9 sie 2016

Handel żywym towarem

Handel żywym towarem ma wydźwięk pejoratywny, wręcz jest przestępstwem.
To jak to się ma do sprzedawania piłkarzy do innych klubów?? Całkiem oficjalnie można tylko dlatego, że w grę wchodzą kosmiczne pieniądze??!

Dziwnie jest ten świat urządzony. Coraz mniej go rozumiem. :((

9 komentarzy:

  1. bez przesady... fraza "kupno/sprzedaż zawodnika" może brzmi groźnie, ale nie ma mowy o rozumieniu jej dosłownie... to tylko medialny skrót myślowy, zaś de facto chodzi o zmianę miejsca pracy i regulują to dość drobiazgowe przepisy chroniące zarówno pracowników, jak i pracodawców... sama "transakcja" /zwana "transferem"/ to po prostu wynik umowy pomiędzy trzema podmiotami prawnymi: dwa kluby i zawodnik, przy patronacie organizacji sportowej... rzecz jasna można dyskutować na temat konstrukcji samych przepisów, albo konkretnej sytuacji w którą zawodnik może się uwikłać wchodząc w układy z korporacjami, ale mimo to, do handlu żywym towarem sensu stricto nadal daleko...
    ...
    rozumiem się, że zażartowałaś, a ja się dałem wkręcić, całkiem świadomie zresztą i dobrowolnie... tak?...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie to ja to wszystko wiem i nawet nie tyle zażartowałam, ile wyraziłam swój sprzeciw wobec nazewnictwa. :) Po.ba.s.

      Usuń
  2. Muszę zaprotestować ;) "Sprzedaż" piłkarza nie ma nic wspólnego ze sprzedażą, podczas której zawodnik jest towarem bez prawa głosu. I na transferze dobrzy piłkarze przeważnie zyskują (mam na myśli, że zwiększają się ich zarobki).
    Serdecznie Cię pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, dobrze! Wiem,że piłkarze krzywdy nie mają! ;))) Też pozdrawiam. :))

      Usuń
  3. W ramach przyzwoitosci nalezalo by jednak zmienic nazwe procedury, która faktycznie nazywa sie sprzedano- kupiono za tyle a tyle :p

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym być tak sprzedawana. Chodzą koło mnie jak koło królowej, kuszą wielką kasą, dają prezenty, obiecują prestiż, byle bym tylko się zgodziła na bycie sprzedaną. Tak naprawdę nikt nikogo nie sprzedaje. Gdy się mówi o sprzedaży piłkarza, to chodzi o to, że w trakcie trwania jego kontraktu przechodzi on do innego klubu i macierzysty klub dostaje pieniądze za zerwanie umowy. W wielu innych dziedzinach jest podobnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że to sprawa umowna, ale jakoś razi ucho.

      Usuń
  5. Babciu, az nie moge uwierzyc, ze masz wpis o mojej ulubionej dyscyplinie sportu ! I na tym zakoncze wpis... :)

    OdpowiedzUsuń