12 lis 2025

NIE IDĘ ! - uzupełnienie wczorajszej notki.

 


 Wczoraj Hania podesłała mi tekst, który był niejako rozszerzeniem tego, co myślę i czuję. Ja już nie umiem tak trafnie precyzować własnych przemyśleń, dlatego pozwoliłam sobie na powielenie tutaj otrzymanej przesyłki- z podziękowaniem dla Hani, że o mnie pomyślała, ale przede wszystkim dla Autora/Autorki tekstu, że ujęli to tak prosto i tak prawdziwie!

 

Nie idę w marszu, bo nie muszę udowadniać, że jestem Polakiem. Nie potrzebuję tłumu, który krzyczy o miłości do ojczyzny, żeby czuć, że ją mam w sobie. Nie muszę otaczać się ludźmi, którzy zamienili flagę w broń, a hymn w bojowy okrzyk. Nie chcę uczestniczyć w rytuale, który z patriotyzmu zrobił manifest siły, a ze wspólnoty - paradę gniewu.

Nie idę, bo nie wierzę w Polskę, która mierzy miłość decybelami. W Polskę, która myli dumę z pogardą, a odwagę z agresją. Nie wierzę w patriotyzm, który potrzebuje wroga, żeby mieć sens. W biało-czerwone, które mają znaczenie tylko wtedy, gdy ktoś obok jest „nie taki”.

Nie idę, bo chcę innej Polski. Takiej, która nie potrzebuje rac, tylko rozmowy. Takiej, która nie musi niczego udowadniać pięściami. Takiej, w której flaga nie jest rekwizytem w spektaklu gniewu, tylko znakiem troski o drugiego człowieka.

Patriotyzm nie rodzi się w marszu. Rodzi się w codzienności - gdy ktoś oddaje miejsce starszej osobie, nie śmieci w lesie, mówi prawdę, choć łatwiej byłoby kłamać. To jest miłość do kraju: cicha, uczciwa, nieefektowna. Nie potrzebuje sceny ani kamer.

Nie idę, bo nie chcę być częścią widowiska, które udaje wspólnotę. Bo nie chcę słuchać o „prawdziwych Polakach”, jakby istniała jakaś lista czystości krwi i poglądów. Bo nie chcę, by Polska była krzykiem, lecz rozmową. Nie chcę, by święto wolności pachniało dymem, tylko chlebem, lasem, ciepłem domu.

Nie idę, bo mam prawo świętować inaczej. W ciszy, z myślą o tych, którzy walczyli, ale też o tych, którzy po prostu żyli uczciwie. Wdzięczny, że mogę mówić, pisać, myśleć po swojemu. Bo właśnie o to chodziło - żeby można było nie iść, i nadal być u siebie.

Nie idę, bo Polska, którą kocham, nie wymaga tłumu. Wymaga przyzwoitości. A tej nie da się wykrzyczeć na ulicy.
 

11 lis 2025

Prawicowa wykładnia patriotyzmu...

 11.XI.

Tłum, race, dym, niepokój...Wszystko jak od kilku lat. Ukradziono nam święto. Zawłaszczyli je narodowcy za pełną aprobatą prawicy.

Nie ma na to mojej zgody.

Patrzę na zasnute dymem warszawskie ulice i czekam, kiedy to się skończy i czy będzie bezpiecznie. Czuję lęk. I jednocześnie jest mi wstyd, że jest jak jest, że triumfuje prawicowy drapieżny nienawistny kołtun, szukający pretekstu do awantury.

To trzeba okiełznać, przerwać, ale jak- skoro chce w tym uczestniczyć Nawrocki?! Co za plama!!! 

 

 

Ale uważają się za patriotów! To nie tylko jest żałosne, to jest straszne!!

27 paź 2025

Duży haust nadziei


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ale wiesz, Jarku, z czym będzie się wiązała taka obrona? Bo ja wiem!

                                                  *** 

Dwie partyjne konwencje, dwa plany na przyszłość, dwie wizje sojuszników i... kraj rozdarty na dwie części. Mój mały móżdżek nie ogarnia, że można mieć jakiekolwiek wątpliwości, po której stronie stanąć. Wróć! Źle to określiłam. Nie pojmuję, że można- bez wątpliwości-iść drogą wytyczoną przez Kaczyńskiego, mając w pamięci tamte smutne, przegrane lata pisowskiej autorytarnej władzy i ukradzionego obywatelom państwa. I jeszcze czuć się dobrze, myśleć, że jest się patriotą... 

Oglądałam wystąpienie Tuska. Wiem, nie jest ideałem- nikt nie jest; popełnia błędy- każdy popełnia...ale jest to człowiek, który mówi z serca do serca, który daje nadzieję na przyszłość, który nie tylko mówi, ale robi.

Popatrzcie na nasz kraj. Rozwija się w niebywałym tempie! Nie wolno nam tego zmarnować poprzez głupie decyzje "na złość babci". Wybraliście Nawrockiego- komu na złość? Czym Was kupił? Nie przyszło do głowy, że to dzięki wam tak trudno zrealizować październikowe obietnice? Sami sobie utrudniliście życie, może już starczy?!... I może warto się temu uczciwie przyjrzeć?...

Przed nami jeszcze 2 lata. To dużo i mało! Wystarczy, żeby poszukać prawdy; wystarczy, żeby rozmawiać z ludźmi.

Znowu mi zajechało odezwą do narodu, ale chyba już nie umiem inaczej. Zbyt dobrze pamiętam upokorzenie na granicy, gdy przeglądano nasze bagaże a ja się czułam jak przestępca, choć niczego złego nie zrobiłam. Zbyt dobrze pamiętam własne kompleksy biedaka z ubogiego kraju w zestawieniu z zachodnim życiem. I nie jechałam zwiedzać świat, jechałam do roboty, żeby dało się względnie normalnie przeżyć w kraju kolejny rok!

Dosyć, bo za chwilę puszczą mi hamulce. 

-----------------------------------------

Dobrego nowego tygodnia!

A pis należy zdelegalizować!! 

17 paź 2025

Temat grobbing uznaję za otwarty.

 

Wczoraj rozpoczęłam przedzaduszkowy sezon.

To niby jeszcze dwa tygodnie, ale jeśli bliscy rozsiani są po różnych cmentarzach, to trzeba to jakoś zaplanować.

Najpierw tam, gdzie najdalej- Augustów. Do tej pory nie miałam problemów z lokalizacją grobów, tym razem orientacja mnie zawiodła, choć byłam bardzo blisko.  Ostatecznie wspomożenie przyszło z internetu i wszystkie groby bliskich ludzi zostały odnalezione. Ja wiem, że to duży cmentarz, grobów wciąż przybywa a ja- nie dość że rzadko bywam, to przecież jestem coraz starsza, więc i z orientacją w terenie coraz słabiej...a przecież było mi przykro, bo byłam przekonana, że trafię na każdy z zaplanowanych grobów z zamkniętymi oczami.

Widzę, że ruch w interesie zaczyna się na poważnie. Ludzi na cmentarzach całkiem sporo, wiele grobów już jest przygotowanych do świąt, potem tylko omieść z opadłych liści i gotowe. 

Kiedyś bardzo lubiłam spacery po cmentarnych alejkach: cisza, spokój, zaduma, swobodny przepływ myśli, rodzaj ukojenia, odpoczynku od życiowego pośpiechu, gwaru... Nadal lubię cmentarze, ale rzadko je odwiedzam, bo to już prawie wyprawa.

Następny wypad cmentarny w przyszłym tygodniu.

-----------------------------------------

Spokojnego, dobrego weekendu! :) 

9 paź 2025

Który szczebel drabiny?

 Jakiś czas temu kupiłam zbiór przypowiastek, takich do przemyślenia, które mają przybliżyć jakąś ważną życiową lekcję. 

Jedna z bajeczek mówiła o pomocniku ogrodnika, który świetnie się sprawdzał  jako pomocnik, potem ogrodnik, potem zarządca ogrodów królewskich, by wreszcie się wysypać na kolejnym szczeblu zarządzania, bo było to już ponad jego możliwości i takiego zakresu obowiązków nie mógł już ogarnąć. Morał? Rób to, na czym się znasz, bo tylko to będzie docenione a jednocześnie da ci zadowolenie.

Czemu o tym piszę? W końcu bajeczka jak bajeczka, ale mnie się skojarzyła z jednym naszym politykiem, którego ambicje niemal niebios sięgają. Myślę o Hołowni i jego czwartej drodze, bo trzecia chyba mu się wydała zbyt mało atrakcyjna. 

Nie chciałabym zostać uznana za hejterkę, ale na hasło Hołownia ciśnie mi się na usta szereg brzydkich wyrazów, bo miałabym w czterech rozbuchane EGO pana Szymona i jego niezaspokojone ambicje, gdyby dotyczyły wyłącznie jego prywatnego życia, ale niestety dotyczą nas wszystkich- także mnie! I to już przestaje być prywatną sprawą dotychczasowego marszałka Sejmu, któremu mocno acz bezzasadnie zapachniała prezydentura.

Nie mam do niego za grosz zaufania a jego ostatnie zagranie -paskudny szantaż- budzi mój wstręt. 

Na grzbiecie Tuska wjechał do sejmowych gabinetów, by niemal od początku kopać pod nim doły, jakby nie zdawał sobie sprawy, że nie osiągnie niczego dla siebie ani dla założonej przez siebie partii, usiłując szkodzić koalicji. Mam nadzieję, że członkowie partii będą bardziej rozsądni niż ich przywódca /choć o Pełczyńskiej-Nałęcz nie mogłabym tego powiedzieć/. 

No, cóż! Obserwujmy dalej. Do listopada blisko, wszystko się rozstrzygnie. 

Dziwny człowiek. Nie ujmuję mu ani inteligencji, ani błyskotliwości. Mógłby być  świetnym dziennikarzem, może radiowcem... jest sporo zawodów, które wykonując, stałby się osobą znaną i lubianą- ale nie!- zapachniał mu ten kolejny szczebel drabiny, który grozi bolesnym upadkiem. I po co mu to?!...

2 paź 2025

To tyle


 

 

 

 

Odezwę się za jakiś czas.

Czuję się zmęczona i wyjałowiona.Wiem, że to minie. Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija- jak mawia jedna z blogerek. I chyba tego trzeba się trzymać.   

21 wrz 2025

Koniecznie!

 

wydawnictwo@gmail.com 

 

Dziś też Cię kocham- to blog Klarki Mrozek. Odkryłam go z polecenia innej blogerki /dziękuję Ikroopko!/, zachodzę i czytam regularnie, komentuję sporadycznie.

 

Nie kupiłam pierwszej książki Klarki, ale gdy dowiedziałam się o wydaniu kolejnej książki, wiedziałam, że chcę ją mieć, bo będzie dla mnie ważna.

I mam! I przeczytałam! I rozłożyła mnie na obie łopatki. To jakby konieczność przewartościowania spojrzenia na własne życie, na własne zachowania, na własne wybory pod wpływem poznania zachowań i wyborów Autorki. 

Nigdy jeszcze podzielenie się własnymi przemyśleniami nie było dla mnie takie trudne...

 

Zapewne pamiętacie z jakim uznaniem pisałam o swojej przyjaciółce Eli- jaka jest naturalna, otwarta, bezpośrednia, szczera. Tak odbieram  Klarkę, choć nigdy jej nie spotkałam a poznałam jedynie jako autorkę bloga i kupionej książki.

 

Książkę czyta się świetnie. Pisząc o sobie i swoim życiu, Autorka przybliża nam różne sytuacje rodzinne i zawodowe, zmusza niejako do ponownego przeanalizowania tego, co wydawałoby się doskonale znane a tak naprawdę nie jest... i to spojrzenie na odkłamaną rzeczywistość bywa bolesne.

I niech nie zmyli poczucie humoru Autorki i specyficzny żartobliwy styl opowiadania- książka mówi o sprawach bardzo ważnych i bardzo poważnych.

 

Gorąco polecam! I dziękuję, Klarko, za to że jesteś, że podzieliłaś się ze mną sobą i swoim życiowym doświadczeniem. 

11 wrz 2025

Piszę, bo pada deszcz...

Piszę, bo piszę, bo pada deszcz, bo rosyjskie drony dotarły do Polski, bo p.rezydent jest gównianym prezydentem, bo Polska kibolska brunatnieje a naród chamieje coraz bardziej i coraz mniej chce mi się śledzić krajową i światową politykę a jednocześnie wiem, że metoda strusia nie jest ani dobra, ani bezpieczna. W ramach odtrutki wzięłam do ręki książkę i szczęśliwie po przeczytaniu początku, nabrałam podejrzeń, że chyba nie warto jej czytać. Przekartkowałam, żeby skorygować ewentualnie  tę wstępną ocenę i - upewniłam się co do niej. Książka jest tak głupia, że zaczęłam się zastanawiać, jak przetrącona psychicznie musi być kobieta, której taka fabuła w ogóle przyszła do głowy...i nie proście mnie o tytuł, bo nie będę reklamować bzdur.

Mam w swojej blogowej biblioteczce kilka adresów  z postami politycznymi i też widzę, że systematyczność wpisów siadła.

Coraz rzadziej przesyłamy sobie memy "ku pokrzepieniu serc" i zauważam narastający marazm i rodzaj zniechęcenia.

Czy to tylko załamanie pogody powoduje obniżkę nastroju?

W końcu każdego roku jest przecież jesień... 

 

 

A mem obok jest przestrogą dla wszelkiego rodzaju symetryzmu i prób wybielania albo usprawiedliwiania zła. Bo jednak zło panoszy się coraz bardziej i coraz głębiej zapuszcza korzenie...
 

3 wrz 2025

Proszę, trzymajcie kciuki!

 

Usiłowałam przypomnieć sobie, jak długo już się zmagamy z problemami skórnymi Bąbla. Drugi rok na pewno, może dłużej.

Początkowo usiłowałam szukać pomocy u naszej lokalnej pani weterynarz. Jakiś czas to trwało, ale bez efektów, więc coraz bardziej się niepokoiłam, bo i problemy skórne zaczęły się pogłębiać: kot wyrywał sobie sierść i ocierał się o różne przedmioty- widać było, że świąd skóry bardzo mu dokucza. Odszukaliśmy najbliższą klinikę, zatrudniającą panią dermatolog zwierzęcą.

Bąbel jest już po trzeciej wizycie i dłuższych przerwach między wizytami, jako że trzeba obserwować, czy są jakieś zmiany na lepsze, a ja mam wrażenie, że nie dość że nie ma leczenia, to i diagnoza wcale nie jest ostateczna. A czas ucieka... a  Bąbel, choć dość cierpliwy, widać, że bardzo się męczy. Zdawałoby się, beznadziejna sytuacja. Zaczynałam mieć dość!

Traf chciał, zgadałam się z córką, że ma koleżankę- lekarkę weterynarii, co prawda innej specjalizacji, ale zawsze... to był strzał w dziesiątkę.Telefon czy sms, krótkie wyjaśnienie, w czym rzecz. Koleżanka podała namiary pani kocio-psiej dermatolog z dodaniem, że owa pani jest świetną, niebywale skuteczną lekarką.

Dziś jedziemy z kotem do Warszawy. Proszę, trzymajcie kciuki za trafną diagnozę a później skuteczne leczenie! Ja proszę, Bąbel prosi, wszyscy prosimy!  


1 wrz 2025

Wiesz, dlaczego dzwon głośny?...


 Mam świadomość, że przytoczony mem jest wyjątkowo złośliwy i niekoniecznie prawdziwy wizualnie, ale nie mogłam sobie odmówić przyjemności umieszczenia go tutaj.

No, cóż! Mamy, co mamy, co wybraliśmy, choć moje wątpliwości, czy aby na pewno wybraliśmy, wcale nie zostały rozwiane i już rozwiane nie będą /może za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, gdy przestanie to mieć jakiekolwiek znaczenie/.

Spotkałam się z innym określeniem stanowiska tego pana a mianowicie p.rezydent i uważam je za wyjątkowo trafne. Nie będę rozwijać. Moi goście to ludzie inteligentni i nie będą mieli kłopotów z rozszyfrowaniem, jaki przymiotnik kryje się pod "p.". Wiele krajów ma swojego Dyzmę, mamy i my! 

Najciekawsze jest to, że tenże pan ma o swojej wielkości niebywałe wyobrażenie, co akcentuje przy każdej nadarzającej się okazji dumną miną i podniesionym głosem. Aż chciałoby się zadać pytanie:- Czemu on tak głośno krzyczy?...

Wiem, że ja mu jego prawdziwego obrazu - jak lustra- nie postawię przed oczy, ale chciałabym jedynie przytoczyć końcową  frazę znanej fraszki Ignacego Krasickiego: "Wiesz, dlaczego dzwon głośny? Bo wewnątrz jest próżny!"