29 sie 2024

Daj palec, to...

 

Z lat dziecięcych pamiętam, jak garstka zmarzniętych dzieciaków siadywała w kościele na ławce przed ołtarzem a ówczesny organista opowiadał, uczył piosenek religijnych, znowu opowiadał. Nie przypominam sobie, by były jakieś oceny czy świadectwa...

Potem przyszedł czas salek katechetycznych, które specjalnie w tym celu budowano. To był czas nauki moich dzieci.

I nagle, jak grom z jasnego nieba, religia zaistniała w szkołach- bez zgody rodziców, nauczycieli, zarządzenie odgórne. Miała być prowadzona nieodpłatnie, na pierwszych lub ostatnich lekcjach, zamiennie z etyką.

Potem poszło już z górki, jak w powiedzeniu: daj palec a chwycę całą rękę! 

Jak jest teraz, wszyscy wiedzą, bo albo mają dzieci w szkole, albo wnuki. Nie ma się co o tym rozpisywać. Na efekty nie trzeba było czekać nadzwyczaj długo. Każdy przymus rodzi najpierw bunt a potem sprzeciw. Coraz mniej dorastających uczniów chodzi na lekcje religii, coraz mniej wiernych regularnie chodzi do kościoła.


 Mem cokolwiek żartobliwie spogląda na przyczyny takiego stanu rzeczy.

Ja widziałabym przyczynę w próbie wymuszania wyznawanej ideologii, w zbrataniu się z politykami i czerpaniu z tego określonych znaczących korzyści, w stawianiu stanu duchownego jako wyroczni w życiu społecznym kraju. Do tego ideowe deklaracje duchowieństwa tak bardzo rozjeżdżają się z tegoż duchowieństwa realnym życiem, że zniechęcenie obywateli takim stanem rzeczy narasta w istotny sposób. Dotyczy to szczególnie młodych ludzi, ale nie tylko. Polityczne rozpychanie się kleru budzi niechęć, bunt i sprzeciw.

 A wystarczyłoby odrobinę pokory, zrozumienia ludzkich potrzeb i ludzkiego życia, mniej zachłanności na pieniądze i władzę.

I chyba byłoby inaczej, bo ludziom potrzebne jest jakieś oparcie w trudnych życiowych sytuacjach i dla wielu religia jest ogromnie istotna a nawet i oni odczuwają pewne zniechęcenie. 

 Dobrowolna rezygnacja z przywilejów, pójście na kompromis, wreszcie krytyczne spojrzenie w przyszłość nie mieszczą się w filozofii funkcjonowania kościoła. Raz zdobytych przyczółków władzy nie oddamy- i już! Stąd bój o ilość lekcji religii w szkole, do upadłego. Skarga to TK, który z konstytucją już dawno przestał mieć cokolwiek wspólnego? Nieważne! Ważne to, co dla nas jest korzystne!

Naprawdę tego oczekujemy od Kościoła?!...

----------------------------------------------------------

W sprawie podpisu/ kontrasygnaty Tuska pozwolę sobie  przytoczyć dwie wypowiedzi z bloga "I ty zostaniesz Kleofasem".

Pablo@Nigdy WięcejPiS napisał:  " Każdy, kto szczuje dzisiaj na premiera Donalda Tuska nie znając całej strategii, nie jest tylko defetystą i malkontentem. Jest kryptopisowcem".

WaszaKaśkowatość...strasznie długa całość...@SpodLasku napisała: "Tusk ma na łbie pis, niedojrzałych koalicjantów i teraz jeszcze nadąsanych wyborców. Chłop ma na serio wielki kamień na plecach w drodze, która wiedzie głównie pod górę."

I mój dodatek: naprawdę ktoś sądzi, że po tylu latach niszczenia przez pis Tuska- przeciwnika politycznego on poszedłby na rękę pisowcom?! Myślę, że tylko wtedy, gdyby: a) rzecz była ogromnej państwowej wagi; b) byłby to zwykły błąd urzędniczy. Tusk wyjaśnił, że przydarzyła się opcja druga. I ja mu wierzę!

--------------------------------------------------------------

Najprawdopodobniej dziś PKW nie przyjmie sprawozdania wyborczego pisu i tym samym cienko się zrobi z forsą w partyjnych pisowskich portfelach. Moim zdaniem nie powinni dostać ani grosza zwrotu i ani grosza dotacji. Mało prawdopodobne, żeby tak się stało, ale... nadzieja umiera ostatnia!

----------------------------------------------------------------

A w ogóle to  ZDELEGALIZOWAĆ  PIS!!!

22 sie 2024

Nie ta epoka!

 

Nie oglądałam żadnego koncertu sopockiego festiwalu, toteż trudno byłoby mi się wypowiedzieć na temat jego walorów, ale obserwowałam scenki z rozmowami typu: ja  jako artysta, widziałam fragmenty występów... No, cóż! Nie oglądałam poprzednich trzech koncertów, nie obejrzę i dzisiejszego. Nie dla mnie dyskotekowy oczopląs sceniczny, udziwnione stroje i super głośne wykonywanie prezentowanych utworów muzycznych. Nie ta epoka! Moja epoka przeminęła i czasem do niej wracam na You Tube.

Kto ma ochotę, niech wróci wspomnieniami do jednego z tamtych dawnych festiwali. Niech posłucha i popatrzy, ile wdzięku, zalotności, radości śpiewania ma w sobie młodziutka Czeszka, jaka jest bezpretensjonalna, naturalna i sympatyczna... 

Ciekawe, czy za kolejnych 40, 50 lat dzisiejsi młodzi ludzie z podobnym sentymentem wrócą do obecnych krzykliwych przebojów...

21 sie 2024

To se..., czyli: w życiu bym się nie spodziewała!

Z języka czeskiego znam tylko powiedzonko: to se ne vrati! i może jeszcze jakieś pojedyncze słówka, w każdym razie miałam pewien problem z tytułem notki, bo zaskoczenie było całkowite!

Wiadomo, że w wielu miastach i miasteczkach są miejsca, w których można upolować ciekawą książkę- czasem tylko na chwilę, na przeczytanie, by odnieść ją z powrotem, czasem można przytulić na zawsze. Bardzo cenna i ciekawa inicjatywa. U nas funkcjonuje pod nazwą "Wędrującej książki".

Otóż pewnego pięknego dnia zatrzymałam się, by sprawdzić nowości i ku swojemu zdumieniu zobaczyłam:


 Normalnie zatkało mnie z wrażenia! Angielskie książki były już wykładane, ale czeska- nigdy! W dodatku wyglądało na rodzaj przewodnika po Pradze.

Pierwsze skojarzenie to sympatyczny blog "To przeczytałam" i jego właścicielka po uszy zakochana w Pradze właśnie.

W tym miejscu nastąpił gwałtowny monolog wewnętrzny: -Weź, wyślesz, dziewczyna się ucieszy! Do gry wszedł mój drugi głos, siejąc wątpliwości: - Nie znasz jej adresu, nie znasz wartości tej książki, może to zwykły chłam...daj sobie spokój z uprzejmościami. Mogą być kompletnie nietrafione!

Głos rozsądku przeważył, odstawiłam książkę na miejsce i wróciłam do domu. Ale sprawa nie dawała mi spokoju. Pierwszy głos znowu się odezwał:- A jeśli to biały kruk latami przez dziewczynę poszukiwany?... A jeśli to ważna książka, którą warto mieć w swoim księgozbiorze? A niby dlaczego po prostu nie spytasz, czy jest tą książką zainteresowana?...

Pytania i wątpliwości się mnożyły a ja wpadłam w panikę, że już ktoś inny zdążył się praską książką zainteresować a ja na długi czas zostanę z moralną czkawką. Zostawiłam w domu zakupy i wróciłam. Szczęśliwie mam blisko, więc wiele czasu mi to nie zajęło! BYŁA!!! Mam ją! I  czekam na odzew.

Słoneczko! Jeśli Ci na tej książce zależy, podaj adres /albo swój telefon/ na: babciabezmohera@gmail.com i koniecznie daj znać u mnie na blogu, bo prawie na ten adres pocztowy nie zaglądam. Jeśli odzewu nie będzie, odniosę książkę z powrotem, bo chociaż z ciekawości do niej zajrzałam a język czeski wydaje się być podobny do polskiego,to jednak nie dla mnie aż taki intelektualny wysiłek. :)

----------------------------------------

I oczywiście jak zawsze: ZDELEGALIZOWAĆ  PIS! 

18 sie 2024

W telegraficznym skrócie

Najpierw to, co mi się podobało:

I jeszcze przepisane z Republiki Cleofasa:

"MIMO KILKU MILIARDÓW NIELEGALNEGO FINANSOWANIA PIS PRZEGRAŁ WYBORY. 

Bartosz T. Wieliński napisał:

W całej sprawie z nielegalnym finansowaniem Partii najśmieszniejsze jest to, że Partia miała wszystko: pieniądze, TVP, aparat bezpieczeństwa z Pegasusem i grupę oddanych towarzyszy. Wrzucili do gara parę miliardów złotych. A mimo to przegrali. " /koniec cytatu/


I jak tu uparcie budować pesymizm i jakieś bezsensowne niezadowolenie??!!! :)))Tyle już zostało zrobione! Polska znów jest normalnym demokratycznym, liczącym się w Europie krajem; nadal nie jesteśmy państwem praworządnym, ale jesteśmy na dobrej drodze, by tę praworządność odzyskać, po wysiudaniu lokatora pałacu prezydenckiego z tegoż pałacu wszelkie sprawy galopem ruszą do przodu tak, że nie nadążymy kupować popcornu! Dobrze jest!! :))

 

I domowe drobiazgi:

Pomidory na sezon zrobione- nie powiem z ilu kilogramów, bo popukalibyście się w głowę, że tej to odbiło! Na swoje usprawiedliwienie dodam tylko, że to jedyne w tym roku przetwory, bo gruszek, śliwek i truskawek zostało jeszcze sporo z poprzedniego roku.

Zeźliłam się na Bąbla, bo zaczął grymasić przy saszetkowanej mokrej karmie. Co za dużo to niezdrowo- będzie żarł suchą karmę!

Miałam drobną przygodę z oczami. Zgłosiwszy w przychodni na NFZ skierowanie  NA CITO!!!- dostałam termin wizyty na luty 2026, żeby było zabawniej zapytałam o godzinę i dowiedziałam się, że na 9.00- ale to się może zmienić... Umarłam ze śmiechu! :))) Oczywiście do okulisty pojechałam prywatnie. Szczęśliwie z oczami wszystko jest w porządku- jeszcze...

I to chyba na razie byłoby tyle.

Dobrego nowego tygodnia i- podtrzymuję apel: ZDELEGALIZOWAĆ  PIS!! 

10 sie 2024

???...

 

Nie jestem zawziętą fanką zawodów sportowych, ale mecz naszych siatkarzy na IO oglądałam z wypiekami na twarzy!

Piłkę siatkową lubię, bo tam jak na dłoni widać wolę walki, wolę zwycięstwa. Zaangażowanie w grę!

 

 Dziś też będę kibicowała z zaciśniętymi kciukami! Nasi siatkarze warci są tego!

Liczę się z tym, że mogą przegrać- tak też przecież bywa, taki jest sport: nieprzewidywalny! Tak czy owak srebro już mamy i za to bardzo, bardzo dziękuję! 


Wielu sportowych wzruszeń życzę!

Udanego weekendu! :)




 

6 sie 2024

Rodzaje powrotów.

 Dawno nie było o kocie, więc dwa słowa o obserwacjach kocich powrotów.

Wspominałam, że rejon wędrówek Bąbla to stosunkowo niewielki krąg wokół domu, wspominałam też, że Bąbel ZAWSZE śpi w domu. Czasem nawet usiłuje wyprosić wieczorne /po 18,00/ wypuszczenie na dwór, ale nic z tego, wieczór i noc spędza w domu.


Naprzeciwko naszej furtki jest jezdnia, chodnik i gęstwina krzaczorów różnej maści: kwitnących i nie, kolczastych i nie. Jest to ukochane miejsce naszego kota. Co tam robi, nie mam pojęcia, bo nie sposób sprawdzić, prawdopodobnie poluje.

W każdym razie, jeśli powinien już być w domu a jeszcze go nie ma, to najprawdopodobniej przebywa właśnie w tych krzakach.

Są trzy wersje jego powrotów do domu.

Wersja pierwsza:

Bąbel wraca sam, kieruje się do miseczki z karmą, my zamykamy drzwi /w lecie są uchylone, żeby mógł wchodzić i wychodzić, kiedy zechce/, sprawa jest zamknięta.

Wersja druga:

Bąbel ociąga się z powrotem, więc nie pozostaje nic innego, jak osobiście zaprosić go do domu. Tak więc  przechodzę przez jezdnię, rozglądam się dookoła, czy nikt akurat nie widzi, że rozmawiam z krzakami i usiłuję zwabić kota do domu. Na ogół reaguje na wezwanie i dostojnym krokiem wyłania się z zielonego labiryntu.


Podchodzi wtedy do mnie, pozwala się pogłaskać, biorę go na ręce i zanoszę do domu. Reszta jak w wersji pierwszej.


Ale nie zawsze jest tak słodko.

Raz na jakiś czas Bąbel dostaje świra i pokazuje, na co go stać. Nie dzieje się to często, ale się dzieje i zupełnie nie wiem, z czym to powiązać: czy w tej gęstwinie rosną jakieś kocie środki odurzające, czy kot po prostu sam z siebie ma czasem potrzebę pokazania nam naszego miejsca w jego kocim życiu.

I wtedy występuje wersja trzecia.


 Kot, co prawda, pokazuje się, ale nie ma najmniejszego zamiaru dać się złapać i albo z powrotem daje nura w krzaki, albo sprytnie uskakuje z zasięgu ręki i zaczyna się bawić w "goń mnie!" Jest oczywiste, że taka zabawa nie ma dla mnie najmniejszych szans powodzenia, toteż rezygnuję i wracam do domu, by za jakiś czas powtórzyć całą operację od początku albo prosić męża, by spróbował zwabić kota do domu, bo wiele razy mu się to udawało, choć też nie zawsze.  

 

 

 

 

Nie takie to proste złapać kota, gdy nie ma na to ochoty!

Człowiek się zmęczy a rezultat pościgu zerowy.

Można tylko liczyć, że Bąbel sam z siebie zdecyduje się wybrać wariant pierwszy i sam wróci do domu albo wybierze wariant drugi i wreszcie pozwoli się 

złapać.

 

Za to, gdy jest już w domu, wszyscy są szczęśliwi: my- że w taki czy inny sposób udało się kota przywabić do domu, Bąbel- bo wskakuje mi na kolana i spokojny, najedzony, smacznie przysypia.

Fajny ten nasz kociak, prawda?...

 


 


3 sie 2024

Obiecanki-cacanki, czyli: po co ci to było?!...

Jakoś tak jest, że jak komuś coś obiecam, to staram się dotrzymywać i często gęsto wychodzę na tym jak Zabłocki na mydle - z dużym niesmakiem, bo z takich czy innych powodów nie jestem w stanie "zamówienia" zrealizować w stopniu wystarczającym.

Tak jest i teraz. Obiecałam Gosi, że przewiozę się po prezesie i mam problem, bo jak ubrać w słowa własną niechęć i obrzydzenie do tej politycznej kreatury, nie przekraczając jednocześnie granic przynajmniej względnej kultury słownej? Trudne zadanie, ale spróbuję się z niego wywiązać chociaż częściowo.


 Oto i on- mój anty-idol!

Gdy patrzę na tę postać, na wyraz twarzy, na sposób wysławiania się, nie mogę przestać się zdumiewać, że ludzie kupili jego osobowość i jego narrację. 

Ludzie. Nie jakieś niewyrobione politycznie jednostki a niemal pół Polski i to także ci- wydawałoby się- wykształceni i politycznie obskakani a nie tylko "ciemny lud" /wedle określenia Jacka Kurskiego/. Jak to było możliwe?! Nie wiem!

Popatrzmy. Ta bezzębna maska w satyrycznym ujęciu w niczym nie jest gorsza od oryginału z żółtymi, krzywymi, zaniedbanymi zębami.

Nie będę się odnosić do jego niewyględnego wzrostu, ale już do sposobu dbania o siebie- mogę. Nawet ubrany w garnitur i białą koszulę wygląda flejtuchowato z niedopiętym guzikiem, wysuniętym ze spodni rąbkiem koszuli, w niewyczyszczonych butach czy marynarce obsypanej łupieżem.

No, dobrze! Nie będę się znęcać! Może to jego celowa stylizacja pod hasłem: - A co mi tam! Jestem wyższy ponad przyziemne sprawy i dbanie o jakiś tam wizerunek!  Jestem najmądrzejszy w kraju i stworzony wyłącznie do wyższych celów!

Naprawdę??!!

Gdy usiłuję słuchać tego yntelygenta z Żoliborza, który wszystkie rozumy pozjadał, gdy mówi : "tyko", "tutej" i rzuca jakieś mądre słowo wypatrzone ostatnio w encyklopedii, robi mi się niedobrze. I nie tylko o poprawną polszczyznę tu idzie.

Zrobiono z niego mówcę, mało- wizjonera! 

On - wizjoner?! Naprawdę??!!

Jedyne, co potrafi, to stanąć na drabince i dochodzić. Dochodzić przez tygodnie, miesiące i lata; dochodzić tylko po to, by poprzez kupczenie i zastraszanie na przemian zapewnić sobie- dzięki zależnym od siebie ludziom, którzy albo się dali kupić, albo zastraszyć, albo jedno i drugie razem- władzę absolutną! I każda metoda dobra, byle ten cel osiągnąć! 

Gdy patrzę na zdemolowany przez niego i jego zwolenników kraj, gdy obserwuję, jak trudno przywrócić nawet częściową choćby normalność, dłonie same zaciskają mi się w pięści!

Nie będzie podszczypywania prezesa! Ja po prostu brzydzę się tym typem!! :(

-------------------------------

ZDELEGALIZOWAĆ  PIS!!!