23 sie 2016

Gdybym wiedziała, że się przewrócę...

Jest takie powiedzonko: gdybym wiedział, że się przewrócę, to bym się położył!
Piękne, krótkie, treściwe- przyszłości nie da się przewidzieć!

Nie bardzo wiem, jaka myśl przyświeca nagłaśnianiu konieczności robienia zapasów na trudne czasy. Trochę tak jakby świat cały szykował się do wojny.

To, że czasy już są trudne i nikt nie wie, czym mogą zaowocować, może nawet wojną, tfu! tfu! oby nie!!- nie mam najmniejszej wątpliwości, natomiast rozdmuchiwanie tematu może spowodować panikę i run na sklepy. Jak to się kończy, wiem, bo mieliśmy już takie sytuacje w kraju. Latami potem opowiadano anegdoty, jak facet składował nad oborą zapasy mąki i cukru, sufit się zarwał i krowę zabiło.
Pomijam zwyczajne marnotrawstwo, bo w mące np. pojawiły się robaki albo zapleśniała a cukier się skawalił.

Mam wrażenie, że każda średnio normalna rodzina ma w zapasie produktów spożywczych na przetrwanie tygodnia, może dłużej. Popadanie w obsesję zagrożenia i noszenie ze sobą krzesiwa, zapalniczki, latarki, noża i Bóg wie, czego jeszcze, co nagle może się przydać w nadzwyczajnych okolicznościach, może tylko zwiększać psychozę i odebrać resztkę radości życia.  

A wszystkiego i tak przewidzieć się nie da.
Można mieć wielopiętrowy, znakomicie wyposażony schron i nie zdążyć do niego dojść. Można dojść i nie móc go już opuścić, bo zostanie przywalony tym, tamtym czy owym. Możliwości są tysiące!!

Czemu w ogóle o tym piszę? Bo wczoraj oglądałam w TV rozmowę z facetem, który demonstrował właśnie takie przyborniki i opowiadał, jak bardzo mogą być przydatne.  Jeden ma przy kluczykach do samochodu, drugi przy zegarku, bransoletę ma zrobioną z 5-metrowego sznura- w razie konieczności zrobienia szałasu bardzo się przyda. A przyborników ma trzy albo cztery.

Pomyślałam, że jeśli wychodząc z domu przestanę się zastanawiać, czy chałupę zamknęłam a zacznę sprawdzać, czy scyzoryk do cięcia gałęzi odpowiednio naostrzony na budowę szałasu, to świr czeka tuż za progiem.
No, cóż! Trudno! Będzie co ma być!...

Zaraz, a może to była swoista reklama survivalowego spędzania wolnego czasu... nie pomyślałam o tym. Orsonowi Wellesowi udało się pół Ameryki przerazić wojną  światów, to może i ten telewizyjny ludek w tak sugestywny sposób reklamował swoją firmę?... No, proszę! Polak potrafi! ;)

28 komentarzy:

  1. A ja mam takie wrazenie, ze po prostu towar w sklepach zalega, i chca go koniecznie sprzedac ludziom, aby opróznic z innych towarów magazyny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie umiem sobie w żaden sensowny sposób wytłumaczyć... Ale też przychodzi mi do głowy, że jakiś interes finansowy w tym jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Istnieje powiedzenie: jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze! Może tak być... ;)

      Usuń
  3. tjaaa, a ja nie mam ani mąki, ani cukru... mąkę w sumie kupię, bo lubię naleśniki :-D ale cukier mi zbędny ;-)
    A propos, jak będzie wojna, to tylko karaluchy ocaleją i świat odetchnie z ulgą, że się pozbył największego pasożyta. Czyli i tak się dobrze wszystko skończy ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Baaaardzo Twój komentarz do mnie trafia! Ludzie, to rzeczywiście nieszczególny gatunek mieszkańców Ziemi, co niemal bez przerwy udowadniają własnymi poczynaniami...

      Usuń
  4. To prepersi. Ich podejście jest co najmniej śmieszne, nielogiczne... lecz cóż jest to nowa (u nas) gałąź przemysłu, gdzie produkują batoniki, które można jeść i po 20 latach ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakaś nowa sekta? Nie słyszałam o nich. Lubię słodycze, ale 20-letnie batoniki nie wydają mi się być szczególnie atrakcyjnym towarem! ;)))

      Usuń
    2. Nie taka znowu nowa. To są ludzie, którzy wierzą, że można przeżyć apokalipsę i się do niej przygotowują.

      Usuń
    3. Według mnie ich działania nie są zbyt racjonalne, ale każdy bawi się, jak chce i jak umie... ;)

      Usuń
  5. kobietawbarwachjesieni:
    A ja zamiast latać po sklepach i skupować żywność, właśnie wywaliłam kilka kubłów mocno przeterminowanych przetworów. Nie przewidziałam tego, że jeszcze mogą się przydać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze mam przed sobą remanent kilkuletnich przetworów - do zlikwidowania. A może to na wszelki wypadek przetrzymać jeszcze parę lat? I jak nie rozsadzi słoików, to się zużyje?... ;)))

      Usuń
  6. "- masz kredę?...
    - dobry harcerz wszystko!"...
    /Seweryna Szmaglewska, "Czarne Stopy"/...
    ...
    p.jzns:)...

    OdpowiedzUsuń
  7. Poruszony przez Ciebie temat od dawna mnie interesował, a to za sprawą znajomego, który swój dom zamienił w samowystarczalny warsztat, w którym jest wszystko, a nawet jak nie ma, to jest wszystko, żeby samodzielnie zrobić to, czego nie akurat nie ma. Od gwoździ, śrubek i nakrętek po pompy, kompresory, mierniki. Wiertarka, to banał przy jego zestawie.
    Z pewnością, jeżeli na terenie Irlandii wybuchnie wojna totalna, to ja dawno zdechnę, gdy on będzie żył na takim samym poziomie, jak i teraz żyje- w swoim domu- warsztacie-przechowalni.
    Jest tylko jeden mały haczyk- i wcale nie jest to paragraf 22! Na wojnę totalną o Irlandię, o się nie zanosi. Kompletowanie śmieci z warsztatu kosztuje i zabiera przestrzeń. Jeżeli mi się coś zepsuje, to kupuję nowe urządzenie, bo cena narzędzi, nie mówiąc już o cenie czasu pracy przy naprawie, przekracza cenę sklepową nowego produktu. A jeśli będę widział na horyzoncie wojnę o Irlandię, to wtedy dopiero dostosuję strategię do wojennej- na razie mam czas pokoju :-)
    Z przetrwaniem w skrajnych warunkach (n.p. w górach po katastrofie lotniczej) jest jeszcze śmieszniej, bo ja nawet nad górami nie latam :-) W każdym razie coś czuję, że dużo bardziej opłaca się żyć normalnym życiem i czas i środki zaoszczędzone na szkole przetrwania wykorzystać w razie potrzeby na zatrudnienie fachowca, który ze scyzoryka, sznurka i koszuli zmontuje paralotnię, na której przelecimy z Irlandii w bezpieczniejsze miejsce :-)
    Konkludując: Na Świecie wciąż nie brakuje ludzi przekonanych, że najlepiej samemu wszystko móc zrobić. Poświęcają zatem czas i środki na udowadnianie sobie, że są niczym "bóg- stwórca" tylko może trochę, ale to zupełnie odrobinę niedoskonali. Ja zaś, jako istota wyjątkowo ludzka i niedoskonała wolę robić jedynie to, co potrafię i lubię, a w razie czego zapłacę amatorskiemu "bogu- stwórcy", żeby mi pomógł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełna i całkowita zgoda! Jak przyjdzie katastrofa to i 50m sznurka nie na wiele się przyda. A ponadto nawet zakładając, że ocaleję razem z tym sznurkiem tylko i nikt więcej, to co to za życie?...
      Masz rację, życie ma sens, gdy każdy zajmuje się tym, co lubi i co potrafi!

      Usuń
  8. Babciu, ubawilem sie anegdota o krowie :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak tylko zobaczyłam to info z Niemiec to pomyślałam sobie : No to się zacznie zaraz jazda. No i jest.A Niemcy ogłosili ostatnio, że do obowiązkowej służby zasadniczej wracają. I jesli przy tym zostaną, to zaraz i nasi pisowi włodarze polecą za ciosem , a u mnie trzy nastoletnie chłopaki....Sprawy niezłych nerwicowców: To o propersach mam gdzieś. Nie zabezpieczymy się przed wszystkim to pewne , zdrowy rozsądek trzeba zachować. Azalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na razie Macierewicz latawce stroi i jak dotąd - wiele z tego nie wynika, ale kto wie, jak to się dalej potoczy... w każdym razie na pewno nie można dać się zwariować!

      Usuń
  10. Nie dać się zwariować, ale...Z tego co się doczytałam bardziej chodzi o to, żeby ludzie w mieście szczególnie mieszkający w centrum miasta mieli coś tam do jedzenia i picia bo gdyby były jakieś zamieszki lub nie daj Wszechwiedzący zamach to najlepiej jak ludzie zostaną w domu. Może się zdarzyć, że ulice będą zablokowane i będzie trzeba przeczekać w mieszkaniu.
    Bardziej niepokojące są doniesienia o przywróceniu poboru, ale też do wytłumaczenia. Niemcy mają duży problem z ochotnikami. U nas prawdopodobnie jest aż za dużo chętnych do służby wojskowej dlatego wydaje się bez sensu przywracanie powszechnego poboru.
    Jakieś niewielkie zapasy mam, zużywam na bieżąco i uzupełniam na bieżąco, ale ja mam na co dzień w porywach do wykarmienia 10 osób więc zawsze muszę mieć jakiś zapas na wypadek klęski najazdu wnuków, prababć i innych zaprzyjaźnionych.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby "leśnych" zabrakło, to się uzupełni przebierańcami spod Grunwaldu! Przepraszam, to był nie najmądrzejszy żart! ;(

      Usuń
    2. Pozdrawiam Cię,Wiszenko! Często gęsto jednak zapominam o grzecznym zakończeniu, choć zawsze myślę z serdecznością. :)

      Usuń
  11. Według mnie, to są strachy na Lachy, i tyle. Doskonale pamiętam kilka wojennych przygotowań! To cała historia była, a skńczyła się oczywiście wołkiem zbożowym w mące, oraz mrówkami w cukrze!
    Pic na wodę, fotomontaż, i koniec!

    OdpowiedzUsuń
  12. Według mnie, to są strachy na Lachy, i tyle. Doskonale pamiętam kilka wojennych przygotowań! To cała historia była, a skńczyła się oczywiście wołkiem zbożowym w mące, oraz mrówkami w cukrze!
    Pic na wodę, fotomontaż, i koniec!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego samego zdania! Strachy na lachy i pic na wodę. ;)))

      Usuń
  13. Strachy na lachy i pic na wodę fotomontaż:)tak się mówiło u nas azalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też się tak mówiło. No właśnie- to jest dopiero pełna riposta! :)

      Usuń