29 wrz 2024

Terror mody?

No wreszcie sobie ponarzekam jak na starą babcię przystało.

Co nie spojrzę w telewizor, to widzę redaktorki i polityczki z długim włosem mniej lub bardziej rozwianym. Nie będę się czepiać red. Moniki Olejnik, bo ona już od lat zalotnie poprawia opadający włos i zdążyłam się do tego widoku przyzwyczaić.


 /Zdjęcie wzięte z internetu/

 

 Bardziej chodzi mi o te panie, które miały takie czy inne fryzury i zrezygnowały z własnej indywidualności na rzecz obecnego "tryndu"- włos ma być długi i rozpuszczony - i basta! No i jest: kobiety jak spod sztancy!

Pozostaje postawić pytanie: a co cię to babo obchodzi?! 

Tak naprawdę nic. Zastanawiam się jedynie czy ten modowy terror ma za zadanie ukryć damskie kompleksy w sensie- nie wyróżniam się z tłumu, jestem taka jak inne, czy przeciwnie: dopieszczać własne ego- ja to jestem zawsze na czasie, w zgodzie z obowiązującym nurtem...

Dobra, dobra! Też kiedyś byłam młoda i nieporadnie starałam się nadążać za obowiązującą modą i dopiero czas uświadomił mi, że dobre i potrzebne jest to tylko, w czym się dobrze czuję.

No i co sobie pogadałam, to moje!

-------------------------------------------------

A  PIS  NALEŻY  ZDELEGALIZOWAĆ!! 

24 wrz 2024

Mówisz- masz, czyli przerywnik

 W ostatnim komentarzu wspomniałam Jaskółce, że kiedyś tkałam gobeliny. Zaproponowała, żeby je pokazać. Czemu nie? Dzieła sztuki to nie są, ale wstydzić się też nie ma czego. Kiedyś jakieś na Bloxie pokazywałam, więc mogę i tutaj. 

Moja przygoda z tkactwem zaczęła się nieco dziwnie, już na emeryturze. Gdzieś na ogłoszeniu wyczytałam, że nasz GOK organizuje warsztaty z tkactwa artystycznego, dni, godziny- wiadomo.

Może by tak popatrzeć, o co chodzi, ręczne dłubanki zawsze mnie interesowały. Poszłam. Byłam ja i kilkoro dzieci z podstawówki, w różnym wieku. No i oczywiście była jeszcze szalona pani Grażynka /chyba nie pomyliłam imienia.../, nasza instruktorka, prywatnie- twórczyni niezwykłych gobelinów, od których oczu nie mogłam oderwać. Ekscentryczna, żywiołowa kobieta, zakochana w artystycznej twórczości.

Na następnych zajęciach byłam ja i bodajże dwoje dzieci, na kolejnych ja i jeden chłopiec. Tak minęło kilka zajęć, potem ocalałam już tylko ja z pełną świadomością, że lada moment miody się skończą, bo dla mnie jednej GOK nie będzie finansował pani Grażynki, co zresztą dość szybko nastąpiło. 

Tych kilka, może kilkanaście zajęć wystarczyło jednak, bym w tkanie wpadła z uszami, poznała podstawowe zasady tkania i by stało się to moim hobby na kolejne lata. Natłukłam tego towaru ponad 40 sztuk. Część wisi u mnie w przedpokoju, część porozdawałam, dwa gobeliny udało mi się sprzedać, zresztą za niewielkie pieniądze w porównaniu z nakładem pracy i czasu spędzonego przy sztalugach z osadzoną na nich ramą do tkania.

/Od razu informuję, że część to te wiszące na ścianach a część to zdjęcie ze zdjęcia, bo tylko zdjęcia mi pozostały./


 



Początki były trudne, ale dla mnie była to fascynująca praca, gdy widziałam jak czarno-białe papierowe tło zamienia się w jasny i ciepły obraz, tak jakby odkrywana była przede mną tajemnica narodzin czegoś nowego, niezwykłego...

Nie, nie tworzyłam z wyobraźni, nie czułam się na siłach. Zawsze miałam kolorowy mały obrazeczek przypinany do ramy i pod spodem czarno biały papierowy wzornik- duże powiększenie kolorowego obrazka. 


 

 

Zrobiłam kilka dekoracyjnych poszewek na jaśki, także o typowo dziecinnych wzorach.

Były psiaki, koty, biedronki, pejzaże...

Skąd czerpałam pomysły do swoich gobelinów? Z książek, kalendarzy, reprodukcji światowego malarstwa, nawet ze słupów ogłoszeniowych. Kiedy coś zwróciło moją uwagę, stawiałam sobie tylko pytanie: czy dam radę to zrobić?- i jeśli odpowiedź była "chyba tak" robiłam wyliczenie, jechałam do xero form wielkoformatowych, siadałam do krosien i- jazda!

 






Ale wiek swoje robi, kręgosłup zaczął się upominać o odpoczynek, zresztą ile można i dla kogo?...

Sztalugi oddałam synowi, ale zostało mi mnóstwo wełen. Nie takich, które nadawałyby się do oddania jakimś dziergającym babkom, ale jednak na tyle dobrych, że żal było wyrzucić. No to zrobiłam dywanik/ chodniczek. Znalazł swoje miejsce u wnuka, bo tak mu się spodobał, że musiałam oddać.


 

No to i tyle. Całego majątku zostało mi trochę zdjęć i parę szmatek na ścianach. Ale zawsze miło popatrzeć na coś, co się samemu zrobiło.

 

Najbardziej cenię sobie czarno-biały gobelin. Jest  najbardziej starannie zrobiony, najmniej w nim błędów.


 -------------------------------------------------------------------

I czy się to komu podoba, czy nie, uważam, że  PIS  NALEŻY  ZDELEGALIZOWAĆ !!

23 wrz 2024

Jedność w sytuacji zagrożenia

 

Powódź szczęśliwie minęła Wrocław, nie powodując większych szkód, ale to nie oznacza, że można już zamknąć temat, bo niszczycielska fala nadal prze do przodu i w kolejnych miejscowościach wciąż toczy się walka o to, czy zwycięży człowiek, czy natura... I nawet jeżeli uda się ocalić miasto, wieś czy osadę, to jeszcze wcale nie oznacza, że wygraliśmy z żywiołem, bo prawdziwe pokonanie go będzie trwało miesiące, może lata...

W tej sytuacji każda pomoc jest ważna, liczy się każda złotówka i każdy głos wsparcia. I gdy oglądam TV, gdy słucham niektórych wypowiedzi, ogarnia mnie wściekłość i mam ochotę dołączyć do rozsierdzonej kobiety, która stawia pytanie za pytaniem, gdzie są ci patrioci z ojczyzną na ustach, gdzie są obrońcy życia, bo wśród pracujących przy uszczelnianiu wałów jakoś ich nie widać!

I wiecie co? To nie do uwierzenia, ale wszystko wskazuje na to, że nadal  mamy dwie Polski i że łatwiej będzie odbudować poniszczone przez powódź miasta niż pogodzić skłóconych ludzi...



 Powtórzę jeszcze raz : 8-letnie rządy pisu przyniosły Polsce więcej szkód: materialnych, moralnych i mentalnych niż tegoroczna straszliwa niszczycielska powódź!

 

 

 

 

 

 

 

 

------------------------------------------------------

DLATEGO  PIS  NALEŻY  ZDELEGALIZOWAĆ!

15 wrz 2024

Nie sposób...


 

 

 

 

 

Nie sposób pisać o  kocie, kwiatkach czy czymkolwiek innym, nawet o polityce, o której zawsze coś dałoby się napisać, gdy wokół tyle nieszczęścia...

Mnie szczęśliwie powodzie ominęły, ale tym bardziej nie miałabym odwagi pisać o drobiazgach.

Do zobaczenia za jakiś czas.

11 wrz 2024

Jeszcze o szklance.

 Starość nie jest zbyt ciekawym wynalazkiem, więc im bardziej zawęża się egzystencjalna przestrzeń, tym bardziej trzeba szukać optymizmu, nadziei, codziennej obietnicy udanego dnia. 

Może to być uśmiech maleńkiego prawnusia, może to być ciekawa myśl zauważona w książce, memy znalezione w internecie... wszystko jest przydatne, by upewnić się, że SZKLANKA  JEST  DO  POŁOWY  PEŁNA! /a wyżej po prostu nie patrzę, żeby nie psuć sobie humoru! :))/

To z dedykacją dla Was:



W 100% prawda, bo niezależnie od przeżytych lat zawsze są jakieś problemy i zawsze ogromne, choć z perspektywy czasu wydają się banalne, nic nie znaczące, nawet niekiedy zabawne...



... więc warto sobie ciągle powtarzać, że...


Tym samym uśmiechajmy się do życia, bo zawsze ma ono dla nas sporo fajnych niespodzianek.


Dobrego dnia i wielu w nim fajnych momentów!!

----------------------------------------

A w ogóle to  PIS NALEŻY  ZLIKWIDOWAĆ!! /jeśli się sam nie rozpadnie!/

5 wrz 2024

Kim jest Europejka?...

 Wziąwszy pod uwagę samą tylko nazwę, Europejka kojarzy mi się z osobą na wskroś współczesną, znającą języki, obytą w świecie, feministką świadomą swojej wartości.

Stan faktyczny? Nie wiem.

Na tzw. chłopski rozum- Europejka to kobieta mieszkająca w Europie, i tyle! I nie ma znaczenia, czy jest mądra, czy głupia, ładna czy brzydka, pracowita czy leniwa itd., itd.

Zresztą sama nazwa "feministka" użyta w pierwszym akapicie jest bardzo różnie rozumiana... Czemu to akurat chodzi mi po głowie? Bo wypożyczyłam książkę Gretkowskiej i - mimo że napisana jest z tzw. pazurem, potoczystym językiem i ciekawym stylem, to morduję ją od ładnych kilku dni i chyba oddam ją do biblioteki, nie doczytawszy do końca.


Swojego czasu o Gretkowskiej było bardzo głośno, ale jakoś wtedy do niej nie sięgnęłam.

Jak sam tytuł wskazuje Manuela Gretkowska czuje się Europejką, cokolwiek to według niej oznacza. A ja jestem bezradna w ocenie, bo z jednej strony podziwiam jej otwartość i odwagę w jej prezentowaniu, z drugiej- budzi to jednak jakiś mój wewnętrzny sprzeciw, bo nie wszystko jest na sprzedaż.

Nie traktujcie, proszę tych kilku zdań jako rodzaju recenzji książki. Nic z tych rzeczy! To tylko kilka luźnych uwag, które musiałam wyartykułować, bo zbyt mocno mnie gniotły!

A swoją drogą może warto po tę książkę sięgnąć, choćby po to, by wyrobić sobie własną opinię?...

-----------------------------------------------------

A  PIS  NALEŻY ZDELEGALIZOWAĆ!! ;))

1 wrz 2024

Zawsze jest nadzieja!

 


Dobry żart może "zrobić dzień", jak ostatnio zwykło się mówić.

Tak więc śmieję się od ucha do ucha, życzę dobrego dnia i dobrego nowego tygodnia!

 

Zawsze jest nadzieja, kochani!

--------------------------------

 

 

A  PIS  NALEŻY  ZLIKWIDOWAĆ!!  :)))