właśnie przed chwilą mówiłam. Ot, uroki starości, na które mamy tylko częściowy wpływ...
Dlatego proszę o zrozumienie, o wyrozumiałość i odrobinę życzliwości.
/W tym miejscu mała dygresja-choćby dla rozluźnienia atmosfery. Nie mogę sobie odmówić przyjemności przytoczenia napisu z nagrobnej płyty, bo żaden napis tak bardzo mi się w pamięci nie utrwalił jak ten:
Byłem, kim jesteś, będziesz, kim jestem. Zmów Zdrowaś Maria./
-------------------------------------------------------
Bardzo długi ten wstęp, ale był mi potrzebny.
Zawsze chciałam, żeby mój blogowy kącik był miejscem przyjaznym dla różnych ludzi, żebyśmy mogli poklepać się po plecach, wymienić poglądy, czasem pospierać ale nie w raniący sposób. Czy mi się to udawało? Generalnie chyba tak, bo nawet nawiązałam prywatne znajomości.
Ostatnio zaczęło zgrzytać.
Wśród moich blogowych gości pojawił się Wiesiek, który jest bardzo różnie odbierany, zresztą ja też różnie reaguję na jego komentarze: bywa, że czytam je z niekłamanym zainteresowaniem, a bywa też, że mnie wkurzają- czasem tak bardzo, że komentarz likwiduję.
Nie wiem, ile lat ma Wiesiek. Może jest w moim wieku, może starszy ode mnie, może młodszy, ale jeśli- to niewiele. Generalnie stary człowiek, który potrzebuje ludzi i ich życzliwości, zrozumienia, że nie zawsze się jest wesołym słodkim staruszkiem, że czasami się mendzi ponad miarę... że wcale nie wiadomo, jaka starość nam jest pisana...
Reasumując:
Wiesiek jest takim samym gościem mojego bloga jak wszyscy pozostali.
Jeżeli ktoś nie trawi jego komentarzy, może je po prostu omijać, może nie wchodzić z nim w dyskusje.
Czemu podjęłam taką decyzję i czemu tak drobiazgowo ją tu wyjaśniam? Bo Wiesiek nie był i nie jest hejterem, przynajmniej ja tego nie zauważyłam. Jest po prostu czasem marudny, ale może ja też jestem, a może będę?...
Jeśli moja dzisiejsza notka jest niewypałem, będzie zmiana decyzji, ale wierzę, że nie będzie takiej konieczności.
Bądźmy dla siebie życzliwi i sympatyczni. W dzisiejszych czasach to nie tylko pożądane- to konieczne, bo wyniszczymy się nawzajem a przecież tego nie chcemy!
Wszystkiego dobrego Wam! I zdrowia, zdrowia, zdrowia! :)