17 paź 2025

Temat grobbing uznaję za otwarty.

 

Wczoraj rozpoczęłam przedzaduszkowy sezon.

To niby jeszcze dwa tygodnie, ale jeśli bliscy rozsiani są po różnych cmentarzach, to trzeba to jakoś zaplanować.

Najpierw tam, gdzie najdalej- Augustów. Do tej pory nie miałam problemów z lokalizacją grobów, tym razem orientacja mnie zawiodła, choć byłam bardzo blisko.  Ostatecznie wspomożenie przyszło z internetu i wszystkie groby bliskich ludzi zostały odnalezione. Ja wiem, że to duży cmentarz, grobów wciąż przybywa a ja- nie dość że rzadko bywam, to przecież jestem coraz starsza, więc i z orientacją w terenie coraz słabiej...a przecież było mi przykro, bo byłam przekonana, że trafię na każdy z zaplanowanych grobów z zamkniętymi oczami.

Widzę, że ruch w interesie zaczyna się na poważnie. Ludzi na cmentarzach całkiem sporo, wiele grobów już jest przygotowanych do świąt, potem tylko omieść z opadłych liści i gotowe. 

Kiedyś bardzo lubiłam spacery po cmentarnych alejkach: cisza, spokój, zaduma, swobodny przepływ myśli, rodzaj ukojenia, odpoczynku od życiowego pośpiechu, gwaru... Nadal lubię cmentarze, ale rzadko je odwiedzam, bo to już prawie wyprawa.

Następny wypad cmentarny w przyszłym tygodniu.

-----------------------------------------

Spokojnego, dobrego weekendu! :) 

9 paź 2025

Który szczebel drabiny?

 Jakiś czas temu kupiłam zbiór przypowiastek, takich do przemyślenia, które mają przybliżyć jakąś ważną życiową lekcję. 

Jedna z bajeczek mówiła o pomocniku ogrodnika, który świetnie się sprawdzał  jako pomocnik, potem ogrodnik, potem zarządca ogrodów królewskich, by wreszcie się wysypać na kolejnym szczeblu zarządzania, bo było to już ponad jego możliwości i takiego zakresu obowiązków nie mógł już ogarnąć. Morał? Rób to, na czym się znasz, bo tylko to będzie docenione a jednocześnie da ci zadowolenie.

Czemu o tym piszę? W końcu bajeczka jak bajeczka, ale mnie się skojarzyła z jednym naszym politykiem, którego ambicje niemal niebios sięgają. Myślę o Hołowni i jego czwartej drodze, bo trzecia chyba mu się wydała zbyt mało atrakcyjna. 

Nie chciałabym zostać uznana za hejterkę, ale na hasło Hołownia ciśnie mi się na usta szereg brzydkich wyrazów, bo miałabym w czterech rozbuchane EGO pana Szymona i jego niezaspokojone ambicje, gdyby dotyczyły wyłącznie jego prywatnego życia, ale niestety dotyczą nas wszystkich- także mnie! I to już przestaje być prywatną sprawą dotychczasowego marszałka Sejmu, któremu mocno acz bezzasadnie zapachniała prezydentura.

Nie mam do niego za grosz zaufania a jego ostatnie zagranie -paskudny szantaż- budzi mój wstręt. 

Na grzbiecie Tuska wjechał do sejmowych gabinetów, by niemal od początku kopać pod nim doły, jakby nie zdawał sobie sprawy, że nie osiągnie niczego dla siebie ani dla założonej przez siebie partii, usiłując szkodzić koalicji. Mam nadzieję, że członkowie partii będą bardziej rozsądni niż ich przywódca /choć o Pełczyńskiej-Nałęcz nie mogłabym tego powiedzieć/. 

No, cóż! Obserwujmy dalej. Do listopada blisko, wszystko się rozstrzygnie. 

Dziwny człowiek. Nie ujmuję mu ani inteligencji, ani błyskotliwości. Mógłby być  świetnym dziennikarzem, może radiowcem... jest sporo zawodów, które wykonując, stałby się osobą znaną i lubianą- ale nie!- zapachniał mu ten kolejny szczebel drabiny, który grozi bolesnym upadkiem. I po co mu to?!...

2 paź 2025

To tyle


 

 

 

 

Odezwę się za jakiś czas.

Czuję się zmęczona i wyjałowiona.Wiem, że to minie. Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija- jak mawia jedna z blogerek. I chyba tego trzeba się trzymać.   

21 wrz 2025

Koniecznie!

 

wydawnictwo@gmail.com 

 

Dziś też Cię kocham- to blog Klarki Mrozek. Odkryłam go z polecenia innej blogerki /dziękuję Ikroopko!/, zachodzę i czytam regularnie, komentuję sporadycznie.

 

Nie kupiłam pierwszej książki Klarki, ale gdy dowiedziałam się o wydaniu kolejnej książki, wiedziałam, że chcę ją mieć, bo będzie dla mnie ważna.

I mam! I przeczytałam! I rozłożyła mnie na obie łopatki. To jakby konieczność przewartościowania spojrzenia na własne życie, na własne zachowania, na własne wybory pod wpływem poznania zachowań i wyborów Autorki. 

Nigdy jeszcze podzielenie się własnymi przemyśleniami nie było dla mnie takie trudne...

 

Zapewne pamiętacie z jakim uznaniem pisałam o swojej przyjaciółce Eli- jaka jest naturalna, otwarta, bezpośrednia, szczera. Tak odbieram  Klarkę, choć nigdy jej nie spotkałam a poznałam jedynie jako autorkę bloga i kupionej książki.

 

Książkę czyta się świetnie. Pisząc o sobie i swoim życiu, Autorka przybliża nam różne sytuacje rodzinne i zawodowe, zmusza niejako do ponownego przeanalizowania tego, co wydawałoby się doskonale znane a tak naprawdę nie jest... i to spojrzenie na odkłamaną rzeczywistość bywa bolesne.

I niech nie zmyli poczucie humoru Autorki i specyficzny żartobliwy styl opowiadania- książka mówi o sprawach bardzo ważnych i bardzo poważnych.

 

Gorąco polecam! I dziękuję, Klarko, za to że jesteś, że podzieliłaś się ze mną sobą i swoim życiowym doświadczeniem. 

11 wrz 2025

Piszę, bo pada deszcz...

Piszę, bo piszę, bo pada deszcz, bo rosyjskie drony dotarły do Polski, bo p.rezydent jest gównianym prezydentem, bo Polska kibolska brunatnieje a naród chamieje coraz bardziej i coraz mniej chce mi się śledzić krajową i światową politykę a jednocześnie wiem, że metoda strusia nie jest ani dobra, ani bezpieczna. W ramach odtrutki wzięłam do ręki książkę i szczęśliwie po przeczytaniu początku, nabrałam podejrzeń, że chyba nie warto jej czytać. Przekartkowałam, żeby skorygować ewentualnie  tę wstępną ocenę i - upewniłam się co do niej. Książka jest tak głupia, że zaczęłam się zastanawiać, jak przetrącona psychicznie musi być kobieta, której taka fabuła w ogóle przyszła do głowy...i nie proście mnie o tytuł, bo nie będę reklamować bzdur.

Mam w swojej blogowej biblioteczce kilka adresów  z postami politycznymi i też widzę, że systematyczność wpisów siadła.

Coraz rzadziej przesyłamy sobie memy "ku pokrzepieniu serc" i zauważam narastający marazm i rodzaj zniechęcenia.

Czy to tylko załamanie pogody powoduje obniżkę nastroju?

W końcu każdego roku jest przecież jesień... 

 

 

A mem obok jest przestrogą dla wszelkiego rodzaju symetryzmu i prób wybielania albo usprawiedliwiania zła. Bo jednak zło panoszy się coraz bardziej i coraz głębiej zapuszcza korzenie...
 

3 wrz 2025

Proszę, trzymajcie kciuki!

 

Usiłowałam przypomnieć sobie, jak długo już się zmagamy z problemami skórnymi Bąbla. Drugi rok na pewno, może dłużej.

Początkowo usiłowałam szukać pomocy u naszej lokalnej pani weterynarz. Jakiś czas to trwało, ale bez efektów, więc coraz bardziej się niepokoiłam, bo i problemy skórne zaczęły się pogłębiać: kot wyrywał sobie sierść i ocierał się o różne przedmioty- widać było, że świąd skóry bardzo mu dokucza. Odszukaliśmy najbliższą klinikę, zatrudniającą panią dermatolog zwierzęcą.

Bąbel jest już po trzeciej wizycie i dłuższych przerwach między wizytami, jako że trzeba obserwować, czy są jakieś zmiany na lepsze, a ja mam wrażenie, że nie dość że nie ma leczenia, to i diagnoza wcale nie jest ostateczna. A czas ucieka... a  Bąbel, choć dość cierpliwy, widać, że bardzo się męczy. Zdawałoby się, beznadziejna sytuacja. Zaczynałam mieć dość!

Traf chciał, zgadałam się z córką, że ma koleżankę- lekarkę weterynarii, co prawda innej specjalizacji, ale zawsze... to był strzał w dziesiątkę.Telefon czy sms, krótkie wyjaśnienie, w czym rzecz. Koleżanka podała namiary pani kocio-psiej dermatolog z dodaniem, że owa pani jest świetną, niebywale skuteczną lekarką.

Dziś jedziemy z kotem do Warszawy. Proszę, trzymajcie kciuki za trafną diagnozę a później skuteczne leczenie! Ja proszę, Bąbel prosi, wszyscy prosimy!  


1 wrz 2025

Wiesz, dlaczego dzwon głośny?...


 Mam świadomość, że przytoczony mem jest wyjątkowo złośliwy i niekoniecznie prawdziwy wizualnie, ale nie mogłam sobie odmówić przyjemności umieszczenia go tutaj.

No, cóż! Mamy, co mamy, co wybraliśmy, choć moje wątpliwości, czy aby na pewno wybraliśmy, wcale nie zostały rozwiane i już rozwiane nie będą /może za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, gdy przestanie to mieć jakiekolwiek znaczenie/.

Spotkałam się z innym określeniem stanowiska tego pana a mianowicie p.rezydent i uważam je za wyjątkowo trafne. Nie będę rozwijać. Moi goście to ludzie inteligentni i nie będą mieli kłopotów z rozszyfrowaniem, jaki przymiotnik kryje się pod "p.". Wiele krajów ma swojego Dyzmę, mamy i my! 

Najciekawsze jest to, że tenże pan ma o swojej wielkości niebywałe wyobrażenie, co akcentuje przy każdej nadarzającej się okazji dumną miną i podniesionym głosem. Aż chciałoby się zadać pytanie:- Czemu on tak głośno krzyczy?...

Wiem, że ja mu jego prawdziwego obrazu - jak lustra- nie postawię przed oczy, ale chciałabym jedynie przytoczyć końcową  frazę znanej fraszki Ignacego Krasickiego: "Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny!"

27 sie 2025

Kto się przezywa...


Proponuję skupić się na punkcie drugim.

Wróciłam do tematu hejtowania mnie i moich gości na pisowskie zamówienie, bądź z własnej inicjatywy i dla własnej przyjemności- tu akurat motywy nie są dla mnie ważne- ponieważ przydarzyła mi się rzecz mocno nieprzyjemna: kasując trollowskie wypociny, niechcący skasowałam komentarz ważny i potrzebny.

Już kilkakrotnie słyszałam o konieczności moderowania komentarzy, ale nie chcę tego robić. Ten blog ma sens tylko wtedy, gdy dyskusja w komentarzach toczy się swobodnie i każdy może się wypowiedzieć, jak chce i kiedy chce, pod warunkiem, że rozmowa nie przeistoczy się w przykrą osobistą nawalankę. Do tej pory to się całkiem dobrze sprawdzało i chciałam, aby tak było nadal. Gdybym zdecydowała się na moderowanie, komentowanie byłoby utrudnione, bo niejako musiałabym się skupić na ciągłym kontrolowaniu komputera /w komórce nie wszystkie czynności dotyczące bloga są możliwe/ a na dłuższą metę nie jest to wykonalne.

Informuję, że w prowadzeniu bloga przeze mnie zupełnie nic się nie zmienia, w związku z tym uprzejmie proszę o niezauważanie anonimowych wypowiedzi, które zawsze będę likwidowała w dogodnym dla mnie terminie.

Troll taki czy inny nie jest w stanie obrazić ani mnie, ani Was, bo jest nikim- mgła, zero, null, błoto.

Nikt poważny nie ma zamiaru obrażać się na gliniastą kałużę, w którą go wepchnięto; wyciera o trawę buty i idzie dalej!

I wiecie?... Chyba nikt mnie tak dotąd nie dowartościował, jak pisowskie trolle, bo skoro wciąż tu zaglądają, plują i warczą, to wyraźnie widać, że im ten blog przeszkadza, że ich irytuje, że podnosi im ciśnienie. I dobrze. Może kiedyś przetrą oczy i spróbują zrozumieć inny punkt widzenia?... Oby! 

--------------------------------------------------

I na koniec: w moim dzieciństwie dzieciaki nagminnie się przezywały. Asertywna odpowiedź zawsze była taka sama: - Kto się przezywa, sam się tak nazywa!- i odchodziło się z podniesioną głową. :)))

25 sie 2025

Warto

 Ostatnio psy wieszałam na Gazecie Wyborczej, bo coraz więcej tam symetrystów i młodych, jeszcze nieopierzonych redaktorków i w tym zestawie Gazeta sporo straciła na wypracowanej przez lata opinii nowoczesnego, twórczego i demokratycznego pisma. 

Nawet miałam zamiar zerwać prenumeratę, ale od czasu do czasu pojawiają się artykuły, które warto przeczytać. Dziś pisze prof. Nałęcz i zachęcam do zapoznania się z jego opinią. Nie słodzi, że kohabitacja Premiera i prezydenta będzie usłana różami- a wręcz przeciwnie, ale jednocześnie daje łyk nadziei, że Nawrocki zaplanowanej przez siebie wojny nie wygra. 

I tego się po prostu trzymajmy! :) 

15 sie 2025

Ja bajki tak lubię ogromnie!

Nastał taki dziwny czasże jeśli nie przekieruję swojej uwagi w inną stronę niż polityka, to może być źle. Druty i szydełko odpadają z uwagi na kota. Kot co prawda większość czasu spędza na dworze, ale przecież mogę się zagapić, nie pamiętać i zostawić robótkę w dostępnym dla Bąbla miejscu i rezultat tego może być opłakany. Telewizja nie wchodzi w rachubę- patrz zdanie pierwsze. Tym samym pozostają książki.

Marzyło mi się coś lekkiego, coś, co się dobrze czyta, z wartką akcją i optymistycznym zakończeniem. No i w bibliotece dostałam kilka różnych do wyboru. Oczywiście zapoznałam się z mini recenzjami  z okładki i zdecydowałam się na panią Piasecką. Po przeczytaniu jednej uznałam, że można sięgnąć po coś jeszcze i wypożyczyłam kolejne jej książki.


 Skąd tytuł notki? Bo  powieści  Wioletty Piaseckiej to takie baśnie dla dorosłych: zło zostaje ukarane, dobro nagrodzone, przyjaźń jest wierna i do grobowej deski, potwór /ktokolwiek by nim nie był/ zostaje okiełznany i ponosi zasłużoną karę. Akcja toczy się wartko, nie ma rzeczy niemożliwych a los sprzyja pokrzywdzonym przez życie i złych ludzi, ale szlachetnym do bólu bohaterkom. Wszystko jak w dobrej baśni i choć z prawdziwym życiem niewiele ma wspólnego, czyta się naprawdę dobrze. To takie książki relaksacyjne dla podtrzymania dobrego nastroju i opędzenia się od złych myśli.

Proszę nie myśleć, że ironizuję. 

Wygląda na to, że moja mini recenzja jest mocno krytyczna. Nie. Naprawdę nie! Różne książki różnym ludziom w różnych momentach życia są potrzebne. Jako odskocznię od politycznego horroru- polecam.

Ja bajki tak lubię ogromnie! ;))