Z moim optymizmem to jest tak, że albo świeci pełnym blaskiem, albo przygasa- a wtedy dmucham z pełnym zaangażowaniem, żeby rozpalić go na nowo...
Ostatnio staram się śledzić spotkania i rozmowy Tuska z potencjalnymi wyborcami, organizowane w różnych miastach Polski. Mniejszych i większych. I choć tematyka rozmów a i używane argumenty czasem się powtarzają, zawsze oglądam i słucham z dużą uwagą i ogromnym podziwem dla tego człowieka- dla jego intelektu, swady, ogromnej wiedzy i jednocześnie skromności, dla jego odwagi i pracowitości, hartu ducha i normalnej fizycznej wytrzymałości. Dla jego niekłamanego patriotyzmu.
Dzisiejszą notkę zatytułowałam- rozmowa, przemowa- bo niejako odruchowo porównuję. Tusk rozmawia, toczy dyskusje, także się spiera, bo nie tylko jego zwolennicy przychodzą na te spotkania. A przeciwnicy atakują bezpardonowo. Potrafi wtedy rozmówcę postawić do pionu, ale zawsze w kulturalny i taktowny sposób.
Tusk rozmawia, pozostali politycy - przemawiają! Jak na akademii pierwszomajowej pod hasłem: ja wam to powiem, ja wiem lepiej, ja was poprowadzę, JA, JA, JA!! Naprawdę, ciężko się tego słucha!
Patrzę na twarze zgromadzonych ludzi i... nie wiem, czego się spodziewać. Te twarze są jak maski, bez emocji... A potem są tuskowe odpowiedzi, przerywane oklaskami, wreszcie owacje i entuzjazm na zakończenie spotkania, nadzieja wypisana na twarzach. I mój optymizm też wtedy nabiera barwy.
Prawda dociera do ludzi!
I tylko wczoraj- Opole, spotkanie z młodzieżą akademicką- drobne ukłucie niepokoju. Niby ok., ale chłód... A gdy zbiję tę reakcję z młodzieżowym zafascynowaniem Konfederacją /miejmy nadzieję, że tylko chwilowym!/, myśli ciemnieją...
I wreszcie żart, żeby tak ponuro nie zakończyć:
Dobrego dnia!
I pamiętajmy, i powtarzajmy sobie, że dziś jest kolejny dzień bliżej do obalenia pisu! :)